63: Czasem tkwisz w relacji, bo boisz się wolności…

Czasem tkwimy w czymś, bo pójście naprzód dałoby nam wolność. Wolność natomiast bywa przerażająca – jeśli nie wiemy kim jesteśmy i czego chcemy w życiu.

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska

W materiale użyto fragmentów utworu „Night on the Docks – Sax” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

63: Czasem tkwisz w relacji, bo boisz się wolności…

Co sprawia, że tkwimy w trudnych, toksycznych relacjach, w relacjach “to skomplikowane”, z których właściwie nie mamy nic dobrego, tylko nam się wydaje, że one są. Ale jak przychodzi co do czego, to człowiek jest nieobecny w naszym życiu.

Powodem dla którego bierzemy udział w tych relacjach, jest bardzo często nasz lęk przed wolnością.

Zacznijmy od tego, jak jest z tą wolnością w naszym życiu. To jest dosyć ciekawy temat. A nawet bym powiedziała, że jest mega ciekawy. Jest dosyć rzadko poruszany. Ponieważ my zazwyczaj, od początku naszego życia, mamy jakąś ustaloną ścieżkę, którą mamy podążać. Ścieżkę, której wiemy z góry, że powinniśmy się trzymać. Jest to przedszkole, szkoła, potem druga szkoła, studia. Różnie to bywa w różnych rodzinach, ale przynajmniej przez kilkanaście lat jest zaplanowane co my będziemy robić. 

Jest to zaplanowane tak samo, jeśli chodzi o bliskie relacje z ludźmi. Najczęściej mieszkamy w domu rodzinnym, a wyprowadzamy się z niego, kiedy chcemy zamieszkać z partnerem czy partnerką. W domu rodzinnym, podlegamy zazwyczaj jakimś zasadom. Musimy się dostosowywać. Musimy spełniać oczekiwania innych lokatorów. Później, zamieszkując już z nową osobą, czyli z kimś, z kim tworzymy związek, też zaczynamy funkcjonować według jakichś zasad. Często jest to kontynuacja zasad wyniesionych z rodzinnego domu. Ale nie musi tak być. Natomiast są zasady, które są oparte na porozumieniach, kompromisach i wspólnym dobru. Jeśli ktoś nie całkiem wie, kim jest, nie całkiem wie, czego chce, to jest taka możliwość, że osoba ta będzie wciąż żyć nie w zgodzie ze sobą. Będzie się dostosowywać do innych ludzi, nie zastanawiając się nawet, na ile to jej samej odpowiada. Na ile godzi się na takie zasady. Na ile dobrze się z tym czuje i na ile jest to dla niej konstruktywne.

Świetnym przykładem jest sprzątanie.

Może być tak, że wywodzisz się z rodziny, w której sprząta się w każdą sobotę, ogólnie sprzątanie jest ważne. Poświęca się tam sporo czasu na sprzątanie. Wyprowadzasz się z domu rodzinnego zamieszkując z kimś, kto wyznaje podobne zasady, które wyniósł ze swojego domu rodzinnego. Ten Twój partner także chciałby sprzątać w soboty. Uważa, że porządek w domu jest bardzo ważny, że nie możecie pewnych rzeczy robić, póki nie uporządkujecie i nie posprzątacie domu. Jeśli Tobie to pasuje, to będziesz oczywiście bardzo szczęśliwa. Natomiast jest też taka możliwość, że Ty nie chcesz wcale poświęcać sobót na sprzątanie, ponieważ może gdzieś tam w głębi myślisz, może też nie całkiem świadomie, że tak dużo czasu spędzasz w pracy, że jednak te dwa wolne dni weekendu wolałabyś poświęcić na coś, co nie jest obowiązkiem. Wolałabyś to poświęcić na coś, co jest rozrywką, może jest odkrywaniem świata, może jakąś przygodą, a nie na sprzątanie domu. Ale jeśli nie skoncentrujesz się na swoich emocjach, być może na złości, która wiąże się z tym sprzątaniem, to nie odkryjesz, że Ci to nie pasuje. Że taki styl życia Ci nie pasuje, że taki styl spędzania połowy weekendu Ci nie pasuje. Żyjesz tak przez dziesiątki lat, 30, może 40, w dostosowywaniu się do zasady, że należy sprzątać w soboty, w nieznajomości siebie i swoich potrzeb. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdybyś rozstała się z partnerem z którym mieszkasz, nie wróciła do domu rodzinnego. Wtedy miałabyś wolność. Jeśli jesteś świadoma tego, kim jesteś, jakie są Twoje potrzeby, to wiedziałabyś co zrobić z sobotami. 

Jeśli ciągle żyłaś w nieświadomości, ignorowałaś swoje emocje – bo tak byliśmy wychowywani w większości przypadków, żeby ignorować swoje emocje i potrzeby, żeby nie być problematycznym – zamiatałaś je pod dywan, to nie będziesz wiedziała co zrobić z sobotami, albo nadal będziesz do tej zasady się dostosowywać, ale pewnie nie będziesz miała aż takiej motywacji. No bo nikt Cię nie zmusza. Żaden człowiek z którym mieszkasz nie będzie od Ciebie tego sprzątania w soboty oczekiwał. Będziesz się wtedy biła sama ze sobą, bo chcesz jednego, wydaje Ci się, że powinnaś robić drugie, ale za bardzo nie masz nawet argumentów za tym, żeby robić to. 

Jeśli na tej samej zasadzie funkcjonujesz w różnych innych obszarach życia, to w Twoim życiu pojawi się chaos. Pojawią się negatywne emocje. Będziesz niezadowolona z siebie. Będziesz miała poczucie, że nawalasz. Może nawet, że jesteś beznadziejna. A problem polega na tym, że to nie jest prawda, że jesteś beznadziejna. Tylko polega na tym, że nie masz prawa pójść za swoimi potrzebami. Gdybyś po rozstaniu od razu poszła za swoimi potrzebami, zamieniła sobotnie sprzątanie na wyjazdy w góry, to weekendy byłyby fajne i konstruktywne. W dodatku  – dostarczyłyby Ci pozytywnych emocji. Na tym właśnie polega nasz lęk przed wolnością – nie widzimy swoich potrzeb, nie wiemy, co mielibyśmy w ogóle z tą wolnością zrobić, nie wiemy jakbyśmy mieli żyć i co począć w wolnym czasie.

Nie wiemy, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do niesłuchania siebie.

Do ignorowania siebie. Do ignorowania swoich emocji i swoich potrzeb. W rezultacie, z tego lęku przed wolnością wynika, że zamiast korzystać z naszego wewnętrznego kompasu w postaci naszych emocji, potrzebujemy wytycznych z zewnątrz. Potrzebujemy wytycznych, które da nam inna osoba. Potrzebujemy takiego nawigatora, który jakoś tam może by i nawigował, ale za bardzo nie pyta dokąd my w ogóle chcemy jechać, tylko sam narzuca.

Wolnością, o której mówię, jest singielstwo.

Single są wolni. Mogą żyć według zasad, jakie chcą mieć w swoim życiu. Oczywiście o ile nie krzywdzą innych, ale sami decydują przede wszystkim o tym, czy sprzątają w weekendy, czy jadą na wakacje, gdzie jadą na wakacje, z kim się spotykają, o której wracają, itd. Jeśli natomiast osoba, która jest tam w Tobie, ta prawdziwa Ty, jest stłamszona, ściśnięta i jeszcze z zakneblowaną buzią, żeby tylko się nie odzywała i nie była problematyczna, to skąd Ty masz wiedzieć z kim się spotkać, kiedy się spotkać, czy wyjechać, czy wrócić, dokąd jechać, co robić w wolnym czasie, a czego nie robić, kiedy sprzątać, a kiedy nie sprzątać? Wszystko to tak naprawdę sprowadza się do tego, że większość z nas była wychowywana w takim duchu, że stawiało się na logiczne myślenie, a emocje były niewidzialne, deprecjonowane i zamiatane pod dywan. Zepchnięte gdzieś na nieważny, boczny tor. A to właśnie emocje są naszym wewnętrznym kompasem. To one tak naprawdę pokazują w jakim kierunku zmierzać, co robić, kiedy robić. Będziemy czuli dumę z siebie, zadowolenie, kiedy będziemy siebie realizować. Kiedy będziemy działać w zgodzie ze sobą. Będziemy czuli złość na kogoś, gdy ten ktoś będzie przekraczał nasze granice. A złość na siebie będziemy czuli, gdy sami coś zrobimy wbrew sobie. Największy smutek czujemy najczęściej wtedy, kiedy sytuacja dotknie naszej samooceny. Lęk pokazuje, że coś jest dla nas ważne. Że warto się nad tym zastanowić racjonalnie, a nie od razu rezygnować, tylko z powodu lęku, lub wymówek przez niego podpowiedzianych.

Każda z emocji jest komunikatem.

Jest jakimś sygnałem. Każda z tych emocji w precyzyjny sposób pokazuje, co powinniśmy robić w swoim życiu. A może nie powinniśmy. W jaką stronę podążać. Myślę, że kiedy już poznamy siebie i nauczymy się korzystać z wolności, cieszyć się wolnością, układać sobie życie po swojemu na bazie swoich potrzeb, takie życie, które będzie w zgodzie z nami, wtedy jesteśmy gotowi stworzyć związek o wiele lepszy. Bo będzie to związek dopasowany do nas, do naszych potrzeb, a nie związek bazujący na jakichś tam zasadach, które czasem są zupełnie oderwane od tego, kim my jesteśmy. 

Jeśli moją nadrzędną zasadą jest to, że nie chcę marnować czasu, że ważne są dla mnie te weekendy, które są wolne, że uwielbiam podróżować, więc chciałabym te weekendy poświęcić na podróże, na jakieś krótkie wyjazdy, na wycieczki, to poświęcanie całego dnia z 7 dni tygodnia na sprzątanie, zupełnie do tych moich potrzeb i do mojego dopasowanego do mnie stylu życia nie będzie pasowało.

Zobaczcie, że zanim się stworzy związek, to warto wiedzieć do czego mi ten związek w ogóle jest potrzebny. Myślę, że głównie jest potrzebny do tego, żeby nam się żyło lepiej niż samemu. Musimy wiedzieć, czego oczekujemy mniej więcej od tego partnera. Jak my się mamy czuć w tej relacji. Jak my się mamy nie czuć. Kiedy wiem, co jest dla mnie ważne, to wtedy większe szanse, że wybiorę takiego człowieka i będę wchodziła w bliskie relacje z takimi ludźmi, dla których jest ważne, to samo co dla mnie. W ten sposób patrząc, wejście w bliską relację, wejście w związek, nie będzie w ogóle wiązało się z utratą wolności. To będzie kontynuowanie tej wolności. Kontynuowanie życia w zgodzie ze sobą, ale we dwoje. Warto zatem wykorzystać singielstwo, jako taki czas nauczenia się korzystania z wolności. Czas poznawania siebie, eksperymentowania, szukania tego, co jest dla mnie dobre, testowania, odkrywania świata. W momencie, kiedy już dostrzegam mój własny kompas, korzystam z niego i widzę kierunek, który mi pokazuje, to dopiero wtedy będę wiedziała z którym innym człowiekiem jest mi po drodze, a kto zmierza w innym kierunku niż ja.

Ważne, że bojąc się wolności, bardzo często możemy mieć ogromne obawy przed stawianiem granic w związku, ponieważ za wszelką cenę nie chcemy dopuścić do tego, żeby ten związek się rozleciał. No bo co wtedy? Będę sama. A będę sama, równa się będę wolna. A jak będę wolna, to sobie nie poradzę. Bo wolność mnie przytłacza. Nie wiem, co bym miała robić w swoim życiu w ogóle. Żeby tworzyć fajne, dobre, konstruktywne związki oparte na komunikacji, na mówieniu o swoich potrzebach, na stawianiu granic, dzięki czemu druga osoba wie, jak mnie wspierać, co jest dla mnie dobre, w czym może mi pomóc. Żeby tworzyć takie związki, to najpierw musimy ogarnąć temat wolności w naszym życiu, indywidualnie dla samych siebie. Tak, żeby ta wolność kojarzyła się pozytywnie, a nie była przytłaczająca i przerażająca.

Jeśli nie wiesz, co byś zrobiła ze swoim życiem, gdybyś była sama, nie wiesz, czy byś sobie w ogóle poradziła, to znaczy, że masz ważny temat do przepracowania. Być może, że musisz sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie kim jesteś, i jaka jesteś.

Jeśli chcesz jakoś skomentować treść tego odcinka to pisz do mnie proszę na kontakt@pokojwglowie.pl

Możesz też odszukać profil Pokój w głowie w mediach społecznościowych, na Instagramie lub Facebooku, i co najważniejsze zasubskrybuj sobie podcast Pokój w głowie w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Shopping Cart