110: Gdy zamiast ufać sobie- ignorujesz czerwone flagi

To odcinek o zaufaniu do siebie.
Moja najkrótsza porada, skierowana do kobiet zmagających się wciąż i wciąż z tymi niewłaściwymi facetami brzmi: zaufaj sobie. W końcu zaufaj sobie i zobacz co będzie…
Nikt nie wie, jaka droga doprowadzi Cię do szczęścia. Czuć to możesz tylko Ty sama. Tym bardziej- zaufaj właśnie sobie.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Cool Vibes” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

110: Gdy zamiast ufać sobie- ignorujesz czerwone flagi

Witam w 110. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym porozmawiać na temat zaufania do siebie. Dlatego że często tego zaufania do siebie niestety nie mamy i w rezultacie ignorujemy czerwone flagi w relacjach.

Nie uciszajmy swojej intuicji

Poruszam w tym podcaście takie tematy, które mi się często przewijają podczas spotkań z Wami. A na spotkania zgłaszają się osoby, które słuchają podcastu, więc mamy tutaj takie koło. Mówię w podcaście do Was, potem Wy się zgłaszacie do mnie na spotkania i mówicie do mnie. I w rezultacie ja znów mówię do Was.

Jeden z takich podstawowych moich wniosków, wynikających z rozmów z kobietami, przede wszystkim z kobietami, bo w większości to kobiety się zgłaszają na spotkania i w większości to kobiety słuchają podcastu. Mężczyźni oczywiście też. Te wszystkie tematy, o których mówię, dotyczą zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Natomiast w tym odcinku będę się opierać na rozmowach z kobietami. Zatem jeden z moich podstawowych wniosków, jedna z moich podstawowych obserwacji, wynikających z rozmów z Wami jest taka, że nie ufacie sobie. Nie ufasz sobie. Mamy problemy z zaufaniem do siebie, do swoich odczuć. Nie słuchamy tych odczuć, deprecjonujemy je i w rezultacie ignorujemy czerwone flagi. I kłopoty w relacjach z Mariuszami, kłopoty kobiet w relacjach z Mariuszami, właśnie wiążą się z takim brakiem zaufania do siebie samej. Pokażę Wam jak to działa.

Zobaczcie, Mariusz robi coś dziwnego, np. umawia się z Tobą i nie przychodzi. Odwołuje spotkanie w ostatniej chwili. Ty czujesz się zraniona. Jest Ci przykro. Normalnie pewnie byś zostawiła takiego człowieka i zajęła się jakimiś innymi ludźmi, którym bardziej możesz ufać. Ale w Twojej głowie pojawiają się hasła w stylu: nie wybrzydzaj, szukasz księcia na białym koniu, trzeba być tolerancyjną dla cudzych wad i cudzych słabości, nikt przecież i tak nie będzie idealny, nie bądź jak księżniczka, pozwól ludziom być ludźmi i popełniać błędy. I te wszystkie hasła przewijają się przez Twój umysł, sprawiając jednocześnie, że deprecjonujesz swoje odczucia. Deprecjonujesz to wszystko, co poczułaś, gdy on się nie pojawił, gdy on Ciebie wystawił do wiatru, gdy on Ciebie zranił, gdy nie dotrzymał słowa. Czyli zauważ, że różne zasady, dotyczące tego, co musisz lub powinnaś, stają się takie jakby nadrzędne w stosunku do tego, co Ci podpowiadają Twoje emocje, Twoja intuicja i Twoje poczucie szacunku do siebie samej.

Zauważmy, że w takiej sytuacji, kiedy ktoś nas wystawia do wiatru, mamy takie dwie podstawowe opcje, dwa możliwe scenariusze. Jeden jest taki, że rzeczywiście sobie ufamy i podążamy za tym, co odczuwamy. Próbujemy to nazwać i jakieś wnioski z tego wyciągnąć. Natomiast opcja numer dwa jest taka, że sprawnie deprecjonujemy swoje odczucia, uciszamy intuicję i idziemy za tymi wszystkimi wspaniałomyślnymi zasadami, które nas popychają do rezygnacji z siebie, rezygnacji ze swoich potrzeb, naginania swoich zasad, swojego systemu wartości do jakichś głupot, które wyprawia druga strona. I to wcale nie z powodu tego, że coś tam nie poszło i ten drugi człowiek popełnił błąd. Tylko ta druga strona wyprawia głupoty tylko i wyłącznie dlatego, że jej po prostu nie zależy. Czyli z tych naszych prób wspaniałomyślności wychodzi jakaś karykatura tak naprawdę, prawda? Chcesz być tolerancyjna dla czyichś słabości i błędów. Chcesz przymknąć oko na to, że ten Mariusz nie dotrzymał umowy z Tobą i wystawił Cię w ostatniej chwili do wiatru. Może nawet już dziesięć razy. Chcesz być tak wspaniałomyślna, że przestajesz szanować siebie. I tak naprawdę, taka pierwsza rzecz, którą możesz dla siebie zrobić, to odpuść tę wspaniałomyślność i po prostu posłuchaj siebie.

Dokładniejszą instrukcję, dotyczącą słuchania siebie, swoich emocji i korzystania z emocji jak z kompasu, zawarłam w kursie „Emocje to kompas”. Natomiast teraz jeszcze dorzucę tutaj do tego tematu pewne rzeczy, a mianowicie o takim słuchaniu swojej intuicji. Bo te nasze emocje, tak naprawdę, pewnie można powiedzieć, że są jednocześnie podpowiedziami naszej intuicji. Jeśli czujesz się źle po tym, jak ktoś nie dotrzymał słowa, to znaczy, że Twoja intuicja podpowiada Ci: „nie ufaj mu”.

Skończ z podwójnymi standardami

No i wracając do tych dwóch możliwych scenariuszy, co do tego, co my zrobimy w tej sytuacji. Możemy nazwać nasze myśli, albo je zdeprecjonować. Możemy dokładnie nazwać to, co czujemy. Jeżeli mnie ktoś wystawia, to mogę to nazwać. „Było mi przykro, bo pomyślałam, że jestem dla niego nieważna”. I nie zamiatamy tego pod dywan.
„Pomyślałam, że jestem dla niego nieważna”. To jest ważna informacja, na pewno nie do przegadania z nim na pierwszy ogień, tylko przede wszystkim ze sobą samą. Tak rozegrał tę sytuację, że poczułam się nieważna. Oczywiście jest taka opcja, że mamy gdzieś w głębi przekonanie „jestem nieważna” i będziemy wszystkie niedopowiedzenia traktować jako potwierdzenie tej nieważności. Ale zawsze można sobie zadać pytanie: czy gdybym była świadkiem tej historii i przyglądała się jej z boku, i dwójka osób umówiła się ze sobą, dwójka dorosłych, przy czym jedna z tych osób zupełnie w ostatniej chwili odwołała spotkanie i zrobiła to na przykład kilka razy, to czy bym pomyślała, że ta druga osoba, która została wystawiona do wiatru jest nieważna, czy raczej, że coś ‘nie halo’ jest z tym wiecznie odwołującym? Czy ta osoba, która została wystawiona, powinna ufać temu odwołującemu?
Czy jeżeli Ty jesteś na miejscu tej osoby, która została wystawiona do wiatru, to powinnaś ufać komuś, kto odwołuje z Tobą spotkania? Czy może ufać temu, co sama poczułaś? Czy jeśli ktoś sprawia, że czujesz się nieważna, to możesz mu ufać?

Jeśli w relacjach z innymi ludźmi nie czujesz się nieważna, a tylko w relacji z tym konkretnym człowiekiem czujesz się nieistotna, to jest to dla Ciebie bardzo ważna informacja. Powiedz sobie to sama. Uczciwie ze sobą to przegadaj. „Tylko w relacji z nim czuję się nieważna”. Co zamierzam w takim razie z tym zrobić? Wyjaśniać? Nie wiem, czy tutaj da się kogoś zmusić do tego, żebyśmy byli dla niego ważni. Warto wtedy poszukać jakichś innych rozwiązań. I znowu można sobie wyobrazić, że jesteś świadkiem tej całej relacji, tej sytuacji. Jesteś widzem. Patrzysz na to z boku. Co byś powiedziała przyjaciółce, która mówi Ci, że w relacji z nim czuje się nieważna? „Co powinnam zrobić? W relacji z innymi czuję się ważna, a w relacji z nim czuję się nieważna”. No, co byś jej powiedziała? Prawdopodobnie odpowiedź będzie krótka, prosta i treściwa. Ale sobie tego przecież nie powiesz. Bo Ty sobie powiesz sama: bądź wspaniałomyślna, nagnij się, ustąp, przymknij oko na te wszystkie świństwa.

Zauważ, że w stosunku do siebie stosujesz inne standardy, niż w stosunku do innych. Od siebie wymagasz jakichś strasznych poświęceń, a innym pozwalasz na szacunek do siebie i asertywność. Zaufanie do siebie natomiast polegałoby na tym, że uczciwie nazywasz, co czujesz. Uczciwie nazywasz, dlaczego to czujesz. Sama przed sobą oczywiście.
Nie mówię teraz o rozmowie z inną osobą. Sama przed sobą. Nazywasz, co czujesz, dlaczego to czujesz. Ubierasz w słowa swoje myśli i dopiero wtedy zastanawiasz się, co z tym zrobić.

Bo drugi scenariusz właśnie polega na tym, że deprecjonujemy nasze myśli i odczucia. Czyli zanim tak naprawdę je świadomie sami przed sobą nazwiemy, to już pojawiają się nam w myślach różne głupoty w stylu, co my musimy i powinniśmy. A więc zanim sobie uświadomisz, że czujesz się przez kogoś taka unieważniona, to to unieważnienie zaczyna Ci już przysłaniać myśl o tym, że powinnaś być wspaniałomyślna,  wyrozumiała, dobra, ustępliwa, ugodowa, miła i pełna miłości. Pełna miłości dla świństw, które robi Mariusz. I oczywiście kochać go bezwarunkowo. I tak naprawdę uczciwość wobec siebie samej, oprócz nazwania swoich emocji i swoich myśli, polegałaby też na nazwaniu tych wszystkich myśli, które Ci przeszkadzają w uczciwości wobec siebie. Czyli jeżeli czujesz, że on Cię unieważnia, czujesz smutek i w dodatku pojawia Ci się myśl, że powinnaś być wyrozumiała, to tę myśl też ubierz w słowa. I zobacz, tutaj też możesz iść w stronę wyobrażenia sobie, że jesteś widzem tej sytuacji i widzisz tę siebie jako kogoś innego. Prawda?

Widzisz tę kobietę, która z jednej strony czuje się zraniona, że kolejny raz koleś wystawił ją do wiatru i jednocześnie mówi sobie, że powinnam być wyrozumiała. Co byś jej powiedziała? Co byś jej powiedziała, że ma zrobić w tej sytuacji? Powiedziałabyś jej „zaufaj sobie”, czy „zaufaj temu przekonaniu, że powinnaś być wyrozumiała”? Albo jeszcze lepiej. Gdyby to była Twoja córka, to co byś jej powiedziała? „Powinnaś być wyrozumiała”, czy „zaufaj swoim odczuciom, jeżeli czujesz, że nie możesz mu ufać, to mu nie ufaj”? Gdybyś mogła rozmawiać ze sobą samą z przeszłości… Powiedzmy, że jesteś już dwadzieścia lat starsza i możesz porozmawiać ze sobą samą z przeszłości. Co byś powiedziała sobie samej? Albo Ty obecna – co byś powiedziała sobie samej sprzed dziesięciu, piętnastu, czy dwudziestu lat? „Bądź wyrozumiała”, czy „zaufaj sobie, zaufaj swoim odczuciom”? Jeżeli ktoś Cię unieważnia, jeżeli czujesz się przez kogoś unieważniana, to „bądź wyrozumiała”, czy może „posłuchaj tego, posłuchaj swojej intuicji i odpuść sobie człowieka, który wbija Cię w ziemię, który podcina Ci skrzydła, który odbiera Ci poczucie godności”?

Tylko Ty wiesz, co jest dla Ciebie dobre

Można by sobie jeszcze zadać pytanie, skąd się bierze taki brak zaufania do siebie samej? Skąd bierze się to, że bardziej ufamy nawet temu Mariuszowi, niż sobie samej? W tym celu poszukałabym w dzieciństwie. I w tych wszystkich komunikatach, które nakazywały Ci jakoś się czuć, czy nakazywały Ci coś tam czuć. Na przykład nakazywały Ci czuć głód, gdy nie byłaś głodna. Nakazywały Ci jeść posiłek, gdy nie byłaś głodna. Nakazywały Ci jeść posiłek, od którego w skrajnych wypadkach chciało Ci się nawet wymiotować. Nakazywały Ci mieć uśmiech przyklejony do twarzy, albo przynajmniej okazywać spokój, gdy coś strasznie Cię denerwowało, kiedy coś sprawiało Ci ogromną przykrość, kiedy coś Cię raniło. Oczywiście w ramach bycia grzeczną dziewczynką, bo grzeczna dziewczynka bardziej ufa cudzym opiniom i zasadom, jakimś narzuconym z zewnątrz, niż temu co sama czuje. Przecież grzeczna dziewczynka nie powinna czuć tego, co czuje. Grzeczna dziewczynka to jest taka, która jest właśnie dobroduszna, ustępliwa, uległa, dopasowana i wyrozumiała.

Jeżeli ktoś w jakikolwiek sposób Ciebie upokarza, w jakikolwiek sposób Cię nie szanuje, to Ty, jako grzeczna dziewczynka, powinnaś z wyrozumiałością patrzeć na tych ludzi i po prostu z pokorą to znosić. A najlepiej jeszcze, żebyś się z tym dobrze czuła. A kiedy się wściekasz, krzyczysz, tupiesz nogą, walisz pięściami, to jesteś rozhisteryzowaną wariatką. Coś z Tobą nie w porządku. Nie powinnaś tak się zachowywać. Nie powinnaś przecież czuć złości ani innych swoich emocji, które są po prostu dla innych osób niewygodne. I taki był nakaz, jeśli chodzi o grzeczne dziewczynki, w dzieciństwie i teraz Mariusze czasami bardzo dobrze to wykorzystują, mówiąc Ci, że jak stawiasz granicę, albo przynajmniej komentujesz to, co on zrobił nie fair wobec Ciebie, to po prostu się czepiasz i coś z Tobą nie w porządku. Jesteś upierdliwa. Jesteś zazdrośnicą. Jesteś niesprawiedliwa. Jesteś osobą, która nie panuje nad emocjami, która w ogóle nieracjonalnie ocenia tego bidulka Mariusza, która czepia się nie wiadomo o co, która po prostu próbuje z siebie zrobić jakąś księżniczkę. Krótko mówiąc, jako dziewczynka zapewne milion razy słyszałaś, że nie powinnaś czuć tego, co czujesz. Twoje uczucia są do amputacji, bo Ty powinnaś po prostu być zawsze uśmiechnięta, zadowolona, miła i uczynna. Twoje uczucia są do kitu i masz im nie ufać. Masz nie ufać sobie. Nie ufaj sobie. Ufaj innym. Inni lepiej Ci powiedzą, niż Ty sama sobie, jak powinnaś się czuć i co jest dla Ciebie dobre.

I my z tym, zobaczcie, zostajemy do końca życia. Nie, przepraszam, poprawka. Do dorosłości. Ponieważ możemy z tym oczywiście się uporać i wywalić to z naszego życia. Nie musimy w tym trwać, w takim nakazie dopasowywania się do wszystkich oprócz siebie samej. Niektórzy może i zostaną z tym do końca życia, ale nie jest to konieczność. Wystarczy pozwolić sobie na taki wgląd i może zakwestionowanie tych starych zasad, które sprawiają, że się czujesz źle. A jeśli ciągle pakujesz się w relacje, które sprawiają, że się czujesz źle, to znaczy, że najprawdopodobniej właśnie nie słuchasz siebie, nie ufasz sobie i działasz według jakichś zasad, które są dla Ciebie krzywdzące, raniące i destrukcyjne. I cóż można tutaj odpowiedzieć? Zaufaj sobie. Po prostu zaufaj sobie takiej, jaka jesteś w środku. Takiej, jaka byłaś też jako dziewczynka. Zaufaj tym uczuciom, które czułaś jako dziewczynka w różnych trudnych sytuacjach. Bo zapewne to nie było z Tobą coś nie w porządku, tylko różne sytuacje już wtedy, gdy byłaś mała, sprawiły, że czułaś się tak, jak się czułaś. A że Twoje emocje były niewygodne dla otoczenia, to pewnie dlatego zostały zakwestionowane.

I żeby też ktoś mnie źle nie zrozumiał. Tu nie chodzi o to, żeby wydobyć z siebie na przykład złość i zacząć się znęcać nad ludźmi. Twoja złość, Twój smutek, czy inne emocje, czy rozczarowanie, to przede wszystkim są informacje od Ciebie samej dla Ciebie samej. To są takie Twoje informacje wewnętrzne. I w Twoim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych warto by było te wszystkie sprawy, związane z nieprzyjemnymi emocjami, przeanalizować i zastanowić się, co z tym możesz zrobić. Bo idąc za tym, że zaufać masz sobie, to czujesz to, co czujesz. Po prostu. Nie kwestionuj tego, tylko zastanów się, dlaczego to w ogóle czujesz.

I właśnie. Jakie jest rozwiązanie, by czegoś tam nie czuć? Co możesz zrobić, co możesz być może zmienić w swoim życiu, żeby nie czuć pewnych emocji? I nie chodzi mi oczywiście o tłumienie tych emocji. Na przykład, jeśli czujesz się taka nieważna, beznadziejna, czujesz smutek i rozczarowanie na skutek jakichś tam działań Mariusza, czy innego mężczyzny, czy może w ogóle jakiejkolwiek osoby tak naprawdę, to zastanów się, dlaczego tak czujesz i czy jakiekolwiek rozmowy z tym człowiekiem jeszcze mają sens, czy być może już powiedziałeś wszystko, co mogłaś powiedzieć i nic się nie zmienia. I być może jedynym sposobem zadbania o siebie, swoje bezpieczeństwo, swoje dobro i swoje samopoczucie, będzie odsunąć się. Po prostu wydalić tego kogoś na jakąś Twoją dalszą orbitę, niż obecnie on zajmuje.

Także ufaj sobie, rozmieszczając ludzi po swoich orbitach, bo tylko i wyłącznie Ty możesz wiedzieć, co jest dla Ciebie dobre. Na serio, nikt inny tego nie wie. Nikt. I na tym, wyobraźcie sobie, nawet terapia polega. Terapeuta nie mówi, co jest dobre dla kogoś, tylko pomaga tej osobie znaleźć w jej wnętrzu, odszukać informacje co do tego, czym się kierować w życiu. Zatem zaufaj sobie.

To wszystko co chciałam powiedzieć w tym odcinku. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl. Są tam linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków podcastu. Można tam nabyć sobie kurs „Emocje to Kompas”, który zawiera w sobie narzędzia przydatne w poszukiwaniu informacji dotyczących tego, co jest dla Ciebie dobre, a co nie jest dobre. Czyli właściwie narzędzia, do tego byś bardziej mogła sobie ufać. Krótko mówiąc, jak korzystać z emocjonalnego kompasu.

Shopping Cart