127: Kochać czyjś potencjał- co to naprawdę znaczy?
Czy zdarzyło Ci się być w relacji, w której bardziej kochałaś to, kim ktoś mógłby się stać, niż to, kim jest teraz?
W tym odcinku zapraszam Cię do refleksji nad tematem kochania czyjegoś potencjału.
Na przykładzie Róży i Mariusza opowiadam, czym właściwie jest miłość do potencjału drugiej osoby, skąd się bierze i jakie może mieć znaczenie dla naszych relacji. Bez oceniania, z dużą czułością i empatią, przyglądam się temu, jak często nasze wyobrażenia o tym, kim ktoś „mógłby być”, wpływają na nasze emocje i decyzje.
To odcinek dla każdego, kto chce zrozumieć siebie i swoje relacje głębiej. Bez względu na to, gdzie teraz jesteś w życiu, wierzę, że znajdziesz tu coś, co z Tobą zarezonuje.
Zapraszam Cię do wysłuchania.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Long Stroll” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
127: Kochać czyjś potencjał- co to naprawdę znaczy?
Witam w 127. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Zastanów się chwilę, czy kiedykolwiek kochałaś kogoś nie za to, kim był w danej chwili, ale za to, kim mógłby się stać. Taka jest właśnie relacja Róży z Mariuszem. Ona kocha jego potencjał. Ona widzi w nim ten potencjał. Widzi, jak wspaniałym mógłby być partnerem, gdyby tylko… No właśnie. Gdyby tylko co? Dla niej to jest „tylko”, a dla niego być może coś nieosiągalnego, a mianowicie przepracowanie jakichś trudnych schematów i traum z przeszłości.
Chwilowe uwolnienie potencjału Mariusza
Bardzo często, kiedy rozmawiam z kobietami – nie tylko z kobietami, ale w głównej mierze z kobietami – na temat bliskich relacji i takich właśnie relacji Róża-Mariusz, czyli jej zależy, a jemu nie zależy, to pada to stwierdzenie, że to jest dobry facet. On jest ciepły i troskliwy. I w rezultacie często rozmawiamy o tym, co robi, ale też o tym, że liczy się to, czego nie robi i że nie robi iluś tam ważnych rzeczy, które są konieczne, by ta relacja mogła trwać dalej. Na przykład – nie stara się wystarczająco. Nie zależy mu wystarczająco. Wierzę w to, że Mariusze często realnie może i są dobrymi ludźmi, może są ciepłymi facetami i niekoniecznie są to narcystyczni cwaniacy, którzy znajdują przyjemność w manipulowaniu innymi. Mariusz może mieć różne oblicza. Natomiast myślę, że jednak każdy z nas potrzebuje przecież bliskości, przynależności i miłości. Potrzebuje jej także Mariusz. I on prawdopodobnie próbuje wchodzić w związki, z których oczywiście potem się ulatnia i wymiksowuje, ale próbuje wchodzić w związki, bo on tego chce. On marzy o związku.
Prawdopodobnie marzy, że coś się wydarzy samo i że po prostu trafi go piorun. I bez żadnego wysiłku będzie mógł w końcu ułożyć sobie taki związek, jaki by chciał. Ale to nie następuje, bo żaden piorun go nie strzela. A strzał pioruna, tak naprawdę, to byłoby przepracowanie traum Mariusza z przeszłości. Tylko że on nie chce brać za to odpowiedzialności. Prawdopodobnie boi się porażki. Może w ogóle nie wierzy, że coś da się zrobić w tej sprawie, więc czeka. Czeka, aż los załatwi te wszystkie sprawy za niego.
I zobaczcie, że z jednej strony taki Mariusz marzy o bliskości, o prawdziwej miłości, której nigdy być może nawet nie doświadczył jako dzieciak. Prawdopodobnie też czuł się niechciany, odrzucony, nieważny i niewystarczający. I chciałby tę miłość w końcu dostać – taką prawdziwą, ale ma w sobie tyle lęku, że bardzo często nie jest w stanie w uczciwy sposób wkładać wysiłek w relację, która tej miłości mogłaby mu dostarczyć. Czyli Mariusz, krótko mówiąc, może sabotować relacje, w których zadziać mogłoby się dokładnie to, czego on potrzebuje. Pogmatwane. Pomieszane. Przecież Mariusz sam bardzo często mówi na wstępie „jestem taki popaprany”. Więc zauważcie, że w Mariuszu biją się jego potrzeby. Jego potrzeba miłości, przynależności, którą zresztą ma każdy z nas, z jego nieprzepracowanymi traumami. Czyli bije się w nim, tak naprawdę, jego potencjał i jego blokady. I Mariusz bardzo często jest Mariuszem właśnie dlatego, że jego blokady wygrywają.
Problem w tym, że Róża dostrzega ten jego potencjał. Ona widzi i bardzo wierzy, że Mariusz jest w stanie zrealizować swój potencjał, że on mógłby być wspaniałym partnerem, może mógłby być wspaniałym mężem i ojcem, tworzyć ciepło rodzinne, być zaangażowany, uczciwy, dobry. I przecież tak jej się poniekąd Mariusz nawet zaprezentował na początku. Prawda? Bo on mówił o przyszłości. Wspominał, że kiedyś chciałby mieć rodzinę. Może teraz jeszcze nie jest na to gotowy, ale kiedyś by chciał. Co od razu uruchomiło oczywiście różne wyobrażenia w głowie Róży. Pokazał, jak może się zachowywać, kiedy mu zależy, bo mu zależało przez trzy dni. Pokazał, jak fantastycznie można z nim spędzać czas. Pokazał, jak to jest, kiedy on chce się spotkać. Jak łatwo jest wtedy uzyskać ten jego czas i uwagę. Jak łatwo jest wtedy umówić się z nim na spotkanie. Jak szybko odpisuje na wiadomości. Sam nawet te spotkania wtedy proponuje. Sam z siebie się odzywa. Sam pisze. Pisze rano z zapytaniem „cześć, jak Ci się spało?”. Pisze wieczorem „dobranoc”. To jest Mariusz w tej krótkotrwałej formie, kiedy mu zależy. A właściwie, jest to dokładnie potencjał Mariusza.
Wyobrażenia Róży, na temat dalszego ciągu tej relacji, wykiełkowały właśnie z tego momentu, gdy Mariusz był zaangażowany. A przecież jeżeli wierzymy w jakąś relację, to wierzymy też, że ona będzie się rozwijać, czeka nas dobra przyszłość i ten człowiek w tej przyszłości będzie obok nas. I ta relacja będzie coraz lepsza. I taką właśnie wiarę miała Róża. Ona wierzyła, że będzie coraz lepiej, będą blisko siebie, będą szli przez życie wspólną drogą, wzajemnie się wspierając. Róża po prostu uwierzyła, że Mariusz już zawsze taki będzie. A kiedy przestał taki być, to wierzyła, że to tylko na chwilę i wszystko wkrótce wróci do normy. Wróci do normy, gdy minie trochę czasu, gdy mu przejdzie. A może wtedy, kiedy ona się bardziej postara.
Do zmian potrzebna jest odwaga
Zobaczcie, że jeżeli komuś bardzo zależy przez trzy dni, albo nawet i miesiąc lub dwa – co swoją drogą jest bardzo łatwe, prawda? Starać się przez tyle czasu, bo to nie jest jakieś tam ogromne poświęcenie. Natomiast kiedy widzimy człowieka, starającego się przez jakiś czas, to wierzymy, że to jest naprawdę konstruktywna relacja i z tego może wyniknąć coś fantastycznego. Czujemy się w niej wtedy bardzo bezpiecznie. Bo bezpiecznie czujemy się w relacjach przede wszystkim wtedy, kiedy widzimy kogoś w naszej przyszłości. Mamy pewność, że ten człowiek będzie w naszej przyszłości. Kiedy możemy razem tę przyszłość planować.
I Róża na początku uwierzyła, że Mariusz będzie w jej przyszłości, bo on w naprawdę bardzo ciepły i wspaniały sposób jej się zaprezentował na wstępie. Czyli Róża dostrzegła potencjał. Dostrzegła potencjał Mariusza. I Mariusz potem właściwie już realnie wycofał się z tej relacji, ale ona była nadal zafascynowana jego potencjałem. Ona kochała ten potencjał. Ona kochała nierealnego Mariusza. Ona nawet nie widziała tego realnego Mariusza wyraźnie. Zamiatała pod dywan różne fakty na temat realnego Mariusza, bo cały czas patrzyła na niego przez pryzmat jego potencjału, gdy tak naprawdę nie działo się nic, co sprawiałoby, że ta relacja idzie naprzód. Wręcz przeciwnie – ta relacja się uwsteczniała i po jakimś czasie było gorzej, niż w momencie, kiedy się poznali. Ponieważ, kiedy się poznali, byli dla siebie po prostu neutralnymi, obcymi ludźmi. Natomiast po jakimś czasie trwania tej relacji, w ciągu kilku tygodni Mariusz zawiódł Różę wielokrotnie. A ona nadal w niego wierzyła i nadal widziała jego potencjał. I nadal wierzyła też, że ten potencjał jest do zrealizowania.
Gdyby tylko… Wróćmy do tego „gdyby tylko”. Gdyby tylko Mariusz przepracował swoje relacje rodzinne, swoje schematy rodzinne, wszystkie negatywne wydarzenia, które go spotkały, które sprawiły, że Mariusz gdzieś tam w głębi boi się bliskości, sabotuje bliskie relacje, nie chce bliskości, wierzy, że i tak zostanie odrzucony i chroni się przed tym odrzuceniem, samemu odrzucając. A żeby Mariusz bez problemu mógł realizować swój potencjał, dotyczący budowania bliskich relacji, to wiecie, co musiałoby się wydarzyć? Musiałby mieć inne dzieciństwo. I to jest pierwsza opcja. Musiałoby być to dzieciństwo, gdzie czułby się kochany, ważny, akceptowany dokładnie taki, jaki jest, musiałby otrzymać bezwarunkową miłość i czuć się w bliskich relacjach, w relacjach ze swymi rodzicami, bezpiecznie. Wtedy Mariusz mógłby ofiarowywać miłość innym, zamiast zamykać się i chronić.
A opcja numer dwa, żeby Mariusz mógł realizować swój potencjał, to musiałby przepracować te wszystkie negatywne wydarzenia z przeszłości, czyli wykonać kawał roboty bardzo trudnej i wymagającej od niego dużego wysiłku, przemyśleń, refleksji i poszukiwań. Poszukiwań lepszych, innych punktów widzenia, ale też przyznania, że to, w jaki sposób myślałem dotychczas, wcale nie musi być prawdą. Ta moja rzeczywistość, w której dotychczas funkcjonowałem, wcale nie musi być jedyną prawdą. Jedynym sposobem patrzenia na świat i jedynym sposobem patrzenia na samego siebie. Do tego trzeba ogromnej odwagi. Na terapię idą ludzie bardzo odważni. Takie zresztą usłyszałam hasło, że na terapię idzie najzdrowsza osoba w rodzinie.
Mariusz bardzo często nie jest najzdrowszą osobą. Róża natomiast często właśnie nią jest. I Róży się wydaje, że jeżeli ona sama była w stanie przepracowywać różne problemy, to Mariusz też przecież mógłby to zrobić. Ale to wcale tak nie wygląda. Jeżeli Ty możesz coś zrobić, to nie oznacza, że inni mogą to zrobić z równie małym wysiłkiem. Jeżeli Ty łatwo nauczyłaś się jakiegoś języka, albo jazdy na nartach, to nie oznacza, że inni też tak mogą, prawda? Wszyscy mamy różne talenty i różne predyspozycje. I różne potrzeby, tak naprawdę. I nie każdy chce się uczyć języków. Nie każdy chce się uczyć jazdy na nartach. I nie każdy chce się uczyć nowego sposobu patrzenia na rzeczywistość.
No w każdym razie, Mariusz mógłby prawdziwie pokochać Różę, gdyby nie jego przeszłość, albo gdyby tę przeszłość przepracował. I Róża wierzy, że to mogłoby się wydarzyć, ale Mariusz nie zamierza tego robić. Tylko że Róża nie chce przyjąć do wiadomości, że on nie zamierza tego robić. Ona jednak walczy – trochę sama ze sobą, żeby nadal swoją wiarę w to, że on mógłby się zmienić, podtrzymać. I właściwie też trochę z nim walczy, bo próbuje go naginać, przekonywać, naprowadzać na właściwe tory. Podsyła mu jakieś linki do artykułów, linki do podcastów, cytaty. Wierzy, że uruchomi w nim jakiś proces. Spowoduje w nim jakieś refleksje. Ale to do Mariusza nie trafia. Mariusz jednak jest Mariuszem. On nie jest Różą. Mariusz nie zamierza przechodzić tej przemiany. On tego nie chce. Nie chce tego w tym momencie i być może nigdy nie będzie chciał. Mariusz nie przechodzi przemiany, dlatego jest Mariuszem.
Zaakceptuj to, że ktoś nie chce wykorzystać potencjału
I teraz, jeśli jesteś w takiej relacji, to myślę, że warto sobie zadać pytanie: gdzie jest deadline? Na ile możesz sobie pozwolić? Ile jeszcze możesz inwestować, zanim sobie odpuścisz? Co jeszcze musisz sprawdzić? Na temat czego jeszcze musisz mieć informacje? Co do czego jeszcze musisz być przekonana, żeby mieć komplet danych do tego, że masz prawo sobie teraz odpuścić, bo już tutaj nic nie wskórasz? Ile jeszcze czasu, z powodu wiary w jego potencjał, będziesz go próbowała zmieniać? A kiedy powiesz sobie, że już więcej nie dam rady, więcej nic tu nie wskóram, więcej nic tutaj nie zmienię, nie załatwię? To nie jest zresztą moje zadanie. Kiedy będziesz mogła zaakceptować to, że on nie zamierza się zmieniać?
To jest bardzo trudne, wiecie? Jeżeli mamy rozwiązanie na czyjeś problemy, mamy taką nawet złotą receptę na czyjeś problemy i wiemy, że te problemy można by było może z niewielkim, z naszego punktu widzenia, wysiłkiem porozwiązywać, to trudno jest nam zaakceptować, że ktoś nie chce tych rozwiązań przyjąć i z nich skorzystać. Trudno jest nam zaakceptować, że ludzie nie chcą rozwiązywać swoich problemów. I trudno jest nam zaakceptować, że ludzie często wybierają, że będą nieszczęśliwi. I wreszcie, trudno jest nam zaakceptować to, że ktoś wybrał, że będzie nieszczęśliwy, co koliduje z bliską relacją ze mną. Bo gdyby pokonał te wszystkie przeszkody i bariery, tak jak mówiłam – z mego punktu widzenia niewielkim wysiłkiem, a dla niego być może nieosiągalnym, gdyby pokonał te wszystkie przeszkody, to moglibyśmy wreszcie być razem i wszystko by się zrealizowało tak, jak to właśnie sobie wymarzyłam. Czyli ten potencjał stałby się rzeczywistością. Potencjał Mariusza zacząłby się materializować i wcielać w życie. I to jeszcze w dodatku w moje życie, jeżeli jestem Różą, prawda?
Więc zastanów się, ile czasu możesz walczyć o to, żeby ktoś wreszcie zaczął swój potencjał realizować, a kiedy możesz sobie to odpuścić. Prawda? I myślę, że warto ze sobą uczciwie to przegadać. Czy tutaj naprawdę cokolwiek się dzieje, co sprawia, że ta relacja idzie naprzód? Czy może nie dzieje się nic, a ja tylko kurczowo trzymam się wiary właśnie w ten potencjał, że mogłoby się coś wydarzyć? Bo wiecie, czasami nam się wydaje, że sprawy idą naprzód, ale jak tak naprawdę przyjrzymy się faktom – tak uczciwie, gołym faktom, uczciwie sami ze sobą to przegadamy, to może się okazać, że od miesięcy, od lat nawet, nie wydarzyło się absolutnie nic dobrego. Pomimo tego, że jest potencjał.
Pamiętajmy więc, że realny człowiek i jego potencjał nie muszą iść ze sobą w parze. Dlatego tak ważne jest, by przyglądać się czynom i trzymać się faktów. I konfrontować nasze wyobrażenia z faktami. Kiedyś, w którymś odcinku, wspominałam Wam o filmie „Piękny umysł” i tym schizofrenicznym wyobrażeniu, które miał główny bohater, John Nash, gdzie widział dwóch mężczyzn i dziewczynkę. I przestał wierzyć dopiero po wielu, wielu latach, że oni realnie istnieją, właśnie przez to, że skonfrontował tę swoją wizję z faktami. A mianowicie odkrył, że ta dziewczynka od wielu lat jest nadal dziewczynką i nie rośnie. I tak właśnie jest, zobaczcie, z Mariuszem. On nie rośnie. My wierzymy w jego potencjał, wierzymy, że coś się dzieje, sprawy idą naprzód, ale on nie rośnie. On cały czas jest w tym samym miejscu. Nic się nie zmienia i cały czas tak samo nie może stworzyć bliskiej relacji. I każda mała dziewczynka ma potencjał, by rosnąć, ale okazało się, że tamta tego potencjału nie realizuje.
I czego Wam życzę w nowym roku? Bo nagrywam ten odcinek 1. stycznia. Otóż życzę Wam, aby ludzie, którymi się otaczacie, byli jednocześnie swoim potencjałem, żeby ten swój potencjał realizowali i dokładnie byli tacy, jacy chcą sami być. Jacy mogą być. Jacy najlepiej dla nich, żeby byli. I tego samego też życzę Wam, żeby żadne blokady i nie przepracowane stare schematy nie blokowały Was przed życiem w zgodzie ze sobą i przed tworzeniem autentycznych, głębokich relacji pełnych miłości.
Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie proszę na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, sklep z fajnymi artykułami, dotyczącymi treści niniejszego podcastu, a także linki do mediów społecznościowych.