145: Randki, które tchną życie w relację
W tym odcinku znów towarzyszymy Róży. Tym razem przyglądamy się temu, co sprawia, że niektóre osoby przyciągają nas bardziej niż inne. Czy to możliwe, że zakochujemy się nie tyle „w kimś”, co w emocjach, które przy tej osobie czujemy? Co dzieje się w ciele, gdy mylimy lęk z pożądaniem i jak to wpływa na nasze wybory? To opowieść o Róży, ale też o każdej z nas, która próbuje zrozumieć swoje serce i ciało, chce nauczyć się ufać obu.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Spy Glass” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
145: Randki, które tchną życie w relację
Witam w 145. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dziś chciałabym porozmawiać o tym, co ma wpływ na postrzeganą przez nas atrakcyjność drugiej osoby. I to zarówno na randce czy przy pierwszym spotkaniu, jak też i w związku. Co może tę atrakcyjność podbić, co może też zwiększyć satysfakcję ze związku?
Naukowe podejście do atrakcyjności
Trochę opowiem Wam dzisiaj o badaniach, żeby nie opierać się tylko na przypuszczeniach i teoriach – na badaniach naukowych przeprowadzonych przez psychologów. A potem oczywiście tradycyjnie przejdziemy z wnioskami do Róży i Mariusza. I to będą ciekawe badania. To nie będzie nuda, przerażająca i dobijająca, ponieważ to będą badania o przygodzie, wyzwaniach i postrzeganej przez to atrakcyjności innych ludzi. I zacznijmy od tego, że w 1974 roku dwóch psychologów, Dutton i Aron, przeprowadzili w Kolumbii Brytyjskiej takie badanie, gdzie mężczyźni przechodzili przez dwa mosty. Jeden to był taki stabilny, niski most – solidny, niebudzący żadnych emocji. A drugi most był wiszący nad przepaścią – wąski, ruszający się, niestabilny, zawieszony wysoko nad rzeką Capilano, wywołujący u przechodzących silne pobudzenie, od lęku po ekscytację. I na każdym z tych mostów asystentka badaczy – młoda, atrakcyjna kobieta i tutaj dodajmy, że jej atrakcyjność wynikała z subiektywnej oceny badaczy – zatrzymywała tych mężczyzn na mostach, prosząc ich o wypełnienie krótkiego kwestionariusza, zawierającego m.in. zadanie, polegające na napisaniu historii na podstawie niejednoznacznego obrazka. Po zakończeniu podawała swój numer telefonu, sugerując, że można się z nią skontaktować w razie pytań dotyczących badania.
I zgadnijcie, kto częściej do niej dzwonił. Hm? Ale zacznę od tego, że mężczyźni, którzy przechodzili przez wiszący nad rzeką most, częściej zawierali w swoich opowieściach, które tam musieli w tym kwestionariuszu napisać, treści o charakterze seksualnym. I ci mężczyźni znacznie częściej dzwonili później do kobiety. Więc zauważcie, jaka wskazówka tu jest już zawarta. Prawda? Jak na randki, to raczej na wiszące mosty, a nie do biblioteki. Pewnie też zawarta jest tu wskazówka, która jednocześnie jest odpowiedzią na pytanie, myślę, że nurtujące mnóstwo osób słuchających tego podcastu, gdzie tych ludzi poznawać. Gdzie poznawać ludzi do potencjalnego związku? Oczywiście to badanie było trochę seksistowskie, bo chodzili mężczyźni, a stała kobieta – nie sprawdzili, co by było, gdyby było na odwrót. Ale potraktujmy to jako wstęp do dalszej części tego odcinka. Ponieważ każde badanie oczywiście ciągnie za sobą kolejne badania – może nie każde, ale wiele badań, szczególnie tych spektakularnych, ma swoje kontynuacje, kolejne odcinki.
Zatem kolejnym odcinkiem będzie badanie w parku rozrywki, dotyczące osób jeżdżących kolejką górską i postrzegania przez nich atrakcyjności twarzy na zdjęciach. I to było badanie przeprowadzone już zarówno na mężczyznach i kobietach. Badanie to przeprowadzili Meston i Frohlich w 2003 roku, gdybyście chcieli więcej poczytać na ten temat. Badanych było 85 osób na terenie wesołego miasteczka. Badanym prezentowano taką średnio atrakcyjną twarz. Tu jeszcze doprecyzuję, co to znaczy „średnio atrakcyjna”. To znaczy, że zdjęcia twarzy były prezentowane sędziom – też takim badanym osobom – i oni oceniali te twarze na skali. Te, które były ocenione średnio, były potem wzięte do badania. Czyli przeciętne twarze, ani wyjątkowo atrakcyjne, ani wyjątkowo nieatrakcyjne – tylko takie zupełnie neutralne.
Te neutralne twarze były prezentowane badanym w wesołym miasteczku albo przed przejażdżką, albo po przejażdżce. To były inne osoby. Nie te same osoby oglądały twarze dwukrotnie, tylko inne osoby oglądały przed, a inne po. Losowo, oczywiście. I wynik był taki, że osoby, oceniające zdjęcia po przejażdżce, dawały ocenianym twarzom wyższe noty atrakcyjności niż te osoby, które oceniały przed przejażdżką. Czyli te osoby, pobudzone po przejażdżce kolejką górską, postrzegały atrakcyjność ludzi na zdjęciach wyżej, niż robiły to osoby przed przejażdżką, czekające jeszcze w kolejce. I te same efekty dotyczyły zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Zatem, gdyby po tym wiszącym moście szły kobiety i spotykały faceta z kwestionariuszem, to zapewne te, które przeszły wiszącym mostem, wyżej oceniłyby atrakcyjność mężczyzny z kwestionariuszem niż kobiety, które przeszłyby po moście stabilnym i zupełnie zwyczajnym. Taka jest hipoteza.
I to, zobaczcie, zawiera w sobie podpowiedź, co może wpłynąć na postrzeganą przez nas atrakcyjność Alberta. Nawiążę do wcześniejszych odcinków podcastu „Pokój w głowie”, a szczególnie odcinka 37., gdzie Róża przeżywała pobudzenie, czyli po prostu cały szereg emocji, emocjonalny rollercoaster, siedząc pod toi toiem i czekając, aż Mariusz, który tam się zamknął, z niego wylezie. A Malwa z Bonifacym poszli w góry i osiągnęli cel – zachwycali się pięknym miejscem i cieszyli się ze wspólnie zdobytego szczytu. I teraz, jeśli chcesz nie wpatrywać się w to, czy Albert ma trochę krzywy uśmiech, czy może ma jakiś jeden krzywy ząb, czy jakiś szczegół sprawia, że on totalnie nie nadaje się do tego, żebyś mogła go pokochać, żebyś przestała koncentrować się na tych głupotach i spojrzała na niego całościowo – jako na człowieka, to może spróbuj przetestować go w jakiejś ciekawej sytuacji, podczas jakiegoś wyzwania. Czyli, na przykład, zamiast siedzieć i gapić się na niego podczas spotkania przy herbatce, ą i ę, to idźcie razem na jakąś wycieczkę. I wtedy oceń atrakcyjność tego człowieka. Albo może idź z nim na wiszący most nad przepaścią.
Wtedy zapewne bilans emocjonalny, jaki powiążesz z Albertem, będzie lepszy niż bilans emocjonalny, który czujesz, siedząc pod toi toiem i czekając na Mariusza, prawda? Ponieważ w tych emocjach, które czujemy, przechodząc przez most, myślę, że jednak jest przewaga ekscytacji. Tam nie ma czegoś takiego jak frustracja, jak poczucie odrzucenia, poczucie nieważności. A Mariusz, każąc Ci czekać pod toi toiem, sprawia, że czujesz te wszystkie nieprzyjemne emocje, no i oczywiście również ekscytację. Więc, tak jak powiedziałam, przeżywając wspólne przygody, nawet jeżeli wiążą się one z jakimś niepokojem i zagrożeniem, ale wynikają z Twojego świadomego wyboru i z chęci przeżycia przygody, ten bilans emocjonalny będzie o wiele lepszy, o wiele fajniejszy, przyjemniejszy, bardziej pozytywny niż bilans emocjonalny, który wynika z czekania na kogoś, kto się odzywa w losowych momentach. I nigdy nie wiemy, czy jeszcze się odezwie, czy już nigdy się nie odezwie.
Co poprawia jakość relacji?
I teraz Wam opowiem o takich badaniach na parach osób. Pierwsze to będzie badanie dotyczące par będących w romantycznym związku średnio od 2,5 roku. Pary te zostały przydzielone do jednej z dwóch grup. Jedna grupa wykonywała nowe i ekscytujące aktywności, czyli, na przykład, jakieś wspólne pokonywanie przeszkód fizycznych, łażenie na kolanach ze związanymi nogami i coś w tym stylu. Druga grupa to była grupa par wykonujących rutynowe aktywności, czyli, na przykład, wspólne siedzenie, wypełnianie zadań logicznych, czytanie gazet. „Przed” i „po” mierzono subiektywne poczucie satysfakcji ze związku oraz poczucie bliskości między partnerami. I teraz, uwaga! – pary z grupy „nowość + pobudzenie” wykazywały znacznie większy wzrost satysfakcji i więzi emocjonalnej po aktywności niż pary z grupy rutynowej. Wpływ ten był niezależny od wcześniejszego poziomu zaangażowania, długości związku czy wieku partnerów. I efekt działał nawet przy krótkim czasie wspólnej aktywności – około 7 minut, co sugeruje, że emocjonalne i fizjologiczne pobudzenie może mieć silny wpływ na postrzeganie atrakcyjności relacji. Wnioski są takie, że „nowości + wyzwania + współpraca” sprzyjają odświeżaniu związku, niezależnie od jego stażu. I tego typu aktywności aktywują mechanizmy neurobiologiczne, na przykład dopaminę, które sprzyjają zbliżeniu, podobnie jak na początku relacji.
Wspólna przygoda może natomiast pełnić funkcję resetu, pozwalając zakochanym znowu poczuć ekscytację, która towarzyszyła początkom związku. I zobaczcie, tutaj wracamy do odcinka podcastu, w którym mówiłam o cytacie pochodzącym z „Małego Księcia”, że miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz by patrzeć razem w tym samym kierunku. Patrzeć razem w tym samym kierunku, to znaczy realizować wspólnie jakieś ekscytujące wspólne marzenia. I pamiętajmy o tym, że te marzenia mogą być większe lub mniejsze. Ugotowanie nowej potrawy też może być spełnieniem marzenia. Tylko musimy pamiętać, żeby współdziałały ze sobą efekty wynikające z nowości, z wyzwania i współpracy. Bierzmy pod uwagę te trzy elementy, jeżeli chcemy zmaksymalizować nasze poczucie atrakcyjności związane z drugą osobą. To badanie, o którym przed chwilą opowiedziałam, to było badanie przeprowadzone przez Arona – tego samego badacza, który zajmował się wiszącym mostem, tylko tutaj z jakimiś innymi towarzyszami, w 2000 roku.
A teraz jeszcze powiem o kolejnym badaniu, przeprowadzonym przez Arona i Lewandowskiego w 2004 roku, które rozwija wcześniejsze ustalenia i przenosi wnioski z badania nad parami na grunt pierwszego wrażenia i wczesnego etapu romantycznej relacji. Czyli teraz mamy do czynienia z losowo dobranymi parami mieszanymi płciowo, ale to będą ludzie, którzy wcześniej się nie znali. Badano singli i singielki, którzy, tak jak wspomniałam, nie znali się ze sobą. Tworzono między nimi losowe pary. I przydzielano te pary do jednej z trzech grup. Tym razem mamy trzy grupy, a wcześniej mieliśmy dwie. Pierwsza to była grupa, która zajmowała się nową, wyzywającą aktywnością, na przykład wspólne rozwiązywanie trudnych zagadek logicznych z ograniczeniem czasu – czyli coś, co mamy na przykład w „escape roomach” – i elementem współpracy. Druga grupa zajmowała się ekscytującą, ale nie nową aktywnością, czyli oglądaniem razem na przykład emocjonującego filmu. A trzecia grupa miała neutralne aktywności, czyli spokojna rozmowa przy stole lub wykonywanie rutynowych zadań, jak czytanie gazet (każdy swojej), wspólne układanie puzzli, wypełnianie formularzy lub prostych zadań poznawczych albo siedzenie razem i czekanie – bez interakcji lub z bardzo ograniczoną rozmową.
Po tych aktywnościach badani oceniali poziom takiej romantycznej atrakcyjności partnera/partnerki, no i zainteresowanie dalszym kontaktem. Wyniki były takie: najwyższy poziom tego zainteresowania romantycznego i chęci kontynuowania znajomości pojawił się oczywiście w grupie, gdzie była „nowość + wyzwanie + współpraca”, czyli wspólne przygody oparte na współpracy. Samo pobudzenie, na przykład wynikające z emocjonującego filmu, nie wystarczyło, by zwiększyć atrakcyjność partnera. Czyli pójścia do kina tutaj raczej nie polecamy. Lepiej iść na most albo do „escape roomu”. Kluczowa okazała się kombinacja: „działanie razem + nowość sytuacji + odrobina presji”, czyli takiego dyskomfortu. I idąc przez ruchomy most, wiszący wysoko nad rzeką, też czujemy dyskomfort. Czyli zobaczcie, że zbyt komfortowe warunki prawdopodobnie wcale nas nie przyciągają do drugiej osoby. Musi być trochę niekomfortowo. Musi być jakieś wyzwanie. I najlepiej jest, jeżeli my sobie z tym wyzwaniem radzimy razem – wspólnie jako drużyna, niczym „Psi patrol”. Dlatego Malwa i Bonifacy, którzy przeszli razem przez coś nowego, ekscytującego i wymagającego, prawdopodobnie zbliżyli się do siebie po tym doświadczeniu, czego pewnie nie można powiedzieć o Róży i Mariuszu, którzy siedzieli w kiblu czy też pod kiblem. I tu, jeżeli ktoś nie wie, o co chodzi, proszę wysłuchać odcinka 37. tego podcastu.
Dobre metody na budowanie więzi
Ten efekt, związany ze wspólnym działaniem i odkrywaniem świata, można by uzasadnić w ten sposób, że jeśli w tym intensywnym doświadczeniu czułam się dobrze z tą osobą, to przenosimy, a tak naprawdę generalizujemy to swoje poczucie w danej atrakcyjnej sytuacji na całokształt relacji z tym człowiekiem. Czyli jeżeli w tym konkretnym momencie czułam się tak wspaniale u jego boku, to prawdopodobnie tak mogę się czuć przez resztę życia. I to uzasadniałoby, dlaczego nie dość, że swego męża poznałam na żaglach, to znam wiele par, które poznały się na żaglach. Zaznaczę jeszcze, że ci moi znajomi żeglarze to nie są pary czy ludzie, którzy pływali niemal bez wiatru od portu do portu po Mazurach czy też jakichś małych akwenach, tylko myśmy zajmowali się żeglarstwem morskim. Czyli to naprawdę była przygoda. Czasami płynięcie przez wiele dni bez zawijania do portu. W nocy. Czasami też w sztormowych warunkach. Więc przygoda była na pewno. Dużo takiego poczucia wolności i ekscytacji. Często brak zasięgu sieci komórkowych. Współdziałanie, ponieważ na tym jachcie trzeba było współdziałać w drużynie, żeby płynąć w zamierzonym kierunku. Odkrywanie świata. Nowości. Właściwie wszystkie warunki były spełnione. Dlatego myślę, że jeżeli chodzi o poznawanie się ludzi i tworzenie długotrwałych związków podczas rejsów żeglarskich, to statystyki są całkiem niezłe.
Oczywiście, szukałabym, jeżeli pływanie po morzu Was nie interesuje, innych tego typu aktywności. W każdym razie, na pewno warto iść w przygodę, a nie poznawać ludzi podczas pogawędki przy kawce. Bo pogawędka przy kawce raczej zbytnio ekscytująca nie jest. I pamiętajcie, tu nie chodzi stricte o to, żeby szukać w drugim człowieku takiej ekscytacji na resztę życia. Ktoś może być ekscytujący, bo go poznaję. Może być ciekawy. Natomiast to nie chodzi o to, żeby tę ekscytację tym człowiekiem przez resztę życia przeżywać, tylko żeby dzięki tej osobie, dzięki takiemu wsparciu i poczuciu bezpieczeństwa, móc razem przeżywać ekscytujące życie. Czyli poznaję człowieka, który daje mi poczucie bezpieczeństwa. Czuję się dobrze w tej relacji, więc możemy sobie razem chodzić po wiszących mostach i cieszyć się życiem.
Dla odmiany natomiast dopowiem jeszcze coś na temat wyników dla grupy rutynowej, czyli dla tych par wykonujących rutynowe czynności. Otóż pary wykonujące rutynowe czynności nie wykazywały istotnego wzrostu satysfakcji z relacji, ani poczucia bliskości po zakończeniu aktywności, ale w niektórych przypadkach relacja była wręcz lekko gorsza. Najprawdopodobniej dlatego, że zadanie nie było angażujące ani przyjemne. I wniosek jest taki, że samo przebywanie razem nie wystarczy, by poprawić jakość związku. Przynajmniej w krótkim okresie. Dla realnego odświeżenia relacji potrzebne są elementy nowości, wyzwania, wspólnego działania. I to pokazuje, dlaczego na przykład wspólne siedzenie wieczorami przed TV, jeśli to ciągle się powtarza, nie buduje więzi tak samo, jak wspólne gotowanie nowego dania – nowego dania, zaznaczmy – gra zespołowa czy nawet spontaniczny spacer w deszczu.
Pamiętajcie, żeby robić ekscytujące rzeczy, wcale nie musimy mieć pieniędzy. Spontaniczny spacer w deszczu jest bezpłatny, a na dodatek bardzo odświeżający i przyjemny. Swoją drogą, nie chciałabym mieć partnera, który nie nadaje się na spacer w deszczu. Więc organizując w ten sposób jedną z pierwszych randek, przy okazji testujemy człowieka, na ile atrakcyjne przygody moglibyśmy z nim przeżywać. Bo jeżeli ktoś dąży tylko do tego, żeby jednak spędzać czas przed telewizorem, to prawdopodobnie nie czeka nas ekscytujące wspólne życie. A wiecie, co bym zrobiła, gdybym umawiała się na jedną z pierwszych randek? Być może wybrałabym się na „Kolację w Ciemności”. Na taką kolację zostałam zaproszona jakieś pół roku temu przez Wyjątkowy Prezent, bo to oni organizują te kolacje, i to jest naprawdę fajne przeżycie. Nie dość, że mamy tutaj ekscytację, nowość, to jeszcze jakieś współdziałanie, ponieważ z ludźmi z tego samego stolika trzeba rozwiązywać jakieś zadania, zagadki, układać słowa itd. I nie jest to współpraca marketingowa. Współpracowałam już dawno. Natomiast wspomnienie tej kolacji zostało w mojej głowie i uważam, że to było bardzo fajne doświadczenie.
Życzę Wam zatem ekscytujących randek, zarówno tych pierwszych, jak i tych w długotrwałych i zaawansowanych już związkach. I pamiętajcie, że życie jest zbyt krótkie, żeby się pławić w nudzie i siedzieć przed telewizorem.
Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, sklep z pamiątkami nawiązującymi do treści niniejszego podcastu. I oczywiście zasubskrybuj sobie podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.