147: On pomaga w domu - o przeciążeniu odpowiedzialnością w związku

W tym odcinku wracam do tematu mężczyzn, którzy „pomagają” w domu. Zastanawiam się, dlaczego to słowo bywa tak zwodnicze i co tak naprawdę stoi za poczuciem przeciążenia wielu kobiet.
Mówię o różnicy między pomocą a dzieleniem się odpowiedzialnością. O tym, jak to możliwe, że Grażyna ogarnia wszystko, a Janusz „pomaga”, gdy mu się powie. I dlaczego to wciąż ona nie śpi po nocach, pamięta o wszystkim i myśli za dwoje.
Ten odcinek to zaproszenie do przyjrzenia się, ile niewidzialnej pracy wykonujemy i co się dzieje, gdy jesteśmy w tym zupełnie same.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Study And Relax” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/ 

147: On pomaga w domu - o przeciążeniu odpowiedzialnością w związku

Witam w 147. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym wrócić do tematu mężczyzn pomagających w domu – tych nieszczęsnych, pomagających w domu mężczyzn. I trochę więcej na ten temat powiedzieć, żeby już nie dochodziło do nieporozumień i nikt nie myślał, że mężczyzna pomagający w domu jest super partnerem.

Lista zadań dla niej i dla niego

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam takie obszary, gdzie jest łatwo znaleźć taki widok, perspektywę, której nie przecina linia energetyczna. I takim obszarem w Polsce jest właśnie Podlasie. Uwielbiam Podlasie ze względu na małą gęstość zaludnienia. Zresztą, pochodzę z Podlasia – pewnie nigdy Wam tego nie mówiłam w tym podcaście. Uwielbiam mało zagęszczone rejony, obszary. Lubię wyjść na spacer wśród natury, zieleni i nie spotkać żadnego człowieka albo może nawet spotkać jakieś sarny lub bociany. Dzisiaj wędrował nam tu pod domkiem wśród hamaków bocian. Potem minął nasze auto i poszedł sobie dalej. Uważam, że tu, gdzie jestem, to jest wspaniałe miejsce do szukania pokoju w głowie. I mogę Wam nawet podpowiedzieć, gdzie – nazywa się to „Pieczka i Kipiątek”. To jest, słuchajcie, taki stary spichlerz przerobiony na domek mieszkalny. Tuż nad rzeką, w przepięknym miejscu. Więc jeżeli macie ochotę też tak pomieszkać przez kilka dni, z banią opalaną drewnem na tarasie, z sauną i możliwością długich kąpieli w gorącej wodzie – nawet w zimne dni, to sobie wygooglujcie „Pieczka i Kipiątek” na Podlasiu. I nie jest to współpraca marketingowa.

W tym spokojnym miejscu tak sobie trochę rozmyślałam nad tematem dzisiejszego odcinka. A mianowicie, myślałam o tym, że myślenie – samo myślenie – bywa cholernie męczące, prawda? Czasami właściwie łatwiej jest wykonywać jakieś konkretne czynności, niż myśleć o tych czynnościach i je planować. I zauważmy, że przecież są nawet takie zawody, które polegają na myśleniu, planowaniu, rozmieszczaniu, lokowaniu pewnych wydarzeń w czasie – chociażby logistyk czy kontroler lotów na lotnisku. Prawda? To jest kupa roboty. Zauważmy też, że każde gospodarstwo domowe potrzebuje logistyki. Im więcej osób jest w tym gospodarstwie domowym, tym większej logistyki potrzeba. I wyobraźmy sobie taką przeciętną polską rodzinę. Janusz i Grażyna Kowalscy, powiedzmy, mają 1,39 dziecka, bo chyba tyle, mniej więcej, przypada teraz na jedną Polkę – to są dane z ostatnich lat i być może w tym roku jest trochę inaczej. Ale załóżmy, że Janusz i Grażyna mają właśnie to 1,39 dziecka. I co tam jest do zrobienia?

Należy zarządzać czasem i harmonogramami, planować rozkład dnia wszystkich domowników: szkoła, praca, zajęcia dodatkowe, wizyty lekarskie, odbiór z przedszkola lub ze szkoły itd. Trzeba skoordynować dojazdy i transporty – na przykład odwożenie dzieci, robienie „po drodze” zakupów. Należy organizować zasoby, czyli zarządzać budżetem domowym – robić zakupy tak, by niczego nie brakowało i nic się nie zmarnowało. Czyli to trzeba bardzo dokładnie planować, chyba że ktoś nie ma problemu z wyrzucaniem jedzenia. Trzeba też planować posiłki i gotować z wyprzedzeniem. Należy zarządzać przestrzenią, czyli organizacja przestrzeni w domu, jak szafy, lodówka, pokoje, sypialnie, łazienka. Rotacja ubrań – pranie, suszenie, składanie, odkładanie do szaf i potem znowu pranie. Albo jeszcze przydzielanie ubrań odpowiednim osobom, jeżeli te osoby nie mogą tych ubrań same przydzielić sobie w danym dniu. Rotacja zabawek – czyli co oddać, co kupić, co pożyczyć? Rotacja rzeczy sezonowych, jak na przykład kurtek. W niektórych rodzinach na zimę chowane są rowery albo wyciągane narty, sanki. Koordynacja działań rodzinnych, to kolejne zadanie takiej logistyczki czy logistyka rodzinnego – czyli pilnowanie terminów szczepień, badań, wywiadówek, zarządzanie wakacjami, świętami, urodzinami, jakimiś rodzinnymi uroczystościami, prezentami, które mamy zamiar wręczyć. Reagowanie na sytuacje kryzysowe – szybkie podejmowanie decyzji, na przykład, gdy zachoruje dziecko, trzeba przełożyć spotkania, zmienić plan dnia, tygodnia, a może nawet i miesiąca. Ogarnąć różne wpłaty na wycieczki szkolne albo opłaty rachunków podatku od nieruchomości itd.

I zobaczcie, że to jest kupa roboty, tak naprawdę, na każdy dzień. Na każdy dzień, a czasami też noc – w zależności od tego, kiedy przetwarza to czyjś mózg. Bo może być tak, że ktoś nie może spać, ponieważ planuje i rozmyśla, a potem jest wykończony. I niestety jednak, w przeciętnej rodzinie, robi to na ogół Grażyna, a Janusz pomaga. Janusz pomaga, czyli robi to, o co ona go poprosi. On robi to, o czym ona mu przypomni. On robi to, co ona mu da na liście, że jest do zrobienia. I on robi to, co ona mu zleci. Czyli jednym słowem – Janusz robi naprawdę dużo, ale właściwie to nie musi myśleć, bo rolę logistyczki pełni Grażyna. Grażyna też robi, bo ona rozdziela te zadania po połowie – część Januszowi, część sobie. Czyli wydawałoby się, że jest to partnerski układ, tylko że Janusz razem ze swoimi zadaniami nie otrzymuje odpowiedzialności za nie, bo odpowiedzialność nadal spoczywa na Grażynie.

Zauważmy, że w partnerstwie nie tyle dzielimy się zadaniami zupełnie po równo, tylko dzielimy się przede wszystkim odpowiedzialnością. A jeżeli ktoś jest za coś odpowiedzialny, to nie musimy mu robić listy, ani przypominać, że miał to zrobić. Bo jeżeli ktoś jest odpowiedzialny, to sam wie, że coś jest do zrobienia, ogarnie to sobie i rozplanuje. Prawda? Więc partnerstwo polega na równym podziale odpowiedzialności za organizację domu, gospodarstwo domowe, za dzieci, jeżeli są, no i pewnie za wkład finansowy. Oczywiście możemy tutaj dorzucić też dbałość o związek. Ponieważ związek, bez wzięcia za niego odpowiedzialności, szybko się posypie.

Ciągłe obarczenie odpowiedzialnością może nam zaszkodzić

I teraz zastanówmy się, co się dzieje z tą Grażyną, która tak dużo rozmyśla, planuje i jeszcze wykonuje dużo zadań domowych i rodzinnych. Grażynę może spotkać przeciążenie psychiczne, czyli taki „mental overload”. Będzie ciągle czujna, ponieważ czuje się odpowiedzialna za wszystko i wszystkich, jakby miała stale otwarte miliony różnych zakładek w głowie. Ja mam zwykle otwartych 40 zakładek w przeglądarkach internetowych, więc możemy mieć takie zakładki pootwierane w głowie, prawda? Grażyna będzie wtedy doświadczała także braku przestrzeni na własne potrzeby, bo ona będzie, po prostu, na ostatnim planie. Będzie miała tyle do roboty, że zadbanie o siebie będzie prawdopodobnie na ostatnim miejscu. I nawet w wolnym czasie będzie rozmyślać, co jeszcze jest do zrobienia i jak to zaplanować.

Kolejna konsekwencja dla Grażyny będzie taka, że będzie ona miała poczucie osamotnienia w odpowiedzialności. I myślę, że to jest bardzo dobijające, ponieważ ona będzie czuła się samotna, mimo że jest wśród ludzi. Będzie czuła się samotna z tym wszystkim, co dźwiga na swoich barkach, czyli z całym planowaniem, całą odpowiedzialnością i całą logistyką. Nawet jeśli Janusz pomaga, to i tak Grażyna będzie czuła się samotna z odpowiedzialnością. I zauważcie, że takie pomaganie może być bardzo mylące. Może nam zamydlić oczy. Może zniekształcić obraz sytuacji. Jeżeli on pomaga, to wydawałoby się, że jest okej, bo to przecież nie jest patriarchalna tradycja i patriarchalny układ, prawda? On daje więcej niż ten patriarchalny facet, który tylko zarządza i daje pieniądze. On wkłada wysiłek, wynosi śmieci, zmywa naczynia, jeśli mu powiem.

Grażyna może doświadczyć wypalenia, podobnie jak w pracy zawodowej, kiedy presja i obowiązki są długotrwałe, a wsparcie mizerne. Może dojść do wypalenia macierzyńskiego czy rodzinnego. Po prostu, Grażyna będzie pozbawiona już wszelkich swoich zasobów na dbanie o dom, rodzinę i wszystkich dookoła. Może to objawiać się drażliwością, zmęczeniem, obojętnością, utratą radości z codziennych rzeczy. I oczywiście niechęcią do bliskości fizycznej z Januszem. Taka Grażyna niechętnie spełni swoje obowiązki małżeńskie. Te obowiązki małżeńskie są tematem na jakiś inny odcinek podcastu. Teraz się na tym nie koncentrujmy. Idźmy dalej w stronę tego, co się dzieje z Grażyną, kiedy jest przeciążona odpowiedzialnością. Choć, swoją drogą, przypisywanie sobie odpowiedzialności za jego spełnienie seksualne bez wzajemności ze strony Janusza, który nie przejmuje się tym, jak fizycznie i seksualnie usatysfakcjonowana czy spełniona czuje się Grażyna, też jest nadmiernym braniem na siebie odpowiedzialności.

Grażyna może mierzyć się z problemami emocjonalnymi. Może mieć poczucie, że nie panuje nad swoimi emocjami. Może mieć ogromne poczucie winy za wszystko, co nie działa idealnie, np. dziecko zapomniało stroju na w-f. Więc to świadczy oczywiście o tym, że ona jest złą matką. Ta biedna Grażyna może czuć niepokój, napięcie, lęk przed odpuszczeniem sobie pewnych działań, bo przecież „jak ja nie zrobię, to nikt tego nie zrobi – to skończy się jakąś przerażającą katastrofą, jeśli dzisiaj nie zrobię zakupów, nie ugotuję obiadu i nie upiorę mu gaci”. Czasem może się też pojawić złość lub frustracja, które zresztą będą tłumione, może nawet czasem latami. I może to być oczywiście złość na Janusza, bo Grażyna może w głębi czuje, że coś tam nie gra. Tylko że ona tę złość stłumi, bo być może nie będzie sobie za bardzo zdawała sprawy, czemu to czuje, skoro on pomaga i z pozoru wszystko jest okej.

A jakie będą skutki dla zdrowia fizycznego Grażyny? Na przykład, może ją często boleć głowa, szyja, plecy przez ciągle napięte mięśnie i bycie w stanie gotowości. Może mieć problemy ze snem. Trudność w wyciszeniu umysłu, bo – tak jak mówiłam wcześniej – ciągle ma w swojej głowie pootwierane dziesiątki zakładek, czyli spraw niedokończonych, do przemyślenia. Może mieć zaburzenia hormonalne, zaburzenia cyklu. Może mieć chroniczne zmęczenie i pewnie też choroby autoimmunologiczne. Zauważcie, że taka Grażyna nie może odpocząć, bo nawet jakby położyła się na leżaku na tropikalnej plaży albo pod jakimś domeczkiem przy plaży na Malediwach, to w jej głowie cały czas są te pootwierane zakładki, czyli nierozwiązane sprawy, które należałoby przemyśleć i dokończyć.

Ona właściwie cały czas jest tym strasznie przytłoczona. Nie może się od tego uwolnić, bo żeby się uwolnić, to część z tych zakładek musiałby pootwierać w swojej głowie Janusz. Wtedy Grażyna w swojej własnej głowie mogłaby te same zakładki zamknąć. W rezultacie, taka biedna Grażyna, wyobraźcie sobie, może mieć takie poczucie, że ona właściwie już nie wie, kim jest, czego chce, do czego dąży. I mieć poczucie winy, że nie potrafi się cieszyć z tego, co ma. Bo w jej życiu jest tak super. Tyle fajnych rzeczy się wydarzyło. Ma zdrową rodzinę, fajnego męża, który pomaga. A ona jest ciągle taka przytłoczona, jakby była niewdzięczna losowi za to, co jej dał.

Zadania powinny iść w parze z odpowiedzialnością

Znalazłam, słuchajcie, świeższe dane na temat dzietności i w 2024 roku  na kobietę przypadało ponoć 1,1 dziecka. Czyli mniej niż 1,39. Dobrze, to Grażyna ma 1,1 dziecka. I nie może się z tego 1,1 dziecka cieszyć i spełniać w rodzicielstwie, ponieważ w swoim życiu nie ma miejsca na radość. Bo każdy moment, kiedy mogłaby się z czegoś cieszyć, musi jednak zastąpić rozważaniem, co jeszcze jest do zrobienia, co trzeba ogarnąć, co przygotować, jaką listę przekazać Januszowi, żeby on miał tę listę beztrosko realizować. I wiecie, jestem zdania, że feminatywy może i są zawracaniem głowy i naprawdę komplikują nam życie, ale one są potrzebne, póki istnieje w Polsce choćby jeden mężczyzna pomagający w domu. Jeżeli oni przestaną istnieć, to być może nie będziemy sobie musieli zawracać głowy feminatywami. Ale pewnie będzie już za późno, żeby sobie nie zawracać nimi głowy, bo będą one zwyczajną codziennością.

W każdym razie, jeżeli Ty jesteś tą Grażyną, przytłoczoną wszystkim i jeszcze w dodatku nadmiarem odpowiedzialności, może masz poczucie, że na mężczyznę właściwie nie można liczyć, to być może warto zastanowić się nad związkiem, w którym jesteś i trochę zmienić ten podział odpowiedzialności. Albo jeżeli jesteś singielką i masz tendencję do brania nadmiernej odpowiedzialności w relacjach, które tworzysz, to warto zastanowić się nad Twoimi oczekiwaniami wobec potencjalnego partnera i nie godzić się więcej na taką relację, w której on będzie chciał jedynie pomagać. Chyba że czujesz się z tym dobrze i jest Ci z tym lekko. Natomiast jeżeli w takim związku czujesz się przytłoczona, może nawet bardziej przytłoczona niż wtedy, kiedy jesteś singielką, to na pewno jest to ewidentny, bardzo wyrazisty i bardzo ważny sygnał, płynący z Twego wnętrza, że nie jest to dla Ciebie sposób na związek. Nie chcesz być tą Grażyną.

Pamiętajmy też, że oddawanie komuś zadań, nie jest jednoznaczne z oddawaniem odpowiedzialności. Jeżeli kogoś traktujemy serio i po partnersku, to wtedy oddajemy zadania wraz z odpowiedzialnością. Albo nawet ta druga osoba bierze je sobie sama. Natomiast jeżeli traktujemy kogoś jako pomocnika, jako kogoś takiego dodatkowego, słabszego, mniej ważnego, gorszego wręcz, to odpowiedzialności nie przekażemy, no bo przecież „kurczę, on być tego nie ogarnął, on by to zawalił, on to zrobi źle, będę musiała dopilnować, żeby on to zrobił dobrze”. I zauważcie, że z jednej strony to jest bardzo niekorzystny wzorzec, bo właśnie przeciążający Grażynę, która nie dzieli się odpowiedzialnością, ale także brak szacunku do tego Janusza. I może być oczywiście tak, że dla niego to jest super, że on nie musi się zamartwiać, kiedy ona tyra jak wół – też w jego imieniu, na przykład przejmuje większą część rodzicielstwa. Ale może są tacy Januszowie, którzy chętnie przyjęliby tę odpowiedzialność, tylko że Grażyna nie chce jej dać, bo nie ufa. To jest na pewno do sprawdzenia. Zobacz, co zrobi Janusz, jeżeli pozbędziesz się jakiejś odpowiedzialności.

Życzę Wam partnerskich relacji. Takich relacji, które zamiast spędzać sen z powiek, będą sprowadzać ten spokojny sen na Wasze powieki i dawać szansę spokojnego leżakowania na plaży na Malediwach albo może w Juracie. Albo na Podlasiu, jeżeli ktoś lubi dzikość, chce unikać tłumów i jeść potrawy z kartofli. Oraz mówić „dzień dobry” bocianowi pod drzwiami. Pada deszcz, ale może jeszcze pójdę się wykąpać w bani, ponieważ jutro stąd wyjeżdżamy.

Dziękuję zatem za wysłuchanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu i sklep z pamiątkami, nawiązującymi do treści niniejszego podcastu.

Koszyk