106: Boję się rozmowy o wspólnym zamieszkaniu
Czasem odwlekamy ważne rozmowy, z obawy przed tym, co moglibyśmy w nich usłyszeć. Do ważnych rozmów należy na przykład rozmowa o wspólnym zamieszkaniu. Jak do niej podejść?
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Backed Vibes Clean” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
106: Boję się rozmowy o wspólnym zamieszkaniu
Witam w 106. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym poruszyć temat obaw przed rozmową o wspólnym zamieszkaniu.
Tylko pozornie lepiej jest nie poruszać trudnych tematów
Dostałam taką wiadomość:
„Dzień dobry Kasiu. Chciałabym podsunąć propozycję na temat podcastu. Czy mogłabyś opowiedzieć o komunikacji w związku? Jak poruszać trudne tematy, na przykład temat wspólnej przyszłości? Jestem z chłopakiem już ponad pół roku i chciałabym poruszyć temat wspólnego mieszkania. Jednak mam w sobie ogromny lęk, który sznuruje mi usta, spowodowany wieloma nieudanymi związkami z przeszłości. Mój ostatni chłopak rzucił mnie po dwóch latach związku, kiedy ja czekałam już w zasadzie na oświadczyny, bo stwierdził, że nie widzi ze mną przyszłości. A gdy spytałam dlaczego, to powiedział, że mnie nie kocha. I nigdy nie kochał. Wcześniejszy chłopak mnie zostawił, gdy zaproponowałam wspólne mieszkanie. Jeszcze wcześniejszy mieszkał ze mną i się wyprowadził, a ja mam traumę po tym wydarzeniu do dziś, mimo pięciu lat terapii, na którą się po tym zapisałam. I bardzo się boję, że to się może powtórzyć, a ja się rozlecę. To tylko kilka przykładów, których było dużo więcej, a które sprawiają, że teraz milczę zamiast rozmawiać.
Magda”.
Wiesz Magdo, ja bym na Twoim miejscu najpierw zapytała samą siebie, czy chcę w ogóle z tym chłopakiem mieszkać, jeśli mam obawy przed rozmowami z nim na ważne tematy. Bo to przecież bardzo niekomfortowa sytuacja, prawda? Bo tych rozmów, jeżeli się mieszka razem, jest przecież czasami naprawdę dużo. Wszystko właściwie trzeba przegadać, ustalić i skonfrontować dwa, często bardzo odmienne, punkty widzenia. Więc kolejność powinna być może trochę inna. Najpierw warto zacząć rozmawiać, a potem się zastanowić, jak już zaczniecie rozmawiać, o ile to w ogóle zadziała. No nie? Bo przecież może być tak, że on wcale nie będzie chciał gadać, nawet jeżeli Ty się przełamiesz. Więc jeżeli już zaczniecie rozmawiać, to po tym dopiero można zapytać samą siebie: „czy ja chcę z nim mieszkać? czy ten człowiek mi odpowiada?”. W ogóle uważam, że póki z kimś naprawdę na dobre nie rozmawiamy, nie przegadujemy ważnych spraw, to nie znamy człowieka. A po prostu samym zamieszkaniem z kimś, jednocześnie bez rozmawiania z tą osobą, wcale jej przecież nie poznamy. Może trochę poznamy, bardziej niż gdybyśmy nie mieszkali razem. Natomiast to jednak z komunikacji wynika znajomość tej drugiej osoby. No i też oczywiście z obserwowania czynów tego człowieka i konfrontowania tego, co mówi, z tym, co robi. Więc ja bym zaczęła nawet nie od rozmowy na temat wspólnego zamieszkania, tylko od rozmowy na temat rozmawiania. Czyli absolutnym priorytetem jest dowiedzieć się, czy ten facet w ogóle ma zamiar z Tobą o czymkolwiek rozmawiać. Bo może wcale nie.
Napisałaś, że boisz się też konsekwencji tych rozmów, że boisz się, że się rozsypiesz. I myślę, wiesz, że tutaj właśnie dotknęłaś sedna. Bo dlaczego bycie w tej relacji lub nie bycie w niej wiąże się z rozsypaniem? Aha, i dlaczego ja mówię teraz o byciu lub nie byciu? To jest tak, że my się boimy ważnych rozmów, ponieważ tak naprawdę boimy się tego, co się stanie, gdyby ta rozmowa nie poszła po naszej myśli. Bardzo często boimy się ważnej rozmowy, ponieważ mamy takie obawy, że zostaniemy odrzuceni, a druga osoba nie będzie chciała tego, czego my chcemy. Nie będzie chciała iść dalej w tę relację. W tym przypadku właśnie, w którym mówimy o temacie zamieszkania – nie będzie chciała zamieszkać razem. A wiadomo, że jeżeli my chcemy z kimś zamieszkać, a ta druga osoba nie chce, no to będziemy się czuli odrzuceni przecież. I Ty, Magdo, boisz się, że się rozlecisz. Jak rozumiem, boisz się, że się rozlecisz w momencie, gdyby ta rozmowa właśnie o zamieszkaniu nie poszła tak, jak Ty byś chciała. Czyli gdyby on na przykład powiedział, że nie chce z Tobą mieszkać.
I zobacz, to jest ciekawe, Ty nie rozlatujesz się, póki żeście o tym nie porozmawiali, a rozleciałabyś się – takie masz obawy – gdybyście o tym porozmawiali i nie poszłoby to dobrze. Czyli tak naprawdę to Twoje bycie całością lub w rozsypce jest zależne od stanu tej relacji. A właściwie nawet nie od stanu tej relacji, tylko od tego, czy padło już jakiekolwiek hasło, z którego by wynikało, że on Ciebie odrzuca, czy jeszcze nie. Bo wiesz, być może Ty byś była nawet w stanie przez długi czas tolerować obojętność z drugiej strony, czy brak szacunku. Ja tego nie wiem oczywiście, prawda? Nie znam tej relacji. To jest moja hipoteza. Więc może byś była w stanie tolerować złe traktowanie czy obojętność ze strony drugiej osoby, byle tylko nie usłyszeć, że on odchodzi i że to koniec. Czyli zauważ, że nawet Ci nie chodzi o to, żeby on był, tak realnie, mentalnie, emocjonalnie, w Twoim życiu, tylko po prostu, żeby nie odszedł. Więc wiesz, pytanie, czy ten człowiek tak naprawdę jest dla Ciebie ważny, czy po prostu bycie z nim jest ważne? Czy chodzi o tę konkretną osobę, bo on jest idealnym partnerem dla Ciebie, jest dopasowany i rozumiecie się jak z nikim innym, czy właśnie chodzi o samo bycie w związku z nim, niezależnie od tego, jaki on jest i czy realnie on jest obecny w Twoim życiu emocjonalnym?
Bycie w związku nie świadczy o naszej wartości
Jeśli chodzi o rozstania i odrzucenie, to najdłużej przeżywamy je, gdy takie rozstanie czy odrzucenie dla nas samych świadczy coś okropnego na nasz temat. Okropnego, czyli takiego, co trafia w nasze głębokie przekonania o nas samych. Jeżeli mamy takie przekonanie, przykładowo, że jestem beznadziejna lub nie zasługuję na miłość, to rozstanie prawdopodobnie potwierdzi prawdziwość tego przekonania.
I wtedy najdłużej się zbieramy po tych trudnych sytuacjach, po tych rozstaniach czy sytuacjach, gdy byliśmy odrzuceni. Bo my się nie zbieramy, tak naprawdę, z tego odrzucenia, tylko musimy się wykaraskać ze swoich okropnych myśli, które mamy o sobie samych i które mieliśmy już od prawie zawsze, bo prawdopodobnie od dzieciństwa.
Nasze przekonania, właśnie takie w stylu, że nie zasługuję na miłość, tworzymy już w dzieciństwie. I potem się trzymamy ich nieświadomie przez resztę życia, dopasowując też w jakiś sposób nasze życie do tych przekonań. Jeżeli w głębi siebie wierzę, że nie zasługuję na miłość, to po prostu będę swoje życie układała tak, żeby się nie potwierdziło, że nie zasługuję na miłość. No i oczywiście do tego chcę udowodnić, że na tę miłość zasługuję. Więc bycie w związku, po prostu bycie w związku, może być dla mnie dowodem, że zasługuję na miłość. Wtedy też mogę się za bardzo nie koncentrować na tym, jaki jest ten drugi człowiek. Liczy się sam fakt bycia w związku, bo jest to dla mnie wystarczające, by potwierdzić, że zasługuję na miłość. Ale kiedy ten związek się kończy, kiedy ktoś mnie odrzuca i odchodzi, to już cały mój system udowodniania sobie, że na miłość zasługuję, pada. I znowu muszę się konfrontować ze strasznymi myślami na mój temat, czyli właśnie przykładowo, mając to przekonanie, że nie zasługuję na miłość, znowu zaczynam w ten sposób myśleć i bardzo, bardzo, bardzo, bardzo w to wierzyć. I przewija się bez przerwy przez moją głowę to przekonanie, wywołując mnóstwo trudnych emocji, depresyjnych, żalu, smutku, rozpaczy.
Czyli zauważcie, że jeżeli ktoś nas odrzuca, to czujemy potem żal i rozpacz, często nie z powodu tego, że już tego człowieka nie ma w naszym życiu, tylko z powodu tego, że odejście tej osoby znowu potwierdziło, że nie zasługuję na miłość. Albo że jestem beznadziejna, albo że nie da się mnie kochać, albo że jestem niewystarczająca. Różnie mogą być w słowa ubrane te nasze najgłębsze, negatywne przekonania na nasz własny temat. Czyli my nie boimy się rozstań, tylko boimy się swoich własnych myśli, swoich własnych przekonań i tego, jak z tymi myślami i przekonaniami będziemy się czuć. I właśnie to sprawia, że się rozsypujemy. Wiara w niezasługiwanie na miłość sprawia, że się rozsypujemy.
Nie stworzymy dobrej relacji, unikając trudnych tematów
I teraz, wracając do tematu rozmowy dotyczącej zamieszkania. Zawsze mówię, że w bliskich relacjach warto pozwolić na to, by ktoś nas zawiódł. Natomiast jeżeli nam bardzo zależy na tym, żeby się nie potwierdziło, że na tą miłość nie zasługujemy, czy coś tam innego negatywnego na nasz temat, to my nie pozwalamy tej drugiej osobie się zawieść, ponieważ nie chcemy źle z tym się czuć. Czyli właściwie trochę wyręczamy tego drugiego człowieka w jego roli, w naszej wspólnej relacji. Staramy się za siebie i za niego, żeby nie musieć konfrontować się ze swoim przekonaniem w sytuacji, gdyby ta druga osoba nas zawiodła. Żeby nie musieć przeżywać trudnych, ciężkich emocji w sytuacji, gdyby ta druga osoba nas zawiodła. I rozmowa na temat przyszłości i wspólnego zamieszkania jest właśnie sytuacją, w której pozwalamy, żeby ktoś nas zawiódł. Bo nie wiemy, co on odpowie. Być może powie: „no nie, sayonara, to nie ma sensu, przecież nie jesteś dla mnie w ogóle ważna”.
Oczywiście nie da się prowadzić relacji bez takich rozmów i tak naprawdę najważniejsze, co możemy zrobić, żeby na takie rozmowy się przygotować, to zadbać o siebie. O to, żeby przestać wierzyć w to, że nie zasługuję na miłość i żeby przestać uzależniać swoją wartość jako człowieka od bycia w związku z kimkolwiek. Czyli w sumie chodzi o to, żeby być całością. I to jest, Magdo, prawdopodobnie praca dla Ciebie, bo zauważ, że jeżeli będziesz się czuła ważna i wartościowa, niezależnie od tego, czy jesteś z tym mężczyzną, z którym jesteś, czy z nim nie jesteś, niezależnie od tego, czy on będzie chciał z Tobą mieszkać, czy nie będzie, to się wtedy nie rozsypiesz. Bo Ty zawsze będziesz całością. Może będzie Ci przykro, że Cię odrzucił, ale nie rozsypiesz się. Nie będzie to dla Ciebie traumatyczne wydarzenie. Czyli możemy pozwalać na to, by inni nas zawiedli, jeżeli mamy przepracowane nasze najgłębsze negatywne przekonania o sobie samych. Jeżeli jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym, że ktoś nas zawiódł. Jeśli jesteśmy w naszej samoocenie niezależni od tego, czy zostaliśmy przez kogoś zawiedzeni, czy nie zostaliśmy.
Zauważcie, że bez takiego pozwolenia na to, by ktoś nas zawiódł, właściwie nie da się zbudować żadnej głębokiej relacji, ponieważ nie jesteśmy w stanie poznać człowieka. Nie możemy sprawdzić, na co go stać i na co nie stać. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić wtedy, co on zrobi, czego nie zrobi, co zrobi w obliczu jakichś naszych potrzeb, jakichś naszych próśb, jakichś naszych pomysłów. Natomiast wchodzenie w bliską relację z założeniem, takim z góry, że „ten człowiek absolutnie nie może mnie zawieść, nawet nie będę sprawdzała czy on mnie zawiedzie, bo on nie może mnie zawieść, nie mogę dopuścić, JA nie mogę dopuścić do tego, żeby on mnie zawiódł, bo się rozsypię”, to tak naprawdę może prowadzić ku katastrofie. Bo nie pokazuję prawdziwej siebie, bo nie poznaję jego i w rezultacie może być tak, że my się wcale nie znamy, nie rozmawiamy, nie konfrontujemy, nie dyskutujemy, nie mamy jakichś konfliktów i kłótni, bo przecież to wszystko mogłoby się źle skończyć. A ja, tak jak powiedziałam wcześniej, nie mogę pozwolić na to, by on mnie zawiódł. Muszę zrobić wszystko, by on mnie nie zawiódł. Czyli to ja się muszę starać, żeby on mnie nie zawiódł. Nie on. Ja muszę się starać, żebym mogła mu ufać.
Kiedy nie wierzymy w siebie, częściej ignorujemy czerwone flagi
I jeszcze słuchajcie – Wy, Słuchaczki i Słuchacze, i Ty Magdo – tutaj jest jeszcze jedna ważna rzecz do dopowiedzenia. My czasem mamy obawy przed jakimiś ważnymi sytuacjami w relacji z drugą osobą, ponieważ może nie wierzymy w siebie i nie wierzymy, że się pozbieramy po tym, gdyby te sytuacje się źle potoczyły, czyli to wszystko, co mówiłam wcześniej, ale jest jeszcze opcja nr. Dwa. A mianowicie może być tak, że nasza intuicja nam podpowiada, że to się dobrze nie skończy, że to w ogóle nie potoczy się tak, jakbyś chciała, że temu człowiekowi nie masz co ufać, że on Ci nie pokazał, że możesz mu ufać, że nie masz podstaw w ogóle do tego, żeby mu ufać i czujesz po prostu, że ta relacja jest taka słaba i płytka. Choć chciałabyś, żeby była silna, zgrana i mocna, to czujesz właśnie, że jest zbyt słabo i zbyt płytko, i wiesz tak naprawdę, już dokładnie wiesz, jak rozmowa o wspólnym zamieszkaniu miałaby się potoczyć. Wiesz, co on Ci odpowie, a jednocześnie bardzo nie chcesz tego słyszeć. I to może być dla Ciebie przerażające.
Ale skoro wiesz, to warto się zastanowić, czy są takie czerwone flagi, które dają Ci podstawę, by myśleć, że wiesz. Jeżeli tych flag było już kilka albo wiele, albo może jakaś jedna ogromna, bardzo, bardzo czerwona, no to pewnie odpowiedzi możesz sobie udzielić sama już teraz. A ewentualnie z nim potwierdzić albo i nie. I Ty, Magdo, masz w sumie taką trudną historię tych relacji, ale z mojego doświadczenia wynika, że najtrudniejsze historie relacji mają właśnie te osoby, które nie ufają sobie. Te, które ignorują czerwone flagi. Zobaczcie, tu nie chodzi o tych ludzi, na których my trafiamy, tylko o nas samych. Chodzi o to, że nie ufamy sobie, że nam się wydaje, że te różne sygnały, które wyłapujemy i emocje, które czujemy, i to że czujemy, że coś jest nie w porządku, to są jakieś niewiarygodne informacje dla nas i że nie powinniśmy z nich korzystać i na ich bazie czegoś tam weryfikować lub podejmować decyzji. Natomiast może warto by było spróbować zupełnie inaczej tym razem. Właśnie sobie zaufać i zastanowić się, dlaczego nie czuję się pewnie, dlaczego nie czuję się bezpiecznie, co jest nie w porządku, że mam obawy przed rozmowami dokładnie w tej relacji.
I ja bym tu nie szła w takie uzasadnienie, że masz trudną przeszłość. Dlaczego dokładnie w tej relacji masz problem z rozmawianiem? Być może ten człowiek Ciebie wcale nie zachęca do tego, żebyście rozmawiali. A może nawet Cię zniechęca do tego, żebyście rozmawiali. Być może Ty mu nie ufasz, ponieważ on się zachowuje w taki sposób, że nie możesz mu ufać, a bardzo byś chciała. No bo przecież, tak jak mówiłam wcześniej, przecież to Ty być może musisz zrobić wszystko, żeby on Ciebie nie zawiódł, jeśli gdzieś tam w głębi pojawiają Ci się myśli, że nie zasługujesz na miłość.
Mamy prawo pytać innych o ich plan na nas
No i jeszcze na koniec technicznie, jak pogadać na temat tego wspólnego zamieszkania. Myślę, że w absolutnie najprostszy sposób. Po prostu zapytać: „słuchaj, czy Ty widzisz nas razem w przyszłości? Czy chciałbyś, żebyśmy zrobili wspólne plany na przyszłość? Czy uważasz, że wspólne zaplanowanie różnych wydarzeń, dotyczących mnie i Ciebie, w najbliższym roku ma sens. Czy planujemy razem przyszłość?”. O, to jest świetne pytanie. Bardzo lubię to pytanie: czy planujemy razem przyszłość? „Słuchaj, planujemy razem przyszłość? Jak sądzisz? Chciałbyś, żebyśmy planowali razem przyszłość?”. No i wiadomo, jeżeli ktoś nas nie przewiduje w swojej przyszłości, to mamy konkret. Mamy konkretną informację na temat tego, czym jest ta relacja. A może, że jest niczym.
Pamiętajmy, że mamy prawo pytać inne osoby o sprawy, które dotyczą nas samych. Mamy prawo pytać innych osób o przyszłość, jeżeli ta przyszłość może być związana z nami i jeżeli ewentualnie wymagałaby podjęcia przez nas jakichś decyzji. Odpowiedź, którą te osoby nam udzielą, wymagałaby przez nas podjęcia jakichś decyzji. Mamy prawo wiedzieć o swoim życiu. Mamy prawo wiedzieć, czy ktoś się przyłącza do mnie w jakichś tam działaniach, czy się nie przyłącza. Czy się przyłącza do mnie do tego planowania przyszłości, czy ja mam sama tą przyszłość planować, albo z jakimiś innymi ludźmi. Masz prawo pytać. I to wcale nie jest pytanie o niego, tylko o Ciebie. Jak pytam, czy zamieszkamy razem, to tak naprawdę pytam, bo chcę wiedzieć, czy mam planować, że będę z nim mieszkać, czy może planować sobie sama swoje życie mieszkaniowe, lokalowe. No bo wiadomo, że inne decyzje podejmujemy, gdy mieszkamy z kimś lub gdy planujemy mieszkanie solo.
Warto sobie przemyśleć, co zrobię w sytuacji, gdy ta rozmowa pójdzie bardzo źle. I też na to już jakoś tam mentalnie i emocjonalnie się przygotować, jeżeli czujemy, że tak może się stać, że ona pójdzie źle. Warto sobie wymyślić plan B i z takim przygotowaniem w najprostszy sposób zainicjować rozmowę, zadając jakieś właśnie proste pytania, dotyczące przyszłości czy tego wspólnego zamieszkania. Jeśli natomiast planu B nie da się stworzyć, bo jest dla Ciebie Magdo, „albo on”, albo Ty się rozsypujesz i nic więcej Cię dobrego nie czeka, to prawdopodobnie masz do przepracowania sama ze sobą jakieś jeszcze głębokie przekonania. Być może na terapii albo i nie. Głębokie przekonania, dotyczące Ciebie samej i Twojej wartości jako człowieka.
Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli macie ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zapraszam na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziecie transkrypcję wszystkich odcinków podcastu. Znajdziecie tam też linki do mediów społecznościowych, kurs „Emocje to kompas” i sklep z pamiątkami dotyczącymi niniejszego podcastu.