146: Bycie w związku a wolność
W tym odcinku zapraszam Cię do rozmowy na temat: Jak dążenie do wolności ma się do tworzenia bliskiego związku? Czy bycie w związku naprawdę musi oznaczać utratę niezależności? A może to tylko stary schemat, który warto już zostawić za sobą? Opowiadam o badaniach psychologicznych, które pokazują, że dobry związek może nie tylko nie ograniczać naszej wolności, ale wręcz ją wzmacniać. Mówię o autonomii jako kluczowym elemencie dobrostanu, o spotykaniu ludzi na wspólnej drodze, a nie w przypadkowych miejscach. Poruszam też wątek patriarchatu jako systemu przekonań, który przez wieki wpływał na nasze wyobrażenie o relacjach. Jeśli zdarzyło Ci się myśleć, że miłość to rezygnacja z siebie – ten odcinek może być otwierającym oczy zaproszeniem do zmiany perspektywy.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Study And Relax” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
146: Bycie w związku a wolność
Witam w 146. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym pociągnąć temat z poprzedniego odcinka. Bazując też na jakichś badaniach psychologicznych, dotyczących bliskich relacji i emocji w naszym życiu, które wpływają na jakość tych relacji. Ale emocji nie wynikających stricte z relacji, tylko z tego, co razem robimy. Ogólnie ujmując, chciałabym poruszyć temat, jak dążenie do wolności ma się do tworzenia bliskiego związku. Jak tu się ma jedno do drugiego? Ponieważ wielu osobom związek kojarzy się z utratą wolności. Ale to nie jest tak, jak myślicie – to wcale nie tak ma wyglądać.
CHCĘ, a nie MUSZĘ
Tak jak przed chwilą wspomniałam, trochę nawiążę do badań. I znowu przewija się nam tutaj badacz nazwiskiem Aron. I on w szeregu różnych badań, przeprowadzanych z różnymi osobami, we współpracy z różnymi osobami – ze swoją żoną też, odkrył albo raczej potwierdził swoją hipotezę, że bliskość nie musi być zagrożeniem dla wolności. Ona, tak naprawdę, wręcz nie może być zagrożeniem dla wolności, jeżeli związek miałby być udany. Ale zacznijmy może od tego, czym w ogóle jest wolność. Otóż wolność psychologiczna, czyli nasze poczucie wolności, tak naprawdę, to jest taka energia, ciekawość, eksploracja. To jest możliwość wyboru. To jest autonomia. Poczucie autonomii, które jest kluczowe dla dobrostanu. Jest to poczucie wpływu na swoje decyzje, na rozwój, na kierunek życia, na kierunek, w którym zmierzamy. Pamiętajcie, to jest wolność.
I biorąc pod uwagę, że wolność jest możliwością wyboru, to w momencie, kiedy wybieram bycie z jakimś człowiekiem i dążenie do tego, żeby nam było dobrze, tej drugiej osobie też było dobrze i mnie oczywiście także, to znaczy, że wybieram, że będę dbać również o uczucia drugiej osoby, a nie tylko o swoje. A jeżeli to wybieram, to znaczy, że nie muszę, tylko, że chcę. I wtedy jest to moja wolność. Dlatego bardzo ważne jest spotkanie odpowiedniej, pasującej do nas osoby, czyli takiej osoby, przy której jednak nadal będziemy czuli się wolni. I tutaj, zobaczcie, nieporozumienie, że wielu osobom związek kojarzy się z utratą wolności, polega na tym, że my nie mamy zrezygnować ze swoich celów, nie mamy ograniczyć się do życia takiego, jakiego ktoś od nas wymaga, tylko mamy dopasować tego drugiego człowieka do drogi, którą my i tak już podążamy. Czyli nie dopasować tego człowieka w znaczeniu, że go zmienić, tylko ten człowiek ma podążać tą samą drogą co my.
I dlatego raczej nie spotkamy w przypadkowych miejscach, w przeważającej ilości przypadków, tej właściwej osoby, tylko spotkamy właściwą osobę, najprawdopodobniej już realizując nasze cele, będąc w jakiejś drodze, idąc za swoimi potrzebami. Przykład: jeżeli chciałabym wędrować z kimś po górach i do tego, między innymi, jest mi potrzebny związek, żeby odkrywać nowe szlaki, nowe trasy, wspinać się na nowe szczyty, gdzieś nocować w schroniskach, to bardziej prawdopodobne jest, że tego człowieka spotkam w górach niż na dyskotece. Oczywiście, on może być na dyskotece, ale będzie wśród setek innych ludzi, którzy tam się znaleźli, którzy nie mają nic wspólnego z górami. Chyba że to będzie dyskoteka w schronisku górskim. Ale jeżeli to będzie dyskoteka „nizinna”, to ten człowiek będzie wmieszany w tłum. Czyli statystycznie jest małe prawdopodobieństwo, że tę osobę tam spotkam, wyłapię. I że ona w ogóle tam prawdopodobnie będzie. Natomiast jest większe prawdopodobieństwo, że spotkam tego człowieka gdzieś w górach i wtedy też jest, z automatu, mniejsze prawdopodobieństwo, że znajdą się w tych górach, szczególnie jeżeli będę gdzieś dosyć wysoko, nie na jakiejś asfaltowej drodze, gdzie można chodzić w klapkach, tylko powiedzmy na jakimś wymagającym szlaku, to wtedy mniejsze jest prawdopodobieństwo, że osoby, które tam się totalnie przypadkowo znalazły, tam będą.
Sami widzicie, że na dyskotece jest większa przypadkowość, albo może inaczej mówiąc, większe zagęszczenie fanów dyskotek. Natomiast jeżeli chcę fanów gór, to muszę iść w góry, bo tam jest większe zagęszczenie fanów gór, a mniejsze zagęszczenie całej reszty ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z górami. Te góry to oczywiście tylko przykład, ponieważ myślę, że rzadko kiedy celem naszego życia jest chodzenie po górach. I myślę, że jeżeli chodzi o góry, to one, tak naprawdę, są jakimś takim narzędziem do dawania sobie poczucia wolności. Idę w góry po to, żeby czuć wolność. Płynę jachtem po morzu po to, żeby czuć wolność. Czyli to jest taki nasz sposób dawania sobie wolności, poczucia wolności w życiu. I myślę, że każdy z nas ma jakąś taką swoją drogę ku wolności. A jeżeli nie ma, to warto się nad tym zastanowić, co mi daje poczucie wolności. Jakie aktywności? Co chcę robić? W jaki sposób chcę żyć, żeby czuć wolność?
I zobaczcie, jeżeli pójdziemy w tym kierunku i będziemy podejmować różne działania, aby swoje życie dopasować do siebie, to tam wszędzie będą jacyś ludzie. I ci ludzie będą już w jakiś sposób do nas dopasowani. I wtedy, wiążąc się z człowiekiem, który podąża w podobnym kierunku jak ja, w tym samym, w kierunku tego samego portu, powiedzmy, nic nie muszę, bo my oboje chcemy, możemy zjednoczyć nasze siły i współdziałać w tym wspólnym rejsie, w tej wspólnej podróży, w tej wspólnej wędrówce. Natomiast jeżeli podążam do jakiegoś portu, a ten ktoś drugi nie podąża do żadnego portu, albo podąża do jakiegoś portu, a ja do żadnego albo w ogóle oboje nie podążamy do żadnego portu, to co nam właściwie da zjednoczenie sił. Będzie nam się milej dryfowało. Ale nikt z nas raczej nie tworzy związku po to, żeby żyć bez celu wspólnie z drugą osobą.
Podsumowując, na ten moment to, co mamy ustalone już tutaj w tym odcinku, to że spotkanie odpowiedniej osoby, w ogóle poszukanie odpowiedniej osoby w odpowiednich miejscach, może sprawić, że nasz związek będzie wyłącznie oparty na „chcę”. A wchodzenie w związek z kimś, nawet jeżeli jest nami zainteresowany, jest atrakcyjny fizycznie i może fajnie się gada, ale jego dążenia mają się nijak do naszych celów życiowych, to wtedy, jeżeli my stworzymy z tą osobą związek, to prawdopodobnie będzie tam zbyt wiele „muszę”. I będziemy mieć poczucie, że to ogranicza naszą wolność, bo będziemy się musieli ciągnąć gdzieś tam nawzajem, każdy w swoją stronę. Czyli pierwsza, podstawowa rzecz, to nie wiązać się z byle kim, tylko z kimś dopasowanym. Aha, oczywiście sprawdzamy przez zadawanie pytań i rozmowy, zanim podejmiemy jakiekolwiek istotne decyzje w związku z drugą osobą, czy ten człowiek jest dopasowany.
Pamiętajmy o tym, że takie poczucie wolności i autonomii jest kluczowe dla naszego dobrostanu ogólnie w życiu – nie tylko w związku. Więc jeżeli mamy dobrze żyć, to musimy mieć poczucie wolności. Jeżeli mamy dobrze żyć, to nasz związek ma nie kolidować z naszą wolnością. No i teraz, wracając do Artura Arona, który badał reakcje mężczyzn, chodzących po mostach, na spotkaną ankieterkę, o czym mówiłam w poprzednim odcinku, w swoich badaniach pokazał on, że najbardziej satysfakcjonujące związki to te, które umożliwiają wzajemne rozszerzanie „ja”. Co to znaczy? To znaczy, że razem odkrywamy świat. Razem uczymy się nowych rzeczy. Uczymy się od siebie nawzajem. Ale razem uczymy się też tego, czego oboje nie umieliśmy. Razem przeżywamy coś nowego. Razem dojrzewamy. I razem się rozwijamy.
Można by powiedzieć w takim razie, że dobry związek to taki, który daje nam więcej świata, a nie go ogranicza. Natomiast wspólne wykonywanie nowych, pobudzających zadań w parach, zwiększa poczucie zakochania i bliskości. I co z tego wynika? Że związek, który jest oparty na współpracy, na eksploracji, na wzajemnym wspieraniu autonomii – czyli mamy „twoje”, „moje” i „nasze”, a nie wszystko „nasze”, albo tylko „twoje i moje” – mamy wspólnotę i oprócz tego jeszcze jesteś ty i ja ze swoimi obszarami indywidualnymi. Więc taki związek, który wspiera naszą autonomię i oprócz tego daje nam poczucie wspólnoty, daje nam przestrzeń na nowe doświadczenia razem i pozwala na wspólne tworzenie czegoś większego, wspólnych projektów, sensu przygód, to ten związek może być nie tylko zgodny z wolnością, ale wręcz ją wzmacniać. Wyobraźcie sobie, że we dwójkę czasem można się czuć bardziej wolnymi niż pojedynczo. Ponieważ właśnie o to chodzi, że działamy w drużynie, więc w drużynie możemy zdziałać więcej niż każdy z osobna. We dwójkę mamy większe życiowe zasięgi, więcej większych projektów możliwych do zrealizowania. Z drugiej strony, jeżeli to się nie dzieje, jeżeli ktoś nas ogranicza, mamy poczucie, że w pojedynkę bym mogła zrobić więcej niż z tym człowiekiem, to jest to oczywiście wielka czerwona flaga.
I zobaczcie, że wychodzi na to, że wolność nie wyklucza związku. Związek powinien wręcz podbijać nasze poczucie wolności. Natomiast związek, który tłumi wolność, traci swoją siłę. Najbardziej pociągające i trwałe związki to te, w których ludzie przeżywają razem emocjonalne przygody, rozwijają się i nadal czują się sobą. To jest kluczowe, żebyśmy się czuli sobą. Żeby to wszystko nie wynikało z jakiegoś takiego wychodzenia poza strefę komfortu, jako sztuka dla sztuki i robienia czegoś po prostu po to, żeby robić, bo mam poczucie, że ja powinnam robić, a nie, że chcę. Tylko chodzi o to, żeby moje życie było zgodne z moimi wewnętrznymi potrzebami i dążyło do jakiejś takiej realizacji moich potrzeb, moich marzeń, które są tożsame z osobą, z którą się wiążę. Częściowo tożsame oczywiście. Nie musimy mieć wszystkich identycznych marzeń. Tak jak już mówiłam, że jest miejsce na „nasze”, jest miejsce na „Twoje” i na „moje”. No i taka wspólna eksploracja świata, odkrywanie świata zarówno zewnętrznego, jak i wewnętrznego zresztą, może scalać, a nie ograniczać.
Miejsce dla drugiego człowieka
I teraz można by zadać sobie pytanie, skąd my w ogóle wpadliśmy na ten pomysł, że związek to jest utrata wolności. Skąd ta tragiczna narracja? Oczywiście, tutaj w tym podcaście mam niezmiennie jednego winnego, a jest nim patriarchat. I teraz uwaga! Jak mówię o patriarchacie, to nie mam na myśli wcale mężczyzn, tylko system różnych przekonań, którymi się kierujemy. I patriarchalne przekonania mogą mieć zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Po prostu, przez setki lat było nam to wbijane do głów niezmiennie, więc trudno jest nam teraz się od tego uwolnić. Natomiast warto kwestionować krok po kroku różne patriarchalne głupoty. No więc jeżeli patriarchalne przekonania sprawiają, że mamy poczucie, że związek to jest koniec swobodnego życia, koniec dobrostanu, tylko jakiś znój, obowiązek i masakryczna harówa, to coś tu nie gra. Prawda? Zauważcie, że patriarchalne podejście do związku przypisuje, zarówno mężczyźnie i kobiecie, konkretne role. Czyli właściwie takie „muszę”. Wewnętrzne „muszę” najczęściej. Taki wewnętrzny przymus – co ja muszę robić. I ogólnie rzecz ujmując, to kobieta musi być matką i sprzątaczką, a mężczyzna musi być bankomatem rodzinnym.
Jeżeli kierujemy się w życiu tym „muszę”, to może to ograniczać nasze „chcę”. Prawda? „Muszę” koliduje z „chcę”. Bo wiadomo, że „muszę” jest ważniejsze niż „chcę”. Zatem nie żyję wtedy tak, jak chcę, tylko żyję tak, jak muszę. Tworzę związek patriarchalny po to, żeby żyć tak, jak muszę. A wiadomo, że „muszę”, to nie jest wolność, tylko „chcę” to wolność. Tak jak mówiłam na początku – wolność, to jest możliwość wyboru. Wolność, to jest nasza autonomia. Jeżeli muszę odgrywać jakąś rolę, to wiadomo, że to się wyklucza z autonomią. Więc pamiętajmy, że związek ma być szyty na miarę osób, które w nim uczestniczą. To nie jest jakiś system wymagań, które musimy spełnić, ogólny i uniwersalny dla wszystkich ludzi. Tylko my, tak naprawdę, związek, który tworzymy, mamy dopasować do siebie i do drugiej osoby, która w tym związku razem z nami uczestniczy. Czyli to ma być dla związek nas dwojga. Na naszych zasadach. Na zasadach, które sobie wybraliśmy i stworzyliśmy we dwoje. A nie na zasadach, które są przez ludzkość wałkowane od setek lat, które tworzą mnóstwo problemów i właściwie też generują mnóstwo samotności.
Moim zdaniem patriarchat prowadzi do samotności w związku. W ogóle do samotności. Myślę, że w dużej mierze do lęku przed bliskością, która wiąże się teoretycznie z odgrywaniem jakiejś wstrętnej roli. I teraz wyobraźmy sobie, że spotykają się dwie osoby z takim patriarchalnym systemem wartości, oczekiwań od bliskiej relacji i od siebie samych, wchodzą w związek z milionami różnych „muszę” i „musisz”, więc nie ma się co dziwić, że związek jest dla nich utratą wolności. Prawda? Bo to jest taka pułapka. Takie więzienie. Tam nie ma już miejsca na nich, na to, kim oni autentycznie są, na to, co czują, na to, czego potrzebują, tylko życie się sprowadza do tego, co oni muszą. Mamy na szczęście XXI wiek i możemy funkcjonować inaczej. I nikt nam nie zabroni.
Zatem raczej zastanówcie się, czego Wy chcecie sami w swoim życiu dla siebie, a także, po co Wam w tym wszystkim jest związek. Po co druga osoba? Zobaczcie, że można chcieć osiągać różne rzeczy i nawet nie mieć w swoim planie życiowym miejsca na drugą osobę. Że ja nie mam ochoty się nawet w najmniejszym stopniu do kogoś dopasowywać, to znaczy, że nie mam miejsca na drugiego człowieka.
Natomiast, jeżeli uważam, że dopasowanie się jest małym kosztem za to, że będę mogła jakieś fajne emocje z osiągnięcia różnych celów dzielić z drugą osobą, to znaczy, że mam miejsce na drugiego człowieka. Ale takiego, który do mnie pasuje i zmierza w tym samym kierunku. Tylko najpierw oczywiście warto wiedzieć, w jakim zmierza się kierunku. I myślę, że na początku takiej relacji prawdopodobnie warto poruszyć temat wolności. Bo jeżeli dla kogoś wolność już w nieodwracalny sposób równa się temu, że tworzycie jakieś inne relacje alternatywne i nie da się tego jakoś przetłumaczyć i sprowadzić jednak do wspólnej definicji wolności, kiedy Twoją definicją wolności jest autonomia, możliwość wyboru, wspólne cele, wspólnie podjęte decyzje, świadomie przeanalizowane, ale też cele osobne każdego z Was, w których się wspieracie. Prawda?
Wychodzi na to, że możemy różnie zdefiniować wolność. Jeżeli ktoś się boi wolności i wyklucza wolność w związku, bo dla niego to się równa możliwości zdrady, to też prawdopodobnie do siebie nie pasujecie. Bo tutaj przecież nie chodzi o to, żeby spełniać jakieś kryteria i siebie nawzajem kontrolować, tylko żeby wybierać siebie nawzajem i chcieć ze sobą być. A zatem wolność jest ważnym tematem najpierw do przegadania ze sobą w swojej głowie, na spotkaniu ze sobą samą czy ze sobą samym. Potem do przegadania ze sobą jest też wolność, której oczekuję od związku – jak miałaby wyglądać wolność w związku, który tworzę? No i z potencjalną kandydatką czy kandydatem do takiej bliskiej relacji. Na pewno też jest to jeden z kluczowych tematów do przegadania. Bo, tak jak mówiłam wcześniej, wolność jest bardzo ważna dla naszego poczucia życiowego dobrostanu.
Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, sklep z pamiątkami nawiązującymi do treści niniejszego podcastu. Zasubskrybuj sobie podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.