21: Dlaczego sabotujemy dobre relacje, uganiając się za tymi złymi?
Czasem czujemy niepokój lub nawet złość, gdy ktoś autentycznie się nami interesuje.
Uganiamy się natomiast za osobami, które nie widzą dla nas miejsca w swoim życiu.
W tym ocinku wyjaśniam, dlaczego tak jest.
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
W materiale użyto fragmentów utworu „Backbay Lounge” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
21: Dlaczego sabotujemy dobre relacje, uganiając się za tymi złymi?
Tym razem opowiem o tym, dlaczego czasem sabotujemy dobre czy obiecujące relacje i odtrącamy ludzi, którym na nas autentycznie zależy.
Róża i Mariusz
Wrócę do wątku Róży, o której opowiadałam już wcześniej w kilku odcinkach. Róży zależy na Mariuszu, a Mariuszowi nie zależy na Róży. W dodatku Róża, wyobraziła go sobie i wyidealizowała, a tak naprawdę prawie go nie zna. Mariusz jest dla niej bardzo interesujący i atrakcyjny, mimo, że właściwie można powiedzieć, że on ją odrzuca. Jest dla niego jakby “kołem zapasowym”.
Róża poznała innego kolegę, z którym nawiązała fajną relację. Kolega ten ma na imię Albert. Jest miły, sympatyczny, ale przecież Róża z miłymi i sympatycznymi nie umawia się na randki. Woli tych, którzy nią pomiatają. Oczywiście nie jest to świadomy mechanizm i świadomy wybór. To dzieje się w jej głowie.
Gdy Róża była chora, Albert pisał do niej codziennie i pytał, czy w czymś jej pomóc. Czy może przynieść jej zakupy, albo coś z apteki? Róża poczuła wtedy niepokój. Twierdziła, że typ jest jakiś podejrzany. Niby miły, ale właściwie to natarczywy. Albert nie robił oczywiście niczego, co by było złowrogie czy agresywne. Po prostu był miły i często się odzywał. Tylko tyle. A może nie tylko tyle, bo gotów był realnie przyjść z pomocą. Mariusz natomiast, napisał Róży, gdy była chora, że zrobiłby dla niej rosół, ale nie ma czasu, bo ma prezentację do zrobienia w pracy. Okazało się jednak, że poszedł na imprezę ze znajomymi. To, co robił Albert było proste. To, co robił Mariusz – było zagmatwane.
Róża ma różne negatywne przekonania jeszcze z dzieciństwa. Często jako dziecko czuła się samotna, i wydawało jej się, że nie zasługuje na miłość. Wynikało to szczególnie z relacji z ojcem, który był nieobecny emocjonalnie, mentalnie w jej życiu. Był obojętny, czasem zwracał na nią uwagę – raczej w spektakularnych momentach gdy osiągała sukces. Wyglądało to tak, jakby na jego uwagę naprawdę trzeba było bardzo, bardzo się postarać, aby zasłużyć. Róża jest zatem przyzwyczajona do tego, że kochający mężczyzna to ten, który jest nieobecny, zdystansowany, nieodzywający się, nieciekaw zupełnie tego, co u niej się dzieje. Tak jak ojciec – bardzo ją kochał, ale nigdy się nią nie interesował. Myślę, że jest to dosyć klasyczny model ojcostwa w latach 80-tych, 90-tych i pewnie jeszcze wcześniej. W wielu rodzinach zapewne nawet teraz.
Przekonania
Przekonania Róży działają w ten sposób, że głęboko w nie wierzy, ale nie jest świadoma tego, że tak myśli. Te przekonania są w niej i przez ich pryzmat postrzega rzeczywistość i relacje z ludźmi.
Nasze przekonania działają tak, że jeśli coś do nich pasuje, to zapamiętujemy to i uznajemy, że jest to ważne. Natomiast jeżeli coś nie pasuje do tych przekonań, to łatwo o tym zapominamy, negujemy to, albo przeinterpretowujemy w ten sposób, żeby do tych przekonań pasowało. Róża gdzieś tam w głębi wierzy, że nie zasługuje na miłość, to pasować będą do tego przekonania wszystkie relacje, które potwierdzają, że nie zasługuje na miłość. Pasuje tu relacja z Mariuszem, bo Mariusz daje jej do zrozumienia, że nie zasługuje na jego miłość. Róża się stara, a on nie jest zainteresowany. Nie pasuje natomiast Albert, bo jest zainteresowany i często się odzywa. W dodatku gotów jest przyjść z pomocą. Róża nieświadomie interpretuje to w ten sposób, że Albert na pewno ma negatywne intencje, o których jeszcze nigdy nie powiedział i dlatego udaje takiego miłego. A tak autentycznie to wcale nie jest miły. Albo druga opcja, że jest tak głupi i naiwny, że się jeszcze nie zorientował, że jej się przecież nie da kochać, że ona nie zasługuje na miłość. A ponieważ jest tak głupi i naiwny, to Róża nie ma ochoty się z nim widywać. Jeśli ktoś jest gotów autentycznie ją pokochać, to jest głupi, naiwny i do niczego się nie nadaje. Natomiast jeżeli ktoś jest nią pomiata, potwierdzając to, że nie zasługuje na miłość, to wszystko się zgadza i ta osoba jest atrakcyjna.
“Nie zasługuję na miłość…”
Róża w głębi wierzy, nieświadomie, że gdyby ktoś ją poznał tak naprawdę, to właśnie zorientowałby się, że ona nie zasługuje na miłość. Zorientowałby się, jak jest beznadziejna. Dlatego uważa, że opłaca się być w relacjach z osobami niedostępnymi, bo wtedy nie ryzykuje, że ktoś ją pozna. Osoby te w ogóle nie chcą zbliżać się do Róży i nie są jej ciekawe. Tak jest właśnie z Mariuszem. Nie chce poznać Róży, więc ona nie musi się obawiać w tej relacji, że on zorientuje się, jak jest beznadziejna. Róża paradoksalnie w tej relacji czuje się bezpieczniej, bo musi typa ścigać, a nie on ją. Odwrotnie jest z Albertem. Albert jest zagrażający, ponieważ jest ciekaw tego, co u niej słychać, jak żyje, jak spędza dzień. Jest ciekaw Róży. Gdyby Róża go nie powstrzymywała, to mógłby ją poznać lepiej i wtedy by ją pewnie odrzucił. Wtedy zorientowałby się jak jest beznadziejna i odrzuciłby ją, co by potwierdziło, że Róża nie zasługuje na miłość. Tego obawia się najbardziej – potwierdzenia swoich strasznych przekonań o sobie samej, które tkwią w głębi niej. To mechanizm o którym ona nawet nie wie, że go ma. Róża boi się lub gardzi osobami, które są autentycznie nią zainteresowane, i z którymi rzeczywiście można by bez problemu stworzyć dobrą relację i byłoby to proste. Ta prostota jest podejrzana. Bo jeżeli nie zasługuje się na miłość, to nikt przecież nie może cię pokochać. Musisz odgrywać rolę, aby być kochaną. A odgrywanie roli jest strasznie męczące. Wyczerpujące. Dlatego wolimy wtedy ludzi niezainteresownych, bo przynajmniej nie trzeba się aż tak męczyć, odgrywając rolę. Trzeba ją odgrywać od czasu do czasu, gdy odrzucająca osoba, łaskawie zgodzi się na spotkanie. Co w tych głowach się dzieje, to przechodzi ludzkie pojęcie.
Róża ma w swoim otoczeniu dwóch mężczyzn. Jeden uciekający, unikający, niezainteresowany – dla niej atrakcyjny. Drugi dla niej nieatrakcyjny, ale ona jest atrakcyjna dla niego. Z tego po prostu wynika totalna breja emocjonalna. A najciekawsze jest to, że Róża sama sabotuje swoje szczęśliwe życie i dobry związek, który mogłaby stworzyć. Ona po prostu odrzuca ludzi, z którymi mogłaby stworzyć dobry związek.
Jeżeli chcemy stworzyć dobrą i konstruktywną relację, to musimy zaakceptować to, że osoba, której zależy, będzie dążyła do kontaktu. W dodatku często. Naszym zadaniem i naszym prawem jest stawiać granice, oczywiście w sposób asertywny, czyli z szacunkiem do siebie i tej osoby. Stawiać granice, czyli po prostu spotykać się wtedy, kiedy ja czuję, że chcę i potrzebuję, a kiedy nie ma na to miejsca w moim życiu, to nie spotykać się. Wtedy, tak naprawdę, możemy odróżnić osobę, której autentycznie zależy i z którą można by stworzyć fajny związek. Bo osoba, której zależy, będzie często dążyła do kontaktu, ale nie zareaguje agresją, gdy powiesz “dzisiaj nie mogę” albo “przez ten tydzień nie mogę się z Tobą widzieć”. Natomiast ktoś o niedobrych intencjach związkowych, prawdopodobnie zareaguje agresją wobec ciebie, gdy poczuje się odrzucony. Ktoś, komu zależy, po prostu da Ci prawo do tego, żebyś nie miała czasu lub chęci na spotkanie.
Myślę, że dobre relacje poznaje się po tym, że są przede wszystkim proste. Tu nie ma nic nieklarownego, jeśli obu osobom zależy na tym, żeby było ok. Natomiast, jeżeli coś się robi pogmatwane i przestajemy się orientować w tym, co jest tutaj dobre, co jest złe, czy jemu w ogóle zależy, czy nie zależy, czego on chce, a czego nie chce, to jest czerwona flaga i warto zastanowić się, czy chcemy w to brnąć.
Przekonania z dzieciństwa
Relacja z Albertem jest prosta – daje znać, że jest gotowy pomóc, pyta co słychać. Pokazuje po prostu wprost swoje zainteresowanie. Kiedy Róża go spławia, on się odzywa po jakimś czasie i znowu pyta co słychać. Spławia to może brzydko powiedziane, ale ona go właśnie spławia, bo uważa, że Albert jest głupi i naiwny, bo się jeszcze nie zorientował, że z nią coś jest nie w porządku. Ona wręcz czuje negatywne emocje w stosunku do niego. Jeżeli wierzymy, że ktoś albo się nie zorientował, czyli jest głupi i naiwny, albo ma złe intencje, no to raczej nie będziemy czuli czystej sympatii wobec tej osoby. Tak naprawdę, żeby poradzić sobie z tymi negatywnymi emocjami, Róża musiałaby przede wszystkim najpierw uporządkować swoje przekonania na temat samej siebie. Musiałaby przestać wierzyć w to, że nie zasługuje na miłość, że relacja z ojcem nie jest wyznacznikiem czegokolwiek. Bo ten niezainteresowany mężczyzna z jej dzieciństwa, który jest biologicznym ojcem, tak naprawdę nie wywiązał się z roli ojcowskiej. Myślę, że nawalił na całej linii. Zawiódł.
Aby pozbyć się głębokich, negatywnych i błędnych przekonań, które pochodzą z naszego dzieciństwa, trzeba sięgnąć do wydarzeń, które miały wtedy miejsce i przeanalizować z czego wyciągnęliśmy takie, a nie inne wnioski. Bo to jest tak, że dzieci, jeśli czegoś nie rozumieją, to bardzo często szukają przyczyn w sobie. Róża, która nie rozumiała, dlaczego ojciec jest tak zdystansowany, dlaczego tak bardzo trzeba się postarać, żeby zasłużyć na jego uwagę, musiała wyjaśnić sobie ten mechanizm. Właśnie tym wnioskiem było, że ona nie zasługuje na miłość, ponieważ tak naprawdę jest beznadziejna.
Jeśli dotyczy to również Ciebie i gdzieś tam w głębi wierzysz, że nikt nie mógłby Cię pokochać takiej, jaka naprawdę jesteś, że jesteś nie do zaakceptowania, że jesteś beznadziejna, a może też brniesz w toksyczne relacje, w takie relacje, gdzie ktoś nie jest zainteresowany i nieuchwytny. Ktoś Cię odrzuca, natomiast odrzucasz ludzi z którymi można by stworzyć fajną relację i fajny związek, którzy w prosty sposób pokazują, że są zainteresowani i że chcą spędzać z Tobą czas. Nie unikają Cię i nie bywają niedostępni. Myślę, że wtedy warto poszukać pomocy w pracy nad tymi przekonaniami. Oczywiście można próbować pracować samodzielnie. Ale gdy skorzysta się z terapii, to myślę, że jest to krótsza i szybsza droga. Jeśli szkoda Ci czasu, na tkwienie w tych negatywnych przekonaniach, to myślę, że warto iść po pomoc.
Jeśli masz do mnie jakieś pytania odnośnie tego tematu lub innych, które poruszam w moich odcinkach, to pisz do mnie proszę na kontakt@pokojwglowie.pl
Zasubskrybuj mój podcast w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.