114: Szacunek do dzieci i wewnętrznych dzieci

To odcinek o tym, jak wyglądał szacunek do nas- jako dzieci- w naszym dzieciństwie. Ale też o tym, co obecnie robimy w sprawie dzieci za ich plecami- szanujemy, czy okazujemy niechęć, wykluczamy?

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Deadly Roulette” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/ 

114: Szacunek do dzieci i wewnętrznych dzieci

Witam w 114. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym porozmawiać o szacunku. Szacunku wobec dzieci. I to szacunku wobec tych dzieci, które aktualnie są dziećmi, a także o szacunku do nas, kiedy byliśmy dziećmi w przeszłości. Jak się ma ten szacunek współczesny do tego przeszłego? Czy zaszły jakieś zmiany?

Różnica pomiędzy stawianiem granic a brakiem szacunku

Zacznijmy od zdefiniowania szacunku. Otóż ja bym zdefiniowała szacunek jako niewykorzystywanie swojej przewagi nad kimś przeciwko tej osobie. Niewykorzystywanie przeciwko tej osobie swojej przewagi. Już to mówiłam pewnie w jakichś wcześniejszych odcinkach podcastu, ale warto o tym pamiętać i to przypominać. Bo myślę, że wiele osób nie bardzo wie, czym jest szacunek i nie bardzo też potrafi odróżnić szacunek od wzbudzania lęku w słabszej osobie. A zatem szacunek wobec dziecka jest niewykorzystywaniem swojej przewagi nad tym dzieckiem przeciwko dziecku. Czyli w taki sposób, jaki będzie to dziecko krzywdził. Krzywdził, czyli zadawał mu ból i cierpienie. Fizyczne lub psychiczne.

Teraz jeszcze na wypadek, gdyby ktoś miał takie pomysły, żeby w czarno-biały sposób odebrać to, co ja powiedziałam, to stawianie granic nie jest krzywdzeniem. Jeżeli bronisz siebie, bo ktoś Ciebie krzywdzi i stawiasz te granice, to nie można powiedzieć, że Ty nie szanujesz tej drugiej osoby. Chyba, że robisz to w nadmiernie agresywny sposób. Jeżeli dziecko na przykład rzuca w Ciebie kamieniami i mówisz mu „nie rzucaj”, a on nie reaguje i dalej rzuca, albo jeszcze bardziej rzuca, to powiedzmy , że teoretycznie unieruchomienie tego dziecka w bezbolesny dla niego sposób, taki, który mu nie wyrządzi krzywdy, nadal myślę, że będzie szacunkiem do Ciebie i nie będzie brakiem szacunku do tego dziecka. Czyli krótko mówiąc, zatrzymanie zachowania, które krzywdzi kogoś, nie jest brakiem szacunku. To jest po prostu postawienie granic.

Więc odróżnijmy w takim razie postawienie granic od braku szacunku. Stawiamy granice, gdy ktoś nas krzywdzi. Niezależnie od tego, czy to jest dorosły, czy to jest dziecko. Kiedy ktoś nas krzywdzi, to stawiamy granice. I naszym własnym zadaniem wobec nas samych, obowiązkiem wobec nas samych, jest te granice stawiać, jeżeli chcemy się dobrze czuć w swoim życiu. I mamy te granice stawiać zarówno w relacjach z dziećmi, jak i w relacjach z dorosłymi. Zatem jeśli ktoś w Ciebie rzuca kamieniami, niezależnie od tego, czy fizycznie, czy mentalnie, to po prostu zrób wszystko, żeby to zatrzymać i jeśli to możliwe, z jak największym szacunkiem do tej drugiej osoby. A zatem gdy mówię o niewykorzystywaniu naszej przewagi jako dorosłych przeciwko dzieciom, to nie mam na myśli jednocześnie przyzwolenia im na wszystko, na wszystkie zniszczenia, masakry i szkody, które wyrządzają. I jeszcze w dodatku może dawanie im właśnie jakiejś aprobaty w tym.

Czyli zobaczcie, że pewnie można by szacunek zdefiniować po prostu jako asertywność. Chociaż asertywność jest szacunkiem, szacunek jest asertywnością. To się wszystko przenika i uzupełnia. Prawda? Asertywność to właściwie szacunek do siebie i innych jednocześnie. Więc ten szacunek wobec kogoś ma być okazywany jednocześnie z szacunkiem do nas samych. O tym pamiętajmy. Gdy szanujemy dzieci, nie możemy zapominać o szacunku do siebie. Gdy szanujemy dorosłych, też nie możemy zapominać o szacunku do siebie. Wiem, że to czasem jest bardzo trudne i w niektórych sytuacjach emocje biorą górę. Nie ma czasu na chłodne przemyślenie sprawy. Ale jednak życie nie składa się z samych szybkich zwrotów akcji. I jednak w naszym życiu jest wiele takich sytuacji, które możemy sobie na chłodno przemyśleć. I na chłodno możemy sobie chociażby przemyśleć to, co my akceptujemy tak długodystansowo, co akceptujemy jako członkowie społeczeństwa. Na co dajemy przyzwolenie. I na jaki szacunek, czy na jaki brak szacunku może, dajemy przyzwolenie.

I zauważcie, że wiele osób słucha tego podcastu między innymi z takiego powodu, że ich potrzeby jako dzieci były w jakiś sposób zaniedbane. Ich potrzeby emocjonalne jako dzieci były zaniedbane. A często też te osoby, Wy, doznałyście czy doznaliście jakichś krzywd psychicznych lub fizycznych. Zauważmy, że w latach osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych na porządku dziennym było to, gdy dziecko opowiadało na placu zabaw innym dzieciom, że w moim domu wisi taki pas albo kabel od żelazka, którym ja obrywam, gdy zrobię coś złego. I to myślę, że każdy z nas słyszał od kolegi, koleżanki albo doświadczył osobiście. To jest po prostu klasyk polskich domów. I na ten kabel czy pas było przyzwolenie społeczne. To się działo wszędzie i było normalne. I było okej – w tamtym czasie. I takie zachowanie, takie traktowanie dzieci było właśnie brakiem szacunku. No było też oczywiście przemocą. Myślę, że tutaj już nie ma co nawet tego wyjaśniać. Wydaje mi się, że jest to oczywiste, że to jest po prostu przemoc. Stosowanie przemocy było na porządku dziennym. No ale jakby to ująć tak łagodniej, bo rozmawiamy dzisiaj o szacunku, no to było ogólne przyzwolenie na brak szacunku wobec dzieci. Taki skrajny brak szacunku wobec dzieci.

I ten pas to jest jeden z przykładów oczywiście, ponieważ przecież zabranianie dzieciom zabierania głosu w ważnych dla nich sprawach, kazanie im stać, gdy rozmawiają z osobą dorosłą, która może siedzieć, też było brakiem szacunku. Jakieś szarpanie za ucho. Publiczne upokarzanie przez nauczyciela w szkole. Zabranianie okazywania przez dzieci problematycznych emocji, zamiast dowiedzieć się, dlaczego tak się czują i zachowują pewnie też w jakiś sposób. To wszystko był brak szacunku wobec dzieci, na który było społeczne przyzwolenie. Czyli klasykiem w tamtym czasie i normą było okazywanie wrogości, niechęci wobec dzieci, po prostu dlatego, że są dziećmi. Bo można by powiedzieć, że to chodziło o niegrzeczne dzieci. Już abstrahując od tego, że definicja grzecznego i niegrzecznego to też jakieś dziwactwo. No ale zasada na przykład taka, że dziecko stoi, a nauczyciel siedzi podczas rozmowy przecież dotyczyła wszystkich dzieci, zarówno tych, które się zachowywały w sposób taki normalny, prospołeczny, jak i tych, które się zachowywały w sposób nieprospołeczny, antyspołeczny. Każde dziecko po prostu mogło być lub było traktowane gorzej niż dorośli, za to, że było dzieckiem. A zatem miało mniejsze prawa, mniejsze możliwości zabrania głosu społecznie i mniejsze możliwości do samoobrony. Więc krótko mówiąc, część osób słucha tego podcastu, ponieważ dorośli z Waszego otoczenia, gdy byliście dziećmi, wykorzystali swoją przewagę nad Wami jako dziećmi przeciwko Wam. Jacyś dorośli Was nie szanowali. Przez to macie teraz, jako osoby dorosłe, problemy, z którymi musicie się zmagać i z którymi musicie sobie poradzić, żeby dobrze się czuć w swoim życiu. Po prostu dorośli z Waszego dzieciństwa, wykorzystując swoją przewagę nad Wami jako dziećmi, w jakiś sposób rzucili Wam kłody pod nogi w życiu. 

Strefy wolne od dzieci

I teraz przejdźmy do tego, co się dzieje obecnie. Otóż przemoc wobec dzieci jest zakazana, jest przestępstwem. Coraz więcej się też mówi na ten temat. Nie ma raczej przyzwolenia społecznego na taką przemoc wobec dzieci. Jeżeli ktoś stosuje publicznie przemoc wobec dzieci lub o niej mówi, to może się liczyć z tym, że ktoś inny, jakiś inny dorosły człowiek, zwróci mu uwagę albo zgłosi to gdzieś jakimś odpowiednim służbom. Na przykład zadzwoni na policję, że tutaj dorosły szarpie dziecko. Tak samo jakby zadzwonił, gdyby szarpana była jakaś druga dorosła osoba przez tego dorosłego rodzica. Więc tutaj trochę to poszło naprzód, ale zauważmy, że nadal w wielu domach jest przyzwolenie na dawanie dzieciom klapsów. Co jest przecież brakiem szacunku, bo jest wykorzystywaniem swojej przewagi fizycznej nad tym dzieckiem. Sprawię mu ból, żeby się dopasował. Sprawię mu ból, żeby robił to, co ja chcę, żeby robił. I dopiero od 2010 roku w Polsce obowiązuje prawny zakaz stosowania wobec dzieci kar cielesnych, w tym także klapsów. Zobaczcie, jaka to jest świeża sprawa. Świeża sprawa, ale jednak zobaczcie, że coś idzie naprzód. Prawda? Wiadomo, że nie popadniemy z jednej skrajności w drugą. Z przyzwolenia na przemoc, nagle ta przemoc w magiczny sposób nie zniknie totalnie ze społeczeństwa, tylko będzie maleć. Jej natężenie będzie malało. I to jest okej. Dobrze, że idziemy naprzód w tej kwestii.

Ale zauważmy, że w tym momencie jeszcze innym takim ważnym zjawiskiem, które się dzieje, jest okazywanie niechęci wobec dzieci dlatego, że są dziećmi. I to było zawsze. Prawda? Bo to jest to: wstań jak do mnie mówisz, ja będę sobie siedział, bo jestem dorosły, a Ty wstań. A działo się tak zawsze i dzieje się nadal, bo dzieci są jedną z nielicznych grup społecznych, która nie może mówić sama za siebie. One nie zabierają głosu w żadnych publicznych debatach. Tylko za dzieci muszą mówić jacyś ich pełnomocnicy, którzy są zresztą dorośli. Zatem jeśli dorośli traktują źle dzieci, to jednocześnie tylko dorośli mogą tych dzieci bronić. Jeśli dorośli publicznie okazują niechęć wobec dzieci, to tylko inni dorośli mogą tych dzieci bronić.

I ja właściwie nagrywam ten odcinek, bo chciałam poruszyć taki temat, który jest ważny dla mnie, który jakoś mnie też dotknął właściwie. Otóż strefy wolne od dzieci. I teraz tak, zaznaczmy na wstępie, że ja nie kwestionuję sensu istnienia stref dla dorosłych. Dla dorosłych – nazwa jest ważna. Strefy dla dorosłych, powiedzmy, że są okej i nie o tym teraz chciałabym rozmawiać. Mówię jedynie o strefach wolnych od dzieci, czyli takich, które już w swojej nazwie zawierają niechęć wobec dzieci i brak akceptacji pewnej grupy społecznej w tych miejscach, a mianowicie dzieci, czyli tak naprawdę takiej grupy społecznej, która nie może mówić sama za siebie. I to jest moim zdaniem brak szacunku wobec dzieci, bo to jest wykorzystywanie przewagi dorosłych nad dziećmi, którzy organizują tak naprawdę życie społeczne. Bo dzieci nie mogą tutaj użyć żadnych kontrargumentów. Nie mogą w żaden sposób z tym dyskutować i nie mogą nic z tym zrobić. I właściwie marketing różnych miejsc opartych na tym, że jesteśmy wolni od dzieci, czyli nie wpuszczamy tu dzieci, „sio z dziećmi”, jest oparty na, po pierwsze, wykluczeniu pewnej grupy społecznej, w tym przypadku dzieci i też dorosłych, którzy z tymi dziećmi się przemieszczają gdzieś tam, czyli ich rodziców najczęściej. Ale ten marketing też jest oparty na podkreślaniu niechęci. Czyli właściwie jesteśmy strefą wolną od dzieci, znaczy jednocześnie, że jeżeli dzieci Cię denerwują, przeszkadzają Ci, wkurzają Cię w jakiś sposób, to przyjdź do nas, bo my ich nie wpuściliśmy.

I dla mnie jest to kontynuacja tej niechęci wobec dzieci wszechczasów, która panowała zawsze, na którą może jest coraz mniejsze przyzwolenie, ale jednak nadal to przyzwolenie jest i to się dzieje realnie w XXI wieku. Mamy XXI wiek. A zobaczcie, gdyby to była strefa wolna od kogokolwiek innego tak naprawdę, strefa wolna od mniejszości narodowych, strefa wolna od kobiet, strefa wolna od mężczyzn, strefa wolna od jakiejś tam orientacji seksualnej, strefa wolna od mieszkańców jakiegoś tam miasta, czy mieszkańców jakiegoś tam kraju, to wywołałoby to wielką aferę społeczną. Ale tak jak mówiłam, dzieci nie mogą mówić same za siebie, więc strefę wolną od dzieci można sobie bezkarnie organizować w tym czasie. I jest to jak najbardziej wykorzystanie przewagi dorosłych nad dziećmi, bo dzieci nie mają prawa głosu i nie mogą się bronić. Więc strefa wolna od dzieci, jej marketing tak naprawdę i jej nazwa bazują na braku szacunku wobec dzieci. I tak jak zaznaczyłam wcześniej, strefa dla dorosłych czy jakiś event dla dorosłych jest okej. Ja tego nie kwestionuję teraz. Jeżeli po prostu organizator zakomunikuje, że nasze działania adresujemy do osób dorosłych, jesteśmy dopasowani do potrzeb osób dorosłych, rodzicom z dziećmi rekomendujemy poszukanie innego miejsca, to nie jest to jednoznaczne z zakazem „nie wpuścimy Was i sio stąd”. Tylko po prostu rekomendujemy poszukanie innego miejsca.

I wierzcie mi, jestem matką trójki dzieci i gdybym miała jechać do jakiegoś hotelu i tam by było napisane, że „nasze działania są adresowane tylko do osób dorosłych. Niestety nie jesteśmy przygotowani na przyjęcie dzieci jako gości”, to na pewno bym tego hotelu nie wybrała. Bo pierwsze co sprawdzam, to czy jest tam sala zabaw i czy ten hotel jest dziecioodporny i przyjazny dzieciom. Więc moim zdaniem, pojechanie jako rodzic z dziećmi w miejsce, które jest dostosowane tylko do dorosłych jest masochizmem. Oczywiście pewnie są jacyś dorośli, którzy by to zrobili, ale nie sądzę, żeby to było nagminne i powszechne wśród rodziców. Więc naprawdę nie trzeba okazywać publicznej niechęci wobec dzieci, żeby się pozbyć dzieci z jakiegoś miejsca. Serio. Wystarczy zakomunikować ich rodzicom, że przepraszamy, ale nie jesteśmy przygotowani na Wasze dzieci, ponieważ jesteśmy przygotowani tylko na potrzeby dorosłych.

I niestety, gdy wpiszemy w internecie hasło w stylu „hotel wolny od dzieci”, to bardzo łatwo jest znaleźć takie miejsca, które właśnie dokładnie takich sformułowań używają, że jesteśmy wolni od dzieci. Hotel wolny od dzieci. Nie hotel dla dorosłych, tylko hotel wolny od dzieci. Nie wpuszczamy dzieci, nie akceptujemy dzieci, nie chcemy tu dzieci, bo dzieci są zbyt głośne, zbyt żwawe i zbyt żywe. Oczywiście głośnych, żwawych i żywych dorosłych pijanych wpuszczamy, ale dzieci nie. No bo dzieci są dziećmi i dzieci nie mogą się bronić i wypowiadać same za siebie. Poza tym też do hotelu dla rodzin goście bez dzieci, którzy przyjechali, nie mają przecież zakazu wstępu do hotelu dla rodzin, prawda? A w drugą stronę wygląda to zupełnie inaczej. Musi to się opierać na zakazie. Hotel wolny od dzieci jest zakazem meldunku dzieci.

 

Zadbajmy o niuanse

I wiecie co? Ja chciałam sprawdzić, czy to rzeczywiście w ten sposób działa i napisałam maila do jednego z takich hoteli. I ten mail brzmiał tak: „Dzień dobry. Przeczytałam państwa politykę wobec dzieci. Chciałabym się jednak jeszcze upewnić. Rozumiem, że matka karmiąca piersią niemowlę, przez co bez dziecka nie ma możliwości wyjechać, nie może z tym dzieckiem przyjechać do hotelu i skorzystać z państwa usług”. I w odpowiedzi dostałam: „Pani Katarzyno, polityka hotelu wolnego od dzieci poniżej 12 lat” – czyli tu chodzi o małe dzieci – „nie pozwala na zakwaterowanie maluszków. Zapraszamy Państwa na wypoczynek we dwoje lub z przyjaciółkami jak tylko będzie to możliwe i maleństwo będzie mogło zostać pod opieką bliskich”. Czyli krótko mówiąc, nie zameldujemy Państwa z tym niemowlakiem. Albo inaczej mówiąc, zameldujemy Was, ale dopiero za 12 lat. Swoją drogą, nie bardzo wiem, jak może komuś przeszkadzać niemowlak w hotelu, no chyba, że on non-stop płacze. Ale zaznaczam, że nie jest to prawdą, że każdy niemowlak wyje, ile wlezie i jest to jakiś głupi stereotyp. Ale moim zdaniem wyjaśnienie, że w naszym hotelu obowiązuje cisza i ewentualny płacz dziecka mógłby przeszkadzać innym gościom, to chyba by było bardziej przyjazne.

Natomiast jeśli chodzi o małe dzieci, to ja bym tutaj poszła pewnie w takie wyjaśnienie, że nasze korytarze i schody nie są na tyle bezpieczne, by swobodnie mogły się po nich poruszać małe dzieci. Nie mamy przystosowanej restauracji do potrzeb małych dzieci, ani sali zabaw. Rekomendujemy Państwu wybranie innego hotelu, ze względu na Państwa własny komfort. Poza tym w SPA obowiązuje strefa ciszy, zatem głośne rozmowy nie są tam dozwolone. Dlatego SPA jest przeznaczone dla osób dorosłych, czy tam dla osób powyżej 12 roku życia. Prawda? To można wszystko uzasadnić w taki pozytywny sposób, czyli dlaczego dla tych osób a dla tamtych dlaczego lepiej nie, zamiast wprowadzać zakaz i okazywać swoją niechęć wobec pewnej grupy społecznej, w tym przypadku dzieci. Rozumiecie o co mi chodzi? Rozumiecie tę dyskretną tak naprawdę różnicę, małą, między strefą dla dorosłych a strefą wolną od dzieci.

Zatem, jeśli nie chcemy braku szacunku wobec dzieci w obecnym społeczeństwie, czy nie chcemy, żeby jakieś dzieci doświadczały takiego samego braku szacunku, jakiego myśmy doświadczali jako dzieci w latach osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych, siedemdziesiątych, czy jakichś tam jeszcze innych, w stylu właśnie „wstań jak do mnie mówisz”, to myślę, że musimy dbać o niuanse i o szczegóły, szczególiki i wszystkie tak naprawdę drobiazgi, gdzie ten brak szacunku i niechęć wobec dzieci są okazywane. A jeśli ktoś nie lubi dzieci i powiedziałby na głos „nie lubię dzieci”, to pewnie warto się zastanowić, jakie są przyczyny tej niechęci, bo może po prostu jesteś osobą, która potrzebuje popracować nad swoją asertywnością i stawianiem granic w relacjach z innymi ludźmi, w tym z dziećmi.

A, i jeszcze jedno na koniec – taka wiśnia na torcie. Janusz Korczak przecież powiedział, że „nie ma dzieci, są ludzie”. Więc strefa wolna od dzieci to jest strefa wolna od jakichś ludzi. Strefa wolna od jakichś ludzi. Wykluczyliśmy jakichś ludzi, ponieważ przeszkadzają oni innym ludziom. Nie brzmi to zbyt przyjaźnie ani zachęcająco, jak dla mnie.

Jestem ciekawa, co Wy sądzicie na ten temat. Jeżeli macie ochotę jakkolwiek to skomentować, to piszcie do mnie proszę na kontakt@pokojwglowie.pl. Tymczasem to wszystko, co chciałam opowiedzieć w tym odcinku. Zapraszam na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziecie więcej moich treści, w tym linki do mediów społecznościowych oraz transkrypcje wszystkich odcinków podcastu. 

 
Shopping Cart