90: Hybryda dwóch odmian Róż​

Czy można być obiema odmianami Róży jednocześnie?

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Lobby Time” Kevin MacLeod (incompetech.com)

Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

90: Hybryda dwóch odmian Róż

Witam w 90. odcinku podcastu „Pokój w głowie”.
W tym odcinku chciałabym zająć się tematami z dwóch ostatnich odcinków, czyli odmianami Róży. I poszukać teraz odpowiedzi na pytanie: czy można być jedną i drugą Różą jednocześnie?

Róża może mieć wiele wariantów

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy można być jedną i drugą Różą jednocześnie, najpierw podsumujmy, na czym polega bycie Różą-silną i Różą-perfekcyjną Teresą. Otóż Róża-silna to jest ta, która ma lęk przed bliskością, a z singielstwem sobie radzi. Natomiast Róża-perfekcyjna Teresa boi się samotności, więc trudno jej sobie radzić z singielstwem. W ogóle nie korzysta z tego czasu. Nie rozwija się. Nie odnajduje siebie. Nie szuka siebie w ogóle. Nie poznaje siebie. Ona nie wie, kim jest. Nie wie, co lubi, czego nie lubi i do czego dąży w życiu. Oprócz bycia w związku, być może bycia żoną jakiegoś faceta. To jest taki jej najwyrazistszy cel życiowy – zostać żoną. Żoną męża.

Kiedy już jest w relacji, czuje się w miarę dobrze, z wyjątkiem momentów, gdy przepełnia ją ogromny żal z powodu braku wzajemności w poświęcaniu się dla relacji. Ona się poświęca. Nie mówi za bardzo, czego oczekuje i nie dostaje w zamian tego, czego oczekuje. Albo może nawet nie wie, czego oczekuje, więc tym bardziej nie dostaje w zamian za poświęcenie tyle, ile sama wkłada.

Zauważcie teraz, że hybryda tych dwóch odmian Róży polegałaby na dużym lęku przed bliskością i równie dużym lęku przed samotnością. Oczywiście, te lęki mogą być w mniejszym i większym stopniu natężone i wtedy wychodzą nam różne kombinacje. Natomiast idźmy w taki przypadek, gdzie ten lęk przed bliskością i lęk przed samotnością (przed singielstwem) są na tym samym poziomie. Co wtedy z tą Różą będzie się działo? Nazwałabym ją taką Różą-lękową. Ona jest spętana lękiem. Ona nie może być sobą jako singielka i nie może być sobą w związku. To jest Róża-uwięziona. Właściwie ona sama siebie więzi, ale nie jest to oczywiście jej wybór.
Sama więzi siebie swoimi przekonaniami i swoimi emocjami. Bez wątpienia, ona tych przekonań sama sobie nie wymyśliła. Zbudowała różne przekonania na temat innych ludzi, swojej wartości i swojego zasługiwania na miłość na skutek bliskości takiej, jak ona wyglądała w jej dzieciństwie. Czyli relacji z najbliższymi osobami, z rodzicami, ale też wzorując się na relacji pomiędzy rodzicami.

I pewnie można powiedzieć, że ta Róża, Róża-lękowa, spętana lękiem, bojąca się i samotności, i bliskości, nigdy, przenigdy w życiu nie doświadczyła komfortowej, dającej poczucie bezpieczeństwa relacji. I nawet za bardzo nie była świadkiem takiej relacji, więc ona nie ma pojęcia, jakby to miało wyglądać. Nie ma pojęcia, czego szukać, od czego zacząć i jak się za to zabrać. Jeszcze, na dodatek, nie ma pojęcia kim jest i czego chce, oprócz tego, że musi być żoną. Powinna być żoną, a nie jest. Tutaj ma ogromne poczucie porażki na tym polu, skoro powinna, a nie jest. To znaczy, że nie wywiązała się z tego. Kiedy w dodatku przygląda się wszystkim ludziom wokół, którzy się wywiązali i tworzą te związki (oczywiście, nie wnika, czy są to dobre związki, czy byle jakie – ważne jest dla niej, że ci ludzie są razem), tym bardziej czuje się beznadziejna i nieadekwatna. Dlatego ona właściwie musi wejść w jakiś związek, żeby uratować siebie samą przed swoimi myślami. A ponieważ boi się bliskości, to pewnie stworzy związek z kimś, kto będzie taki zdystansowany i niedostępny, kto z założenia nie będzie chciał wpakować się z butami w jej intymność, w jej taką najbardziej osobistą strefę. Powinien to być ktoś, kto nie będzie chciał jej poznać takiej, jaka ona jest naprawdę. Czyli być może ktoś nieświadomy. Ktoś z własnymi ogromnymi problemami. Ktoś bez empatii.

Otwieranie się na innych a poczucie bliskości

Być może kiedyś doświadczyliście takich relacji, niekoniecznie związkowych, bo mogły to być relacje koleżeńskie, przyjacielskie, w których mieliście poczucie, że czegoś tam ciągle brakuje. Poczucie, że ta druga strona jest tak jakby niepełna, nie pokazuje całkiem siebie, a wszystko, co pokazuje, jest takie przestudiowane, przemyślane, zagrane i nie jest autentyczne. Poczucie, że ona jest jakaś do pewnych granic, a tych granic przekroczyć nie może i już nie może pokazać prawdziwej siebie poza tymi granicami. Powiedzmy, że może pokazać swoje emocje do pewnego limitu, a kiedy te emocje będą zbyt wielkie, to ona się wycofuje i kryje się. Wychodzi do ludzi dopiero wtedy, kiedy ma poczucie kontroli nad swoimi emocjami.

Ta odmiana Róży, Róża-lękowa, tak samo może funkcjonować w związku, w bliskiej relacji. Nie pokazywać prawdziwej siebie. Ukrywać. Ukrywać to, co ją boli albo to, co ją może najbardziej cieszy. Czyli właściwie ukrywać to, co jest najważniejsze, bo skrajne emocje są w nas przecież wzbudzane przez to, co najważniejsze, przez najważniejsze sprawy i najważniejszych ludzi. A wiadomo, że najłatwiej jest ukryć siebie przed kimś, kto prawie w ogóle nie chce nas poznać. A kto może nie chcieć nas poznać? Ktoś egocentryczny, niedojrzały. Ktoś ze słabo rozwiniętą empatią. Ktoś bez wglądu w siebie, czyli również bez empatii wobec innych. Ktoś nie mający pojęcia na temat sfery emocjonalnej i nie zadający sobie trudu, żeby tę sferę odkryć. Ktoś, kto sam też pewnie nie szuka bliskości, tak naprawdę. Jedno jest pewne, będzie to jakiś trudny typ.

W rezultacie ta Róża-lękowa zawsze będzie samotna, bo ona nie umie w relacje. Będzie zawsze samotna, bo nie wie, na czym buduje się bliskość lub buduje ją nie na tym, co trzeba. Ona buduje tę bliskość, próbuje budować bliskość na bazie jakichś rzeczy, które zrobiła, by na tę bliskość zasłużyć. W ogóle nie wzięła pod uwagę takiej opcji, że komuś mogłoby pasować to, jaka ona jest naprawdę. Po pierwsze, nie wierzy w to, że mogłaby komuś pasować taka, jaka jest naprawdę, a po drugie, to ona nie wie, jaka jest naprawdę. Albo jeśli nawet wie, to wierzy, że jest tak beznadziejna, że nie zasłużyłaby na miłość. Wierzy, że nie byłoby to do zaakceptowania przez nikogo i na pewno zostałaby odrzucona.

Myślę zresztą, że jeżeli bardzo wierzymy w swoją beznadziejność i niezasługiwanie na miłość, to tak naprawdę też nie wiemy jacy jesteśmy, bo nasz obraz siebie jest mega zniekształcony. Nie znamy wtedy prawdy o sobie, bo prawda jest o każdym z nas taka, że mamy zarówno wady, jak i zalety. Natomiast osobie, która myśli o sobie samym źle, wydaje się, że ma same wady, a zalety to jakaś błahostka, przypadek, nic istotnego. Każdy z nas ma słabe strony, ale ci ludzie nie mogą mieć słabych stron. Nie mogą pozwolić sobie, aby te słabe strony wyszły na światło dzienne.

Coś za coś, czyli „handel” wymienny

Zobaczcie, że ta Róża, czy jest sama, czy nie jest sama, to zawsze jest samotna. Zawsze. Dlatego, że ona nie może zbudować bliskości, gdyż jest otoczona murem. I tak dużo w niej lęku, że właściwie nie ma w niej miejsca na miłość. Ona sama właściwie też nie bardzo potrafi kogoś kochać. Ona w bliskiej relacji wywiązuje się z jakichś swoich założeń. Biorąc pod uwagę to, kogo sobie do tych bliskich relacji wybiera, są to często ludzie, których nie da się naprawdę poznać, bo oni mają właściwie podobne problemy jak ona sama. Mają lęk przed bliskością i nie chcą pokazać siebie. Oni są zdystansowani.

Przychodzi mi do głowy jeszcze opcja w drugą stronę. Może oni nie będą zdystansowani, tylko będą takimi, powiedzmy, wampirami emocjonalnymi. Będą to takie nieogarnięte życiowo osoby, które wcale nie mają zamiaru życiowo się ogarnąć, tylko próbują zrzucić odpowiedzialność za ważne w swoim życiu sprawy na kogoś innego. Będą sterować tą osobą za pomocą poczucia winy i wykorzystywać tę drugą osobę. Dążą do takiego typu relacji, gdzie ktoś im matkuje.
Okazują dużo bezradności, co też będzie bezpieczne dla Róży-lękowej, ponieważ ten człowiek, z jednej strony, jest tak egocentryczny, że nie będzie za bardzo skupiony na tym, by ją poznać, będzie skupiony na sobie i na swoich problemach, a po drugie, ona będzie czuła się bezpiecznie, bo będzie czuła się temu komuś potrzebna. Będzie mogła stale wywiązywać się z takich założeń, które ma w swojej głowie, czyli stale zasługiwać na miłość. Wykonywać różne zadania, które w jej głowie wiążą się z zasługiwaniem na miłość. Na przykład pomagać temu swojemu partnerowi, ale pomagać, w tym przypadku, to znaczy ratować go i wyręczać z jego odpowiedzialności.

Ktoś, dajmy na to, z uzależnieniem świetnie tutaj do takiej Róży by pasował, prawda? Ktoś, kto nie ogarnia swego życia i czasem trzeba go uratować, żeby mógł spaść na cztery łapy, wspierając przy okazji jego uzależnienie. Zobaczcie, że Albert tutaj właściwie do tej odmiany Róży nie pasuje. Czy Mariusz pasuje? Mariusz może by i pasował, gdyby on w ogóle chciał tworzyć związek. Mariusz natomiast czuje się silny, on nie potrzebuje opieki i nie potrzebuje nikogo, kto by mu ograniczał wolność.

Do tej lękowej Róży będzie pasował ktoś, kto będzie mógł poświęcić swoją wolność w imię tego, że Róża pozałatwia za niego różne sprawy. Dokładnie tak, jak w dzieciństwie, prawda? Nie mamy wolności, bo rodzice decydują za nas, ale w zamian za to biorą odpowiedzialność w naszym imieniu, na przykład za finanse. Oczywiście, my tego nie wybieramy w dzieciństwie. Tak to już jest. Na to jesteśmy skazani jako dzieci. Tylko, że ten potencjalny partner dla Róży-lękowej to jest ktoś, kto być może pozostał na etapie rozwoju emocjonalnego na poziomie nastolatka.

Najpierw doceń siebie

A zatem, zobaczcie, mamy to. Matkująca Róża pełna lęku. Lęku i przed bliskością, i przed samotnością. Ogólnie przepełniona lękiem, pewnie zamartwiająca się wiecznie, zestresowana, spięta, być może przez to schorowana też. Bo dobrostan psychiczny, fizyczny i społeczny wpływają na siebie nawzajem. Co należy zrobić, gdy jest się tą Różą? Pamiętajmy, że takie stare, wyświechtane hasło mówiące, że nie można kogoś pokochać, póki nie pokochamy siebie, tutaj się sprawdza. I należałoby zacząć od odkrycia, kim się jest i uporządkowania swojej samooceny. Uporządkowania swoich własnych przekonań na temat siebie i swojej wartości jako człowieka. Po to, żeby nie czuć tak ogromnej zależności od bycia w związku. Po to, żeby czuć się całością niezależną od innych ludzi. Czuć się wartościową osobą niezależnie od tego, czy jest się w związku, czy się nie jest. Bo każdy z nas tą całością jest.

My mamy tworzyć partnerskie relacje składające się z dwóch całości, a nie być protezą kogoś, dla kogo też jesteśmy protezą, czyli relacje składające się z dwóch połówek. Lękowa Róża z uzależnionym partnerem tworzą relację właśnie składającą się z dwóch połówek. A więc najpierw warto zadbać o poczucie bycia całością, docenienie siebie samej, dostrzeżenie, jak bardzo zły jest pomysł uzależniania swojej wartości od innych ludzi, jak często to bywa destrukcyjne i jak bardzo to bywa destrukcyjne. Bo na pewno niczyja wartość, gdy jest w związku z kimś, kto nam zwala na głowę miliony problemów i w niczym nie wspiera, w ten sposób nie wzrasta. Prawda?

Róża, gdy wchodzi w relację bliską z jakimś tam facetem z problemami, nie będzie bardziej wartościowa od Róży, która w tej relacji nie jest. Mało tego, będzie się pewnie czuła nawet mniej wartościowa, ponieważ taka relacja podcina skrzydła. Może też jednak czuć się trochę lepiej, bo w końcu jest w jakimś związku. Prawdopodobnie jednak, gdyby spojrzeć na bilans tych dobrych i złych emocji, tych konstruktywnych i ściągających ją w dół emocji, to pewnie tych nieprzyjemnych emocji będzie o wiele więcej.

Zatem pierwszy etap: docenić siebie. A wtedy Róża-lękowa zamieni się w Różę-silną, bo wtedy będzie bała się przede wszystkim bliskości. Zaakceptuje natomiast singielstwo. Jak boimy się bliskości, to jest praca nad asertywnością, nad stawianiem granic, nad oczekiwaniami w ogóle od relacji, nad pozwoleniem sobie postawienia tych oczekiwań niezbyt niskich, często nad podniesieniem poprzeczki, a nie łapaniem się przy każdej okazji kogoś, kto by tylko był zainteresowany. Podniesieniem poprzeczki w tym sensie, żeby oczekiwać więcej, niż może dać nam taki przeciekawy, przezabawny i przystojny Mariusz. Bo on, umówmy się, daje tylko okruchy, ochłapy, a prawdziwej bliskości dać nie potrafi. Zatem podniesienie poprzeczki by było oczekiwaniem czegoś stałego, stabilnego i bezpiecznego.

O Róży-silnej, bojącej się bliskości akurat najwięcej było w tym podcaście. Zatem jeśli macie tę zagwozdkę do rozwiązania, to sięgnijcie sobie do różnych wcześniejszych odcinków. Było ich mnóstwo, więc nie będę tutaj wymieniać numerów tych odcinków.

Zobaczcie zatem, jak nam postać Róży wyewoluowała w różnych kierunkach. Powstały różne odnogi. Mamy tę rdzenną Różę-silną. To jest ta, która przede wszystkim boi się bliskości. Mamy też Różę-perfekcyjną Teresę, czyli taką, która w relacjach daje z siebie wszystko, bo się boi samotności. A bliskości nie za bardzo się boi.
No i mamy tę lękową Różę, spętaną lękiem, uwięzioną we własnym lęku, która się boi zarówno bliskości, jak i samotności. Zrobiło się naprawdę ciekawie, prawda?

Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl. Są tam linki do mediów społecznościowych oraz transkrypcje wszystkich odcinków podcastu. A teraz czas na wyjście przez sklep z pamiątkami. Na stronie pokojwglowie.pl w zakładce sklep można nabyć pamiątki związane z treścią niniejszego podcastu.

Shopping Cart