158: Komunikacja przy zmianie planów-uprzedzanie vs tłumaczenie się.

Jak wiele mówi o nas sposób, w jaki informujemy o zmianach planów? Czy uprzedzasz z wyprzedzeniem, komunikujesz w trakcie, tłumaczysz się po fakcie – a może w ogóle milczysz i… znikasz?

W tym odcinku przyglądamy się skali zachowań, od konstruktywnych i wspierających zaufanie, po te, które to zaufanie rujnują.

Na przykładzie znanej Wam już pary – Róży i Mariusza – pokazuję, jak ogromne znaczenie ma nie tylko co mówimy, ale kiedy i jak to robimy.

Dowiesz się:

  • dlaczego uprzedzanie to akt szacunku, nie kontrolowania,
  • czym różni się asertywna komunikacja od ghostingu w przebraniu,
  • jak styl informowania o zmianach ujawnia realne intencje i dojrzałość emocjonalną.

Ten odcinek może pomóc Ci lepiej rozumieć siebie, ale też trafniej odczytywać intencje innych. I – być może – raz na zawsze zakończyć niekończące się czekanie pod symbolicznym toi toiem.

Kurs „Emocje to kompas”.
Teraz możesz przetestować fragment kursu za darmo przez 5 dni!
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Backed Vibes Clean” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

158: Komunikacja przy zmianie planów-uprzedzanie vs tłumaczenie się.

Witam 158. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym, byśmy porozmawiali o stylach uprzedzania faktów w rozmowach z bliskimi osobami. Bo może nie zwróciliście nigdy na to uwagi, ale uprzedzać można na różne sposoby. Albo można wcale nie uprzedzić, tylko tłumaczyć się po fakcie. I właśnie porozkładajmy sobie albo może postopniujmy to dzisiaj na takie opcje od najlepszych, najbardziej konstruktywnych i budujących zaufanie, do tych burzących zaufanie i dla zaufania wręcz tragicznych.

Nazywam się Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska i jestem psycholożką, która od wielu lat pracuje z dorosłymi, pomagając im zadbać o zdrowie psychiczne i odnaleźć ich pokój w głowie.

Komunikacja na różnych poziomach

Żeby tak nie bazować na suchej teorii, wróćmy tradycyjnie do historii Róży i Mariusza. Jeśli jest to pierwszy odcinek, którego słuchasz, albo jeśli nie znasz historii Róży i Mariusza, to może najpierw posłuchaj odcinka 37. Trochę to streszczę w tym momencie. Róża z Mariuszem wybierają się w góry. Mają zamiar zdobywać jakieś polskie dwutysięczniki w Tatrach. Na początku każdego szlaku są toi toie. Róża ma wielką nadzieję, że razem coś fajnego osiągną – zdobędą jakiś szczyt, będą z siebie dumni i że to też umocni ich relację. Ale zaraz na początku szlaku Mariusz zamyka się w toi toiu i nie wychodzi stamtąd przez cały dzień. A Róża czeka. Przeżywa emocjonalny rollercoaster. Nie ma z Mariuszem żadnego kontaktu. Nie wie, co robić. Czeka i czeka. I po prostu pod tym toi toiem przeżywa wszelkie skrajne emocje.

I teraz skupimy się na momencik na tym, gdzie jest granica między byciem Mariuszem, a nie byciem Mariuszem. Gdyby to nie był Mariusz, tylko jakiś kolega Róży, który nie miał zamiaru iść z nią w góry albo nie czułby, że naprawdę chce z nią iść w te góry, to po prostu na żadne góry z nią by się nie umawiał. Nic by nie obiecywał. Nic by nie sugerował. Do rozmowy o wyjeździe prawdopodobnie by nie doszło. Już nie mówiąc o samym wyjeździe. Wszystko byłoby proste i klarowne. I teraz mamy moment, od którego zaczyna się „mariuszowość”. Otóż Mariusz może po tych górach gdzieś tam by połaził, ale jednak już wielokrotnie na pewno przeżył w swoim życiu taką historię, że zasabotował różne rzeczy, więc prawdopodobnie wie bardzo dobrze, że on w te góry w ogóle nie pójdzie. Albo przynajmniej, że czuje niewystarczające chęci albo zbyt duże obawy przed tym, żeby tam pójść. Więc się umawia, mimo że gdzieś tam w głębi nie całkiem chce. Albo wie, że ma jakiś problem, żeby tam pójść, ale o tym oczywiście nie mówi. Nie informuje. On entuzjastycznie się umawia. W jego wypowiedziach brzmi to wszystko idealnie, perfekcyjnie. Trochę gorzej jest z czynami. On prawdopodobnie cały czas trochę sabotował ten wyjazd, ale kiedy znaleźli się na szlaku, już zrobił to na maksa. Mariusz gada, że „wszystko jest super, pójdziemy w góry i jest fantastycznie”. Więc dochodzi do rozmowy o wyjeździe i dochodzi do samego wyjazdu, mimo że on w głębi gdzieś tam czuje z tym jakiś problem i niechęć. O czym oczywiście nie może też powiedzieć, prawda?

Powiem Wam, dlaczego w ogóle zaczęłam o tym myśleć i postanowiłam nagrać ten odcinek podcastu. Niedawno zrobiłam taki post na Instagramie, który stał się postem wiralowym, a miał on treść, że z najnowszych doniesień wynika, że jak facetowi zależy, to zadzwoni nawet z kosmosu. No i pod tym postem znalazło się mnóstwo komentarzy, i takich męskich, i kobiecych, a jeden z nich brzmiał: „kobiety to teraz takie księżniczki i chcą nie wiadomo czego – ostatnio zniknąłem na trzy dni i ona nawet w ogóle nie zapytała, czy ze mną wszystko okej, więc już się więcej do niej nie odezwałem”. I tak sobie pomyślałam, że gdybym zniknęła na trzy dni, to właściwie z samego szacunku do tej osoby – wcale nie mówię o miłości – sama z siebie bym wyjaśniła, dlaczego zniknęłam na trzy dni, nie czekając na pytanie, czy u mnie wszystko okej. I stąd przyszedł mi właśnie pomysł.

Zobaczcie, jak różnie ludzie mogą mieć poczucie, że się powinni komunikować. Możemy uprzedzać przed faktem. Możemy informować, że coś się dzieje, w trakcie. Możemy tłumaczyć się po fakcie. Możemy tłumaczyć się wyłącznie wtedy, kiedy ktoś na przykład zapyta: „co się stało i dlaczego Cię nie było?”. Albo możemy totalnie nic nie powiedzieć i „zghostować”.

Słabo, kiepsko, najgorzej

Wróćmy do historii Róży i Mariusza. Przyjrzyjmy się, jak to wyglądałoby w opcji zamknięcia się Mariusza w toi toiu. Te wszystkie elementy skali – uprzedzania czy nie uprzedzania, o których przed chwilą wspomniałam. Czyli te wszystkie style komunikowania pewnych rzeczy. Już ustaliliśmy, że gdyby to nie był Mariusz, to w ogóle nie pojechałby w góry, ale ponieważ jest to Mariusz, to pojedzie w góry i będzie sabotować. Róża z Mariuszem przyjechali na ten szlak. Może nawet jeszcze zanim przyjechali, Mariusz mówi: „słuchaj, dzisiaj na cały dzień zamknę się w toi toiu i nie pójdę w te góry. Zastanów się czy idziesz sama, czy jednak zostajemy tutaj razem i będziesz na mnie czekać albo zajmiesz się, po prostu, sobą”. To Róży daje trochę większe możliwości, niż zaskoczenie jej pod tym toi toiem. Ona może wybrać. Może nie wybrać absolutnie tak, jakby chciała, bo ona może już nie chciałaby w ogóle być z nim w tych górach. Ale skoro już jest, to może wybrać w obrębie tego, co jest dostępne na miejscu i podjąć jakieś tam decyzje, więc to już zawiera trochę szacunku. I na pewno aż tak strasznie nie burzy zaufania do Mariusza ze strony Róży. I to jest pierwsza opcja, czyli uprzedzanie z wyprzedzeniem.

Opcja druga – uprzedzanie w ostatniej chwili. Czyli przyjechali w te góry, wysiedli z auta czy przyjechali busem na szlak, wysiedli z tego busa, doszli do toi toiów i pod samym toi toiem Mariusz mówi: „wiesz co? Ja teraz tutaj zamknę się na cały dzień. Nie idę z Tobą dalej”. I znowu, daje jej trochę decyzji. Daje jej różne możliwości do wyboru, dzięki temu, że ją poinformował. Ale jest to o wiele mniej możliwości, niż w tym wcześniejszym przypadku, czyli gdyby uprzedził z wyprzedzeniem. Uprzedzenie z wyprzedzeniem jest większym szacunkiem do jej czasu. I nie burzy zaufania. Uprzedzenie w ostatniej chwili może trochę zburzyć zaufanie – pewnie zależy, z kim mamy do czynienia. Może u niektórych osób nawet bardzo zburzyłoby zaufanie. I zobaczcie, że to już daje jej jakby mniejsze możliwości zadecydowania, co ona zrobi ze swoim czasem. Więc w pewnym sensie Mariusz marnuje jej dzień.

I teraz opcja trzecia – informowanie w trakcie. Czyli przyjechali na szlak busem, wyruszyli i dotarli do punktów, gdzie są toi toie. Mariusz wszedł do tego toi toia i Róża tam czeka i czeka. Po godzinie mówi: „wiesz co? Nie wyjdę z tego toi toia do końca dnia”. Czyli już trochę czekała – zmarnowała godzinę na czekaniu, ale o reszcie dnia może zadecydować, bo przynajmniej już wie, że nie musi czekać. Zwolnił ją z reszty czekania. To oczywiście jest dosyć beznadziejne. Aha, jeszcze zaznaczmy, że Mariusz mówi: „nie wyjdę z tego toi toia – nie mam biegunki ani żadnych problemów z brzuchem, po prostu, postanowiłem, że będę tu siedział”. A jeszcze gdyby był uczciwy i miał wgląd, to powiedziałby: „postanowiłem, że będę tu siedział, żeby zasabotować naszą relację, bo gdybyśmy tam poszli, to by było za dobrze i jeszcze byś sobie coś dopowiedziała. A ja nie chcę. Chce być wolny i nie chcę, żebyś się czepiała potem i suszyła mi głowę, że ‘chodźmy znowu, chodźmy znowu, bo było super’. Lepiej niech nie będzie super. Więc ja tu będę teraz siedział”. Czyli poinformował w trakcie. To jest słabe, jeśli chodzi o zaufanie. Jest to słabe, jeśli chodzi o szacunek do Róży i jej czasu. Ale jeszcze nie najtragiczniejsze, jak się okaże za chwilę.

Opcja czwarta. Przyjechali na szlak. Doszli do punktu gdzie są toi toie. Mariusz się zamknął. Siedział tam cały dzień. Ona czeka na niego. Przeżywa emocjonalny rollercoaster. Od złości, wściekłości, nienawiści, po wielką ekscytację i miłość do Mariusza. Z powodu niepewności i lęku czuje motyle w brzuchu. I tak czeka, i czeka. Jest coraz bardziej zmęczona i głodna. Już zrobiło się jej zimno. On wyłazi z tego toi toia i mówi: „przepraszam. Siedziałem w toi toiu. Jak już pewnie się zorientowałaś, nie poszliśmy w góry. A teraz już nie ma czasu”. Przynajmniej coś powiedział, prawda? Bardzo miłe to było z jego strony, że przynajmniej coś powiedział. To jest tłumaczenie się. Aha, no właśnie! Jeszcze mógłby się wytłumaczyć. Tłumaczenie się po fakcie, czyli: „przepraszam, zapomniałem Ci powiedzieć przed”. Albo: „bałem się powiedzieć przed”. Nie, Mariusz nie powiedziałby, że się bał – „zapomniałem Ci powiedzieć przed”. Albo: „coś tam odwróciło moją uwagę, a już Ci miałem powiedzieć przed. No, ale nie powiedziałem. No i tak siedziałem cały dzień. Siedziałem i siedziałem. Ale pewnie fajnie spędziłaś czas, no nie? No, a ja tam sobie siedziałem, no bo po prostu nie chciałem w te góry iść. No, nie chciało mi się. Po prostu, nie chciało mi się, więc siedziałem w kiblu”. To jest takie tłumaczenie się po fakcie. Argumenty trochę z dupy, ale przynajmniej próbował. Przynajmniej sprawił wrażenie zainteresowanego tym, jak Róża się czuje. Bo realnie to raczej nie był zainteresowany.

Teraz opcja jeszcze gorsza, nr 5 – tłumaczenie się po fakcie, ale dopiero wtedy, kiedy ta druga osoba zapyta. Czyli utknął w tym tui toiu. Siedzi cały dzień. Wcześniejsza historia taka, jak w tych poprzednich przypadkach, że przyjechali na szlak, wszedł do tego toi toia i siedział cały dzień. Wyszedł stamtąd i mówi: „no, dobra, to co? Wracamy?”. A Róża pyta go: „ale dlaczego Ty tam siedziałeś cały dzień?”. No i dopiero wtedy on zaczyna się tłumaczyć. Oczywiście, Mariusz mógłby ją wtedy zaatakować. Powiedzieć, że czepia się bez powodu i w ogóle jest rozhisteryzowana, jak to już nagrałam w jednym z wcześniejszych odcinków. Ale może powiedzieć też: „no, nie chciało mi się, słuchaj. No nie poinformowałem Cię. Zapomniałem Cię poinformować. Bardzo mi przykro, że zapomniałem Cię poinformować i że mi się nie chciało”. Więc wyjaśnił to, co w tej poprzedniej opcji, tylko że dopiero wtedy, kiedy Róża zapytała. Sam z siebie nie pisnął nawet słowem. I to jest oczywiście totalny brak szacunku do jej czasu i totalny brak szacunku do niej. Jeszcze udawanie jakiegoś głupka i robienie z niej idiotki, tak naprawdę. Bo zobaczcie, co by było, gdyby on wyszedł z tego kibla i ona nie zapytała: „dlaczego tam siedziałeś?”. Przecież niczego by nie wyjaśnił. Po prostu, wróciliby tam i udawali, że nic się nie stało – po tym, jak ona zmarnowała przez niego kupę czasu pod kiblem. I tak to jest z Mariuszami – marnuje się przez nich kupę czasu, czekając pod kiblem, kiedy chciałabyś wyruszyć w góry i przeżywać fajne rzeczy.

I teraz najtragiczniejsza, zupełnie fatalna, opcja nr 6 – kiedy to Mariusz zamknął się w toi toiu, Róża straciła cały dzień na czekaniu, przeżywała pod tym toi toiem emocjonalny rollercoaster, a on potajemnie stamtąd wyszedł i uciekł. Czyli po prostu ją „zghostował”. Tutaj nie ma żadnej komunikacji. Aha, potem jeszcze nie odbierał od niej telefonu, nie odpisywał na wiadomości i poblokował ją, gdzie się da. I to jest właśnie ghosting. Właściwie to jest istota ghostingu, że może wypadałoby wyjaśnić, ale ponieważ nie ma we mnie ani krztyny asertywności, to nie będę nic wyjaśniał, tylko ucieknę, bo jestem przerażonym człowieczkiem. Malutkim, przerażonym człowieczkiem bez empatii, w dodatku. I tutaj, zobaczcie: ani grosza szacunku do Róży, totalny brak szacunku do jej czasu, brak empatii, jak już wspomniałam, po prostu, jakaś totalna masakra. Nie życzę Wam takich znajomości. Tych z wcześniejszych punktów zresztą też nie życzę.

Przyjrzyj się, jak to robi

Zobaczcie zatem, że po stylu, w jakim ktoś Was informuje o pewnych rzeczach, które mają się wydarzyć lub już się dzieją, możemy poznać, na ile ta osoba ma szacunek, na ile ją interesuje nasz dyskomfort w danej sytuacji i to jak się czujemy – czy będziemy się martwić, czy będziemy się smucić, złościć – czy komuś zależy na tym, by dać nam spokój. Bo jeżeli zależy nam na czyimś spokoju, to po prostu informujemy wcześniej: „słuchaj, ja jednak dzisiaj nie pójdę z Tobą w te góry”; „Ja jednak nie przyjdę na to spotkanie – przełóżmy je”. Osoba, której na nas zależy, zaproponuje przełożenie. A taka osoba, która być może jest z dalszych orbit, prawdopodobnie nie będzie planowała jakiegoś przyszłego terminu. Tak czy inaczej, uprzedzanie z wyprzedzeniem jest najlepszą opcją. Jest największym szacunkiem do czyjegoś czasu. Jest największym dbaniem o czyjś komfort. Oczywiście, wiadomo, że zdarzają się sytuacje nieplanowane totalnie, ale one zdarzają się sporadycznie. Myślę, że w większości przypadków jesteśmy w stanie różne rzeczy zaplanować. I jesteśmy w stanie uprzedzić bliskich. Natomiast Mariusz, i bycie Mariuszem, polega na tym, że on o niczym nie uprzedza, bo on chce być wolny. Po prostu, robi co chce i nie liczy się z tym, jak czują się inni. Mariusz nie szanuje ludzi – to jest istota „mariuszostwa”.

Zatem przyjrzyj się, jak Twój Mariusz, Albert czy ktoś tam inny, o pewnych rzeczach Cię informuje. Być może, na podstawie tego, będziesz już widziała jakieś czerwone, białe albo zielone flagi. Na podstawie stylu informowania o nietypowych sytuacjach i zmianach planów. I pamiętajmy też, że warto oczekiwać od innych tyle, ile oczekujemy od siebie. Jeżeli sama uprzedzasz z wyprzedzeniem, to myślę, że będzie to bardzo okej. Tym bardziej będzie to okej, jeżeli będziesz tego oczekiwać od drugiej strony. Natomiast, jeżeli nie uprzedzasz z wyprzedzeniem, tylko robisz to w jakiś inny sposób, to może nie oczekuj więcej, niż sama dajesz w tej relacji.

I teraz zobaczcie jeszcze, że tu nie chodzi o samo przekładanie spotkania. W ocenie tego, na ile komuś na nas zależy i na ile nas szanuje, ważne jest też to, w jakim stylu to przekładanie się robi. Mariusz, który zamknął się w toi toiu i o niczym nie uprzedził ani w trakcie, ani przed. Zrobił to w totalnie fatalnym stylu. I niestety, tak dzieje się w życiu. To nie jest zupełnie wyssana z palca sytuacja. Życzę Wam zatem komunikatów dających spokój i takich relacji, które nie będą burzyć Waszego spokoju. A może inaczej: życzę Wam takich relacji, w których śmiało można poczłapać w góry, z kanapkami i termosem, i zdobywać szczyty, nie użerając się z nikim pod toi toiem.

Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl – znajdziesz tam linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu i sklep z pamiątkami nawiązującymi do treści niniejszego podcastu. Zasubskrybuj też sobie podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Koszyk