149: Czym NIE jest miłość i dlaczego mamy z nią tyle problemów?
W tym odcinku rozbieramy na czynniki pierwsze pojęcie miłości – tej prawdziwej, dojrzałej, a nie tej, którą wmówił nam patriarchat i kultura poświęceń. Rozmawiamy o tym, czym miłość jest, czym nie jest i dlaczego bez działania, odpowiedzialności i emocjonalnej dojrzałości nie da się zbudować bliskości.
To nie tylko opowieść o uczuciach, ale też o wolności wyboru, trosce, granicach i o tym, że miłość to czasownik. Z pomocą książek bell hooks i Ericha Fromma przyglądamy się miłości jako decyzji, działaniu, dojrzałości – a nie chwilowemu uczuciu czy magicznemu zjawisku.
To odcinek dla wszystkich, którzy chcą kochać mądrzej, mniej boleśnie i bardziej prawdziwie.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Vegas Glitz” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
149: Czym NIE jest miłość i dlaczego mamy z nią tyle problemów?
Witam w 149. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym porozmawiać o tym, czym jest miłość, czym miłość nie jest i co musisz o niej wiedzieć, bez czego na pewno nie stworzysz konstruktywnej relacji.
Miłość to nie uczucie
Zacznę od nawiązania – of course – do patriarchatu, bo uważam, że jest to bardzo ważny temat i jednocześnie największa bzdura ludzkości. Patriarchalny mężczyzna doświadczył w swoim dzieciństwie takiego wychowania, które wymagało od niego nie płakania, nie okazywania słabości, nie czucia lęku. Ewentualnie jak już miałby czuć, to złość i okazywać agresję. Lub być wycofany i chłodny. Czyli u takiego mężczyzny mamy dwie opcje: najlepiej nie czuć nic, po prostu, okazywać jakiś taki chłód i wycofanie albo czuć, jak już mu się skumuluje wszystko w środku, to wybuchnąć złością, wściekłością i być agresywnym – i to agresywnym aktywnie, czyli na przykład walnąć pięścią albo walnąć komuś w gębę, lub opcja nr 2 – agresja pasywna, czyli milczenie, karanie milczeniem, wycofanie, co właściwie znowu sprowadza się do tego emocjonalnego chłodu.
I zobaczcie, mężczyźni bombardowani tymi durnymi hasłami, że chłopaki nie płaczą, zakazującymi im czuć, stykają się potem, w trakcie swego dorastania i w dorosłości, z taką oto definicją miłości według słownika PWN – miłość to głębokie uczucie do drugiej osoby, któremu zwykle towarzyszy pożądanie. I teraz pojawia się pierwszy zonk, czyli – jak tu czuć głębokie uczucie do drugiej osoby, skoro byłem nauczony niczego, oprócz wściekłości, nie czuć? Pożądanie. No może właśnie pójdę trochę za tym pożądaniem i będę mieszał pożądanie z miłością. I póki czuję pożądanie, to znaczy, że kocham. Pożądanie wygasa, to już nie kocham. I to jest zrozumiałe dla patriarchalnie wychowanego mężczyzny. To jest w jego głowie. Cała wiedza na temat miłości. Zastanawiając się przed chwilą nad treścią tego odcinka, poszukałam w internecie i wpadła mi w ręce, czyli kupiłam ją sobie, książka bell hooks pt. „Wszystko o miłości”. Przeczytałam dopiero kilka stron tej książki i już pozaznaczałam tam mnóstwo rzeczy, bo uważam, że doskonale ubrała w słowa to, co każdy z nas powinien wiedzieć na temat miłości, czyli rzeczywiście „Wszystko o miłości”.
I pierwsza rzecz, kluczowa, najważniejsza – miłość jest działaniem. Ona nie jest uczuciem, tylko jest działaniem. Żeby naprawdę kochać, musimy nauczyć się łączyć różne składniki – czułość, troskę, zrozumienie, szacunek, przywiązanie i zaufanie, a także szczerość i otwartość. Natomiast Erich Fromm też pisał o tym, że miłość to działanie, a nie tylko uczucie. Pisał, że to jest aktywny proces troski, zaangażowania i odpowiedzialności. I miłość wymaga dojrzałości. Jest możliwa tylko wtedy, gdy jesteśmy emocjonalnie dojrzałymi jednostkami i potrafimy być niezależni, a jednocześnie otwarci na drugiego człowieka. I miłość nie zdarza się tak po prostu – ona wymaga ciągłego wysiłku, nauki, ćwiczenia cierpliwości, pokory, zrozumienia, podejmowania działań. Zauważcie, że uczucia są zmienne. One przychodzą i odchodzą. Zależą od naszej aktualnej sytuacji, od naszego stanu, od tego, czym akurat jesteśmy zainteresowani, zajęci, zmartwieni być może, czego się boimy. Jeżeli jest w nas dużo lęku, to możemy nie odczuwać miłości. Gdyby jednak trzymać się tego, że miłość to działanie, wybór, to ona będzie zawsze – mimo lęku. Miłość jest słuchaniem, nawet gdy Ci się nie chce. Troską, kiedy jesteś zmęczony. Uczciwością, nawet gdy boisz się reakcji tej drugiej osoby. Rezygnacją z ego, żeby ocalić bliskość. Budowaniem emocjonalnego bezpieczeństwa, a nie tylko romantycznego napięcia. Miłość to czyn, to intencja, to praca.
Natomiast większość z nas uczy się myśleć, że miłość to coś, co się czuje, a nie coś, co się robi. Erich Fromm pisał też, że miłość to nie jest pasywny stan. Gdy kocham, jestem zaangażowany nie tylko emocjonalnie, ale też aktywnie, wybierając tę drugą osobę. Dojrzała miłość nie jest pasywna – nie dzieje się nam. Dzieje się przez nas. Przez nasze działanie. To sposób, w jaki jesteś przy drugim człowieku. Albo nie jesteś. Miłość to wybór, by nie udawać, że wszystko jest okej. To gotowość, by powiedzieć: widzę Cię, słyszę, boli mnie, że Ciebie coś boli. To decyzja, by nie zniknąć emocjonalnie, nawet jeśli masz ochotę uciec i nawet kiedy jest zbyt trudno.
I co w rezultacie ci biedni mężczyźni mówią kobietom, kiedy czekają na jakieś wielkie uczucie, które spłynie na nich nie wiadomo skąd, a jednocześnie nie potrafią czuć, bo tłumią wszystkie swoje emocje. Mówią: nie jestem gotowy; potrzebuję przestrzeni; muszę to sobie poukładać; to nie jest kwestia Ciebie, tylko mnie; nie chcę robić nic na siłę; nie poczułem tego czegoś; nie czuję tego, co powinienem; nie jestem pewien swoich uczuć; lepiej zostańmy przyjaciółmi; nie chcę Cię zranić. Te wszystkie komunikaty, co ciekawe, wiążą się z wycofaniem. Oni w ten sposób uzasadniają swoje wycofanie. Czyli to nie jest tak, że oni nie czują tego, co chcieliby czuć, ale jednocześnie wybierają bycie blisko tej kobiety i budowanie z nią więzi. Tylko się wycofują, bo nie czuli tego, co ich zdaniem powinni czuć. Bo miłość sama z siebie na nich nie spłynęła. Czyli oni tutaj w ogóle nie widzą jakiegokolwiek pola do swoich decyzji. A już przynajmniej nie widzą pola do swoich decyzji na „tak”, tylko dają sobie może prawo do decyzji na „nie”. I jak tu się dziwić, że tak dużo osób jest singlami z wyboru – i mężczyzn, i kobiet, prawda? Mamy coraz więcej osób, które nie potrafią zbudować bliskości, a jednak tej bliskości pragną. Mamy coraz więcej osób, które nie spotykają drugiej osoby, z którą mogłyby budować bliskość, mimo że tego pragną.
Wybieranie siebie nawzajem
I teraz zastanówmy się, czym miłość nie jest. Otóż miłość i krzywda to są dwie przeciwstawne rzeczy. To jak ogień i woda – jedno gasi drugie. Miłość wyklucza się z krzywdą. I autorka, bell hooks, w książce „Wszystko o miłości” pisze, że zwykle, po prostu, boimy się przyjąć taką definicję miłości, która nie pozwoli nam odnaleźć jej we własnym domu – domu rodzinnym. Czyli zauważcie, że jeżeli ktoś z nas oprócz troski doświadczał jakiejś formy przemocy, to boimy się zaakceptować, że ta przemoc wykluczała się z miłością, to może nie była prawdziwa miłość, tak naprawdę, ktoś nie okazał nam miłości, to nie była czysta miłość. Troska natomiast jest jednym z wymiarów miłości, ale samo to, iż się o kogoś troszczymy, jak pisze autorka, nie znaczy jeszcze, że go kochamy. Większości ludzi trudno jest zaakceptować fakt, że jeśli dzieje im się krzywda w bliskiej relacji – ale nie niechcący, bo niechcący każdy z nas może kogoś zranić, nie mając złych intencji – i oni o tym mówią, a ta krzywda dzieje się dalej albo może nawet nie muszą mówić, bo jest to oczywista krzywda, czyli przemoc, to ci ludzie nie są w stanie zaakceptować, że jeżeli dzieje im się krzywda, to po prostu nie jest to miłość. Mało tego, w skrajnych przypadkach można uznać, że to jest właśnie miłość, że takie krzywdzenie kogoś czy stosowanie przemocy jest miłością.
Oczywiście to wszystko wynika z naszego dzieciństwa, z tego, czego żeśmy doświadczyli jako dzieci. Pamiętajmy jednak, że jeśli relacje z najbliższymi osobami, czyli przede wszystkim z rodzicami, których doświadczyliśmy w dzieciństwie, powodowały w nas cierpienie, to naszym zadaniem w dorosłości nie jest powielać tych relacji, tylko stworzyć zupełnie inne. Czyli, tak naprawdę, pewnie każdy z nas powinien zacząć od stworzenia definicji miłości. I właśnie w książce „Wszystko o miłości” od tego autorka zaczyna – powinniśmy sobie zdefiniować miłość – i proponuje definicję miłości jako działanie, jako decyzję, jako czyny. Jest taka książka Olgi Kordys-Kozierowskiej pt. „Miłość to czasownik(…)”. I to jest, moim zdaniem, bardzo fajny i ciekawy temat do przemyślenia, że miłość nie jest rzeczownikiem, tylko czasownikiem. Miłość to jest coś, co się dzieje, co tworzysz, co wynika z Twoich działań. Ona nie jest jak przedmiot, tylko jest procesem.
No i żeby nie było, że tylko o facetach gadam patriarchalnie, to teraz powiem trochę o kobietach. Dziewczynki są wychowywane inaczej niż chłopcy. Jeśli są wychowywane według patriarchalnych zasad. Otóż dziewczynkom nie wolno czuć złości, którą wolno czuć chłopcom. I grzeczna dziewczynka nie może się bić i być agresywna, ale może popłakać sobie. Czyli one mają przyzwolenie na inne emocje – na okazywanie słabości trochę też mają – ale nie mają przyzwolenia na złość. A złość jest konieczna do tego, żeby działać asertywnie, stawiać granice, w ogóle widzieć te swoje granice. Złość jest naszą wewnętrzną informacją dla nas samych o tym, że nasze granice są przekraczane i że czas zachować się asertywnie. Natomiast dziewczynka ze stłumioną złością nie będzie czuła, kiedy jej granice są przekraczane. I zresztą właśnie na tym polega patriarchalne wychowanie dziewczynek, że one mają się poświęcać, mają działać na rzecz innych, mają dbać o innych bardziej niż o siebie, mają wypruwać z siebie flaki, żeby wszyscy dookoła byli zadowoleni. I z jednej strony, jeśli wyobrazimy sobie bliską relację, która polega na tym, że ja muszę siebie po prostu wykończyć, żeby zasłużyć, to już bardzo zniechęca i generuje jakiś lęk przed bliskością. A jeszcze na domiar złego mamy tutaj właśnie miłość, która jest poświęceniem, a do tych poświęceń dziewczynki są przygotowywane przez całe życie, z mężczyzną, który tej miłości Ci i tak nie odwzajemni, ponieważ on nie czuje. Bo on nie wie, co to znaczy uczucie, czucie czegoś poza złością.
I mamy taką parę. Taką kobietę, która za wszelką cenę się poświęca, nie znając w ogóle swoich granic, czyli ona właściwie sama siebie rani swoimi działaniami. No i tego mężczyznę, który chce być w sumie kochany, więc może z tego korzystać, co ona mu daje, ale jednak on sam nie kocha, bo on nie wie, czym jest miłość. Ona oczywiście też nie wie, czym jest miłość. Bo miłość to nie jest jednostronne poświęcanie się, jeżeli jest to miłość dwóch dorosłych osób. Pamiętajmy, że to dotyczy dwóch stron. Nie, że jedna osoba wybiera i intencjonalnie działa. Tylko dwie osoby wybierają siebie nawzajem. Codziennie działają na rzecz siebie nawzajem. Dbają o siebie nawzajem. Szanują siebie nawzajem. Bez któregokolwiek z tych elementów to już nie będzie miłość. I kobiety, tak naprawdę, bardzo często w ogóle nie widzą, że są niekochane. I trwają w takich relacjach, uzasadniając i usprawiedliwiając to na różne sposoby. I nadrabiając jeszcze deficyty drugiej strony, czyli ciągnąc emocjonalnie te wszystkie relacje za dwie osoby. Krótko mówiąc: ona jest niekochana, ale nie odchodzi, a on może jest kochany nawet za bardzo, ale nie potrafi kochać. A oboje w głębi chcą dokładnie tego samego, czyli miłości, przynależności, dzielenia się rzeczywistością – zarówno teraźniejszą, jak i wspólnego planowania przyszłości, po to, żeby dać sobie wzajemnie spokój, poczucie bezpieczeństwa.
A zaczęło się od patriarchatu oczywiście, bo on nas wytresował na jakieś osoby, które działają w taki sposób totalnie nieintuicyjny, nieinstynktowny, tylko według jakiegoś takiego wzorca narzuconego z zewnątrz, co do tego, co kto musi i powinien. Związek nie polega na tym, co ja muszę i co powinnam, tylko polega na tym, czego chcę. Żeby chcieć wybrać tę drugą osobę i żeby ta druga osoba także chciała wybierać mnie – oboje chcemy tej relacji i oboje chcemy działać na naszą rzecz, na rzecz naszej wspólnoty. Natomiast jeżeli ktoś coś musi, bo mu tak każe patriarchat, to też nie ma nic wspólnego z miłością. I myślę, że tutaj słowo tresura jest zupełnie adekwatne. To jest tresowanie. Tresowanie dzieci co do tego, co mają czuć. Biorąc pod uwagę to, że miłość to decyzja, to trzeba pamiętać o tym, że decyzja wymaga racjonalnego przemyślenia, więc to nam już koliduje z uczuciem. Bo jeżeli ja tylko i wyłącznie czuję, ale nie włączam w to żadnego racjonalnego przemyślenia, to decyzja będzie podjęta czysto emocjonalnie, czyli może być lekkomyślna. I właściwie tak to wygląda. Lekkomyślnie wchodzimy w bliskie relacje i potem lekkomyślnie z nich wychodzimy. Tak naprawdę niczego nie zbudowawszy w trakcie trwania tych relacji. Więc może to jest dobry temat do przegadania, jeżeli z kimś macie zamiar randkować w najbliższym czasie. Co to jest miłość? Czy to uczucie, czy czasownik? Bo jeśli ktoś totalnie nie rozumie, jakie działania wynikają z tego, że kogoś kochasz, to prawdopodobnie nie będzie tych działań podejmował w Waszej relacji. Oczekując oczywiście, że miłość na niego spłynie w magiczny sposób i wtedy te działania same zaczną się robić. Bez jego intencji. Bez wzięcia odpowiedzialności. Bez podjęcia decyzji.
Najważniejsze jest bycie sobą
A co musiałoby się wydarzyć, żeby to mogło ulec zmianie? Takie ogólne, społeczne podejście, żeby ten problem mógł zostać rozwiązany. Po pierwsze, żeby zmienić system, właściwie wystarczy zmodyfikować czy usunąć jeden jego element. Więc wyobraźmy sobie, co by było, gdyby coś zmienili mężczyźni, gdyby coś zmieniły kobiety, no i w najlepszym wypadku, gdyby zmienili wszyscy w jednym czasie. Gdyby tak mężczyźni zaczęli się zastanawiać nad tym, co oni czują, pozwolili sobie czuć i dopuścili różne uczucia do głosu, nie tylko złość, to wtedy nie byłoby w nich tyle chłodu. Gdyby kobiety przestały się godzić na relacje, w których nie są kochane, zaczęły stawiać granice i pozwoliły sobie mimo lęku wejść w relacje, gdzie z kolei są kochane. Myślę, że cały ten mechanizm powoduje, że kobietom trudno jest zaakceptować mężczyznę, który nie jest chłodny, zdystansowany i okazuje tylko złość, czyli Alberta z mojego podcastu. Taki Albert to jest jakiś podejrzany typek.
Więc gdyby kobiety przestały akceptować tych chłodnych, wycofanych, agresywnych facetów i zaczęły szanować i wybierać relacje z kimś, kto jest w stanie odwzajemnić ich uczucia, czyli w sumie z tymi mężczyznami, którzy mieliby sobie pozwolić na czucie wszystkiego, a nie tylko złości, gdyby kobiety to akceptowały, że mężczyzna czuje wszystko i mężczyzna naprawdę może działać, dbać, walczyć, dążyć do budowania relacji, a nie tylko być wycofany, chłodny i zdystansowany i wybierałyby właśnie takich mężczyzn, to ci niewybrani zaczęliby się zastanawiać „co ja robię nie tak, że nie mogę wejść w związek”. W rzeczywistości jednak jest zupełnie odwrotnie – wybierani są ci chłodni, a nie są wybierani ci ciepli i otwarci. W rezultacie wszyscy są samotni. Są w związkach, a i tak są samotni. Ranią się wzajemnie. Odsuwają się od siebie coraz bardziej. Następuje duża polaryzacja mężczyzn i kobiet, zapoczątkowana oczywiście przez patriarchat. Ale, wiecie, patriarchat by w nas nie trwał, w naszych przekonaniach, w naszych głowach, gdybyśmy zaczęli się nad tym naprawdę świadomie zastanawiać. I myślę, że on bardzo wymaga bycia zakwestionowanym, ponieważ przeszkadza nam w byciu sobą. A bez bycia sobą nikt nie stworzy bliskości.
Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, zajrzyj na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu i sklep z pamiątkami dotyczącymi treści niniejszego podcastu.