104: Róża to stan umysłu
Bycie Różą z tego podcastu (czyli wybieranie ciągle niewłaściwych facetów) polega na wierze w różne przekonania typowe dla Róży- o tym opowiadam w tym odcinku.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
104: Róża to stan umysłu
Witam w 104. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym wrócić do tematu Róży i Mariusza, a mianowicie tego, co jeszcze Róża mogłaby sobie przemyśleć i co może zrobić, aby pomóc sobie odejść od Mariusza, pomóc sobie odpuścić Mariusza, odejść spod tego toi toia i iść dalej samotnie lub niesamotnie, bez Mariusza po prostu, w swoim życiu.
Deficyt miłości ciągnie się za nami z dzieciństwa
Może ktoś słucha tego odcinka i w ogóle nie zna wcześniejszych odcinków podcastu „Pokój w głowie”. Otóż Róża to jest dziewczyna, która jest zakochana w Mariuszu. Mariusz ją olewa. Mariusz boi się bliskości. Daje Róży sprzeczne sygnały i przez to wydaje się Róży, że coś może z tego wyniknie. Ona cały czas ma nadzieję, że coś z tej relacji z Mariuszem wyniknie dobrego, jakiś fajny związek, ale tak naprawdę nic się nie dzieje. Nic nie idzie naprzód. No i był taki symboliczny odcinek numer 37, gdzie Mariusz zamknął się w toi toiu na szlaku i nie chciał wyjść. I Róża przeżywała po prostu rollercoaster emocjonalny. Było na pewno bardzo ciekawie, ale przesiedziała pod tym toi toiem cały dzień, a mieli iść razem w góry. I właśnie, to jest takie wieczne czekanie. Wieczne czekanie na wiadomość od kogoś. Na odzew. Na tego Mariusza. Na jego obecność w życiu. I to wieczne czekanie jest jak czekanie pod kibelkiem. Marzysz, by wyruszyć we wspólną podróż, a zamiast tego przesiadujesz pod drzwiami toalety. To jest tak najkrócej, jak można podsumować właśnie relację Róża-Mariusz. Najkrócej i metaforycznie.
No i słuchajcie, ostatnio mówiłam to nawet na webinarze, który się odbył. Był taki darmowy webinar dla chętnych. Jeśli chcecie informacji na temat takich webinarów, to zajrzyjcie sobie na profil „Pokój w głowie” na Instagramie lub Facebooku. Tam zawsze informuję o takich eventach.
No więc właśnie, na tym webinarze mówiłam, że Róża to jest tak naprawdę stan umysłu. Róża to jest zbiór myśli, które nam się pojawiają w głowie. I właściwie każdy może być Różą, jeżeli będzie w te rzeczy wierzył. Po prostu to jest kwestia wiary. Jeżeli wierzę, że: miłość jest jedna na zawsze; miłość to ból i cierpienie; nie zasługuję na nikogo lepszego niż Mariusz; nikt inny mnie nie pokocha, chociaż ten Mariusz tak naprawdę wcale mnie nie kocha; Mariusz to ideał i to jest idealny wzorzec bliskiej relacji, miłości i że tak to powinno wyglądać, albo może niekoniecznie powinno wyglądać, ale że tak jest okej…
…jak jest okej, to ten Mariusz będzie okej. To będę się trzymała Mariusza. Natomiast, zobaczcie, jeżeli przestanę wierzyć w Mariusza i te wszystkie inne myśli, to po prostu przestanę być Różą.
Jest jedna taka wyjątkowo trudna do uwierzenia myśl, która pojawi się w głowach osób, które nie doświadczyły wystarczającej bliskości w dzieciństwie i czuły się samotne jako dzieci. Otóż ta myśl może brzmieć na przykład, że nie da się mnie kochać albo nie da się mnie lubić. Gdyby tak się cofnąć do dzieciństwa, to pierwsze bliskie relacje to właśnie są relacje z rodzicami. I jeżeli dziecko doświadcza relacji z takim rodzicem, który nie umie pokazać, że je kocha, który może nie umie okazać miłości, który może nawet nie umie kochać w ogóle. Prawda? Myślę, że jest mnóstwo takich ludzi, którzy nie za bardzo wiedzą, czym jest miłość. No więc jeżeli dziecko doświadcza takiej relacji z rodzicem, który nie potrafi kochać, no to właściwie skąd miałaby się wziąć wiara w tym człowieku, że można go kochać? Jeżeli dziecko doświadcza relacji z rodzicem, który tego dziecka nie lubi, no to skąd wziąć wiarę w to, że ktoś mógłby mnie lubić?
Zauważcie, że można by się zastanowić, ilu ludzi by się w ogóle nie urodziło, gdyby powiedzmy te 20, 30, 40, 50 lat temu była kompetentna i rzeczowa edukacja seksualna. Myślę, że mnóstwo obecnych rodziców dorosłych dzieci nie miało pojęcia o antykoncepcji, nie miało w ogóle pojęcia o tym, dlaczego zachodzi się w ciążę. I w rezultacie mnóstwo tych dzieci powstało przez przypadek. Urodziły je matki i spłodzili ojcowie, którzy totalnie nie byli gotowi na rodzicielstwo. Może nawet i do dzisiaj nie są gotowi na rodzicielstwo, mimo że już mają 60, 70, 80 lat. A mało tego, być może ci rodzice nawet w ogóle nie chcieli mieć dzieci, a te dzieci mieli i mają. W rezultacie, jak właściwie mieliby wychować dziecko, które czuje się ważne, kochane i potrzebne? Jeżeli to dziecko, które im się urodziło, czy te dzieci, które im się urodziły, to byli tacy intruzi w życiu rodziców. Prawda? Jak intruzi. Pojawił się nie wiadomo czemu, nie wiadomo skąd. Zawraca dupę tylko niepotrzebnie i ciągle czegoś chce. I jeszcze trzeba pieniądze wydawać. Czas poświęcać, męczyć się, po nocach wstawać. Tyłek podcierać.
A jeszcze w ogóle bym zaznaczyła, że rodzicielstwo to jest prawdopodobnie najtrudniejsza rzecz, jaką można robić w życiu. Więc jeżeli ktoś jest niedojrzały, niegotowy i nie chce mieć dzieci a jest skazany na rodzicielstwo, które jest cholernie trudne, to musi się to skończyć katastrofą. Dorośli, którzy wiedzą o tym, że urodzili się przez przypadek, bardzo często czują się właśnie intruzami na świecie. Czują się niepotrzebni. Wydaje im się, że oni nie powinni istnieć. Ale przecież my się nie rodzimy dla swoich rodziców tak naprawdę, bo są jeszcze miliardy innych ludzi na świecie. Właśnie sprawdziłam, że jest aż 8 miliardów ludzi. Po prostu nie mogę uwierzyć, jak ta liczba szybko przyrasta. Przecież jeszcze niedawno było 6 miliardów. Trochę się człowiek zagapi z aktualizacją danych i w tym czasie na kuli ziemskiej przybywa parę miliardów osób. Jestem w szoku, powiem Wam.
No ale wracając do tematu. Zauważcie, że jeżeli rodzic nie chciał swojego dziecka, to jest jeszcze te 8 miliardów innych ludzi na świecie. Jeżeli rodzic nie lubił swojego dziecka, to jest jeszcze te 8 miliardów innych ludzi, którzy mogą nas polubić. Jeżeli rodzic był niegotowy na rodzicielstwo, nie umie kochać, jest niedojrzały, nie radzi sobie z emocjami, w ogóle nie radzi sobie z niczym, co jest niemierzalne, jak chociażby samopoczucie. Ale przecież są rodzice, którzy w ogóle nie radzą sobie nawet z tym, co mierzalne, np. z zarabianiem pieniędzy. Prawda? Nie radzą sobie z utrzymaniem trzeźwości. Z dostarczeniem dzieciom dachu nad głową też sobie nie radzą, prawda? Jeżeli rodzic sobie z czymkolwiek nie radzi, to nie znaczy, że ktokolwiek inny nie mógłby Ci tego dać. Może już nie jako rodzic, tylko bardziej jako partner. A przede wszystkim, to czego nie dał Ci rodzic, to Ty w dorosłości możesz sobie dać sama.
Nie nauczymy kochać kogoś, kto tego nie umie
I to jest sedno jeśli chodzi o Różę. Jeżeli Róża wierzy, że na tym właśnie polega miłość, że się tak cierpi na kogoś czekając, jak na tego rodzica, na jego uwagę, na moment przytulenia, jakiejś przychylności, życzliwości, że właściwie tylko się czeka, bo miłość polega na wiecznym czekaniu i tęsknocie, to wiecie, teraz w dorosłości taka Róża, która nie może uwierzyć, że ta miłość mogłaby w ogóle inaczej wyglądać, ponieważ nigdy w życiu tego nie widziała i nie doświadczyła, ale jeżeli uwierzy, że tak miłość jednak nie wygląda, jak jej się wydawało, to może poszukać innego człowieka niż Mariusz, który wpasuje się w zupełnie inny wzorzec bliskiej relacji. Często jest też tak, że czekamy na tego Mariusza pod toi toiem, a jednocześnie czekamy aż rodzice, którzy tej bliskości nie dali w dzieciństwie, w końcu przejrzą na oczy i zrozumieją, jak beznadziejnymi byli rodzicami. Ale pamiętajmy, że oni prawdopodobnie nie zrozumieją tego nigdy i oczekiwanie na to, że ktoś coś wreszcie zrozumie, to zazwyczaj jest droga donikąd. Oczywiście zdarzają się rodzice, którzy coś tam zrozumieli, ale większość jednak nie zrozumie. Tak jak większość Mariuszów też niczego nie zrozumie. Myślę, że nie ma co tracić czasu na czekanie. W momencie, gdy pozwolisz sobie odpuścić to oczekiwanie względem rodziców, to być może przetrzesz szlak odpuszczania i będzie Ci łatwiej odpuścić sobie oczekiwanie także na Mariusza.
I właśnie, zaczęłam od tego, że jest taka wielka przeszkoda w postaci wiary, w ogóle możliwości uwierzenia, że ktoś mógłby mnie pokochać, ponieważ nigdy mi się to nie zdarzyło. Tylko nasuwa się pytanie, czy Wasi rodzice to są jakieś uniwersalne osoby? Czy Wasi rodzice są tacy, jak wszyscy? Czy Wasi rodzice są każdym? Czy Wasi rodzice sobie radzą dokładnie tak, jak większość ludzi? Czy Waszym zdaniem oni w ogóle sobie radzą? Bo relacje, które Wy macie stworzyć w dorosłości, wcale nie mają być kopią tych relacji z rodzicami, jeżeli one były dla Was krzywdzące. Waszym zadaniem jako dorosłych ludzi jest, po pierwsze, dać sobie może tę sympatię i miłość samodzielnie, a jeszcze w dodatku, otoczyć się ludźmi, którzy się w to wpasują i po prostu będą Was lubić i doceniać dokładnie za to jakie jesteście.
Pamiętajmy o tym, że mądrość niekoniecznie przychodzi z wiekiem. Myślę, że zależności, takiej wprost, wcale nie ma. Mądrość nie wynika z wieku, tylko z wniosków, które żeśmy wyciągnęli po drodze, często po prostu popełniając różne błędy. A jeżeli ktoś tych wniosków nie wyciąga, jeżeli ktoś uważa, że nie popełnił żadnych błędów, jeżeli ktoś uważa, że jest doskonały, nieomylny, no to prawdopodobnie tej mądrości nie będzie miał. On będzie tkwił przez cały czas w tym samym punkcie. A zatem pewnie zrozumie, co było nie tak, ten rodzic, który wyciąga wnioski i który się uczy. Natomiast jeżeli ktoś zawsze wie najlepiej, to myślę, że tym bardziej nie miejcie nadziei, że wreszcie przejrzy na oczy, zrozumie i w końcu da Wam ze swojej strony, właśnie jako rodzica, czego nie dał, gdy byliście małymi dzieciakami. I z jednej strony, to jest cholernie trudne, ale myślę, że z drugiej strony daje ogromną ulgę, jeśli pozwolimy sobie odpuścić to czekanie. Bo czekanie jest bardzo męczące.
Oczywiście nie mam na myśli tego, żeby zrywać relacje z innymi rodzicami i ich odcinać. Nie, nie, nie. W ogóle nie o to mi chodzi. Zresztą mówiłam o tym w podcaście już wielokrotnie. Przede wszystkim właśnie w odcinku o orbitach. To był odcinek 42. Więc mówiłam o tym, że nie jestem zwolenniczką wywalania ludzi ze swego życia. Uważam raczej, że jak zaktualizujemy swoje oczekiwania do danej osoby i przestaniemy mieć nadzieję na to, że ta osoba przejdzie przemianę i w końcu zrozumie pewne rzeczy, to możemy sobie ułożyć tę relację na nowo, już bez tej nadziei. Czyli jak mogę ułożyć relację z tym rodzicem, jeżeli wiem, że on nie zrozumie, będzie jak będzie, będzie tak, jak jest teraz, ten rodzic będzie zawsze taki sam, będzie rozumiał zawsze tyle samo i że nie przejrzy na oczy. I być może ta relacja będzie w rezultacie wyglądała inaczej. Może będzie się odbywała z mniejszą częstotliwością, a może z tą samą, tylko po prostu na jakimś płytszym dla nas poziomie. Myślę, że finalnie będzie bardziej pozytywna, bo już w końcu przestaniemy czuć się zawiedzeni.
Wiecie, miłość nie polega na tym, że ktoś nas codziennie zawodzi. To w ogóle nie ma tak wyglądać. Ciekawość danej relacji nie ma wynikać z tego, że ktoś nas ciągle zawodzi. To też nie o to chodzi. Ciekawie to ma być nam w życiu. A ten człowiek, z którym być może będziemy to życie przeżywać, nie ma nam dostarczać ekstremalnych emocji. On ma być towarzyszem w poszukiwaniu tego, co w życiu ciekawe. Po prostu. On ma być taką spokojną i pewną bazą. Ma być kimś, z kim można by stworzyć dom, czyli azyl. A jeżeli w tym domu będzie Mariusz, tworzymy z nim dom, to ten dom wcale nie będzie azylem, bo tam po prostu ekstremalne emocje będą cały czas. A tu nie o to chodzi.
Ktoś Cię doceni - niekoniecznie ten, na kogo czekasz
Zatem odpuśćcie… Nie, nie, nie! Powiem inaczej. Spróbuj sobie pozwolić odpuścić nadzieję, że rodzic zrozumie, Twoja matka w końcu zrozumie, Twoja matka w końcu nauczy się kochać, nauczy się Ciebie doceniać i w końcu zacznie Ciebie rozumieć. Ona być może tego nigdy się nie nauczy, no ale jednak jest tą Twoją matką. I nie przestanie nią być nawet wtedy, kiedy Ty przestaniesz od niej oczekiwać, że ona zrozumie. Prawda? Oczywiście, mamy zakodowane w głowach, że matka to ma być taka najlepsza przyjaciółka, że to ma być jakaś głęboka relacja, która wiele wnosi w nasze życie, wnosi w nie może jakąś mądrość. No, ale bardzo często to tak w ogóle nie wygląda. I pogódźmy się z tym, ponieważ nie ma co spędzać całego życia na czekaniu. I pamiętajcie, dzięki temu przecieracie szlak odpuszczania i pewnie dzięki temu będzie też łatwiej odpuścić Mariusza. Bo jednak wcale nie wszyscy ludzie, którzy jakkolwiek są nami zainteresowani albo tym bardziej, z którymi jesteśmy spokrewnieni, muszą być dla nas na naszych najbliższych orbitach i tworzyć z nami takie najbliższe relacje. Niektórzy po prostu nie umieją. Nie umieją w relacje i w bliskość. I to wcale nie znaczy, że z Tobą coś jest nie w porządku i że nie zasługujesz. To, że ktoś nie umie kochać, nie oznacza, że Ty nie zasługujesz na miłość. Prawda? No i jeszcze zaznaczmy ważną rzecz, że im więcej w nas lęku, tym mniej miejsca na miłość. Zatem ci rodzice, którzy nie za bardzo potrafią kochać lub w ogóle nie potrafią kochać, to prawdopodobnie są zalęknieni ludzie, którzy właściwie to w gruncie rzeczy cierpią, być może się w ogóle też do tego nie przyznając. I to nie jest Twoja wina. I nie jest też Twoim zadaniem ratować takiego rodzica. Zresztą pewnie już próbowałaś miliony razy i nic to nie dało. Więc powtórzę jeszcze raz, jeżeli Twój rodzic nie potrafi kochać, jest tak przepełniony lękiem, że nie potrafi kochać, to nie znaczy, że Ty nie zasługujesz na miłość. Jeżeli Mariusz jest przepełniony lękiem przed bliskością, to też nie znaczy, że Ty nie zasługujesz na miłość. No to co? Ruszamy dalej w góry, prawda? Zamiast czekać pod toi toiem.
Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie proszę na stronę pokojwglowie.pl. Znajdziesz tam linki do mediów społecznościowych. W mediach społecznościowych natomiast znajdziesz informacje o jakichś ewentualnych webinarach i kursach, które organizuję. Czy warsztatach może.Na stronie pokojwglowie.pl znajdują się też transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, więc jeżeli ktoś chce czytać, to też niech sobie tam zajrzy do zakładki „podcast”. No i oczywiście nadal Was zachęcam do zamówienia kursu, do zakupu dostępu do kursu „Emocje to Kompas”, który daje bazę do słuchania tego podcastu tak naprawdę, bo on pokazuje w jaki sposób ja sama to wszystko porządkuję i upraszczam. Daje narzędzia właściwie, żebyście mogli to samo robić w swoim życiu samodzielnie. Dziękuję za przeczytanie tego odcinka.