105: Asertywność w bliskich relacjach
Asertywność, to szacunek do siebie i innych. Ale o tym już mówiłam wielokrotnie. W tym odcinku chciałabym powiedzieć o asertywności w związku- czyli o tym, że lepiej mówić czego chcemy, niż czego nie chcemy.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
105: Asertywność w bliskich relacjach
Witam w 105. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Ten odcinek nagrywam w Å, a za oknem jest 15 stopni i pada deszcz. Miejscowość, w której nagrywam nazywa się Å – ale to po polsku. Po norwesku brzmi „o” i jest to taka rybacka wioska na Lofotach. Specjalnie tutaj wybrałam się z mikrofonem, żeby nie gadać ciągle na początku każdego odcinka „ten odcinek nagrywam w Warszawie”. Więc mamy dosyć nietypowo.
Teraz nagrywam w miejscowości o jednoliterowej nazwie. Tym razem chciałabym poopowiadać o asertywności w bliskich relacjach. O tym jak, asertywnie i konstruktywnie, komunikować swoje potrzeby.
„Nie powiedziałam o swoich oczekiwaniach”
W tym odcinku chciałabym się odnieść do pytań nadesłanych przez Adę, słuchaczkę podcastu. I bazując właśnie na tych pytaniach, ułożę treść tego odcinka.
„Jak przygotować się na trudne emocje po drugiej stronie?
Z tym mam zawsze największy problem, że ja czuję i wiem dobrze, że powinnam poruszyć temat, mam nawet w głowie zdania, poważne i przemyślane, ale często rezygnuję z obawy przed konfrontacyjną rozmową, w której po drugiej stronie może być złość, kłótnia nawet i trudne słowa też. Może nawet o rozstaniu albo cisza i poczucie niezrozumienia. I jak się przygotować, żeby sobie poradzić z własnym rozgoryczeniem, jeśli asertywna rozmowa nie przyniesie kompromisu. Już wiem, że w związkach kompromis nie zawsze jest możliwy. Są rzeczy, które robią, albo nie robią, nasi partnerzy, które musimy chcieć zaakceptować, jeśli mamy iść dalej, ale chciałabym, żeby mój partner wiedział, że to, że na coś przystaję teraz, nie oznacza, że czuję się z tym okej. Jest to dla mnie jakaś informacja o tej relacji, o nim w tej relacji. Co on z tą informacją zrobi następnym razem, jeśli pojawi się sytuacja?
Przykład. Mój partner pojechał z byłą żoną i synem na dziesięć dni wakacji. Organizacja tego wyjazdu była dla niego priorytetem. Termin naszego wyjazdu był przesuwany już trzy razy. Jest krótszy o połowę, mimo że ja mogłabym i chciałabym inaczej rozplanować dni. Powiedziałam, co czuję w związku z tym, ale nie w rozmowie pod tytułem, „usiądź proszę, musimy pogadać”, tylko rzucone mimochodem podczas zakupów w sklepie. Nie czuję się z tym okej. Akceptuję to, bo mi na Tobie zależy i nie jest to dla mnie deal breaker. Ulżyło mi, ale poczułam, że stchórzyłam i tak, bo nie powiedziałam wszystkiego o swoich oczekiwaniach. Gorąco pozdrawiam, Ada”.
Tutaj na wstępie jeszcze wyjaśnię, że Ada jest w relacji, w której to, że jej partner wyjeżdża gdzieś czasami ze swoim synem i jego mamą, jest to zaakceptowane przez Adę, jest to dogadane i jest to okej. I tutaj z tym nie dyskutujemy. Może niektórzy uważają, że ludzie, którzy byli ze sobą w związku i się rozstali, powinni być we wrogich kontaktach. W ogóle nie utrzymywać ze sobą kontaktu, albo być na siebie obrażeni. Albo nigdy razem nie wyjeżdżać. Ale powiedzmy sobie szczerze, nie ma jednej złotej zasady na to, jak to powinno wyglądać. Myślę, że gdy wchodzi w grę dobro dziecka, to naprawdę warto postawić na kreatywność. Warto zlikwidować wszelkie niepotrzebne konflikty, więc przede wszystkim: jakakolwiek wrogość nie jest wymagana. Natomiast unikanie takich wyjazdów też nie jest wymagane. Jeżeli dla wszystkich, łącznie z Adą, jest okej, że jej partner ze swoją byłą partnerką i ich synem gdzieś tam wyjeżdża, to myślę, że wszystko jest w porządku. I nad tym tutaj nie będziemy dyskutować. W tym odcinku rozmawiamy o czymś zupełnie innym, a mianowicie o tym, czego Ada potrzebuje, a tego w związku swoim nie dostaje, ponieważ priorytetem dla partnera są tamte wyjazdy. A właściwie nawet nie rozmawiamy o tym, dlaczego ona tego nie dostaje, tylko jak miałaby zakomunikować to, co chciałaby dostać.
Lepiej jest mówić o swoich potrzebach
Zobaczcie, często mówiąc o asertywności koncentrujemy się na odmawianiu, na mówieniu tego, z czym czujemy się źle, na mówieniu o tym, co nam nie pasuje. Ale myślę, że warto iść w trochę jeszcze bardziej zaawansowaną wersję asertywności, a mianowicie postawić raczej na komunikowanie tego, czego chcemy i czego potrzebujemy. Bo jeśli powiemy drugiej stronie, że coś nam nie pasuje, to z tej informacji wcale nie wynika, co miałoby nam pasować. Prawda? Na przykład, jak powiem, że nie pasuje mi, że priorytetem jest dla Ciebie wyjazd z Twoim dzieckiem i byłą partnerką, to z tej informacji właściwie nie wynika czego chcę i potrzebuję. Prawda? Mało tego. Gdy jeszcze skonstruuję moją informację w taki negatywny sposób, czyli skupię się na tym czego nie chcę, to w oczach tego partnera, rozmówcy, może wyglądać to tak, jakbym była wredną, zazdrosną babą, która chce skomplikować i utrudnić jego relację z dzieckiem, kiedy mówię „nie podoba mi się, że Ty z nim wyjeżdżasz”. Oni mają jakiś układ i albo do tego dołączam, albo nie dołączam. Jeżeli mówię, że coś mi się nie podoba w tym układzie – no bo z mojej informacji to tak wynika, że mi się nie podoba, że wyjeżdżacie razem i niby zaakceptowałam, a jednak teraz mówię, że nie zaakceptowałam – to tu nie chodzi o to, że oni wyjeżdżają razem, tylko o to, że mój wyjazd, o którym marzę, że odbędziemy razem z tym partnerem, zszedł na dalszy plan. No nie? Rozumiecie o co mi chodzi? Bo może to trochę za bardzo pokomplikowałam.
Generalnie rzecz biorąc, skupmy się na tym, czego chcemy i czego potrzebujemy, a nie na tym, czego nie chcemy i nie potrzebujemy. A no i właśnie, wracając do wątku, jak koncentruję się na tym czego nie chcę, to mogę wyjść na wredną babę, która chce wszystko pokomplikować i jest zazdrosna. Tylko niszczy i destrukcję jakąś wprowadza. Natomiast oczywiście, to nie jest tak, że Ada, czy ktokolwiek inny, mówiąc czego nie chce, dąży do tego, żeby coś zniszczyć. Tylko raczej mówimy, co sprawia, że się źle czujemy, dlatego, że się źle czujemy. Nie dlatego, że mamy złe intencje, prawda? Jeżeli mówię, że nie podoba mi się, że wyjeżdżasz z nimi i jest to dla Ciebie priorytet, to nie mówię tego dlatego, że mam złe intencje, tylko dlatego, że sama poczułam się w jakiś sposób odrzucona, mało ważna, zepchnięta na dalszy plan.
Pozytywna wersja asertywności
I co Ada mogłaby powiedzieć w tej sytuacji? Otóż, Ada mogłaby powiedzieć „potrzebuję, żebyś wyjechał ze mną na trzy tygodnie”. Na przykład, no nie? „Potrzebuję, żebyśmy razem we dwójkę wyjechali w dłuższą podróż. Potrzebuję, żebyśmy już teraz, dzisiaj zarezerwowali konkretny termin, a nie przesuwali to w nieskończoność. Co Ty na to?”. To jest proste pytanie. Nie ma w tym żadnych zarzutów, żadnego ataku, żadnych wątpliwości co do partnera i żadnych oskarżeń. Tylko i wyłącznie jest tu o moich potrzebach. Wyobraźmy sobie tak – ja mówię teraz, że jestem Adą. Tak więc mówię w ten sposób tylko i wyłącznie o moich potrzebach. Czego ja chcę i czego potrzebuję. I to właśnie jest asertywność. Czyli asertywność nie jest tylko koncentrowaniem się na tym, co nam nie pasuje i czego nie chcemy, ale też koncentrowaniem się na tym, jakie są nasze potrzeby, co jest dla nas ważne i czego chcemy od drugiej strony.
Komunikowanie swoich potrzeb jest asertywnością i to, moim zdaniem, nawet taką bardziej zaawansowaną wersją asertywności. Zauważcie, że aby coś powiedzieć asertywnie, najpierw musimy to sami ze sobą przegadać. I jeśli wiemy, co nam samym nie pasuje, to wcale nie musi nas to doprowadzić do tego, co nam pasuje. No nie? Jak mówię, że nie pasuje mi, że Ty tak robisz, to wcale nie musi oznaczać, że ja sama wiem, czego bym chciała w ogóle w tej sytuacji, jakie widzę rozwiązania, jaką mam potrzebę i co bym chciała z tym zrobić. Więc tym bardziej ta druga osoba nie będzie tego wszystkiego wiedzieć. Ale jeśli, powiem, potrzebuję tego i tamtego, potrzebuję żebyśmy wyjechali na trzy tygodnie, potrzebuję żebyśmy już dzisiaj albo już w tym tygodniu zarezerwowali wyjazd, jakiś tam hotel na przykład, czy kupili sobie bilety lotnicze, to jest to konkret, prawda? To jest bardzo konkretna informacja. W dodatku taka, która nie daje raczej pretekstu drugiej stronie do tego, żeby się bronić, bo nie ma w tym żadnego oskarżenia.
„Potrzebuję, żebyśmy dziś zarezerwowali lotniczy bilet”. I zauważcie, że w tej sytuacji ten mój rozmówca, czyli partner Ady, może zareagować na takie trzy główne sposoby. Może powiedzieć, że okej, zarezerwujmy w takim razie, daj mi trzy godziny, sprawdzę terminarz i dam Ci znać. Czyli odniesie się do tego w najlepszy, pozytywny sposób i rzeczywiście wejdzie w ten konkret, który ja proponuję. I to będzie najwspanialsze rozwiązanie.
Może powiedzieć, że nie, niestety nie możemy sobie zarezerwować. I to będzie dla mnie świetna informacja na temat tego, jak istotne są dla niego moje potrzeby, jak istotne są moje potrzeby w tej relacji, i na ile ten związek może spełnić moje potrzeby, może mi pomóc w realizacji moich potrzeb. No bo pamiętajmy o tym, że my w związku jesteśmy po to, żeby nam się żyło lepiej, niż kiedy jesteśmy singlem czy tam singielką. Zatem jeżeli muszę ciągle przesuwać i nie mogę nic zaplanować, to może być tak, że w rezultacie stwierdzę, że już bym wolała sama sobie ten wyjazd zaplanować jako singielka, czy po prostu sama go zaplanować. I nie liczyć jednak na tę drugą osobę w związku. A jeżeli dla mnie jest ważne, żeby w związku razem podróżować, to znaczy, że ten związek nie spełnia moich oczekiwań i ma się nijak do tego, czego potrzebuję od bliskiej relacji. I to jest też konkret, prawda? To jest bardzo ważna informacja dla mnie samej.
No ale jeszcze jest trzeci sposób, w jaki ten partner może zareagować na mój komunikat o moich potrzebach, a mianowicie może zbyć mnie i nie udzielić żadnej odpowiedzi. I to też jest odpowiedzią, prawda? Jeśli mówię „potrzebuję, żebyśmy już w tym tygodniu zarezerwowali bilety”, a on mówi na to „aha, aha, no, no, no, no” i nie ma w tym zawartej odpowiedzi „tak” lub „nie”, no to mogę jeszcze oczywiście pocisnąć i poprosić go, żeby powiedział. „No to słuchaj, jest to możliwe do zrealizowania, robimy tak czy nie?”. Wiecie, mogę domagać się jednak tej odpowiedzi. Mogę zapytać „czy jesteś w stanie mi odpowiedzieć?”. I tu też można odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Mogę zapytać „czy jesteś w stanie mi odpowiedzieć w ciągu trzech najbliższych dni?”. I na przykład pod koniec tego trzeciego dnia wrócić do pytania „to jak z tymi biletami, rezerwujemy czy nie rezerwujemy?”. Jeżeli on nic nie odpowie, czyli na mój konkret uzyskuję zupełny chaos, brak konkretu i zero odpowiedzi, no to też to jest odpowiedź. Prawda? On nie odnosi się do moich pytań, nie mam żadnej informacji, w związku z tym nie mogę nic planować razem z nim.
Związek a realizacja własnych potrzeb
Mogę sobie planować tylko sama. No i wtedy tylko pozostaje zadać sobie samej pytanie „czy chcę być w takiej relacji, w której nijak nie da się zaplanować przyszłości?”. Bo związki raczej są po to, żeby jakoś widzieć wspólną przyszłość. No nie? Raczej to nie jest tak, że żyjemy tylko w teraźniejszości. Jeżeli potrzebuję podróżować z kimś, no to podróże najczęściej planuję z jakimś tam wyprzedzeniem mniejszym lub większym, więc muszę wiedzieć, czy ta druga osoba będzie w tym uczestniczyć, czy nie będzie. Bo to nie ma być dla mnie ruletka, jak z Mariuszem w toi toiu. Uważam, że związek, w którym totalnie nie mam możliwości przewidzieć przyszłości, czy właściwie jakakolwiek bliska relacja, w której totalnie nie mam możliwości przewidywać przyszłości, czyli nie wiem, czy ta osoba w ogóle będzie ze mną, czy nie będzie, będzie blisko mnie, czy daleko, wprowadza bardzo dużo niepewności w naszym życiu i może być nawet dla nas toksyczny. Ponieważ niepewność jest cholernie trudna i cholernie męcząca. Ale może niektórzy to lubią. Myślę, że tu warto odpowiedzieć sobie samej, sobie samemu, na pytanie, czy niepewność jest dla mnie okej? Czy to, że nic nie jestem w stanie zaplanować, jest dla mnie okej? Czy to, że nie wiem, czy on będzie jutro ze mną w tej podróży, czy nie będzie, jest dla mnie okej? Jeżeli Cię to męczy, no to już też wiesz, że ten związek nie spełnia Twoich potrzeb, nie odpowiada na Twoje potrzeby, a może nawet czujesz, że Twoje potrzeby zostały zdeprecjonowane i ten związek jest dla Ciebie wręcz krzywdzący.
I zauważcie, że podstawą tego wszystkiego jest taki wgląd w siebie: samoświadomość, wiedza, nie tylko tego, czego nie chcemy, ale jeszcze tego, czego chcemy, czego potrzebujemy, do czego nam ta druga relacja, do czego potrzebujemy tej drugiej osoby w naszym życiu. Wierzcie mi, że są tacy ludzie na świecie, z którymi da się dogadać bez problemu, którzy mogą pozytywnie odpowiedzieć na Wasze potrzeby. Chyba że te potrzeby macie naprawdę jakieś od czapy i dziwaczne w stylu „chciałabym wysadzić świat w powietrze”. To być może trudno byłoby znaleźć partnera do tego. Natomiast „chciałabym wyjechać na trzy tygodnie tylko z Tobą” – przykładowo taka potrzeba – to nie jest coś naprawdę jakiegoś tam dziwacznego, wygórowanego, nieadekwatnego. Śmiało można to komunikować drugiej stronie. Jeśli Wam tutaj pojawiają się teraz myśli, że nikt nie ma tyle urlopu, skoro już wyjeżdżał ze swoim dzieckiem, to nie jest to odcinek na ten temat. Na temat „ile kto ma urlopu”. Te trzy tygodnie to jest przykład.
A tak swoją drogą, jeżeli mam taką pracę, która pozwala mi na wyjazdy na trzy tygodnie co trzy miesiące przykładowo i potrzebuję mieć partnera do tych wyjazdów, to też jest konkretna wskazówka co do tego, kogo mi trzeba do związku. Po prostu człowieka wolnego od miejsca.
Nie uwiązanego do żadnego punktu konkretnego. Prawda? Bo to nie musi być wcale ktoś, kto dysponuje nieskończoną ilością wolnych dni, tylko być może ktoś, kto może popracować sobie zdalnie z tego trzytygodniowego wyjazdu. A różnie sobie tę pracę ludzie układają i różnie sobie układają życie zawodowe. I jeśli ja sobie ułożyłam życie takie, że jestem wolna, to być może potrzebuję kogoś, kto jest równie wolny jak ja, żebyśmy mogli razem z tej wolności korzystać we dwójkę.
Kurs „Emocje to kompas” tym razem z pozytywnymi emocjami
I właśnie, żeby konstruktywnie i asertywnie komunikować to, czego potrzebujemy, musimy mieć wgląd w siebie, zagłębiać się w siebie, zadawać sobie pytania, poszukiwać odpowiedzi. Żeby ten wgląd w siebie mieć, potrzebne są nam nasze emocje oczywiście i dostrzeganie tych emocji, wyciąganie z nich wniosków. Właśnie po to zrobiłam dla Was kurs „Emocje to kompas”, ponieważ emocje są naszym kompasem. I ktoś mi napisał, słuchajcie, w ankiecie dotyczącej tego kursu, ktoś, kto już ten kurs przerabia, żebym dorzuciła jakieś informacje na temat pozytywnych emocji, bo skoncentrowałam się tam tylko na tych nieprzyjemnych. Skoncentrowałam się na tym, czego właśnie nie chcemy. Tak sobie pomyślałam, właśnie w związku z dzisiejszym odcinkiem i tą ankietą, że chyba rzeczywiście moduł o pozytywnych emocjach tam by się przydał, ponieważ nieprzyjemne emocje nam pokazują, czego nie chcemy, na co się nie godzimy, co jest problemem, ale jeszcze, żeby dobrze żyć, nam jest konieczna wiedza na temat tego, czego chcemy, potrzebujemy i z czym będziemy się czuli dobrze.
I wiecie co? Myślę, że taką bazą w ogóle tego, do czego dążymy, jest spokój. Bo najpierw dążymy do tego, żeby się nie czuć źle, czyli żeby się czuć spokojnie. I spokój jest bazą do czegoś jeszcze więcej, a mianowicie do tego, żeby czuć spełnienie, szczęście, zadowolenie z siebie, zadowolenie ze swego życia, jakąś dumę z siebie. Czyli najpierw dążymy do spokoju. I to zawarłam właśnie w kursie „Emocje to kompas”, dążenie do spokoju. Ale tak jak mówiłam, chyba dorzucę tam jeszcze moduł o czymś więcej, czyli dążeniu do spełnienia i zadowolenia ze swego życia. Czyli o pozytywnych emocjach właśnie. O tych dobrych.
A co Wy, słuchacze podcastu, możecie zrobić? Zastanówcie się, jakie rozwiązania dadzą Wam spokój w Waszych relacjach, co możecie zakomunikować drugiej stronie, żeby dałoby Wam spokój, czego chcecie, co dałoby Wam spokój. To jako pierwszy etap. A drugi być może to, czego chcecie, co dałoby Wam poczucie spełnienia i szczęścia.
I wracając do przykładu Ady, być może spokój by jej dało, gdyby teraz, już dziś, zarezerwowali sobie wyjazd, ale spełnienie i poczucie szczęścia dałoby jej, gdyby ten wyjazd trwał trzy tygodnie, a nie na przykład tydzień.
Asertywność, gdy już mamy wgląd w siebie, umiemy ze sobą sami przegadać różne rzeczy i wiemy czego chcemy, jest naprawdę łatwa. Jest o wiele łatwiejsza niż brak tej asertywności. Ponieważ, gdy nie jesteśmy asertywni, to właściwie sami komplikujemy swoje życie, komunikując innym niekoniecznie to, co byśmy chcieli zakomunikować, generując czasami nawet jakieś destrukcyjne komunikaty, oskarżające drugą stronę, a za to nie zawierające w sobie ani krztyny informacji na temat tego, czego my chcemy i do czego dążymy. A sami wiecie, że bliska relacja z osobą, która tylko ciągle mówi „nie chcę tego, nie chcę tamtego, to mi nie pasuje, tamto mi nie pasuje”, no nie jest zbyt przyjemna, prawda? Jest przykra. Z drugiej strony natomiast, jeśli komunikujemy wprost czego potrzebujemy i ta druga strona to olewa albo mówi, że nie jest w stanie Ci tego dać, to zobaczcie jaki mamy mega konkret co do tego, czy to jest w ogóle dla nas dobry związek. O asertywności można by jeszcze gadać i gadać, bo to jest naprawdę wspaniały temat. Tak naprawdę taki temat życia w zgodzie ze sobą. Natomiast w tym odcinku powiedziałam już chyba wszystko, co miałam zamiar powiedzieć.
Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl. Tam znajdziesz linki do mediów społecznościowych, znajdziesz tam też kurs „Emocje to kompas” i transkrypcję wszystkich odcinków tego podcastu.
A! I teraz, żeby być uczciwą, to część tego odcinka nagrałam w Å na Lofotach, ale jednak inną część nagrałam w środkowej części Szwecji, na kempingu w miejscowości Fredrika. W kamperze. Na Lofotach też w kamperze, bo cały czas jestem w tym kamperze i się nim przemieszczam. I teraz też lekko pada deszcz, więc pogoda jest podobna. Chociaż tam na Lofotach padało znacznie mocniej, gdy nagrywałam początkową część tego odcinka. Kamper to w ogóle świetne miejsce do nagrywania podcastu. Jak dla mnie, oczywiście, to jest po prostu strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o realizację moich potrzeb. I ja tego oczekuję od mojego męża, że będzie jeździł ze mną i z dziećmi kamperem. I pływał jachtem. Bo lubię być w drodze. On na szczęście też.
I kończąc ten odcinek, pozdrawiam wszystkich słuchaczy, słuchaczki z Norwegii i Szwecji, bo Szwecja i Norwegia są w pierwszej dziesiątce, jeśli chodzi o liczbę odsłuchań podcastu „Pokój w głowie”. Dziękuję za wysłuchanie lub przeczytanie tego odcinka.