144: Historia ludzkości a toksyczne relacje miłosne. Co łączy podręczniki i związki?
W tym odcinku wracamy do losów Róży – kobiety, która symbolizuje emocjonalne i relacyjne zmagania wielu z nas. Tym razem patrzymy na jej historię przez nową soczewkę: dziedzictwo przemocy męskiej, które przez wieki było utrwalane w podręcznikach historii. Czy wzorce bohaterstwa, siły i władzy, jakie przekazywano nam od dzieciństwa, mają wpływ na to, kogo kochamy, komu ufamy i jak pozwalamy się traktować?
To nie tylko opowieść o Róży. To opowieść o każdej z nas, która próbuje zrozumieć swoje schematy – i wyrwać się z historii pisanej cudzym piórem
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Sidewalk Shade” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
144: Historia ludzkości a toksyczne relacje miłosne. Co łączy podręczniki i związki?
Witam w 144. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym sięgnąć w historię – w kierunku historii i podręczników do historii, żeby połączyć je z historią Róży i Mariusza. Czyli, jak ma się historia świata, historia ludzkości, do Róży i Mariusza. Jak historia ludzkości sprawiła, że relacja czy zależność między Różą a Mariuszem wygląda tak, jak wygląda? Dlaczego on ma tam więcej praw, a ona ma więcej obowiązków?
Podręczniki o historii przemocy
Muszę Wam się do czegoś przyznać na początku tego odcinka, bo właśnie taka refleksja sprawiła, że zaczęłam rozmyślać na ten temat. A mianowicie, przypomniało mi się niedawno, jak czytałam podręczniki do historii. Ogólnie w nauce byłam bardzo dobra – byłam wzorową uczennicą. A moją piętą achillesową była historia. Na dodatek, niektóre lekcje wyglądały w ten sposób, że się wchodziło do sali, siadało w ławce i nauczyciel mówił: „otwieramy na tej i na tej stronie i czytamy podręcznik”. Nie opowiadając niczego. Nie wkładając właściwie żadnego wysiłku w tę lekcję. Niektórzy nauczyciele bardzo fajnie prowadzili lekcje historii, ale wielu było właśnie takich, którzy, po prostu, kazali nam czytać podręcznik. A dla mnie te podręczniki do historii to była jakaś zmora. Mówię Wam. Nie mogłam przez to przebrnąć. Gapiłam się w te strony podręcznika, a moje myśli były totalnie gdzieś indziej. Nie mogłam w ogóle skoncentrować się na tym, co tam jest, i przeczytać kilku krótkich akapitów. To była dla mnie masakra. Ma-sa-kra!
I właśnie, leżąc w łóżku parę wieczorów temu, zaczęłam się zastanawiać, co z tymi podręcznikami, według mnie, było nie tak, że nie mogłam w ogóle się skoncentrować na tym, co było w nich zawarte. I wiecie – dostałam takiego olśnienia, że to właściwie była, kurczę, saga męskiej przemocy. Nie będąc oczywiście pewną, czy to przypadkiem nie jest tak, że mi się tylko tak wydaje, że to jest jakieś moje totalnie subiektywne wrażenie. A ogólnie to te podręczniki były o ludzkości, a nie o mężczyznach. I wcale nie o przemocy, tylko ogólnie o historii. Zapytałam Was w ankietach na Instagramie dzisiaj przed nagraniem, jak to wyglądało z Waszego punktu widzenia. I Wy też tak to widzicie. Zapytałam Was, z jakim głównie tematem kojarzą Ci się szkolne podręczniki historii. Były opcje: wojny, polityka, kultura i sztuka różnych narodów, codzienne życie ludzi kiedyś i wynalazki, odkrycia. I 93% osób, póki co, odpowiedziało, że wojny i polityka. Czyli jednak 93% osób, które dotychczas udzieliły odpowiedzi, pamięta to dokładnie tak jak ja. W dodatku 68% osób zaznaczyło w drugiej ankiecie, że to było nudne i nieprzyjemne, kiedy zapytałam, czy czytanie podręczników do historii było ciekawe, przyjemne. Opcje były takie: bardzo ciekawe, neutralne, nudne, nieprzyjemne. Więc „nudne i nieprzyjemne” było dla 68%. I potem zadałam kolejne pytanie o to, czy wojny i polityka z podręczników historii kojarzą Ci się z jakąś płcią, czy są Unisex. I tu, wiecie, celowo zapytałam o to, z jaką płcią kojarzą się wojny, a nie o to, kto prowadził te wojny. Przecież może być tak, że wojny nam się kojarzą z całym narodem, czyli i z mężczyznami, i z kobietami, mimo że prowadzą je osobiście głównie mężczyźni. Prawda? Ale zapytałam o skojarzenie z płcią i 95% z Was, póki co, zaznaczyło, że wojny i polityka z podręczników historii są męskie. A 4% zaznaczyło, że unisex.
I zobaczcie – też tak to widzicie, że podręczniki historii to saga męskiej przemocy, często krwawej przemocy, bo wojny to jest właściwie najgorsza rzecz, jaką ludzie mogą robić, prawda? Najgorsze rzeczy, których dopuścili się ludzie, zostały zawarte w podręcznikach historii. Głównie te rzeczy zostały tam zawarte. Wniosek z tego jest taki, że – jeżeli chłonę to jako młody umysł – żeby zdobyć chwałę, to muszę dopuszczać się brutalnej przemocy, najlepiej na masową skalę, i namówić do tego jak najwięcej osób, aby stosowali tę przemoc i wymordować ileś tam ludzi, żeby zdobyć od nich na przykład jakiś kawałek ziemi. Bo do tego to się sprowadza, że jeden ziomek wkurzył się na jakiegoś drugiego ziomka, zebrał sobie grupę swoich własnych ziomków i razem z tymi ziomkami napadli na tego drugiego ziomka. Zgwałcili kobiety, porwali albo zgwałcili dzieci, zabrali różne dobra, odebrali ziemię, a tamtego przejechali albo spalili, albo torturowali i zginął marnie w strasznych okolicznościach. Potem trzeci ziomek się wkurzył i temu drugiemu coś zabrał. Czwarty i piąty się zgadali. Odebrali trzeciemu. I tak właśnie wygląda historia ludzkości. Tak, jakby ludzie nic innego nie robili, tylko mordowali się nawzajem i zabierali sobie kawałki ziemi. Przy czym nie bardzo rozumiem, po co tę ziemię sobie zabierać, skoro starcza jej dla wszystkich. Nawet obecnie, kiedy jest nas aż tyle miliardów. A co dopiero ileś tam setek lat temu, kiedy ludzi było o wiele mniej, ziemi było dla wszystkich pod dostatkiem, ale mimo to trzeba było się o nią krwawo bić. No i o władzę oczywiście. Wniosek z tego taki, że najważniejsze rzeczy, jakie robili ludzie, to zabijanie się nawzajem. I robili to, oczywiście, głównie mężczyźni. Użyłam słowa „głównie”, bo może jakaś kobieta też brała w tym udział.
Przekaz, który towarzyszył nam całe życie
Pal licho, jaka to była płeć, bo to, że to byli głównie mężczyźni, zapisani na kartach historii, podręczników do historii, to jest jeden temat – patriarchalny zresztą. Ale jeszcze gorsze wydaje mi się to, że tam jest przede wszystkim przemoc. Przemoc. I teraz, zobaczcie – na przykład ja, jako rodzic, mam taki dysonans. Bo najważniejsze rzeczy w dziejach ludzkości to masowe stosowanie przemocy. A ja mam być łagodna dla swoich dzieci i je wychowywać w pokojowy sposób. Ale właściwie, jak je wychowam w pokojowy sposób, to one przecież nic nie osiągną, bo osiąga się w ludzkości tylko przemocą. Jak mają w ważny sposób przeżyć swoje życie, będąc nastawionymi pokojowo, jeżeli potrzebne jest stosowanie przemocy? I bycie mężczyzną najlepiej. I powiem Wam, że czuję się teraz podobnie, odpalając jakiś program informacyjny, jak zaglądałam do tych podręczników historii w dzieciństwie. Ogólnie nie oglądam telewizji, ale od czasu do czasu mam taki zryw, że myślę sobie -a dobra włączę jakiś program informacyjny, żeby sprawdzić, co się dzieje na świecie.
I oczywiście, coś się dzieje głównie w polityce. Najczęściej jest to polityka i wypowiedzi polityków jakichś tam opcji politycznych, gdzie jest taka emocjonalna breja i jedni ludzie dowalają drugim. Upokarzają się, więc właściwie nadal jest to przemoc, tylko że psychiczna. Czyli w sumie to nic się nie zmieniło. Czuję wtedy taką ogromną niechęć, jakieś wręcz obrzydzenie. Nie chcę brać w tym udziału. Patrzenie na coś takiego jest dla mnie totalnie beznadziejne. Mnie to irytuje, denerwuje i odbiera mi spokój, więc staram się tego nie oglądać. I prawdopodobnie, gdyby w tych podręcznikach historii było więcej o kobietach, więcej o dzieciach, więcej o życiu w czasie pokoju – o codziennym życiu, co ci ludzie jedli, jak spali, co robili w wolnym czasie, jak pracowali, jakie tworzyli relacje, jak wyglądały ich rodziny, jak dbali o zdrowie, jak się ubierali, czyli takie zwyczajne rzeczy, które dotyczą każdego człowieka – to te podręczniki byłyby o wiele ciekawsze. Natomiast one mi się kojarzą tylko tak: jakby ująć w różne barwy to, co robią ludzie, to to, co robimy w stanie jakiejś wściekłości czy nienawiści, miałoby kolor krwisto czerwony – ten jeden kolor dominuje w dziejach ludzkości. Tylko krwista czerwień. Wylana krew. Całej reszty nie ma. A nudno jest czytać, patrząc tylko na jeden kolor, kiedy świat ma tyle barw. Prawdopodobnie dlatego moje myśli odpływały totalnie, gdy czytałam ten podręcznik historii, bo jakaś mucha, latająca po pokoju, była ciekawsza.
Dobrze – ale jak to się ma do Róży i Mariusza? Wróćmy tutaj pod toi toia. Jeśli jest to pierwszy odcinek, który czytasz, to wróć do odcinka 37. Tam jest opisana historia. Wstęp, kiedy wyruszają w góry. I zauważcie, że w całej tej historii Róży i Mariusza – nie tylko w tej części o toi toiu – charakterystyczne jest to, że on dominuje. Robi to, co chce. On ma więcej praw. Ma prawo również do takich przemocowych zachowań czy braku szacunku. Czyli on ma właściwie predyspozycje do tego, by zyskać chwałę i uznanie. Bo nie dość, że jest mężczyzną, to jeszcze wykorzystuje swoją przewagę nad Różą, która z kolei jest delikatna i uległa. I mimo tego, że przez tego Mariusza cierpi, nie pozwala sobie od niego odejść. Tutaj można zadać sobie pytanie – dlaczego ona nie odchodzi? Ale może warto zadać sobie pytanie – dlaczego ona miałaby nie pozwalać na zachowania z jego strony, które według odwiecznych przekazów zasługiwały właśnie na chwałę i uznanie? Dlaczego ona miałaby się na to nie zgodzić? Przecież musiałaby wtedy być odseparowana od ogólnych przekazów społecznych.
Mało tego. Weźmy jeszcze pod uwagę to, że z wojnami to nie było tak, że ziomki z ziomkami, czyli mężczyźni z mężczyznami, toczyli sobie jakieś walki honorowo, bijąc się między sobą i oszczędzając kobiety i dzieci. Tylko prawda jest taka, że w tych wojnach brali udział wszyscy, a masowe gwałty były zaplanowaną strategią wojenną, odkąd istnieją wojny. One były strategią wojenną – gwałciło się kobiety podbitych ludów. I one w rezultacie bardzo często rodziły dzieci z tych gwałtów. Czyli w tej całej męskiej przemocy nie było tak, że to była przemoc mężczyzn wobec innych mężczyzn i że oni bili się między sobą, bo tak sobie wymyślili. Tylko była w tym jeszcze zawarta przemoc i pomiatanie kobietami i dziećmi. Upokarzanie tych kobiet. Czyli, ci wszyscy kolesie, którzy w podręcznikach historii zdobyli chwałę, tę chwałę prawdopodobnie zdobywali między innymi przez wojenne masowe gwałty. No, ale to byli przecież bohaterowie, którzy zasłużyli na to, żeby o nich mówić po setkach czy tysiącach lat jak o bohaterach z podręczników historii.
I zobaczcie teraz, jak trudną, długą i wyboistą – w swoim umyśle – drogę musi przebyć Róża, żeby uwolnić się od tego, co było jej wpajane na milion sposobów przez całe jej dotychczasowe życie. Aby uwolnić się od wszystkich przekazów wyniesionych przede wszystkim z domu. Ale też od wszechobecnych przekazów społecznych, dotyczących kobiet, dotyczących mężczyzn, dotyczących roli kobiet, dotyczących roli mężczyzn, praw kobiet i praw mężczyzn. Uwolnić się od różnych międzypokoleniowych traum, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Kobiety kobietom, ale też ogólnie ludzie ludziom.
Nie bierz wszystkiego za pewnik
Myślę, że Róża musi przede wszystkim odnaleźć swoją siłę. Docenić swoją siłę. Bo to nie jest tak, że ona jest słaba, a Mariusz jest silny. Zresztą, już Wam mówiłam w którymś odcinku podcastu, że to wcale nie jest takie oczywiste. Bo kobiety są jak mech, a mężczyźni jak dąb. W pewnych warunkach jest przewaga dębu, w innych przewaga mchu. Ale Róża pod tym toi toiem tego nie widzi. Wiecie, jakby odwołać się do tej słynnej ankiety, dotyczącej tego, czy wolałabyś, idąc samotnie, spotkać w lesie mężczyznę czy niedźwiedzia, gdzie większość kobiet oczywiście wybrała niedźwiedzia, to Róża, żeby mieć względne poczucie bezpieczeństwa, idąc dalej w swoją życiową podróż, w obawie przed tym, że spotka jakiegoś mężczyznę, któremu nie będzie mogła zaufać, prawdopodobnie woli mieć u swego boku Mariusza, któremu nie może ufać. Ale być może Mariuszowi nie można ufać mniej niż temu potencjalnemu mężczyźnie, którego mogłaby spotkać. Albo inaczej- woli mieć u swego boku Mariusza, który ją rani, na wypadek, gdyby spotkała mężczyznę, który chciałby ją zranić.
W każdym razie, my w dorosłości jesteśmy wypadkową przeróżnych przekazów, które płyną w naszym kierunku ze środowiska, z naszej rodziny, ze szkoły, z podręczników, także ze środowiska rówieśniczego – na wszystkie sposoby, prawda? Płyną jakieś komunikaty. Te komunikaty w wielu tematach są w miarę spójne, chociażby właśnie relacji damsko-męskich, więc w dorosłości bardzo często musimy zakwestionować pewne rzeczy, jeżeli one dla nas nie są dobre, krzywdzą nas, są destrukcyjne. Bo to nie jest tak, że wszystkie społeczne przekazy są dobre.
To nie jest tak, że to, co myśli, każdy – w cudzysłowie „każdy”, czyli to, co myśli większość lub robi większość w jakiejś sytuacji, to jest najkonstruktywniejszy sposób rozwiązania tej sytuacji. Może komuś to pomogło, ale dla innych ten sam sposób może być szkodliwy. I tak jak mówiłam, warto zakwestionować pewne rzeczy, ale nie po to, żeby z założenia się nie zgadzać, tylko żeby przemyśleć, czy mi też to pasuje, czy uważam, że ten sposób jest okej, czy argumenty, które są za tym sposobem rozwiązania sytuacji, są w porządku. I to, co ma do zakwestionowania Róża, to jest to, czy ona sobie nie poradzi bez Mariusza. Czy taki Mariusz jest w ogóle konieczny w jej życiu, biorąc pod uwagę bilans zysków i strat. I czy to, co on robi wobec niej i jak ogólnie traktuje ludzi, jest dla niej w porządku i ona chciałaby się takimi ludźmi otaczać? Bo jeżeli jego najważniejsze zachowania, to zyskanie rozgłosu i sławy przez przemoc, pomiatanie innymi, deprecjonowanie innych ludzi, brak szacunku, to być może jest to człowiek, którego ona wcale nie chciałaby mieć w swoim otoczeniu, a cóż dopiero stworzyć z nim związek.
Oczywiście, większość Mariuszów nie robi nic złego spektakularnie, ale pamiętajcie, że liczy się to, co ktoś robi i czego nie robi. A nie robienie czegoś może wiązać się też z brakiem szacunku albo może Cię bardzo ranić to, że on czegoś nie robi. Więc nie fiksujmy się wyłącznie na spektakularnych czynach. Zwróćmy też uwagę na brak jakichś zachowań. I pamiętajcie, że żyjemy w swoim życiu, ale zawsze jesteśmy jakoś powiązani z naszą przeszłością, z rodziną, przodkami i przekazami międzypokoleniowymi. I wszystko, co się działo dotychczas w tych naszych rodzinach, ma na nas jakiś wpływ. A zatem Róża, czekająca pod toi toiem, nie jest osobnym bytem. Ona, a właściwie jej podejście, jest rezultatem wszystkiego, co jej przekazano na różne sposoby, tak jak mówiłam wcześniej – środowisko i rodzina. No i jeszcze geny. I jej nadzieje są okej, tylko że sposoby realizowania tych swoich nadziei, czyli fajnego, udanego związku są zupełnie do kitu. I to najbardziej zasługuje na zakwestionowanie.
Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, znajdziesz linki do mediów społecznościowych i sklep z pamiątkami, związanymi z treścią niniejszego podcastu. Zasubskrybuj sobie też podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.