115: Wrogość wobec dzieci, jest wrogością wobec przeszłych nas

W tym odcinku mówię o asertywności, z którą bardzo często mamy problem. Mówię też o tym, jak przeszłość generuje w dorosłych wrogość wobec dzieci.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Dispersion Relation” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

 

115: Wrogość wobec dzieci, jest wrogością wobec przeszłych nas

Witam w 115. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym wrócić do tematu z poprzedniego odcinka, a mianowicie do tematu dzieci i szacunku do dzieci, bo ten podcast jest pośrednio dla dzieci. Zaraz wyjaśnię, o co chodzi z tymi dziećmi.

Każdy kiedyś był dzieckiem

Zatem, o co chodzi z tymi dziećmi? Być może mówiłam to na początku podcastu. Jakiś czas temu ktoś mi napisał, że warto, żebym jednak przypominała o dzieciach i o tym, że ten podcast nagrywam dla dzieci pośrednio, dla dorosłych, na rzecz ich ewentualnych relacji z dziećmi. I nagrywam ten podcast dla osób planujących kiedyś założyć rodzinę po to, żeby tę rodzinę zakładały ze świadomością i nie wybrały sobie na partnera i ojca, czy matkę swoich dzieci, kogoś, kto im to rodzicielstwo zniszczy. Więc wyboru trzeba dokonywać świadomie, najlepiej jak się da. Oczywiście wiadomo, że zawsze możemy się pomylić lub okoliczności mogą się zmienić, ale na pewno, gdy wchodzimy w relację po omacku, po prostu tylko po to, żeby założyć rodzinę z byle kim, to nie można tego nazwać świadomie dokonanym wyborem.

Jest to też podcast dla tych, którzy nie zamierzają być rodzicami i podjęli odważną decyzję o tym, że nimi nie będą. Te osoby też przecież mogą spotkać różne dzieci na swojej drodze, bo świat jest pełen dzieci. A kiedy nie znosimy siebie z dzieciństwa, myślimy o sobie źle, o sobie jako przeszłych osobach, o tych dzieciach, to prawdopodobnie też źle będziemy traktować dzieci napotkane w naszym życiu. I to jest jedna rzecz. A druga rzecz, że spotkanie z dzieckiem może być bardzo trudne i ciężkie, gdy brakuje nam asertywności. A żeby tę asertywność mieć, przejawiać, stosować, to też trzeba świadomości, wglądu w siebie i takiej wiedzy na temat swoich granic, swoich potrzeb i swoich emocji.

No i jeszcze opcja trzecia, dla kogo jest ten podcast. Podcast jest też dla osób, które być może już założyły rodzinę, stworzyły związek i założyły rodzinę, i coś tam nie idzie tak, jak chcieli. To myślę, że nigdy nie jest za późno na rozwój emocjonalny, na psychoedukację, na nabywanie świadomości co do tego, co dla nas dobre i co niedobre. Pamiętajmy, że jeśli źle zaczęliśmy, to nie znaczy, że musimy też źle skończyć, bo problemy w większości są rozwiązywalne. A jeśli nasza rodzina nie działa tak jak trzeba, jeśli związek nie działa tak jak trzeba, czy tak jakbyśmy chcieli, jak potrzebujemy, to po prostu najlepiej to potraktować właśnie jak problem do rozwiązania.

Także zobaczcie, tak czy inaczej, czy ktoś te dzieci planuje, czy ich nie planuje, każdy z nas był kiedyś dzieckiem. Jesteśmy takimi dorosłymi i w dorosłości funkcjonujemy tak, jak nam pozwolono funkcjonować jako dzieci. Jako dorośli dajemy światu i innym ludziom to, co dostaliśmy gdy byliśmy dziećmi. Jeżeli byliśmy jako dzieci „obdarowani” – w cudzysłowie obdarowani – brakiem szacunku, to prawdopodobnie jako dorośli, jeżeli żeśmy tego oczywiście nie przepracowali, będziemy również świat innych ludzi, w tym dzieci, obdarowywać brakiem szacunku. I myślę, że to jest jeden z czynników, powodujących taką dosyć obecną we współczesnym świecie niechęć wobec dzieci, która chociażby w internecie coraz częściej się ujawnia i w jakichś strategiach marketingowych różnych miejsc. O tym mówiłam w poprzednim odcinku. O tych wykluczeniach i strefach wolnych od dzieci. O języku, którym operujemy, o języku, którego używamy. Jeżeli jest to język wykluczenia, to naprawdę brzmi to źle i właśnie wiąże się z brakiem szacunku. Jeżeli jest to język wykluczenia dzieci, czyli strefy wolne od dzieci, zakaz wstępu dzieci, „wynocha z dziećmi”, to jest to brak szacunku wobec dzieci. A dzieci są jedną z nielicznych grup społecznych, które nie mogą mówić za siebie, ani same się bronić. No więc ta niechęć wobec dzieci jest coraz odważniej manifestowana publicznie. I o tym właśnie w tym odcinku chciałabym porozmawiać.

Wracając do dzieciństwa, jednym z czynników powodujących tę niechęć wobec dzieci jest prawdopodobnie to, że wiele osób obecnie dorosłych, gdy byli dziećmi, nie doświadczyło szacunku ze strony ówczesnych dorosłych. Wydaje im się, że to było uzasadnione w jakiś sposób. I oni zostali w tamtym punkcie, jeżeli chodzi o jakieś tam refleksje i rozwój emocjonalny, ale oficjalnie już są po drugiej stronie. Czyli wtedy byli po stronie tych słabszych, nie byli szanowani jako dzieci, nie przepracowali tego nigdy, nie odkryli, że to nie z nimi, jako dziećmi, coś było nie halo, tylko z tymi dorosłymi, że nie potrafili im okazać szacunku. I teraz te osoby już jako dorosłe są po drugiej stronie. Są po tej silniejszej stronie. I w rezultacie okazują niechęć wobec obecnych, współczesnych dzieci. Pozwalają sobie na tę niechęć i nie widzą w tym niczego złego. To tak jak uzasadnianie klapsów czy przemocy: „mnie bito i wyrosłem na dobrego człowieka, więc czemu miałbym nie bić swoich dzieci?”. Więc tutaj o tym szacunku można to trochę łagodniej ująć: „mnie nie szanowano jako dziecka i wyrosłem na świetnego, dobrego człowieka, więc czemu miałbym te dzieci szanować, skoro to im da wycisk i pozwoli wyrosnąć też na takich świetnych, dobrych ludzi jak ja?”. Czujecie w tym absurd – dobry człowiek to ktoś, kto nie szanuje innych.

No w każdym razie, jeżeli nie przepracowaliśmy naszych traum z dzieciństwa, to będziemy je powielać i przekazywać następnym pokoleniom, czy to swoim dzieciom, czy jakimś innym dzieciom. Jeżeli mnie nie szanowano jako dziecka, a ja nie mam swoich dzieci, to będę nie szanować innych dzieci, które prawdopodobnie spotkałam, albo przynajmniej po cichu czuć do nich nienawiść. I gdy spotkam kogoś, u kogo widzę już takie założenie, że może ta osoba czuje się podobnie jak ja, to będziemy razem tę nienawiść wygłaszać. Bo to jest mój sojusznik w nienawiści wobec wspólnego wroga. Zamiast przepracować traumę z dzieciństwa, karmię się tą nienawiścią, albo przynajmniej wrogością czy niechęcią. I taki brak refleksji i brak wglądu, brak przepracowania przeszłych traum jest jedną z przyczyn przejawiania niechęci wobec dzieci. Dlatego to się dzieje w internecie i jest dosyć powszechne.

Tłumiliśmy emocje, żeby przetrwać

Drugim czynnikiem, moim zdaniem powiązanym oczywiście z tym pierwszym, ale trochę innym, jest tłumienie swoich emocji. Myślę, że my bardzo często byliśmy wychowywani w ten sposób, że emocje należy tłumić. Już mówiłam o tym wielokrotnie. Powiedziano nam, że emocje należy tłumić, nie złościć się, nie smucić się, nie być problematycznym i nie zawracać innym ludziom głowy swoimi emocjami, których ci ludzie nie chcą widzieć. Więc stajemy się mistrzami w tłumieniu emocji. I co się dzieje w rezultacie? Oczekujemy tego też od innych. Jeżeli ja się tak wysilam, dopasowuję i tłumię, a ktoś się nie dopasowuje do tej zasady, wywala na wierzch swoje emocje, wrzeszczy, wkurza się i płacze, to będzie to dla mnie irytujące. I dzieci są właśnie takimi osobami, które nie kryją się ze swoimi emocjami, których emocje są na zewnątrz. One okazują bardzo dużo emocji.

Ale zobaczcie, że jeżeli sami tłumimy emocje, to nas nie tylko dzieci będą wkurzać. Rozpłakane dzieci. Nas będą też wkurzać dorośli, którzy płaczą. Dorośli, którzy stawiają granice. Dorośli, którym coś nie pasuje, coś się nie podoba. Oczekujemy od wszystkich, żeby tłumili tak, jak my. Bo nam się wydaje, że to jest jedyna dobra strategia na spokojne życie. A jeszcze często bywa tak, że tłumimy te emocje, bo ktoś nam kiedyś za pomocą przemocy czy odrzucenia nakazał je tłumić. Jak okazywaliśmy emocje, to albo obrywaliśmy lanie, jako ludzie z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. Prawda? Mówiłam w poprzednim odcinku, że dzieci z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych albo osobiście doświadczały przemocy albo przynajmniej słyszały od kolegi i koleżanki, że wisi pas w domu, który jest przygotowany na specjalne okazje, czyli takie, gdyby dziecko było zbyt problematyczne. A zatem doświadczaliśmy tej przemocy albo osobiście w swoich rodzinach, albo przynajmniej wiedzieliśmy jako dzieciaki, że tak się dzieje dookoła. Dzieci obrywają, zostają pobite za jakieś problemy, które mogłyby wygenerować w swojej rodzinie. W rezultacie dla wielu dzieciaków takim sposobem na to, żeby przetrwać bez szwanku, było stłumić emocje i zamilknąć. Po prostu udawać, że mnie nie ma.

I nadal, tak jak wcześniej, jeśli te osoby tego nie przepracowały, nie uporały się z tym i stały się dorosłymi, to prawdopodobnie będą taką zasadę przekładać na kolejne pokolenia. Czyli zasadę taką, że dziecko ma być nieproblematyczne. A jak jest problematyczne, to należy mu dokopać. Jeżeli nie fizycznie, bo choć jest w kraju oficjalny zakaz, to klaps jest nadal popularny, to przynajmniej mentalnie. Zresztą myślę, że takie oczekiwanie tłumienia emocji i negatywne emocje z powodu czyichś emocji są też powszechne w relacjach z dorosłymi. To nie dotyczy tylko relacji dorosły-dziecko. Prawda? Myślę, że mnóstwo osób jest teraz w takich związkach, gdzie chcą porozmawiać o tym, jak się czują, a druga strona mówi „weź się uspokój, jesteś wariatką, jesteś świrnięta, nie panujesz nad sobą”. Reagując oczywiście złością, czyli te osoby same nad sobą nie panują, ale tego już nie widzą. Lub może z ich punktu widzenia ich złość jest uzasadniona, a złość drugiej strony jest głupią fanaberią. Pamiętajmy o tym, że emocje nie są fanaberią, czy są to emocje dorosłych, czy są to emocje dzieci. Są one tak samo ważne. I w tym samym stopniu pokazują, że jest do rozwiązania jakiś problem.

Nie zapominajmy o asertywności wobec dzieci

Myślę, że kolejnym czynnikiem, generującym niechęć wielu dorosłych wobec dzieci, jest postrzeganie dzieci jako takich świętych krów, jako takich nietykalnych postaci. I to jest przejście z jednej skrajności, czyli tej przemocy, o której wspominałam wcześniej, przyzwolenia na przemoc, powszechności przemocy w rodzinach wobec dzieci, w drugą skrajność, czyli w „bezstresowe wychowanie”. Jak rozumiem, to takie wychowanie (myślę, że tak to mniej więcej sobie te osoby definiują), że dzieci są nietykalne, nie wolno im stawiać granic, nie wolno im zwracać uwagi, nie wolno się doczepić do niczego i trzeba znosić z pokorą wszystko, co te dzieci odwalają. Czyli nie wolno być asertywnym. Dzieci są dziećmi i one mogą robić, co zechcą. Więc tak jak powiedziałam, że one są postrzegane jako takie święte krowy i trzeba im po prostu zejść z drogi, gdy nadciągają.

I teraz w ramach komentarza chciałabym przypomnieć bardzo proste i myślę, że treściwe słowa Korczaka, że „nie ma dzieci, są ludzie”. Więc jeśli ludziom się stawia granice, to dzieci, skoro są także ludźmi, też tych granic potrzebują. Przecież one nie będą wiedziały, co nam szkodzi, co nas rani, co nam przeszkadza, jeżeli my im tego nie powiemy. Bezstresowe wychowanie, w ogóle jakieś to mityczne bezstresowe wychowanie, to jest jakaś totalna głupota. To nie istnieje tak naprawdę. To nie jest wychowanie. Może niektórzy sobie tak wyobrażają wychowanie, raczej są to osoby niezbyt świadome i niezaznajamiające się z tematem wychowania. I tak jak mówiłam, jest to pójście w drugą skrajność, przeciwną niż przemoc. A tak naprawdę żaden świadomy rodzic w ten sposób nie wychowuje swoich dzieci. No już „halo, halo!”. Bo dzieci potrzebują granic i dorośli też, kurczę, potrzebują granic. No już nie wygłupiajmy się.

Nie sądzę, żeby z osób słuchających tego podcastu, ktokolwiek zbudował dobrą i konstruktywną relację, jakąkolwiek, nigdy nie stawiając granic, nigdy nie mówiąc o swoich potrzebach i nigdy nie prosząc, nie zwracając uwagi tej drugiej stronie, żeby czegoś nie robiła albo żeby coś zrobiła. Bez komunikacji nic nie zbudujemy. Bez komunikacji nie zbudujemy relacji ani z dorosłymi, ani z dziećmi. Zatem dzieciom w tym samym stopniu należy stawiać granice, albo może nawet bardziej, bo one są takie bardziej też ekspansywne, powiedzmy, w łamaniu tych granic, co nie oznacza, że dorośli tego nie robią. Dorośli też łamią granice, nie szanują innych, a czasami łamią granice, bo są po prostu nieświadomi i nie wiedzą, że te granice złamali i się nie dowiedzą, póki nie usłyszą od drugiej strony, że coś jest nie w porządku.

Dzieci też mają na ogół słabiej rozwiniętą empatię i może potrzebują więcej informacji na temat tego, gdzie się zatrzymać i czego już nie robić albo co robić, niż przeciętny dorosły, choć wiadomo, że są wyjątki. Ale to nie znaczy, że one nie będą reagowały na to, co my do nich mówimy, że nic nie wezmą pod uwagę z tego, co my do nich mówimy. Niedawno byłam świadkiem takiej sytuacji na placu zabaw, że przyszło kilku chłopaków, wyglądali gdzieś tak na dwanaście, trzynaście lat, którzy weszli na taki plac zabaw dla maluszków, gdzie były jakieś takie małe zjeżdżalnie, bujające się różne zabawki na takich wielkich sprężynach, piaskownica. I tam zaczęli szaleć ci chłopcy. I były tam oprócz mnie jeszcze dwie matki z dziećmi. I jedna z tych matek zaczęła się na nich od razu drzeć, że oni to niszczą, że tutaj nie szanują. Krzyczała. Ci chłopcy tak słabo reagowali. Trochę zaczęli z nią dyskutować. Druga natomiast mówiła właściwie to samo, co ta pierwsza, tylko że ona mówiła spokojnie, tłumacząc. Oni weszli z nią w dialog i w rezultacie dostosowali się do tego, co im powiedziała. W jednym momencie widać było, jak ogromna jest różnica między tym jak do kogoś się drzemy zamiast powiedzieć,  i jaki jest odbiór normalnych komunikatów.

I tak samo zresztą jest z dorosłymi. Jeżeli wrzeszczymy i atakujemy kogoś, kto naszym zdaniem coś źle robi, to ta osoba zaczyna się bronić, niezależnie od tego, czy nasz atak był uzasadniony, czy nie był uzasadniony. Po prostu zaczyna się bronić przed naszą agresją. Natomiast jeżeli zakomunikujemy asertywnie, to mamy o wiele większe szanse uzyskać pożądany przez nas rezultat. Asertywnie, czyli z szacunkiem do siebie i do tej osoby. I tak samo jest z dziećmi, jak i z dorosłymi. To jest jedna i ta sama zasada. Jeżeli nie komunikujesz, to nie licz na to, że ludzie się domyślą. Nikt się nie domyśli. Może niektórzy się domyślą, a inni się nie domyślą. A jeszcze inni się domyślą nie tego, co trzeba. To, co nie zostało powiedziane, nie istnieje. Można śmiało tak uznać. Tego, czego nie mówisz, nie ma. I dotyczy to zarówno relacji z dorosłymi, jak i relacji z dziećmi. Więc jeśli sobie wyobrażasz, że dzieci to są święte krowy i do nich nie wolno nic mówić, bo nie wolno, bo takie są zasady bezstresowego wychowania, a należy dzieci bezstresowo wychowywać, to nie licz na to, że one będą wiedziały, gdzie są granice. A licz się z tym, że w Tobie będzie narastać złość i frustracja z powodu niepostawionych granic i w rezultacie wybuchniesz, tak jak ta pani na placu zabaw. I wtedy Twoja reakcja będzie wiązała się zarówno z brakiem szacunku wobec rozmówcy, czy to dziecko, czy dorosły, jak i z brakiem szacunku Twoim własnym, bo to trochę takie pokazywanie siebie w złym świetle. Pokazywanie siebie jako osoba, która sobie w jakiś sposób z sytuacją nie poradziła. Szczególnie jeżeli jest to błaha sytuacja i wcale tam nie potrzeba agresywnie reagować.

I zauważcie, kiedy brak nam asertywności, nie mamy pojęcia o asertywności, nie stosujemy asertywności, dla nas jest to czarna magia i spotykamy się z takimi dziećmi, co do których nam się wydaje, że nie należy stawiać granic, albo że ludzie się powinni domyślać i dzieci też się powinny domyślać tego, co wolno, a czego nie wolno, no to wiadomo, że każda taka sytuacja będzie dla nas przykra, frustrująca, ciężka. I będziemy czuli coraz większą wrogość wobec tych ludzi, czy to dzieci, czy dorośli, którzy nasze granice przekraczają. A jeszcze dodajmy, że często należy zwracać uwagę może nawet nie dziecku, co rodzicowi – jeżeli jest to małe dziecko. Czyli zwracać uwagę w takim sensie, że „przepraszam, ale przeszkadza mi ten hałas”, „przepraszam bardzo, ale pani dziecko trochę tutaj stwarza niebezpieczeństwo dla siebie i innych, więc może proszę wziąć to pod uwagę i jakoś temu zapobiec”, mówiąc o dziecku, które powiedzmy biega w restauracji. No i wiadomo, że możemy się spotkać z różnym odbiorem z tej drugiej strony. Może być reakcja agresywna, a może być reakcja, no też asertywna taka, która mówi „ok, dobra, rozumiem, zgadzam się z tym”, albo „nie zgadzam się z tym”, albo może „proszę dać mi pięć minut, zaraz się tym zajmę”, albo „już wychodzimy” i tak dalej. Natomiast raczej, jeżeli my tego rodzica zaatakujemy, wyskoczymy do niego „z gębą”, będziemy agresywni, to należy się spodziewać, że rodzic będzie bronił siebie i dziecka. I w ogóle nie będzie wnikał w treść, którą wypowiadamy, tylko raczej skoncentruje się na formie, w której to przekazujemy.

Jak jesteśmy agresywni, to ludzie się bronią. Jak mówimy asertywnie, to może być tak, że też się będą bronić, bo odebrali to jako agresję z naszej strony i taka już jest ich interpretacja, bo tak mają, bo może nie potrafią zaakceptować uwag ze strony innych. Ale jeśli zareagujemy asertywnie, to jest spora szansa na dobry i konstruktywny odbiór, na konstruktywną reakcję z drugiej strony. Więc krótko mówiąc, jeżeli nie znosisz dzieci, nienawidzisz dzieci, nie lubisz dzieci, czujesz niechęć wobec dzieci, czujesz wrogość wobec dzieci, chcesz wykluczać dzieci, to najpierw zastanów się nad sobą, czy aby nie masz jakichś nieprzepracowanych traum z przeszłości. Oczywiście masz chęć spędzać czas w towarzystwie dorosłych, ale zaznaczmy, że to nie jest jednoznaczne z chęcią wykluczania dzieci.

Powiem Wam jeszcze na koniec, co ja sobie myślę, gdy słyszę, że jakieś dziecko się awanturuje czy płacze w miejscu publicznym. Otóż moja myśl jest taka. Cieszę się z tego po prostu, że to nie jest moje dziecko i nie muszę tym się zajmować. Czuję też ulgę. Więc jeśli to nie Wasze dzieci, to po prostu cieszcie się. A jeśli Wasze, to szukajcie rozwiązań.

Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie są linki do mediów społecznościowych oraz transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu. I jeszcze jakieś inne fajne rzeczy.

Shopping Cart