118: Gdy trudno uwierzyć w miłość…
Trudno uwierzyć, że coś, czego być może nigdy się nie doświadczyło, naprawdę istnieje. Z tej przyczyny też możemy sabotować dobre relacje, a wybierać te złe.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „George Street Shuffle” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
118: Gdy trudno uwierzyć w miłość…
Witam w 118. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. W tym odcinku chciałabym porozmawiać o tym, że niektórym czasem trudno jest uwierzyć w miłość. W taką prawdziwą miłość, która daje spokój. Bo w głowach zakodowane mamy przede wszystkim to, co nam zostało przedstawione w dzieciństwie. Również taki wzorzec miłości, czy bliskości, który nam zaprezentowali rodzice. I potem, niestety, jeżeli jest to zły wzorzec, przenosimy to na nasze dorosłe relacje.
Masz prawo oczekiwać więcej
Czasem ciężko uwierzyć w miłość, jeżeli nigdy jej się nie doświadczyło w takiej dobrej formie. I to jest taka ogromna przeszkoda przed stworzeniem dobrych relacji. Bo my, pakując się w jakieś związki z Mariuszami, w takie różne relacje toksyczne, zagmatwane, niejasne, myślimy sobie, że przecież tak ma być, tak ma wyglądać miłość. Z jednej strony mamy te wszystkie informacje, wynikające z czytania wierszy czy różnych dzieł romantycznych poetów, o których już wspominałam wielokrotnie w tym podcaście, ale nie o tym dziś mowa. Chciałabym dzisiaj powiedzieć o takim najważniejszym jednak wzorcu miłości, absolutnie priorytetowym, do którego romantyczni poeci w ogóle nie mogą się przyrównywać, a mianowicie miłości, jaką nam zaprezentowano jako dzieciom. Bo my niestety przenosimy, tak jak wspomniałam wcześniej, to co nam zostało przedstawione w dzieciństwie, na nasze dorosłe relacje.
Jeżeli dziecięce relacje były pełne cierpienia, odrzucenia, bólu, niepewności, tęsknoty, to nam łatwo jest zaakceptować powtórkę dokładnie tych samych odczuć w dorosłości. Bo nam się wydaje, że to jest normalne, że tak powinno być, tak wygląda miłość. A jakaś taka miłość, która daje spokój i poczucie bezpieczeństwa, to jest coś, co nie istnieje. No bo przecież myśmy tego nigdy nie widzieli. A trudno jest uwierzyć w to, czego się nigdy nie widziało. Prawda? Czego się nigdy nie doświadczyło. W rezultacie może być tak, że pakujemy się w te związki, takie różne nieciekawe, niekorzystne dla nas, które nas krzywdzą. W sumie nawet nie oczekując niczego więcej od drugiej osoby. Nie oczekując, że ten partner może mógłby być inny, lepszy dla nas, bardziej dopasowany. Bo tak ma być. Prawda? Nam się wydaje, że to jest okej, tak ma być i na tyle właśnie zasługuję. Tyle mogę otrzymać od życia, od ludzi, od świata. A jeżeli akceptuję, że tak ma być, to nie ma się co dziwić, że powtarzam te toksyczne, czy takie nieudane relacje, trudne, niekorzystne dla mnie.
Powtarzam je jedna po drugiej. No bo w sumie nie mam za bardzo motywacji wtedy, żeby cokolwiek zmieniać. Bo co miałabym zmieniać, jeżeli lepiej się nie da. Prawda? Dotarłam do takiego maksimum. Dobrze, że ktoś czasem w ogóle się mną interesuje. A jakiejś takiej prawdziwej lojalności, wierności, może też przyjaźni w związku nawet nie oczekuję, no bo to się nigdy nie zdarzyło. Ja tego nie widziałam na oczy. To jest jakaś fikcja. To nie istnieje. To jest tylko w filmach. I w rezultacie trudno nam jest uwierzyć w miłość. Miłość jest czymś nierealnym. Taka dobra miłość, która daje spokój.
Trudno jest uwierzyć, że ktoś mógłby Cię kochać. Taką, jaka jesteś, bo nigdy Ci się to nie zdarzyło. Trudno jest Ci uwierzyć, że ktoś mógłby Cię akceptować. A ktoś w sytuacji, gdy ponosisz porażkę, mógłby Cię nie ukarać za to odrzuceniem. Trudno jest Ci uwierzyć w to, że jak się nie starasz, to ktoś nie wywali Cię od razu ze swojego życia albo nie ukaże milczeniem. Trudno jest Ci uwierzyć w to, że jak jesteś zmęczona i masz ochotę zająć się tylko sobą, odetchnąć, albo sama nawet może gdzieś wyjechać, dać sobie prawo do tego, żeby się zaopiekować swoimi emocjami, to ta druga osoba to zaakceptuje. Powie: „okej, fajnie. Fajnie, że dbasz o siebie. To dobry pomysł. Jak mogę Ci pomóc?”.
Nie każdy zamiata problemy pod dywan
I z jednej strony możesz tego w ogóle nie szukać w relacjach, takiej akceptacji, a z drugiej, jeżeli już to dostaniesz, na przykład od Alberta (Albert to postać, o której wspominałam wielokrotnie we wcześniejszych odcinkach), więc od takiego dobrego partnera, dojrzałego, który jest rzeczywiście otwarty na partnerski związek, akceptuje Cię taką jaka jesteś i kocha Cię dlatego, że Cię poznał, a nie dlatego, że ma jakieś wyobrażenie o Tobie. Więc jeżeli dostajesz już to wszystko od tego Alberta, to jest Ci to trudno przyjąć i zaakceptować. A w dodatku uważasz, że albo on jest jakimś idiotą, że Ci to wszystko daje, bo się jeszcze nie pokapował jak beznadziejna jesteś i na to nie zasłużyłaś, więc jak jest idiotą, to nie masz do niego za bardzo szacunku.
Albo może i nie jest idiotą, tylko po prostu jeszcze się nie zorientował, więc jest zagrażający, bo jak się wpakuje w Twoje życie, to prędzej czy później się zorientuje, jak jesteś beznadziejna. Czyli odpychasz tego Alberta, bo to w ogóle nie pasuje do wszystkiego, co masz zakodowane w swojej głowie na temat miłości, a szczególnie tej miłości, którą Ty możesz otrzymać od innych. Czyli ten biedny Albert daje Ci więcej, niż Tobie się wydawało, że kiedykolwiek możesz dostać, bo tak pokazali Twoi rodzice, że Ty więcej nie możesz dostać. I Ty w to ślepo wierzysz. Wydaje Ci się, że oni są wyznacznikami tego, ile Ty możesz dostać miłości od innych ludzi. Wydaje Ci się też, że oni są wyznacznikami w ogóle tego, co czują inni ludzie, jak sobie inni ludzie radzą z emocjami i tego, jaką Ty akceptację możesz uzyskać od innych.
Ale pamiętaj, Twoi rodzice to nie są wszyscy ludzie. Jeżeli Twoja matka nie potrafi kochać, bo być może tak jest, że ma problem sama ze sobą, sama siebie nie lubi, więc jak miałaby kochać kogoś innego, to dlaczego masz zakładać, że wszyscy ludzie są tacy jak ona i wszyscy ludzie tak samo nie potrafią kochać. Jeżeli Twój ojciec był stale nieobecny, emocjonalnie lub fizycznie, albo jedno i drugie – jeżeli np. bywał w domu, ale do Ciebie nic nie mówił, albo nigdy Cię nie słuchał, bo on nie potrafi rozmawiać, nie wie, co to znaczy rozmawiać, sam właściwie nie wie, co czuje, co myśli i co ma do powiedzenia i potrafi tylko chwilę porozmawiać o pogodzie, bo inne rozmowy z nim mogą się zaraz skończyć albo tym, że się obrazi, albo jakąś kłótnią – to jeżeli on nie potrafi w relacje, nie potrafi w dialog, to dlaczego zakładać, że tak samo mają inni ludzie? Czy on jest innymi ludźmi? On to on, on ma swoje problemy, on sobie nie radzi.
Ale to nie jest tak, że wszyscy sobie nie radzą. Pamiętaj, że ten dobry partner to ma być ktoś, kto właśnie sobie już radzi albo przynajmniej nad tym pracuje i idzie naprzód. I jest skłonny przyznać, że okej, tutaj schrzaniłem, popełniłem błąd, to nie było okej, nad tym chcę pracować, to chcę ulepszać, z tym sobie nie radzę. Z tymi rodzicami często jeszcze był taki problem, że oni nie przyznawali się nigdy do błędów. Oni są bezbłędni według tego przekazu, jaki Ty otrzymałaś. Więc jeżeli oni Ciebie nie kochali albo nie okazywali Ci w taki sposób tej miłości, że Ty się czułaś kochana jako dziecko, jeżeli nie czułaś się ważna, nie czułaś się akceptowana, bo oni nie potrafią inaczej i mają swoje nierozwiązane problemy, które z kolei ktoś im wygenerował z wcześniejszych pokoleń, ktoś z wcześniejszych pokoleń spowodował, że oni w ten sposób emocjonalnie funkcjonują, to ma się nijak do tego, co Ty możesz dostać od innych ludzi.
Bo masz prawo oczekiwać od partnera dojrzałości emocjonalnej, empatii, jakiejś takiej odwagi w przyznawaniu się do błędów i tego, że będzie dało się z nim rozmawiać. Będzie dało się z nim komunikować. Będzie chciał nawet rozmawiać i komunikować. I będzie możliwy dialog, który byście mogli przeprowadzić w jakichś ważnych sprawach. Ale też i tych nieważnych. Po prostu dialog. Wymiana opinii, poglądów, odczuć, spostrzeżeń. Bo tego nam zabrakło bardzo często. Mnóstwo osób przecież ma takie doświadczenia z domu rodzinnego, że tam się w ogóle nie rozmawiało. Nie tylko o uczuciach. Jakby o uczuciach to jest jeden temat, że się nie rozmawiało. W wielu domach się w ogóle nie rozmawiało. Albo się nie rozmawiało o problemach. Nie nazywało się nigdy tych problemów i wszyscy udawali, że one nie istnieją.
Po prostu takim sztampowym przykładem oczywiście jest alkoholizm któregoś z rodziców, który nigdy nie został ubrany w słowa na przykład. Przez, nie wiem, dwadzieścia lat, trzydzieści lat, a może dotychczas nie został ubrany w słowa i nie został nazwany problemem. Ale osoba, z którą Ty stworzysz bliską relację, przecież nie musi tak funkcjonować. Kurczę, masz prawo mieć wymagania od człowieka. Masz prawo jednak podnieść poprzeczkę na taką wysokość, do której być może Twój ojciec czy Twoja matka by nie doskoczyli, jeżeli chodzi o poziom dojrzałości emocjonalnej. Masz prawo oczekiwać od partnera, jak już powiedziałam, dojrzałości i empatii.
Uwierz w to, że czeka na Ciebie ktoś wartościowy
A co do wiary w to, czego nigdy się nie doświadczyło, albo nigdy się nie widziało, no to zobaczmy, że kurczę, jest tyle rzeczy, których żeśmy nie widzieli, a jednak w to wierzymy. Prawda? Myślę, że większość z nas nie widziała nigdy zorzy polarnej, albo łodzi podwodnej, albo słońca na niebie o północy. A jednak wierzymy, że to istnieje, bo tak nam powiedzieli inni, tak opisali, może to widzieliśmy w telewizji, czy w internecie.
Więc ja Wam mówię, że istnieją ludzie, którzy mają jakiś wgląd w siebie, którzy chcą rozmawiać, chcą rozwiązywać problemy i oczekują od swojego związku więcej, niż związek ich rodziców tym rodzicom dawał. My nie musimy w kółko i w kółko kopiować historii bliskich relacji w rodzinie. Jeżeli wszystkie wcześniejsze relacje były do kitu, to pewnie trzeba się zastanowić, co mogę zrobić lepiej, co mogę poprawić, jakie oni błędy popełnili, z których mogę wyciągnąć wnioski, z jakich ich błędów mogę się uczyć. Tym bardziej, jeśli już masz pewność, bo to przetestowałaś, że powtarzanie tej samej historii, którą zapoczątkowali Twoje rodzice w Tobie, ale jeszcze ktoś inny zapoczątkował w Waszej rodzinie. Jeżeli wiesz, że to Ciebie rani, to Ciebie krzywdzi, ściąga Cię to w dół i podcina Ci skrzydła, to znaczy, że masz tak naprawdę bezcenne wnioski co do tego, że to nie jest droga dla Ciebie i że warto, żebyś poszukała zupełnie innej drogi do bliskości, przynależności i miłości.
Poza tym pamiętajmy też, że nie ma jednego wzorca na tworzenie bliskich relacji. Jeżeli Twoi rodzice przekazali Ci jakiś wzorzec, to dlaczego zakładasz, że nie ma innych sposobów? Że to jest właściwie wszystko i oni Ci pokazali cały świat. Czy oni tak naprawdę dużo wiedzą o świecie? Czy dużo wiedzą o emocjach? O tym, co się dzieje w duszach innych ludzi? Prawdopodobnie, jeżeli nie pokazali Ci prawdziwej miłości, to nie wiedzą, co się dzieje w ich własnych duszach i w ich własnym wnętrzu. I nie ogarniają swoich własnych uczuć. Więc przyznajmy szczerze: słabym nauczycielem w sferze emocji jest ktoś, kto sobie nie radzi z własnymi emocjami. Tak jak zresztą w każdej absolutnie innej dziedzinie. Nie da się dobrze nauczyć innych tego, czego sami nie umiemy.
Trudno uwierzyć w miłość, ale ona jednak istnieje. Chodzi o to, aby nie pakować się w relacje z ludźmi na tym samym poziomie dojrzałości emocjonalnej, co Twoi rodzice, bliskie osoby, które Cię otaczały, gdy byłaś dzieckiem i nie powielać tych schematów. Podnieś zatem poprzeczkę. Jeżeli ten stary schemat Cię rani, podnieś poprzeczkę. Rozejrzyj się może w zupełnie innych miejscach niż dotychczas. I pozwól sobie na to, żeby jednak zmienić kryteria i oczekiwać więcej od ludzi. Bo jeżeli zajmujesz się ludźmi takimi, którzy nie spełniają Twoich potrzeb, którzy Cię ranią, którzy Cię krzywdzą i próbujesz, tyrasz tak naprawdę, żeby coś uzyskać z tych relacji, to jednocześnie masz swój wzrok skierowany ku tym relacjom, więc nie widzisz innych ludzi w tym czasie. Ktoś fajny dla Ciebie, wartościowy, mógłby Cię w tym czasie ominąć i Ty go nie dostrzeżesz. A jeszcze w dodatku jesteś w rezultacie tak wykończona, że nawet nie masz siły na żadne relacje. Nawet te konstruktywne. Nie masz siły na rozpoczynanie jakichkolwiek relacji, bo jesteś wykończona i toksyczne relacje po prostu wypruwają z Ciebie ostatnie krople energii. Czyli to przesiadywanie pod toi toiem, powiedzmy – to odniesienie do odcinka 37.
Szkoda życia
I jeszcze tak sobie myślę, że ten odcinek ukaże się 2. listopada, czyli tak naprawdę w taki weekend, gdzie będziemy chodzić po cmentarzach i przypominać sobie różne zmarłe osoby, więc w ramach tego pragnę przypomnieć, że życie nie jest wcale zbyt długie. Jest zbyt krótkie na to, żeby uparcie jednak powtarzać te same błędy, ciągle wchodzić w relacje nie takie jak trzeba, licząc na to, że tym razem cudownie rezultat będzie inny. I jeszcze w dodatku życie jest zbyt krótkie na to, żeby bezmyślnie powielać różne krzywdzące wzorce, które nam przekazały wcześniejsze pokolenia. Lepiej może będzie to zakwestionować i sprawdzić, co będzie. Ale może nawet wcześniej lepiej odpowiedzieć sobie na pytanie „czy wolę żałować, że spróbowałam, czy że nie spróbowałam?”. Życie jest zbyt krótkie na to, by nie wierzyć w miłość i nigdy tego nie sprawdzić na dobre. Wchodząc w relację z kimś, kto zupełnie inaczej funkcjonuje w sferze emocjonalnej niż Twoi „starzy”. Więc bardzo możliwe, że wydaje Ci się być nudnym i nieciekawym Albertem.
Z okazji jesieni życzę Wam zatem pięknych wycieczek w góry w dobrym towarzystwie. I to wszystko, co miałam do powiedzenia w tym odcinku. Zapraszam na moją stronę pokojwglowie.pl, jeżeli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści. Znajdują się tam transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, a także sklep z różnymi ciekawymi rzeczami, związanymi z treścią niniejszego podcastu. Zarówno fizycznymi rzeczami, jak i elektronicznymi produktami.