101: Byliśmy bratnimi duszami, więc dlaczego odszedł?

W tym odcinku porozmawiamy o rozstaniu „bratnich dusz”. O tym, że czasem rezygnujemy z realizowania potrzeby bliskości, by zachować „bliską” relację…
Poznacie prawdziwą historię rozstania i mój komentarz do niej- odpowiedź na pytania Słuchaczki, która tą historię przysłała.

Informacje dotyczące kursu „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Zazie” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

 

101: Byliśmy bratnimi duszami, więc dlaczego odszedł?

Witam w 101. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym Wam opowiedzieć, a właściwie to przeczytać, taką historię, którą dostałam w mailu. Ona kończy się pytaniami słuchaczki, dotyczącymi problemów, z którymi ta słuchaczka się boryka. Są to oczywiście tematy związkowe, dlatego będę mogła o nich powiedzieć w tym podcaście. Nie jest to nie na temat. I myślę, że pytania właściwie tam zadane, to mogą być pytania, które mnóstwo osób zadaje sobie teraz i odpowiedzi, na które mnóstwo osób czeka albo poszukuje obecnie w swoim życiu. Posłuchajcie zatem.

List od Słuchaczki

Wiadomość brzmi tak (red. szczegóły zostały zmienione dla zachowania anonimowości):
„Hej. Zaczęłam słuchać Twoich bardzo fajnych odcinków podcastu, gdyż jestem w kryzysie. Mam 33 lata. Miesiąc temu (po powrocie z miesięcznej podróży po Australii) mój mąż (też 33 lata, znamy się od liceum) od 7 lat – a partner/przyjaciel od lat 13, z którym tworzyłam dotychczas szczęśliwy związek, oświadczył mi, że już mnie nie kocha, że od paru miesięcy czuje, że się od siebie oddalamy i że mam za mocny charakter i jesteśmy jednak niedopasowani. Ostatecznie po tym miesiącu i terapii wiemy już, że Stanisław wykazuje unikowy styl przywiązania, a ja lękowy lub bezpieczny z cechami lękowymi wyrobionymi w międzyczasie. W każdym razie – po tej rozmowie, jak nożem odciął całą fizyczność, całą empatię, całe uczucie do mnie. Zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – a dla mnie było to jak początek złego snu, nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogli też w to uwierzyć nasi znajomi, moja siostra i szwagier (z którymi byliśmy na tych wakacjach i którzy kompletnie nie widzieli żadnych sygnałów, że coś jest u nas nie tak), rodzice moi czy jego. To był mój przyjaciel. A ten cios był ciosem prosto w serce, które roztrzaskał mi na milion kawałków. Próbowałam go pytać, o co dokładnie chodzi, to mówił argumenty w stylu – że nasze kłótnie (które były rzadkie) były dla niego za ciężkie. Ale traktowaliśmy się z szacunkiem, zawsze. Podróżowaliśmy, uprawialiśmy sport, jesteśmy z tej samej branży, dużo się kochaliśmy i w ogóle wszystko było naprawdę super – jeszcze tydzień przed rozstaniem myślałam sobie, że mamy super farta, że się znaleźliśmy. Jakim cudem tego nie widziałam? Nie wiem. Potem okazało się, że od miesięcy zdradza mnie emocjonalnie z koleżanką z pracy (potem się okazało, że to już nie pierwszy raz, ale powiedział, że on sobie tego nie uświadamiał aż do teraz).

I teraz mam pytanie – jak żyć i ufać komukolwiek po czymś takim?
Chodzę na terapię, ale chyba muszę zmienić psychoterapeutę, bo nie czuję, że mi pomaga (natomiast terapeuta od terapii par za to już jest super). Jestem typem introwertyczki i całą potrzebę bliskości i wspólnego czasu realizowałam w związku i rodzinie – przez to mam niewielu, bardzo niewielu znajomych.
Proszę, podpowiedz mi, jak się z tego pozbierać?
Nasi wspólni znajomi go uwielbiają, bo ma świetne poczucie humoru i jest bardzo fajną ogólnie osobą. Naprawdę kochałam go z każdym dniem bardziej. I co się robi w takich chwilach? Cieszyłam się na nasze plany, przyszłość, przygody. A teraz (jesteśmy w separacji – no contact), na ile kompromisów szłam, ile razy potrzebowałam więcej bliskości niż była mi dana, ile razy czułam się samotna – ale kochałam go całym sercem, uwielbiałam z nim rozmawiać, bo mieliśmy identyczne myślenie w wielu kwestiach.
Teraz nagle czuję, że straciłam przyszłość. Nie widzę się w niej zupełnie. Jako, że całą swoją dorosłość byłam z nim w związku, to nagle nie będąc z nikim, nie potrafię w samotną codzienność. Chcę myśleć o samorozwoju, pobyciu ze sobą samą, polubieniu tego stanu – ale nie potrafię. Ten dopaminowy i oksytocynowy detoks mnie dobija. A niepewna przyszłość i poczucie, że jestem już po trzydziestce zabija nadzieję na sensowny związek. Gdzie się poznaję nowych ludzi? Pracuję praktycznie sama. Stacjonarnie, ale też zdalnie. Mamy wspólnych znajomych od nurkowania, ale to bardziej jego znajomi (bo też z pracy – on jest architektem).
I cała nasza droga, studia, praca, podróże, pies, WSZYSTKO. Wszystko dzieliliśmy ze sobą. Jak to przetrwać? Bo ja czuję, że raz jest lepiej, ale potem myślę – gdzie ja poznam kogokolwiek nowego? Skoro nawet znajomych nie mam. Jak to przetrwać?

Przepraszam za długą wiadomość, ale naprawdę potrzebuję jakiegoś innego, lepszego spojrzenia na przyszłość i nie wiem jak je przyjąć. Nie wiem skąd czerpać inspiracje.
Może zapisać się na zajęcia jogi, zajęcia wspinaczki, pojechać w świat z jakąś grupą? Nie wiem, brakuje mi normalnej, dobrej codzienności w przyjaznym gronie, ale nie wiem skąd je wziąć, bo przez lata pracowałam sama.
Pozdrawiam. Monika”.

To jest właśnie ta wiadomość, którą otrzymałam. Zaczęłabym odpowiedź od końca. Jasne, pojechać w świat z grupą ludzi. Zapisać się na zajęcia jogi, może jakiejś wspinaczki, nurkowania, czy czegoś tam innego, czegokolwiek tak naprawdę, co będzie dla Ciebie ciekawe, interesujące, odkrywcze i może będzie też Twoim wyjściem poza Twoją strefę komfortu. to właśnie to warto robić. Bo po pierwsze, my czujemy to, co myślimy, a wpływamy też na to, o czym myślimy. Jeżeli dajemy sobie czas na rozmyślanie o tym, jak jest strasznie, jak to jestem beznadziejna, że on mnie odrzucił, jak jest okropnie, że straciłam ten związek i że ten związek się rozleciał, i jeżeli odrzucamy po prostu różne aktywności i dajemy sobie czas na to, żeby tak rozmyślać depresyjnie i negatywnie, to te nasze myśli na pewno nie będą szły w dobrym kierunku. One będą coraz bardziej ściągać nas w dół. One będą płynąć po prostu jak rzeka w kierunku takiej depresji, negatywności i smutku.

Zatem, żeby tak nie myśleć, warto myśleć o czymś innym, na przykład o tych aktywnościach, które sobie zorganizujemy. Wiadomo, że to nie będzie rozwiązanie od razu na 100%, ale jeżeli zmniejszymy swoją ilość tych nieprzyjemnych myśli, smutnych, choćby o 10%, to i tak już będzie jakiś krok naprzód. Pamiętajcie, że uleczenie, właściwie takie wyzdrowienie z depresji, to nie jest coś czarno-białego. My nie wykonamy kroku z jednego brzegu przepaści nagle na ten drugi brzeg. My po prostu powoli, powoli musimy dojść do siebie, krok po kroku i każdy krok jest równie ważny, niezależnie od tego, czy jest duży czy mały. Zatem odwracanie swojej uwagi to jest jedno. Czyli przekierowanie tej uwagi na coś, co będzie fajne, ciekawe, konstruktywne. I prawdopodobnie też na innych ludzi, bo jednak ludzie są ważni w naszym życiu. Jeżeli tracimy osobę, z którą czuliśmy taką wspólnotę, przynależność, to pewnie ciężko będzie to zastąpić czymkolwiek innym, niż relacje z innymi ludźmi.

Chcemy wierzyć, że jest świetnie, ignorując złe sygnały

Wróćmy do wcześniejszej części tej wiadomości. Zobaczcie, tutaj historia była taka, że wszystko było świetnie, a potem się okazało, że ten mąż zdradza emocjonalnie i to nie pierwszy raz. Czyli właściwie to już podważa fakt, że było świetnie. Myślę, że nie można być zaangażowanym tak na serio w kilka relacji naraz. Zatem droga Słuchaczko, zapewne musiałaś czegoś nie zauważyć, coś przegapić. I myślę, że z biegiem czasu będziesz widziała coraz więcej. Ponieważ kiedy mamy wyidealizowany obraz jakiejś osoby, to przymykamy oko na jakieś różne nieścisłości, niedopowiedzenia, jakieś takie zachowania, które są dla nas może czasem niezrozumiałe, które być może byśmy uznali za problematyczne i podważałyby nasze zaufanie do tej osoby. Ale my tak bardzo chcemy komuś ufać i tak bardzo chcemy w tego człowieka wierzyć, że wolimy pewnych sytuacji nawet nie wyjaśniać.

I tak jak mówiłam, nie można być naprawdę zaangażowanym, na dobre zaangażowanym w dwie relacje jednocześnie, więc jeżeli ktoś jest z nami w dobrej relacji, a potem się angażuje w drugą, to z tej naszej musi się chociaż częściowo wycofać. A zatem czasami, zobaczcie, powodu na określenie relacji jako niewystarczająco dobrą, albo powodów do odejścia, doszukujemy się najczęściej w tym, co ktoś robi. A zapominamy pomyśleć o tym, czego ta osoba nie robi. Zatem wiesz, Moniko, Słuchaczko, zastanów się, czego on nie robił, co było dla Ciebie ważne. Sama wspomniałaś o kilku rzeczach, ale prawdopodobnie tych rzeczy, których on nie robił, a dla Ciebie były one ważne, było o wiele więcej niż widziałaś, pisząc tego maila. Przecież zastanawiałaś się w tym mailu, „na ile kompromisów szłam”, „ile razy potrzebowałam więcej bliskości niż była mi dana”, „ile razy czułam się samotna, ale kochałam go całym sercem, uwielbiałam z nim rozmawiać, bo mieliśmy identyczne myślenie w wielu kwestiach”. Zobacz, na ile rzeczy przymykałaś oko. I tak jak mówiłam, nie na to, co on robił, tylko na ile rzeczy, których on nie robił. Prawda? Przymykałaś oko na to, że być może nie akceptuje Twoich potrzeb i zmusza Cię do kompromisów, albo może nawet stawia bardziej na swoim, nie daje Ci bliskości i czujesz się samotna. Samotna. Zobacz, to w ogóle jest wręcz jakby oksymoron – samotność w idealnym związku. Przecież idealny związek polega na tym, że czujemy się lepiej niż sami, prawda? Można czasem być singlem i nie czuć się samotnym. Jeżeli w związku czujemy się samotni, to nie dość, że temu związkowi daleko do ideału, to jeszcze myślę, że temu związkowi jest wręcz daleko do bycia takim „okej” związkiem.
Takim związkiem, w którym jest wszystko w porządku. A ideał to coś jeszcze więcej, prawda? Postrzegałaś Wasz związek jako idealny i tego faceta jako idealnego. Ale jednocześnie Twoje emocje, wypływające z Twojego wnętrza, co Ci podpowiadały? Że coś tu nie gra, prawda? Najgorzej jednak, kiedy my czujemy te nasze emocje, dostrzegamy je, czujemy się w związku samotnie, ale nie zastanawiamy się nad tym, czy ten związek jest okej. Tylko tłumaczymy sobie to w taki sposób, że ze mną coś jest nie w porządku, za dużo wymagam, za dużo chcę, jestem może za bardzo zachłanna albo wyolbrzymiam i dramatyzuję, bo wszystko jest w porządku, przecież jest idealnie, a ja tutaj żądam nie wiadomo czego.

Naprawdę, moim zdaniem osoby, które zgłaszają się na spotkania z różnych przyczyn, ale teraz mówię właśnie głównie o takich związkowych przyczynach, gdzie coś nie poszło dobrze, zazwyczaj w 99% po prostu sobie nie ufały. Brak zaufania do siebie, a zaufanie do drugiej osoby. I to nas może wprowadzić w niezłe maliny, bo my wtedy w ogóle nie jesteśmy czujni i w ogóle nie wyłapujemy tego, co nam nie pasuje. Deprecjonujemy swoje potrzeby. Rezygnujemy z tych swoich potrzeb i dbamy bardziej o tego drugiego człowieka.

Być może już Wam mówiłam, w którymś z odcinków podcastu, że kobiety, które wybrnęły z toksycznych relacji, choć oczywiście nie uważam, że ta, o której teraz tutaj rozmawiamy, była toksyczna, nie widzą, jak było im w tych relacjach źle. Robią to po prostu pchane rozsądkiem, ale serce podpowiada „kochaj go dalej, akceptuj go takiego, jakim jest”. „Jest okej, poświęcaj się”. No i one, gdy wyjdą z tych relacji, to dopiero czasami po wielu miesiącach, stopniowo zaczynają dostrzegać, jak bardzo w tych relacjach było im źle. Jak bardzo, bardzo źle w tych relacjach się czuły. Jak bardzo brakowało im także wolności. Jak bardzo były samotne. Jak bardzo były zniewolone przez te relacje.
I myślę, Moniko, że u Ciebie właśnie może być podobnie.

Ty, tak naprawdę, potrzebujesz czasu, żeby nabrać dystansu do tej relacji, w której byłaś, do swojego małżeństwa, i żeby wyraźniej widzieć to, co się wydarzyło. Wyraźniej widzieć tego człowieka. Zastanów się, czy były powody, żeby mu nie ufać, które Ty zignorowałaś, zamiotłaś pod dywan sama przed sobą. Czy były jakieś czerwone flagi w tej relacji i kiedy się pierwsza czerwona flaga pojawiła? Czy były sytuacje, w których jego zachowanie było dla Ciebie niezrozumiałe i on tego nie chciał wyjaśnić? Czy były takie sytuacje, w których to on zachował się wobec Ciebie nie fair, ale Ciebie obarczył za to winą. Czy on jest człowiekiem, który przyznaje się do błędów? Czy jest człowiekiem, który wyciąga wnioski z tego, co nie poszło dobrze w Waszej relacji? Czy jest człowiekiem, który bierze na siebie w połowie odpowiedzialność za związek? Czy wtedy, gdy rozwiązywaliście jakieś problemy, rozwiązanie polegało na tym, że zarówno on, jak i Ty, miał włożyć coś od siebie, żeby sytuację poprawić? Czy raczej to byłaś głównie Ty, a w nim problemu nie było? Wiesz, być może było milion drobnych czerwonych flag po drodze, tylko Ty po prostu nie chciałaś ich widzieć, bo były Ci nie na rękę. Były niewygodne. Tak bardzo w Was uwierzyłaś, że nie chciałaś żadnych przeszkód.

Związek bez bliskości jest zaprzeczeniem związku

W powieści pt. „Jedz, módl się, kochaj” jest kilka bardzo ważnych i mądrych haseł. Ja nie jestem może jakąś fanatyczną fanką, ale uważam, że naprawdę tam można znaleźć mądre rzeczy. No i właśnie jedna z nich dotyczyła bratnich dusz. Nie pamiętam, jak to dokładnie brzmiało, ale mniej więcej tak, że ‘bratnie dusze spotykamy po to, żeby się w nich przejrzeć jak w lustrze a potem iść dalej’. I myślę, że właśnie tak, Moniko, mogło być z Twoją relacją, z Twoim małżeństwem. Ty spotkałaś bratnią duszę po to, żeby się przejrzeć w tym człowieku i iść dalej. I zobacz, co on pokazał właściwie. Pokazał, że rezygnujesz/możesz zrezygnować dla mężczyzny z tego, co dla Ciebie ważne. Że łatwo jest Ci się dopasować kosztem samej siebie. Że jest Ci łatwo zrezygnować nawet z potrzeby bliskości po to, żeby tę bliskość… zachować. Tak? To trochę paradoks, prawda? Chce być w relacji bliskiej, więc rezygnuje z bliskości i z potrzeby tej bliskości. Bez sensu, no nie?

Zastanów się, co jeszcze wynika z tego przejrzenia się w lustrze. I tak jak mówiłam, my mamy przejrzeć się jak w lustrze i iść dalej, więc to się wydarzyło w Twoim życiu po coś (w jakimś celu). Mówisz, że ciężko jest Ci sobie wyobrazić przyszłość, ale właśnie Twoja przyszłość będzie wynikała z tego, co z tego związku wyciągnęłaś. Bo Ty masz iść dalej nie sama i z pustymi rękami, tylko masz iść dalej z plecakiem pełnym bezcennych wniosków, których nie miałabyś nigdy w życiu szansy pozyskać, gdyby nie Twoje małżeństwo, gdyby nie ten związek, nie ta relacja. Tylko, że to jedynie od Ciebie zależy, czy Ty to żniwo zabierzesz ze sobą, czy porzucisz tę relację razem z bezcennymi wnioskami i pójdziesz dalej z niczym. Myślę, że powinnaś wziąć sobie kartkę, czy nawet jakiś zeszyt założyć i pozapisywać to, co najważniejsze. To, co wiesz już teraz, a czego nie wiedziałaś wcześniej. Zapisuj sobie to wszystko, ponieważ często dochodzimy do bardzo ważnych wniosków, ale potem o tym także szybko zapominamy, bo czasami jest taki okres, że bardzo intensywnie myślimy i ciągle coś tam nowego wymyślamy. Ciągle mamy jakieś wnioski i te nowe wnioski zacierają te poprzednie. A tak naprawdę, gdy je zapiszemy, to mamy szansę do nich wrócić, przemyśleć jeszcze raz. Pamiętaj, że każde odkrycie otwiera nam furtki do kolejnych odkryć. Twoim zadaniem jest teraz zabrać ze sobą ten plecak pełen wniosków i iść ku innym ludziom. I być może kolejną relację stworzyć, już nie zamiatając żadnych czerwonych flag pod dywan. Nie pozwalaj sobie na to. Jeżeli coś jest niewyjaśnione, jeżeli ktoś nie widzi skruchy i nie wprowadza natychmiastowej poprawy, to znaczy, że prawdopodobnie będzie powtarzał jakieś swoje zachowanie. Jeżeli ktoś zachował się tak, że podważyło to Twoje zaufanie do niego, potraktował Cię jakoś nie fair, zrobił Ci świństwo i nie widzisz natychmiastowej zmiany, to prawdopodobnie to się będzie powtarzać.

Warto jeszcze pamiętać o tym, że większość ludzi do nas jednak nie pasuje, ale czasami możemy się pomylić i wybrać kogoś, kto tak naprawdę nie jest dopasowany. A czasem może być tak, że ktoś do nas pasuje na jakimś etapie naszego życia, a potem nasze drogi już się rozchodzą, bo ten człowiek dotarł do jakiegoś punktu i chce skręcić w zupełnie inną drogę niż my. Może też dotarł do jakiegoś poziomu rozwoju emocjonalnego i nie idzie dalej, a my dalej idziemy. Może nie idzie dalej, bo nie chce, boi się, lub tak po prostu wybrał. Tak? Taka jest jego decyzja, że nie idzie dalej. Może woli sabotować relacje, czyli uczestniczyć w kilku relacjach jednocześnie (mówię teraz tutaj o tym konkretnym przypadku z historii Moniki), zamiast oddać się w pełni temu związkowi, w którym jest oficjalnie, czyli swojemu małżeństwu. I wiesz, to zupełnie nie świadczy o Tobie. To świadczy o nim. On po prostu nie ma na ten moment możliwości, gotowości ani narzędzi na to, by stworzyć konstruktywny dobry związek, bo prawdopodobnie sam ze sobą ma wiele do przepracowania. I to, co ma do przepracowania, sprawia, że może bardzo się bać bliskości. Także w rezultacie niby wchodzi w bliski związek, ale tej bliskości tak naprawdę tam nie ma, bo sama mówiłaś, że brakowało Ci bliskości. Poza tym, Moniko pamiętaj też, że jeżeli dotychczas potrafiłaś fajnie żyć razem ze swoim mężem, to masz mnóstwo narzędzi do tego, żeby równie fajnie żyć teraz jako singielka, a potem być może docelowo z kimś zupełnie innym.

To wszystko, co mi teraz przyszło do głowy, że mogłabym w tej sprawie powiedzieć bez bieżących pytań Moniki. Niestety nie mogę na nie odpowiadać. Na sesji, na spotkaniu takim indywidualnym, to wygląda trochę inaczej, bo prowadzimy dialog, więc można gadać, gadać i gadać. Czasami ta rozmowa płynie i niespodziewanie się okazuje, że czas spotkania już się kończy.

A może chcesz się podzielić swoją historią?

Jeśli chcecie mi opisać swoje historie w podobny sposób, to możecie też mi to przysłać na maila. Być może będę mogła jakoś odpowiedzieć, także nagrywając odcinek podcastu, jeśli uważacie, że jest to taka historia, która może być historią wielu innych osób jednocześnie, w tym samym czasie, i dla których odpowiedź by była również ważna, tak samo jak dla Was, głównych bohaterów tej historii.

Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli chcesz sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie proszę na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się linki do mediów społecznościowych. Są też transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, no i sklep z pamiątkami, gdzie można nabyć pamiątki związane z treścią niniejszego podcastu.

A w najbliższym czasie zapraszam Was też na kurs wideo pt. „Emocje to kompas”, który jest instrukcją korzystania z emocji w swoim życiu.
Docelowo pewnie, żebyście mogli tak samo rozważać wiele sytuacji i myśleć jak ja. Żebyście nie musieli słuchać tego podcastu, tylko sami do siebie móc pogadać w ten sam sposób, w jaki ja do Was mówię.

Shopping Cart