89: Albert i perfekcyjna Teresa

Co się stanie, gdy Róża w odmianie „perfekcyjna Teresa” spotka Alberta? Czy będą razem na zawsze? Czy będą żyli długo i szczęśliwie?

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Jazz Brunch” Kevin MacLeod (incompetech.com)

Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

89: Albert i perfekcyjna Teresa

Witam w 89. odcinku podcastu „Pokój w głowie”.
W tym odcinku chciałabym pozostać przy temacie odmiany Róży, którą jest perfekcyjna Teresa. Mówiłam o tym w odcinku poprzednim, więc zostańmy przy tej Róży i porozmawiajmy, co takiego by się wydarzyło, gdyby ta odmiana Róży spotkała Alberta.

Swoją energią trzeba gospodarować z głową

W poprzednim odcinku podzieliłam Różę na takie dwie odnogi, na dwie odmiany i jedna z nich to była ta, która jest właśnie bohaterką wcześniejszych odcinków podcastu, czyli taka silna Róża, silna kobieta, niezależna, która boi się bliskości. Ale jeszcze może być druga odmiana Róży i ona nie boi się bliskości, tylko boi się raczej samotności. Boi się być sama. Ten lęk u niej przeważa. W rezultacie podchodzi do relacji w trochę innym stylu niż Róża-silna. A podchodzi do relacji w ten sposób, że jest w stanie poświęcać się już na wstępie właściwie każdemu, a szczególnie każdemu mężczyźnie, który zwróci na nią uwagę. Ona już na samym początku, mimo że jeszcze faceta nie zna, jest w stanie dać z siebie wszystko albo bardzo dużo. I na tej Róży się dzisiaj skoncentrujmy.

Ta odmiana Róży to perfekcyjna Teresa. Połączenie matki Teresy i perfekcyjnej pani domu. Jej poświęcenie polega na tym, że daje z siebie wszystko, czyli gotuje, piecze, pierze. Wykonuje takie zadania patriarchalnie narzucone głównie kobietom. A jeśli ktoś nie jest nią nadal zainteresowany, to ona stara się jeszcze bardziej, bo w jej odczuciu po prostu jeszcze nie zasłużyła. I ciśnie dalej z tym gotowaniem, praniem i sprzątaniem. Mówiłam w poprzednim odcinku, że ta Róża też jest silna, tak naprawdę, tylko że ona swojej siły nie używa do czegoś, co będzie dla niej konstruktywne, tylko bardzo często tę swoją siłę, swoją energię i swój czas – swoje zasoby – pakuje w takie studnie bez dna. Czyli na przykład w relacje z ludźmi, którzy niczego od niej nie chcą. W relacje z ludźmi, którzy nie chcą być wdzięczni, w ogóle nie doceniają tego, co ona robi, być może nawet nie zauważają tego, co ona robi. I pakuje się też w relacje z ludźmi, którzy mają skłonności do wykorzystywania innych. A więc wypychając swoją energię cały czas, cały czas bez przerwy właśnie w taką relację, gdzie nie ma tutaj limitu i nic nie dostaje się w zamian, to myślę, że w końcu można się wypalić i poczuć bardzo zmęczonym. I to odbiera siłę Róży-perfekcyjnej Teresie.

Czy Róża i Albert mają szansę na udany związek?

Teraz można by rzec, że Albert przecież nie jest studnią bez dna. Albert też ma zasoby, by dawać. On chce się dzielić i chętnie to robi. Więc co by się stało, gdyby ta odmiana Róży, perfekcyjna Teresa, spotkała się z Albertem? Dlaczego oni nie są razem? Hm? Zacznijmy od trochę innej strony, czyli od Alberta. I podzielmy Alberta też na dwie odmiany. Albert-świadomy, świadomy tego, przynajmniej w jakimś stopniu, co się dzieje w relacjach i czego on w ogóle oczekuje od relacji, od kobiet, od związku. Czyli taki, który sobie też przemyślał pewne rzeczy, wie, co jest ok, co nie jest ok, czego nie chce powielać być może ze swego domu rodzinnego. I świadomy Albert to jest właśnie ten, który dotychczas występował w tym podcaście. Świadomy Albert, czyli ten, który wybrał Różę-silną.

Ale Albert może być też nieświadomy, czyli to jest Albert na wcześniejszym etapie rozwoju emocjonalnego niż Albert-świadomy. Albert-jeszcze nieświadomy to będzie taki Albert, który ma zasoby, chce się dzielić, ale nigdy nie zastanawiał się nad jakimiś emocjami, nad relacjami, nad tym co jest dobre, co nie jest dobre. On po prostu wie, że ludzie mają być uczciwi i dobrzy. I tyle. Tego się trzyma. Nie zagłębiał się w to. Jak coś mu nie pasuje, to może się wycofuje. Jak jest ok, to się trzyma tych relacji, ale to nie jest u niego za bardzo świadome. On tak działa z automatu. Wie jak siebie chronić. Dobrze się czuje w swoim życiu i w dużej mierze działa po omacku, można tak powiedzieć. Ale działa raczej dobrze, nie pakuje się w tarapaty. Albert-jeszcze nieświadomy to może być jakiś np. informatyk, czyli ktoś, kto zajmuje się raczej zupełnie innymi sprawami niż dramaty emocjonalne. Mamy zatem dwie odmiany Alberta. Albert-świadomy emocjonalnie i Albert-informatyk. Oczywiście, ten świadomy też może być informatykiem. Zostali tak nazwani na potrzeby tego odcinka i być może przyszłych. Albert-świadomy. Albert-informatyk.

I teraz wracamy do Róży. Róża spotyka Alberta-świadomego, czyli tego Alberta, który występował we wcześniejszych odcinkach podcastu. I co wtedy się stanie? Wyobraźcie sobie, że Albert-świadomy, spotykając Różę-perfekcyjną Teresę, pewnie nawet by się nią nie zainteresował. Ponieważ Albert-świadomy wie, czego oczekuje od relacji i od związków. I on nie chce matki Teresy. On nie chce takiej kobiety, która będzie siebie poświęcać, a pod tym poświęceniem to nawet nie będzie widać, kim ona w ogóle jest. On nie chce takiej kobiety, która zawsze się dopasuje, na wszystko się zgodzi, nie bardzo wie, czego chce. Albert-świadomy chce mieć u swego boku partnerkę, czyli kogoś, kto będzie w równym stopniu odpowiedzialny za to, czym będą się dzielili w życiu. Chce mieć kogoś, kto będzie w tym samym stopniu dawał i brał. Kogoś, kto będzie wnosił w ich wspólną relację tyle samo pomysłów, ile wniósłby on sam, czyli Albert-świadomy.

Zatem Róża-perfekcyjna Teresa, która jest nastawiona na to, żeby tak dawać, dawać, dawać i od tego zaczyna relację, zawsze się koncentrowała tylko na tym, żeby dawać, dawać, dawać, ona za bardzo nie wie, kim jest. To też jest zapewne taka bardziej nieświadoma odmiana Róży. Bo zarówno Róża-perfekcyjna Teresa, jak i Róża-silna działają na różnych nieuświadomionych mechanizmach, ale Róża-silna przynajmniej wie, kim jest i co lubi, a czego nie lubi. Wie, do czego dąży i co jest dla niej ważne. A Róża-perfekcyjna Teresa chciałaby tylko dawać, dawać, dawać, dawać, dawać. I ona pewnie jeszcze nie zorientowała się, że jak będzie tak dawać, dawać i dawać, to jej energia się w końcu wyczerpie. Jej zasoby się wyczerpią. I być może w pewnym momencie, prędzej czy później, to dawanie zostanie zastąpione przez żal. Takie wylewanie żalu z tego powodu, że nie dostaje niczego w zamian. Nie dostaje w zamian tego, czego chciała, lub w ogóle nie dostaje w zamian tego, co by chciała dostać, ale nigdy o tym nie powiedziała, bo oczekiwała, że druga strona się domyśli. Albo, co najgorsze i najbardziej nieuświadomione, może mieć żal o to, że nie dostaje tego, o czym za bardzo sama nie wie, że chciałaby dostać. Tak niektórzy funkcjonują. Czekają aż ktoś ich uszczęśliwi, ale właściwie to sami nie wiedzą, czego im do tego szczęścia potrzeba.

Zauważcie, że ten świadomy Albert szuka wyraźnej kobiety, która wie czego chce. I dokładnie takie wrażenie sprawi na nim absolutnie niezainteresowana nim Róża-silna. Ale Róża-perfekcyjna Teresa takiego wrażenia nie sprawi, bo ona nie wie, kim jest i nie wie, czego chce. Ona wie tylko, że chciałaby dawać. A zatem w ogóle nie pokazuje siebie ludziom. Ona właśnie może nawet sama nie wiedzieć, kim ona jest i do czego dąży. To nie jest wyrazista postać. Ona jest raczej taka niewidzialna. Ona jest niezauważalna pod przykrywką tego dawania. Jej wizytówką jest dawanie innym, dzielenie się, ale jakie dokładnie ma cechy, to nie wiadomo. Nie wiadomo, jak można by było ją scharakteryzować. Zatem jeśli Róża-perfekcyjna Teresa spotka tego świadomego Alberta, to nie będzie mogła z nim być, bo on ją zignoruje. Nie myślcie sobie, że Albert to jest taki chłopaczek, który wejdzie w każdą relację, którą napotka na swej drodze. Świadomy Albert wie, czego chce. A jak nie spotyka takich kobiet, które mu pasują, to po prostu jest singlem.

Oczywiście, z punktu widzenia Róży to może wyglądać, że z kolesiem coś jest nie tak, skoro jest tym singlem. A równocześnie tej samej Róży mogłoby się wydawać, że jest super z Mariuszem, który przechodzi z jednej relacji w drugą, a czasami jest nawet w kilku relacjach równolegle. I ten to ma doświadczenie w związkach i wie w ogóle, jak się w tym obszarze poruszać. Nie to, co ten singiel Albert. A Albert singiel po prostu wychodzi z założenia, że lepiej być samemu, niż w byle jakim związku. I gdyby już tworzył jakąś relację, to na dobre i na złe, a nie wchodził w jakieś przelotne romanse jak Mariusz.

Dobrze, to już mamy mniej więcej wyjaśnione, że Albert-świadomy, spotkawszy Różę-perfekcyjną Teresę, nie zainteresowałby się nią i nie dałby jej żadnych sygnałów zainteresowania. Zatem Róża-perfekcyjna Teresa nie dawałaby swych żadnych zasobów temu Albertowi.

Lepiej mówić o swoich oczekiwaniach, niż czekać

Omówmy sobie teraz opcję numer dwa, czyli Róża-perfekcyjna Teresa spotyka Alberta-informatyka, czyli takiego, który nigdy w życiu nie zastanawiał się nad emocjami w relacjach międzyludzkich i nad tymi relacjami tym bardziej. Cóż, ten Albert-informatyk pewnie by tę Różę-perfekcyjną Teresę docenił, bo jest dobra, miła, uczynna, nie robi żadnych dramatów, można na nią liczyć, jest lojalna, uczciwa. Pasuje dokładnie do tego, jakimi kryteriami on się kieruje, automatycznie i intuicyjnie, tworząc relacje z ludźmi. On po prostu nie toleruje jakiegoś cwaniactwa, gburów i takich różnych narcystycznych osób, które bardzo chcą zwrócić na siebie uwagę i nie szanują innych.

Róża jest przeciwieństwem. Przeciwieństwem wszystkich, których Albert-informatyk unika lub nie toleruje. I oni zapewne rzeczywiście weszliby ze sobą w związek. I super! Relacja może się toczyć. Na początku bezproblemowo, ale do pewnego momentu, ponieważ Róża, która tak daje, daje, dzieli się zasobami, weźmie na swoją głowę całe sprzątanie chałupy. Weźmie na swoją głowę pranie, gotowanie. Albert może i chętnie w tym by uczestniczył, ale skoro widzi, że ona tak ochoczo te wszystkie zadania wykonuje, to nie chce jej odbierać radości z prac domowych. Czas upływa i Róża-perfekcyjna Teresa zaczyna wykazywać coraz mniej radości przy pracach domowych. Przez co jest coraz bardziej sfrustrowana tym, że Albert nie pomaga w domu. Celowo tu użyłam określenia „pomaga w domu”, bo ona nie oczekuje partnerstwa. Gdzieś tam w głębi pewnie tego partnerstwa oczekuje, ale jej się tylko wydaje, że ona oczekuje, żeby on pomagał. I właśnie z tym by się czuła dobrze, a on nie pomaga, więc jest sfrustrowana i coraz bardziej rozżalona. Najpierw nic nie mówi, bo przecież ona i asertywność to są dwa przeciwne krańce jakiegoś kontinuum, odmienne światy.

Asertywna perfekcyjna Teresa to oksymoron. A sami zapewne wiecie, że jeżeli długi czas nie pozwalamy sobie na asertywność, kiedy tłumimy w sobie mnóstwo emocji, kiedy tłumimy w sobie mnóstwo naszych potrzeb i oczekiwań wobec innych ludzi, to nie rozwieje się to samo, nie wyparuje w kosmos, tylko się tak zbiera, zbiera, zbiera, zbiera, aż zaczynamy tracić kontrolę nad tym wszystkim i zaczyna z nas wyciekać żal, być może jad, może nawet agresja i niekontrolowana złość. Ale perfekcyjna Teresa oczywiście nie mogłaby sobie pozwolić na agresję, zatem pójdzie raczej w stronę żalu i jednak takiego bycia ofiarą tego biednego informatyka Alberta. Będzie tak się żalić, że w domu nieposprzątane, że tak brudno, że zakupy niezrobione, że jej tak ciężko było te zakupy nosić. Zamiast powiedzieć „Albert, weź dupę w troki i idź zrób zakupy. Albo poodkurzaj”.

Zauważmy, że jeżeli ludzie są partnerami i mają wspólne gospodarstwo domowe, to do obojga w tym samym stopniu należy odpowiedzialność za porządek. Zatem jeżeli ktoś zawala swoją część odpowiedzialności, to myślę, że ta druga osoba nawet za bardzo nie musi prosić, tylko wystarczy trochę przypomnieć, że „nie robisz tego, nie wywiązujesz się ze swojej części. Halo!”.

Róża-perfekcyjna Teresa nie musi prosić Alberta-informatyka, żeby pomagał w domu. Ona może śmiało tego oczekiwać, a nawet właściwie zażądać, żeby nie pomagał, tylko brał w tym ogarnianiu domu taki sam udział jak ona. Ponosił tę samą odpowiedzialność, co ona. I prawdopodobnie tylko w takiej sytuacji nie czułaby żalu. A póki oczekuje pomagania, a on nie wie, że ona tego oczekuje i nie pomaga, bo kto by chciał jakimiś tam brudami się zajmować, skoro jest tyle innych ciekawych rzeczy do roboty, na przykład w komputerze i internetach, dopóki sytuacja wygląda w ten sposób, to Róża będzie rozżalona. No i mamy związkowy kryzys. Oczywiście, oni mogą z tego świetnie wybrnąć, ponieważ tutaj każdy ma dobre intencje. Mogą z tego świetnie wybrnąć pod warunkiem, że zaczną szukać, nazywać problemy po imieniu, właściwie nazywać również sami przed sobą to, co jest nie tak, co nie gra. I przede wszystkim poszukiwać, co zrobić, żeby było OK, jak te problemy rozwiązać. 

Partnerstwo to branie i dawanie

Podsumowując, Róża-perfekcyjna Teresa albo nie związałaby się z Albertem w ogóle, bo ten świadomy Albert nie byłby nią zainteresowany, albo gdyby był nią zainteresowany, to na początku wszystko świetnie by się toczyło, a potem w Róży pojawiłoby się mnóstwo żalu wobec Alberta-informatyka, ponieważ ona jest nastawiona na dawanie, a nikt jej nie nauczył tego, że relacja taka, która jest okej, polega też na tym, że bierzemy tyle samo, co dajemy. I póki nie nauczysz się Różo-perfekcyjna Tereso partnerstwa, czyli brania tyle samo, co dajesz, to tak naprawdę pewnie nie będziesz mogła dobrze się czuć w swoim życiu. Z drugiej strony, jeśli pozwolisz sobie zadbać o siebie, innym zadbać o Ciebie i będziesz w tym swoim życiu czuła się dobrze, to będziesz też lepszą partnerką dla Alberta.

 

Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl. Są tam linki do mediów społecznościowych, do Instagrama i Facebooka. Są też transkrypcje wszystkich odcinków podcastu. Na tej stronie można też posłuchać odcinków podcastu. Słuchać możecie oczywiście także w aplikacjach podcastowych.
Na stronie pokojwglowie.pl znajduje się też sklep, w którym można nabyć pamiątki związane z treścią podcastu.

Shopping Cart