108: Techniki odkochiwania się

Ten odcinek jest o tym, co możesz przemyśleć, spisać, zapisać i zrobić, by pomóc sobie przestać nieszczęśliwie kogoś kochać?

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Bass Vibes” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

108: Techniki odkochiwania się

Witam w 108. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem porozmawiamy o odkochiwaniu się. Tym bardziej, że macie mnóstwo pytań w tym obszarze. Mam wrażenie, że w tym podcaście już dosyć dużo mówiłam na temat odkochiwania, ale w tym odcinku będzie taka skumulowana garść informacji dotycząca, właściwie to można powiedzieć, że technik, które można zastosować, próbując się odkochać.

Pięć technik poznawczych, które mogą nam pomóc

Dostałam taką oto wiadomość od jednej z Was.
„Chciałam zapytać, czy z nieszczęśliwego zakochania, zauroczenia można się wyleczyć? Czy istnieją jakieś konkretne techniki, które mogłyby pomóc? Od trzech lat jestem nieszczęśliwie zakochana. Myślałam, że czas sprawi, że mi przejdzie, ale niestety tak się nie dzieje. Czy mogłabyś mi coś doradzić?”

Zainspirowałam się tym zapytaniem i jeszcze w dodatku inną wiadomością, która przyszła do mnie też ostatnio na Instagramie, dotyczącą odkochiwania się, która brzmiała tak: „jak się odkochać, jak wyrzucić go ze swojego serca i ze swojej głowy, gdy on Cię nie chce, ale nadal siedzi w Tobie i nie daje Ci spokoju?”

Idąc za ciosem, gdy już te dwie wiadomości dostałam, to zadałam też pytanie na Instagramie do Was: „co jest najtrudniejszego w odkochiwaniu się?”. I odzew był duży. Widać, że dużo osób jest w temacie, jest zaangażowanych w dany temat. Bo zazwyczaj wypowiadamy się w tych tematach, które są dla nas istotne, które nas jakoś interesują. Więc dużo osób było zainteresowanych tym. I w ogóle też z Waszych określeń co do tego, co jest najtrudniejsze w odkochiwaniu się, wynika, że macie też dużo poukładane w głowach. Z dużą świadomością patrzycie na to odkochiwanie się, z tak dużym wglądem, że wiecie już, że nie jesteście początkujący. Nie macie takich myśli, że to jest jakaś magia i totalnie nie wiadomo, co z tym zrobić. No i przykładowo, ciągłe rozpamiętywanie tych „miłych” chwil – miłych w cudzysłowie. Czyli widać, że ta osoba już trochę wątpi, że te chwile tak realnie były miłe. Albo brak zgody na danie komuś wolności do jego życia i jego decyzji. Tak. Myślę, że to już jest dosyć zaawansowany poziom, jeżeli osiągamy taką świadomość, że teraz mam dać zgodę na czyjąś wolność. Czyli już podrążyłam temat. To nie jest dla mnie jakieś tam ogólnikowe odkochanie się, tylko już widzę sedno, że mam dać wolność i to mi sprawia problem. Albo zrozumienie, że to była iluzja. I też osoba, która to napisała, wie, że to była iluzja. Tylko twierdzi, że trudno jest to zrozumieć. Albo cierpliwość i czułość dla siebie. Danie sobie czasu. Z tego też wynika, że osoba, która to pisze, właściwie wie, czego potrzebuje. Odkochujący się, czy odkochująca się. I o tej iluzji było więcej. Porzucenie kurtyny iluzji, aby zdać sobie sprawę z tego, jak naprawdę się czujesz.

I właśnie, może od tego zacznijmy. Zdać sobie sprawę z tego, jak się naprawdę czujesz. Co do technik odkochiwania się właśnie, czyli pierwsza z nich. Zadaj sobie pytanie, jak się naprawdę czujesz. Bo nam się wydaje, że czujemy miłość, ale gdyby się przyjrzeć tak uczciwie samej przed sobą, co czuję, to wychodzi na to, że czuję mnóstwo, mnóstwo nieprzyjemnych emocji. Czuję zawód. Czuję smutek, żal, złość, może wściekłość. Czasami nawet i nienawiść. Może nawet gardzę sobą. I słuchajcie, z nas takie emocje wydobywają tylko relacje, które są dla nas toksyczne. Czyli technika numer 1 – nazwij swoje emocje. Przyjrzyj się temu, jaki jest bilans tych emocji, bo może czasami masz jakieś motyle w brzuchu, ekscytacje i wydaje Ci się, że to miłość, ale być może przez 95% czasu odczuwasz emocje, które Ciebie totalnie ściągają w dół, podcinają Ci skrzydła i odbierają chęć do czegokolwiek. I kiedy już zapiszemy sobie, nawet może i na kartce, ten bilans nasz emocjonalny czarno na białym, to mamy pierwszą ważną informację, że miłości tutaj to naprawdę nie ma za dużo.

Więc teraz przejdźmy do kroku drugiego. Technika numer 2, powiedzmy. Dlaczego dla Ciebie te wszystkie uczucia, które sobie wypisałaś, te nieprzyjemne, oznaczają miłość? Co poszło nie tak, że wydaje Ci się, że zakochany człowiek się tak czuje. Bo miłość ma nam dawać spokój, więc skoro Tobie miłość spokój odbiera, miłość według Ciebie, to może w ogóle się zastanów, jaka jest według Ciebie definicja miłości. Czy to w ogóle brzmi rozsądnie? Jak to się ma do definicji miłości osób, które są w dobrych i konstruktywnych relacjach? Czy np. według nich miłość też oznacza ból i cierpienie? Tak jak nas często uczono w szkole, gdy analizowaliśmy jakichś tragicznych literackich bohaterów, opisanych przez narkotyzujących się, pijanych autorów. Ja na przykład, słuchajcie, czuję się oszukana, że to, co totalnie ma się nijak do miłości, było nazywane miłością podczas edukacji, podczas tego, czego doświadczyłam jako uczennica w szkole, analizując różne wspaniałe romantyczne wiersze i inne dramaty. A zatem podsumowując, technika numer 2 – zdefiniuj czym jest miłość. I jeśli według Ciebie miłość jest cierpieniem, to czy dałoby się może tę definicję jakoś zmodyfikować na bardziej konstruktywną. Bo jeżeli Ty dążysz do miłości, która jest cierpieniem, ponieważ taka jest Twoja wizja idealnej miłości, no to nie ma się co dziwić, że jesteś nieszczęśliwie zakochana. Z drugiej strony, jeśli zdefiniujesz miłość w ten sposób, że ona ma Ci dawać spokój, to będziesz do tego dążyła. A więc wszelkie relacje, które Ci ten spokój odbierają, nie będą się wpasowywać w definicję miłości. I łatwiej sobie kogoś odpuścić, gdy powiesz sobie „nie, to jednak nie jest miłość, to koło miłości nawet nie stało”.

Okej, teraz technika numer 3. Zastanów się, kogo Ty w ogóle kochasz i czy ten człowiek, którego kochasz, w ogóle istnieje. Czy to jest Twoja wyobrażona wersja, w myśl zasady, że im więcej o kimś myślimy, tym bardziej jest on zmyślony? Czy może kochasz tego, jaki ktoś naprawdę jest? Najprawdopodobniej kochasz wyidealizowaną wersję tego człowieka. Kogoś, tak jak powiedziałam wcześniej, kto w ogóle nie istnieje, kogoś, kogo sobie wyobraziłaś i mylisz go z tym realnym, który gdzieś tam się pojawia w Twoim życiu i czasami może jakieś wiadomości wysyła albo nie odpowiada na wiadomości. Wydaje Ci się, że ten wyidealizowany w Twojej głowie, to ten sam, który realnie chodzi po ziemi. Ale być może, jeśli sama ze sobą uczciwie to przeanalizujesz i porównasz tych dwóch typów, to się okaże, że oni są zupełnie inni i jeden nie przypomina drugiego. Tak jak mówiłam Wam w którymś odcinku o fragmencie filmu „Piękny umysł”, gdzie bohater zdaje sobie sprawę, że postaci, które się pojawiają w jego życiu, nie istnieją, ponieważ od lat pojawia się ta mała dziewczynka, która w ogóle nie rośnie. I on sobie zdał sprawę, że ona od lat jest cały czas małą dziewczynką. I dzięki temu zrozumiał, że to są tylko jego wyobrażenia, że to nie są prawdziwi ludzie. I odczarował ich. To dotarło do jego świadomości. Musiał mieć taki naprawdę mocny argument dla samego siebie, żeby uwierzyć, że oni są zmyśleni, nie istnieją, to jego wyobraźnia wygenerowała te postaci. Zatem poszłabym również tym tropem. Zastanów się, co jest wytworem Twojej wyobraźni, a co jest realne. Kto jest realnym człowiekiem, a kto jest zmyślonym człowiekiem. Jak jeden się ma do drugiego i czy oni coś w ogóle wspólnego ze sobą mają, być może poza wyglądem.

I teraz technika numer 4, która jest kontynuacją techniki numer 3. Jeśli okaże się, że kochasz realnego człowieka, który Ciebie nie chce, to też można by się zastanowić, skąd w ogóle takie Twoje pragnienie, takie dążenie. Dlaczego? Bo my nie wchodzimy w relacje przez przypadek. Przypadkowo nie tworzymy relacji. Nie z przypadkowymi osobami. Kierujemy się jakimś wzorcem, więc jeżeli dla Ciebie bliskie relacje w przeszłości być może oznaczały poświęcenie, staranie się, zasługiwanie na miłość, no to oczywiście nieszczęśliwa miłość będzie super pasować do tego, bo tutaj też musisz zasługiwać. Wszystko jest tak, jak powinno, mimo że się czujesz źle. Ale pasuje to do Twojego schematu, prawda? Jesteś kompatybilna, jeśli chodzi o potrzeby miłosne z kimś, kto Ciebie nie chce. Ponieważ być może zawsze tak wyglądały najważniejsze relacje w Twoim życiu. Być może tak wyglądały relacje z rodzicami, że ci rodzice Cię ignorowali, nie zauważali i zawsze dążyłaś do tego, żeby zasłużyć, żeby w końcu Cię docenili i zauważyli. I być może teraz to powielasz w dorosłym życiu. I odpowiedz sobie na pytanie, czy aby na pewno tego chcesz. Czy tak ma wyglądać Twoje życie? Czy Twoje życie ma być powieleniem wzorca z dzieciństwa? Czy chcesz resztę życia spędzić na zasługiwaniu na miłość?

I zauważcie, że to są takie techniki poznawcze, bo one mają zmienić Wasze myślenie, ponieważ my czujemy to, co myślimy. Jeżeli myślimy, że on jest idealny, miłość jest jedna na zawsze, miłość jest bólem i cierpieniem, i żeby mieć miłość, to muszę na nią zasłużyć, jeśli my w to wszystko wierzymy, no to wiadomo, że będziemy tkwić w toksycznych relacjach, w których ktoś nas w ogóle nie chce, a być może nawet nami pomiata. I będzie nam się wydawało, że to jest dążenie do szczęśliwego związku. Zatem zauważcie, ile można rzeczy sobie przedefiniować krok po kroku. Oczywiście na to trzeba czasu. Być może czasem trzeba też pogadać z jakimiś ludźmi, którzy wiedzą, co mówią. Nie z jakimiś psiapsiółami, które tkwią w tym samym bagnie, co my, tylko z osobami, które być może dotarły tam, gdzie my chcemy dotrzeć. Albo nawet do specjalisty pójść po pomoc na jakąś terapię.

Czyli przedefiniowujemy sobie różne aspekty związane z zakochaniem się. I tu jeszcze a propos przedefiniowywania, to mogę Wam dorzucić technikę numer 5. Warto się zastanowić, co by się musiało stać, żebym mogła odpuścić nadzieję. Czyli nie tego człowieka, nie miłość, tylko nadzieję, że on w końcu zrozumie. I co by się musiało stać, żebym mogła tę nadzieję odpuścić oraz gdybym tę nadzieję teraz, w tej minucie, odpuściła, to co bym zaczęła robić w moim życiu? Co bym zmieniła w moim życiu, gdyby nie ta nadzieja? I wiecie, i można od razu zacząć to wszystko robić. Być może bym gdzieś wyjechała. Może bym się przeprowadziła. Może bym poszła na spotkanie z jakimiś innymi ludźmi, którzy na mnie czekają już od miesięcy, aż się wyplączę mentalnie i emocjonalnie z tej relacji. Może bym na przykład ubrała się w inne kolory. Może bym do kogoś zadzwoniła. Może bym się zapisała na jakieś zajęcia. No, odpowiedzcie sobie szczerze na to pytanie. Co bym zrobiła, gdybym nie miała nadziei, że coś z tego dobrego wyniknie?

Działanie jako metoda na nieszczęśliwą miłość

I tutaj, zobaczcie, wkraczamy w obszar technik behawioralnych. Tamte były poznawcze, czyli takie, które odbywają się w naszych głowach i myślach. A teraz możemy się zastanowić, co tutaj behawioralnie można byłoby sobie dać, żeby pomóc sobie się odkochać. I pierwsze, zacząć działać. Porzucić nadzieję i zacząć działać. To trochę tak, jak wychodzenie z depresji. Czasami ludzie muszą się zmusić do tego, żeby podejmować jakieś działania, o których racjonalnie wiadomo, że są dla nich dobre, ale oni w ogóle tego nie czują. Czują być może nawet wielki dyskomfort, gdy zaczynają coś robić. Ale tak to działa, że najtrudniejszy jest pierwszy krok i czasami musimy tych pierwszych, trudnych kroków zrobić kilka, ale jest naprawdę spora szansa, że się w nich rozkręcimy i potem będzie już łatwiej. Więc zaczynamy działać. Działać, działać, działać na rzecz siebie. Ja bym tu też poszła, wiecie, w kierunku swoich wartości. Jakie ważne obszary mojego życia zaniedbałam w ostatnim czasie? Co w ogóle jest moim życiowym priorytetem, oprócz tej fantastycznej, nieszczęśliwej miłości? Może zaniedbałam zdrowie i jest ono moim priorytetem. Może zaniedbałam rozwój zawodowy. Może sport. Może przyjaciół. Może rodzinę. Może coś tam jeszcze, jakiś rozwój osobisty.

I to wszystko, tak naprawdę, jest tematem do pracy. Tematem do spotkań z samą sobą. To wszystko może nam podsunąć jakieś pomysły, co mogę wpisać w swój terminarz, żeby robić dla siebie coś dobrego, robić to, co jest najważniejsze, nie zajmować się głupotami i nie tracić czasu. Jeżeli moim priorytetem jest moje zdrowie, przyjaciele, rodzina, rozwój zawodowy, to mogę się zastanowić, co mogę zrobić w najbliższym czasie dla siebie samej w ramach rozwoju zawodowego, w ramach rozwoju w obszarze przyjaciele, na przykład zorganizować jakieś spotkanie albo zaprosić kogoś na obiad. Co mogę zrobić dla siebie samej w obszarze zdrowie i tutaj na przykład pójść na jakieś badanie, umówić się do dentysty itd. Umawiamy się ze sobą. Zamiast czekać na wiadomość od typa, który nas nie chce, to umawiamy się same ze sobą na różne fajne spotkania, które dadzą nam poczucie, że dobrze spędzam czas.

Kolejna behawioralna technika, która może pomóc się odkochać, czyli odczarowujemy miejsca związane z danym człowiekiem. Jeżeli mamy jakieś miejsca, które nam przypominają „o! tu byliśmy razem, tam byliśmy razem, tu robiliśmy to, a tu tamto”, to myślę, że warto pójść w te miejsca, najlepiej z jakimiś innymi ludźmi, żeby po prostu nowe wspomnienia zatarły te dawne wspomnienia. Żeby nowe wspomnienia przysłoniły te stare wspomnienia. A może nawet, żeby te nowe wspomnienia były jeszcze lepsze. Czasem tak jest, że całe miasto nam się kojarzy z jakimś człowiekiem, jeżeli ta relacja trwała długo, więc mamy naprawdę kupę roboty. Ale zauważcie, że ta poprzednia technika, o której mówiłam, czyli to umawianie się ze samą sobą na spotkania i robienie dla siebie ważnych rzeczy, przy okazji może być odczarowywaniem, bo jeżeli mam wspomnienie, że z kimś tam spędziłam miło czas w jakimś punkcie miasta, a teraz pójdę na fajne zajęcia, na przykład tenisa, w tym samym obszarze, to może być tak, że ten tenis przysłoni, przyćmi dawne wspomnienie, które wprawia mnie w smutek, żal i tęsknotę. Czyli odczarowujemy miasto.

A wiecie, jeśli jeszcze chodzi o odczarowywanie, to może są takie osoby, które by Wam mogły w tym pomóc. Czyli mówicie co i jak, że „tutaj mi się to miejsce kojarzy z nim i że robiliśmy to i tamto, rozmawialiśmy o tym i tamtym i taki smutek czuję, gdy tu znowu jestem, że to już koniec” i może ci ludzie się nad Wami trochę zlitują i pomogą Wam coś fajniejszego i bardziej przyjemnego w tych miejscach robić. Czasami może być tak, że my nie mamy do odczarowania miasta, a cały świat nawet. To trochę trudniej może być. Ale chociaż z drugiej strony może nie trudniej. Może łatwiej, bo jednak w podróży zawsze łatwiej o fajne wspomnienia, fajne momenty i fajnych ludzi. No wiadomo, wszystko jest względne, prawda?

Myślę, że to na razie wystarczająca liczba technik, jak na jeden odcinek podcastu. Pewnie można by o tym jeszcze gadać, gadać i gadać. Może w jakiejś innej formie spróbuję podejść do tematu za jakiś czas. Może jakiś webinar zrobię na przykład. Albo kolejny odcinek podcastu, po prostu. Wypróbujcie, przetestujcie, sprawdźcie jaki będzie rezultat. Czy będziecie mieć poczucie, że jakkolwiek idziecie naprzód w tym odkochiwaniu się, czy też, że tkwicie nadal w punkcie wyjścia?

Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu. Znajduje się kurs „Emocje to kompas”, który uczy jak korzystać ze swoich emocji jak z kompasu. Sklep z pamiątkami się tam znajduje, który się przyczynia do sponsorowania niniejszego podcastu. I są też linki do mediów społecznościowych.

Shopping Cart