163: Zazdrość o jego nową dziewczynę nie daje mi spokoju

W 163 odcinku podcastu Pokój w głowie poruszam trudny temat zazdrości – zwłaszcza tej, która pojawia się, gdy on odchodzi i zaczyna nowy związek.

Jak poradzić sobie z poczuciem odrzucenia, porównywaniem się do nowej partnerki i narracją, że „ona wygrała, a ja przegrałam”?

Mówię o trzech obliczach zazdrości – destrukcyjnej, zawiści i tej, która może stać się drogowskazem do rozwoju. W odcinku znajdziesz też wskazówki, jak zamienić bolesne myśli „on jej dał” na „ja potrzebuję” i odzyskać poczucie własnej wartości.

Kurs „Emocje to kompas”.
Teraz możesz przetestować fragment kursu za darmo przez 5 dni!
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Cool Vibes” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
 

163: Zazdrość o jego nową dziewczynę nie daje mi spokoju

Witam w 163. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dzisiaj chciałabym, żebyśmy porozmawiali o zazdrości. Najpierw o zazdrości trochę ogólnie, a potem o zazdrości o jego nową partnerkę. Jak sobie z tym poradzić, kiedy on Cię odrzucił i wszedł w kolejny związek? A Ty czujesz się jak jakiś stary, wyrzucony na śmietnik sprzęt. Wyrzucony po to, by zastąpić go nowym.

Nazywam się Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska i jestem psycholożką, która od wielu lat pracuje z dorosłymi, pomagając im zadbać o zdrowie psychiczne i odnaleźć pokój w głowie.

Zazdrość bywa różna

Zacznijmy od tego, że opowiem Wam o trzech podstawowych obliczach zazdrości, wśród których będzie też i konstruktywna opcja. Tak, zazdrość może być konstruktywna. Nie sama zazdrość, tylko wnioski, które możemy dzięki niej wyciągnąć. Ale zacznijmy od tych gorszych oblicz.

Pierwsze oblicze zazdrości to taka zazdrość destrukcyjna, kiedy zostajemy tylko w porównywaniu. Ja porównuję się do niej. Przykładowo: ona ma, ja nie mam, więc jestem gorsza. I na tym też będziemy w dużej mierze dzisiaj się koncentrować. To osłabia, zamyka, podcina skrzydła, obniża samoocenę, sprawia, że nie chce nam się, po prostu. Skoro jestem gorsza, tak z założenia jestem gorsza, to mam też mniejsze szanse, mniejszą moc sprawczą, więc właściwie nie ma sensu się starać. Czyli krótko mówiąc, w naszej głowie dzieje się porównanie – my zazdrościmy i na tym zostajemy. Nie ciągniemy tego dalej. Nie szukamy rozwiązań, co zrobić z tą zazdrością i poczuciem gorszości? I to było pierwsze oblicze zazdrości.

Kolejne oblicze to jest zazdrość z zawiścią. Jeszcze coś trudniejszego – czyli chcę, żeby ona przestała to mieć, skoro ja nie mam. Życzymy komuś źle. Karmimy się złością, nienawiścią nawet i mnóstwem nieprzyjemnych emocji, które, tak naprawdę, też nas bardzo osłabiają, ściągają w dół, wysysają z nas energię. I jeżeli my sobie stawiamy za cel to, żeby komuś było źle, to na pewno nas to do niczego konstruktywnego nie doprowadzi.

I mamy trzecie oblicze zazdrości – zazdrość rozwojową. Kiedy traktujesz ją jak wiadomość płynącą z twojego wnętrza. A wiadomo, że nasze emocje to kompas, więc i zazdrość może być kompasem. I myślisz sobie wtedy, że jeżeli to wywołuje we mnie emocje, wywołuje we mnie zazdrość, to znaczy, że to mnie w jakiś sposób pociąga, że to jest coś, co ja też bym chciała mieć w swoim życiu. To może inspirować, otwierać. I ta zazdrość może być właśnie Twoim kompasem. Warto siebie wtedy zapytać o to, „co dokładnie mnie ukłuło?” Czy może jej odwaga, swoboda w mówieniu, podróże, lekkość, sukces finansowy? Czy to, w przypadku relacji Mariuszowych, że jest dla niego ważna? A ja już nie jestem, a bardzo chciałabym być dla kogoś ważna.

I zobaczcie, to można bardzo konstruktywnie dalej pociągnąć. Chciałabym być dla kogoś ważna. Czy mam szansę być ważna dla kogoś, kto nie szanuje ludzi? Dla kogoś takiego jak Mariusz? Kolejne pytanie, które możemy sobie zadać to „czy naprawdę chce tego samego, czy raczej jakości, którą to w sobie niesie?”. Czyli niekoniecznie chcesz mieć dokładnie taki sam biznes jak ktoś inny. A może chodzi o wolność, pewność siebie, które widzisz w tej osobie. Możliwość dysponowania własnym czasem, może też zarobki, ale nie same pieniądze, tylko to, jaką wolność te pieniądze mogą dawać tej osobie. Kolejne pytanie, taka wiśnia na torcie – „jak mogłabym zrobić mały krok w stronę tego, czego zazdroszczę?”. I tutaj już przychodzi czas na nasz plan działania.

Teraz przejdźmy właśnie do relacji mariuszowych, albo nawet niekoniecznie mariuszowych, do takich relacji, gdzie ktoś nas odrzucił i wszedł w inny związek. I my cierpimy z powodu tego odrzucenia. Cierpimy z powodu osamotnienia. I jednocześnie obserwujemy, z daleka zapewne, jak ta osoba świetnie się rozwija w nowej relacji. I tak na chwilę przeskoczmy do początku naszej relacji z tym kimś, kto nas odrzucił. Nazywajmy go Mariuszem, ale to może być też niekoniecznie Mariusz, bo może być tak, że ktoś nas odrzucił, ale nie dlatego, że nas nie szanował i że nie szanuje ludzi i że tak bardzo płytko tworzy relacje, tylko mogło być tak, że ktoś nas odrzucił, bo, po prostu, do siebie nie pasujemy. To Mariusz, ale może i nie Mariusz. Nazwijmy go dzisiaj Mariuszem. Trochę rozszerzamy wersję Mariusza.

Właśnie, wróćmy do tych pytań, o których powiedziałam. Co dokładnie mnie ukłuło, gdy zobaczyłam, że on jest w tej nowej relacji? Co mnie ukłuło? Czego ja zazdroszczę? Czy zazdroszczę jemu, że on sobie świetnie radzi, a ja cierpię? Czy może zazdroszczę jej, że ona ma jego uwagę i jego uczucia? I że jest dla niego ważna. I teraz kolejne pytanie: czy naprawdę chcę tego samego, czy raczej jakości, którą to w sobie niesie? I właśnie, przeskoczmy do początku tej relacji z tym rozszerzonym Mariuszem. Nigdy, przenigdy to nie wygląda tak, że jest super, super, super, super, tworzymy naprawdę głęboką więź i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i nagle ktoś nas odrzuca. Najczęściej, albo właściwie to zawsze, to wygląda tak, że kiedy spojrzymy już z perspektywy czasu na tę relację, która się rozpadła, to zaczynamy dostrzegać tam jakieś luki, wyrwy, uszczerbki. Okazuje się, że jednak coś tam nie działało, tylko nam się wydawało, że jest świetnie. I że ta relacja wcale nie była taka idealna, tylko z jakichś powodów brakowało zaangażowania z tej drugiej strony.

Bo to nie jest tak, że ktoś świetnie się czuje w relacji, buduje bliskość i nagle postanawia odejść. Wtedy się nie odchodzi, tylko chce się tam zostać. Jeżeli odchodzimy, to najprawdopodobniej jest to wynik jakiegoś procesu, jakichś długich przemyśleń i być może pustki, czy braku zrozumienia, czy braku właśnie poczucia więzi w tej relacji, czy braku poczucia dopasowania. To trwa jakiś czas i dopiero później ludzie podejmują decyzję, że odchodzą. Tak samo jest w sumie z wejściem jednocześnie w drugą relację. Jeśli ktoś przeskakuje z jednej relacji w drugą, to jeżeli jest mu w tej pierwszej naprawdę dobrze, czuje się świetnie i ma poczucie, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, to nie ma już potrzeby ustanawiać swoim najlepszym przyjacielem kogoś innego. Bo my nie mamy tyle czasu i energii, żeby tak samo przegadać wszystkie sprawy z kimś innym. Albo inaczej mówiąc, nie mamy takich zasobów, żeby na pierwszą orbitę wstawić kilka osób, jeżeli to jest prawdziwa więź.

Jeżeli natomiast te więzi są takie spłycone i właśnie z takim uszczerbkiem, to rzeczywiście możemy tych osób na tej pierwszej orbicie upchać więcej, tylko że to nie będą prawdziwe, głębokie relacje. Wtedy pewnie się okazuje, że na pierwszej orbicie mamy ileś tam relacji, dwie na przykład, które jednak w jakiś sposób są spłycone, bo ta osoba, na przykład, nie całkiem potrafi tworzyć więzi. A zatem, jeśli Ty zostałaś wywalona z pierwszej orbity Mariusza i zastąpiona kimś innym, albo byłaś na pierwszej orbicie Mariusza jednocześnie razem z kimś innym, to oznacza, że z tą Waszą relacją było coś nie halo, coś tam nie działało, coś nie grało i to nie całkiem o to chodzi. Nawet jeżeli Tobie się wydawało, że było świetnie, to z jego strony musiało być dosyć źle, że postanowił, że to kończy.

Co by było, gdyby…

Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to: jak to możliwe, że było z jego strony dosyć źle, a Tobie się wydawało, że jest świetnie? Prawda? Czy Ty nie widziałaś ważnych sygnałów? Czy może on niczego nie mówił, niczego nie komunikował? A może on jakoś ewoluował i na początku według niego było naprawdę świetnie, a potem nastąpiła w nim jakaś zmiana i się okazało, że oczekuje czegoś zupełnie innego. I już było niewystarczająco dobrze w tej Waszej relacji, ale też Cię o tym nie poinformował. A może informował, tylko Ty nie słuchałaś. Więc przemyśl to sobie. Co się stało takiego, że uruchomił się w nim proces odchodzenia i w rezultacie rzeczywiście odszedł, odrzucając Ciebie ku Twemu zaskoczeniu? Ale można jeszcze inaczej na to spojrzeć. Czy kiedykolwiek był blisko? Bo mogło być tak, że było świetnie, a nagle zaczęło się kiepścić, a może zawsze było kiepsko. Tylko właśnie też tego nie widziałaś. Może nie chciałaś tego widzieć. A może miałaś tak małe wymagania, że to „kiepsko” wydawało Ci się, że jest czymś pięknym, wspaniałym i jest miłością. Jakakolwiek opcja by to nie była, to zauważ, że to świadczy o tym, że ta relacja była niedobra nie tylko dla niego, a przede wszystkim była niedobra dla Ciebie. I prawdopodobnie zupełnie nie tego potrzebujesz w swoim życiu. Nie takiej więzi, w której dzieje się coś złego, a Ty nawet o tym nie wiesz.

Teraz zagłębmy się jednak w tym poczuciu odrzucenia i zazdrości, które czujesz. Jak to w ogóle się dzieje? Dlaczego to jest takie strasznie mocne, takie silne, takie rozkładające na łopatki wręcz? Przez to prawdopodobnie Ty często nie dajesz rady w ogóle normalnie funkcjonować, bo rozmyślasz, co tam u niego wspaniałego się dzieje, jednocześnie na pewno też idealizując tę relację. I poczucie odrzucenia spotyka się z porównaniem. Sama świadomość, że ktoś nas nie wybrał, bardzo boli. A kiedy w dodatku widzimy, że wybrał kogoś innego, nasz umysł zaczyna układać okropną historię. Skoro z nią jest, to ona jest lepsza ode mnie. Coś ze mną jest nie tak. I o to właśnie chodzi. Nie całkiem chodzi o to, że ją wybrał, tylko o to, że dla Ciebie jest to dowód, że z Tobą coś nie tak. W efekcie Twoje cierpienie się podwaja, bo nie tylko straciłaś relację, ale to jeszcze zdeprecjonowało Ciebie jako człowieka i zdewaluowało Twoją wartość. W Twojej głowie rodzi się taki mit zastępowalności. Możemy mieć wrażenie, że ktoś nas wymienił jak zepsuty sprzęt, tak jak mówiłam wcześniej w tym odcinku. A to jest fałszywa narracja, bo przecież w rzeczywistości każdy związek to unikalna konfiguracja dwóch osób. To, że on jest z kimś innym i próbuje czegoś nowego, nie jest dowodem na to, że tamta osoba jest od Ciebie lepsza. Ona jest do niego widocznie bardziej dopasowana, może ogólnie życiowo, a może tylko w tym momencie. Bo może ta relacja potoczy się tak jak Wasza. Ale w najgorszym wypadku – załóżmy, że oni wezmą ślub i będą żyli długo i szczęśliwie. To co to znaczy? Ty nie byłaś dopasowana tak, jak ona jest do niego dopasowana. I o tym dopasowaniu jeszcze będziemy rozmawiać.

Może być oczywiście też tak, że to odrzucenie i wejście w inną relację przez niego, uruchomiło w Tobie jakieś stare, niezałatwione sprawy jeszcze z dzieciństwa, kiedy zostałaś wykluczona, byłaś nieważna, odrzucona przez kogoś ważnego, może Twojego rodzica. I w rezultacie znowu, po raz kolejny, w swoim życiu czujesz się niechciana, niewybrana, nieważna. I to nie chodzi o nią. I nie chodzi o niego. Tylko o Twoje własne zranione poczucie wartości, Twoje nieprzepracowane doświadczenia i dźwiganie przez Ciebie prawdopodobnie na swoich barkach odpowiedzialności za to, że być może jako dziecko zostałaś odrzucona przez kogoś dla Ciebie bardzo ważnego. Co znaczy dźwiganie odpowiedzialności na swoich barkach? To znaczy, że wyjaśnień tego odrzucenia szukamy w sobie i w swojej wartości, a nie w tym, na przykład, że z tamtą osobą coś było nie tak, bo na przykład nie potrafi kochać.

I teraz pójdźmy w kierunku tego, dlaczego tak się dzieje w ogóle, że Ty porównujesz siebie z nią i koncentrujesz się tak bardzo na tamtym nowym związku. Otóż nie masz dostępu do całości obrazu i przede wszystkim swoje zaplecze porównujesz z ich sceną. Prawdopodobnie Wasze najtrudniejsze chwile i fakt, że zostałaś odrzucona, porównujesz, na przykład, z ich zdjęciami z Instagrama. Widzisz tylko wycinki, zdjęcia, gesty, uśmiechy, świeży zachwyt. Nie widzisz natomiast napięć, rozmów, różnic charakterów i tego, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Poza tym, jeśli tamta relacja jest świeża, to działa tutaj też ten efekt, że oni są być może bardzo sobą zajarani na wstępie, a być może za 2-3 miesiące to się zmieni i zejdą na ziemię.

Działa tu mechanizm idealizacji, czyli Twój umysł tworzy historię. Skoro on z nią jest, to tam jest miłość, czułość, harmonia – wszystko to, czego mi brakowało. W rzeczywistości natomiast projektujesz swoje niespełnione potrzeby na tamten związek. Bo nie jest problemem to, że tam jest miłość. Problemem dla Ciebie jest to, że Ty potrzebujesz miłości. A On Ci jej nie dał. Ale nadal potrzebujesz miłości. I to jest najważniejsze. Możesz widzieć też duży kontrast między tym, czego Ty doświadczyłaś w tej relacji, a co widzisz tam. Czyli właśnie porównanie już tej gorszej fazy Waszej relacji, albo może w ogóle momentu rozstania, z pięknym, różowym, tęczowym początkiem tego, co tam się dzieje. To tak, jakbyś porównywała swoją pełną historię z trailerem reklamowym tamtego serialu. Wiadomo, że trailer reklamowy zawsze zawiera w sobie dokładnie to, co absolutnie najlepsze.

Często jest też tak, że zazdrościsz wcale nie tego, co tam realnie jest, bo Ty nawet nie wiesz, co tam jest, tylko zazdrościsz tego, „co by było, gdyby?”. Gdybym ja się zachowała w tamtej sytuacji inaczej… ona teraz ma szansę tak się zachować, a ja już nie mam. Czyli zazdrościsz, że jakieś hipotetyczne sytuacje mogłyby się wydarzyć w Waszej relacji, ale Ty już nie masz na to szansy. Natomiast oni na te hipotetyczne sytuacje mają szansę. Czyli, na przykład, hipotetyczną sytuacją byłby Wasz ślub, więc oni mają szansę na ten ślub, a Ty na ślub z nim już nie masz szansy. Przy czym, nie wiemy, czy tam nastąpi jakiś ślub, bo może ta relacja niedługo się rozleci. Jeżeli to jest Mariusz i on nie szanuje ludzi, to raczej tej nowej osoby też nie będzie szanował w pełni, bo ludzie albo rozumieją, czym jest szacunek, albo nie rozumieją.

Masz też poczucie, że stałaś u progu sukcesu, już prawie wyłuskałaś z tej relacji to, czego chciałaś, ale ona Ci to zgarnęła sprzed nosa. Byłam z nim w trudach, byłam cierpliwa, wspierałam go, a teraz ona korzysta z efektów. Ja dźwigałam ciężar, a ona przyszła na gotowe. On przy mnie dojrzewał, a teraz daje jej to, czego mi odmawiał i to, czego się nauczył. I tak bardzo często myślimy po tym, gdy w naszej relacji były jakieś trudności i topiliśmy w niej mnóstwo kosztów. Czekamy na zwrot tej naszej zapłaty. A tu się okazuje, że zwrot dostaje ktoś inny. To wydawać się by mogło mega niesprawiedliwe.

Dlatego cholernie ważnym tematem jest nie topić na ślepo kosztów. Szczególnie, jeżeli ktoś jest taką studnią bez dna. I czujesz niesprawiedliwość, bo zainwestowałaś, a nagrodę dostał ktoś inny. Czujesz poczucie straty, bo to nie tylko strata relacji, ale też utrata potencjalnej przyszłości, którą sobie wyobrażałaś. Utrata nadziei. I pojawia się w Tobie narracja o przegranej, bo w Twojej głowie pojawia się historia „prawie ja, ale nie ja”. Ona wygrała, więc ja przegrałam.

To historia o Tobie

A jaka jest prawda? Sukces, którego doświadczają inni, przecież nigdy nie odbiera Twojej wartości, ani Twojego potencjału. To są dwie osobne sprawy: czyjś sukces, a Twoje możliwości. To, że on potrafił jej coś dać, nie znaczy, że Ty nie zasłużyłaś. Może dla niego nie zasłużyłaś, ale to nie znaczy, że ogólnie w ludzkości nie zasłużyłaś. Może oznaczać to natomiast, że on przy Tobie nie był na tym etapie albo, po prostu, że do siebie absolutnie nie pasujecie, tylko Ty tego nie zauważyłaś, a on to zauważył. I to, co się wydarzyło, mówi o jego drodze i o jego wyborach, a nie o Twojej przegranej. On, po prostu, poszedł w swoją stronę i tam spotkał ją. Ciebie zostawił na jakimś rozdrożu. I Twoja droga prawdopodobnie nie zmierza w tym samym kierunku, co ich droga.

Już to mówiłam we wcześniejszych odcinkach podcastu, że czas nam pokazuje, jak bardzo żeśmy do siebie nie pasowali. W momencie rozstania jeszcze się wydaje, że jesteśmy bardzo bliscy tej osobie i ta osoba jest bliska nam. Ale gdy spojrzeć po latach na wybory dokonane przez niego i przez Ciebie, to prawdopodobnie się okaże, że Wasze życie zostało ułożone zupełnie inaczej. Tylko że Ty, jeszcze w momencie bycia z nim, nie widziałaś, że on zmierza w innym kierunku. Z jakichś przyczyn. Co jest kolejnym pytaniem do Ciebie. Dlaczego tego nie widziałaś? Czy on udawał, czy może Ty byłaś taka ślepa, zaślepiona czymś?

I co Ty teraz możesz z tym zrobić? Najpierw nazwij stratę. Pozwól sobie poczuć żal, bo emocje to kompas. To boli, bo chciałam, żeby coś mi dał. Nie dostałam tego i to jest dla mnie trudne. Boli mnie to, że nie dostałam tego, czego tak bardzo pragnęłam. Zobacz, że to być może w ogóle nie chodzi o niego, tylko o to, że Ty chciałaś coś dostać, miałaś nadzieję, że dostaniesz właśnie od niego, ale on Ci tego nie dał. Coś dał komuś innemu – nie wiemy czy dokładnie to, czego Ty potrzebujesz, ale chodzi o to, że Ty nie dostałaś, a nie o to, że on „coś tam”. Ale jeżeli w tej relacji nie dostałaś, to przecież nie oznacza, że nie dostaniesz w żadnej innej. Spróbuj też złapać w swojej głowie taką narrację rywalizacji. Zauważ, że wcale nie chodzi o to, że ona wygrała. To, co przeżywasz, to Twój ból Twoich niezrealizowanych potrzeb. I tak sobie myślę, że w prawdziwej miłości w ogóle nie ma miejsca na coś takiego jak przegrywanie. To nie jest tak, że jeżeli ktoś wygrał, to dostał miłość, a kto przegrał, jej nie dostał. My mamy, wiecie, powbijane różne bzdury do głów, chociażby wynikające z baśni, np. o Kopciuszku, że wygrywa jakaś tam laska, najbardziej ulepszona przez matkę chrzestną, i ona dostaje miłość księcia, a reszta przegrywa. Z tego wynikałoby, że kobiety ze sobą, po pierwsze, konkurują, a po drugie, wygrywają prawdziwą miłość, co, moim zdaniem, jest wątpliwe. I to jeszcze w dodatku ten facet decyduje i on rozdaje karty. On jest sędzią i w rezultacie decyduje o Twojej wartości. Bo jeżeli wygrałaś jego miłość, to jesteś wartościowa, a jeżeli przegrałaś jego miłość, to jesteś do niczego i w ogóle nadajesz się tylko na śmietnik – albo do oddzielania grochu od maku z okopconą twarzą i w starych łachmanach.

To, co kolejnego możesz też zrobić, to przekształć „on dał jej” na „ja potrzebuję”. Czyli „on dał jej miłość”, zamień na „ja potrzebuję miłości”. Zamień: „on dał jej bliskość”, na „ja potrzebuję bliskości”, „on dał jej uwagę” na „ja potrzebuję uwagi”. To jest o Tobie. I na tym się skoncentruj. Skoncentruj się na tym, czego Ty potrzebujesz, a nie na tym, czego on Ci nie dał. On nie dał – już trudno w sumie – poszedł sobie.

I wiecie, co? Wrócę jeszcze do tego tematu w kolejnym odcinku i pogadamy sobie o tym, dlaczego nie dał Tobie, a jej dał. Jakie są możliwe przyczyny, że tak właśnie było?
Tymczasem dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to poklikaj sobie w linki, które są w opisie tego odcinka podcastu, albo wejdź na stronę pokojwglowie.pl. Tam znajdziesz na przykład linki do mediów społecznościowych i transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu.

Koszyk