129: Równość w randkowaniu
Randkowanie a równość – kto powinien płacić na randce?
Randkowanie w świecie, który wciąż nosi ślady patriarchatu – jak wpływa na nasze oczekiwania, role i sposób budowania relacji? Czy równość oznacza dzielenie rachunku po równo, czy może coś więcej? W tym odcinku przyglądam się temu, jak społeczne normy kształtują nasze podejście do randek, inicjowania kontaktu, płacenia za kolację i wyrażania zainteresowania. Zastanawiam się, czy romantyczne gesty to miły element flirtu, czy jednak utrwalanie nierówności.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Mining by Moonlight” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
129: Równość w randkowaniu
Witam w 129. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dziś chciałabym poruszyć temat równości w randkowaniu i patriarchalnych zasad odnośnie randkowania. Kiedyś już o tym mówiłam. Było to związane też z tematem butów na obcasie u kobiet. Dostałam jednak niedawno list od Żanety, który zaraz Wam przeczytam. I do tej wiadomości od Żanety chciałabym się w tym odcinku odnieść. A jest to wiadomość właśnie o równości w randkowaniu.
Zasady nie powinny być ważniejsze od człowieka
„Witaj, Katarzyno. Od jakiegoś czasu słucham Twojego podcastu i po przesłuchaniu odcinka o tym, jak podejście patriarchalne wpływa na randkowanie, postanowiłam napisać z pytaniem, które od jakiegoś czasu kołacze mi się w głowie, odnośnie płacenia za kolację/randkę. Jestem dwa lata po rozwodzie. Z byłym mężem byłam przez jedenaście lat. Od niedawna zaczęłam randkować. Od zawsze jestem kobietą niezależną, pracującą i zarabiającą dość dobrze. W małżeństwie dzieliliśmy wspólnie wydatki na dom, rodzinę. Natomiast konta mieliśmy osobne i każdy sam decydował, co robi ze swoimi pieniędzmi. Jeśli natomiast chodzi o wyjścia na kolację, z reguły płacił mąż. Również we wcześniejszych związkach to mężczyźni płacili za wspólne randki. Szczerze mówiąc, obecne podejście niektórych mężczyzn, polegające na tym, że dzielimy rachunek lub że raz płacę ja, raz on, trochę mnie razi. Inwestuję sporo czasu, często również pieniędzy, w swój wygląd przed randką. Kiedy zapraszam kogoś do siebie, zazwyczaj ugaszczam go jakimś posiłkiem, który wcześniej lub w czasie randki przygotowuję. Na kolacjach poza domem natomiast lubię, kiedy to on płaci. Daje mi to poczucie, że się postarał i zależy mu, aby zrobić dobre wrażenie. Czuję się wtedy kobieco, a on wydaje mi się jakoś tak bardziej męski. A spotkanie nabiera wymiaru randki, a nie mitingu z partnerem biznesowym. No i teraz pojawia się pytanie, czy takie myślenie i postrzeganie kobiecości, męskości, jest związane z patriarchalnym podejściem. Wspomniałaś w podcaście, że to daje mu w pewnym sensie władzę nade mną, a ja od zawsze uważałam to za dobre maniery, oznakę hojności i opiekuńczości. Uważam siebie za feministkę. Popieram w pełni równość praw, a jednocześnie miło mi jest, kiedy on otwiera przede mną drzwi, podaje płaszcz i tak dalej. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś powiedziała, co o tym myślisz lub pogłębiła temat w jednym ze swoich odcinków. Pozdrawiam Żaneta”.
Zacznę od takiej odpowiedzi pokrótce. Mianowicie, że wszystko jest okej, o ile zasady nie są ważniejsze niż ludzie. Jeżeli widzimy w tym siebie, widzimy drugą osobę, widzimy człowieka, pozwalamy mu też na porażki, na jakieś potknięcia, na niedostosowywanie się zawsze sztywno do tych zasad, że mężczyzna płaci, a kobieta wygląda na przykład, albo kobieta gotuje, a mężczyzna płaci w restauracji, więc jeżeli nie trzymamy się tego sztywno, pozwalamy sobie na odstępstwa i patrzymy też szerzej na relacje i na człowieka, to wszystko jest okej. Jeżeli te zasady są dla nas takim miłym dodatkiem, urozmaiceniem takim jak biżuteria, prawda? Nie jest do niczego potrzebna, ale może dodać jakiegoś takiego akcentu elegancji, czy dodać wyglądowi w ogóle konkretnego akcentu. Wpływa po prostu na wygląd. Spodnie bez paska wyglądają inaczej niż z paskiem i tym podobne. Czyli to jest taka wiśnia na torcie. Więc jeżeli te zasady są wiśnią na torcie i równie dobrze moglibyśmy bez nich żyć, wszystko by było okej i każdy by czuł się dobrze w relacji, to wszystko w porządku. I co z tego, że one są patriarchalne, jeżeli one są tylko dodatkiem do naszej relacji.
Problem natomiast może się pojawić, gdy one są rdzeniem. I znowu nawiążę do tej biżuterii. Jeżeli czuję się dobrze, wychodząc w biżuterii na jakieś spotkania i jakbym wyszła bez tej biżuterii, to też bym się czuła dobrze, tylko po prostu zakładam ją, bo tak mi się podoba, to wszystko jest okej. Natomiast jeżeli uważam, że nie mam sensu, w ogóle jestem bezwartościowa, spotkanie z ludźmi nie ma sensu bez biżuterii i ta biżuteria jest dla mnie rdzeniem, kwintesencją, tym co najważniejsze, a cała reszta gdzieś tam schodzi na dalszy plan, no to wtedy można by powiedzieć, że tutaj mam trochę wymieszane wartości i być może powinnam je uporządkować. Czyli właśnie, że zasady są ważniejsze niż ludzie, że biżuteria jest ważniejsza niż ja i niż ludzie, z którymi się mam zamiar spotkać. I tak samo jest właśnie z tymi patriarchalnymi zasadami randkowania. Jeżeli one są dodatkiem i obu osobom się to podoba, to super. Możemy się tego trzymać, jeżeli nam to sprawia radość i po prostu jest miłym akcentem. Natomiast jeżeli jest to sedno, kwintesencja, to myślę, że to może dużo zepsuć i zaraz powiem, co mianowicie może to zepsuć, jeżeli nadmiernie trzymamy się sztywnych, patriarchalnych zasad, związanych z randkowaniem.
Wygląd kobiety, a jej wartość
Zacznijmy od wyglądu. Powiedziałaś Żaneto, że inwestujesz czas i pieniądze w swój wygląd. I myślę, że tutaj to, co może nie grać, co może nie zadziałać hipotetycznie, jeżeli oczywiście przesadzimy w tym kierunku, to że nie powinniśmy nikomu ofiarowywać swego wyglądu. Bo takie ofiarowywanie swego wyglądu daje wtedy tej drugiej osobie prawo do roszczeń w tym obszarze. Prawda? Jeżeli coś komuś ofiarowujemy, to ta druga osoba, od tego momentu, gdy to dostała, może podejmować decyzje w związku z tym, co dostała. Więc jeżeli ofiarowuję komuś posiłek, to ten ktoś może stwierdzić, czy ten posiłek jest smaczny, czy niesmaczny i w jakiej ilości go zje.
I tak samo jest z wyglądem. Jeżeli ofiarowuję komuś swój wygląd, to ten człowiek teoretycznie mógłby powiedzieć, czy ten wygląd jest okej, czy nie okej. Mógłby wyrazić swoje zastrzeżenia i oczekiwania. „Następnym razem wolałbym, żebyś te włosy uczesała tak i tak, żebyś miała taką i taką sukienkę”. I jeśli oczywiście w tym nie będzie umiaru, to może jeszcze dojść do tego, że „wolałbym, żebyś miała taki i taki kolor włosów, takiej i takiej wielkości piersi, i jeszcze może sobie zoperowała nos”. Zatem ofiarowywanie swego wyglądu może być niebezpieczne, bo myślę, że wygląd powinien służyć przede wszystkim nam. Wyglądam po to, żebym swoim wyglądem wyraziła siebie. I wyglądam jakoś po to, żeby po prostu w swoim własnym ciele czuć się dobrze. I to jest dla mnie, a nie dla kogoś.
Kolejny negatywny aspekt, związany z ofiarowywaniem komuś swego wyglądu, wiąże się z tym, że jeżeli nie będę mogła o ten wygląd wyjątkowo zadbać, czy w niego zainwestować, bo na przykład jestem chora, rozłożyło mnie na łopatki, od dwóch tygodni czuję się beznadziejnie, nie mogę się pozbierać i po prostu wyglądam jak totalny obdartus, to co wtedy dam temu drugiemu człowiekowi? Czy stracę wartość? Czy on ma mnie unikać, a ja jego? Ma mnie nie widzieć w takim stanie? Czy wtedy przestaję być kobietą? Przestaję być kobieca bez wyglądu, bez inwestycji w wygląd? Oczywiście patriarchalnie, kobieta to płeć piękna, więc ma wyglądać pięknie. Tylko naprawdę nie zgadzam się z tym, że kobieta jest bezwartościowa, jeżeli nie wygląda pięknie.
Jeśli natomiast jakiś mężczyzna myśli o Tobie w ten sposób, to nie wiem, czy to jest dobra i konstruktywna relacja, że twoja wartość opiera się na wyglądzie. A gdybyś ten wygląd utraciła, zaniedbała, to jednocześnie stracisz wartość dla tego faceta i poszuka sobie innej na Tinderze. Ogólnie rzecz biorąc, temat wyglądu kobiet i takiego narzuconego wyglądu kobiet, wymagań od kobiet, co do wyglądu – chociażby to, że muszą być szczupłe, muszą mieć zgrabne nogi, muszą mieć wciętą talię, muszą mieć pofarbowane włosy, jeżeli te włosy są siwe, a jeśli tych kryteriów nie spełniają, to lepiej, żeby ukrywały pewne części ciała. Jak masz nieszczupłe nogi, to lepiej je zakryć i udawać, że nie masz nóg. Jeżeli masz siwe odrosty, to lepiej załóż czapkę, albo kapelusz, i się nie pokazuj, albo najlepiej siedź w domu.
To jest patriarchalne, jak najbardziej, więc mieszanie wartości kobiet z ich wyglądem jest tak naprawdę sposobem na zamknięcie ust kobietom. No bo jeżeli źle wyglądasz, to siedź w domu i się nie odzywaj. I ta kobieta, która źle wygląda, bo do każdego wyglądu można by przecież się doczepić, nie zagraża wtedy niczyjej władzy, prawda? Zatem dbanie o wygląd jest okej, jeśli robisz to dla siebie. Nie rób tego dla nikogo innego. To, że się komuś podobasz, myślę, że może być skutkiem ubocznym tego, że dbasz o swój wygląd dla siebie. Wiesz, myślę, że fajniejsze jest podejście nie takie, że podobasz mi się, tylko podobasz mi się, ale lepiej to rozumieć w takim znaczeniu, że podoba mi się to, jak dbasz o swój wygląd, to jak pokazujesz i wyrażasz siebie za pomocą swego wyglądu. To mi się może podobać. I jak przestaniesz pokazywać siebie za pomocą wyglądu, to nadal mi się podobasz. Bo nadal jesteś tą samą osobą. Na przykład, dziś postanowiłaś wyrażać siebie za pomocą wyglądu, a jutro nie wyrażasz siebie za pomocą wyglądu, tylko zajmujesz się innymi sprawami, ale cały czas jesteś tą samą osobą i tak samo dla mnie ważną. I to jest okej. Zatem Żaneto, apeluję: nie ofiarowuj swego wyglądu nikomu innemu oprócz siebie samej.
Najważniejsza jest równowaga
Kolejny aspekt. I teraz oczywiście znowu mówię o tym, co by się stało, gdybyśmy przegięli w zaangażowaniu w te aspekty randkowania, a nie traktowali je jako jedynie dodatek do randki. Płacenie. Płacenie może być formą docenienia Ciebie. Może być taką formą podarowania Ci tego wyjścia do restauracji. Ale weźmy też pod uwagę, że jeżeli Ty, Żaneto, przygotowujesz posiłki podczas randek, za które przecież też musisz zapłacić, bo chyba nie zrywasz żywności z krzaków nielegalnie, albo może ze swoich własnych krzaków, i ją przygotowujesz – prawdopodobnie zdobywasz tę żywność za swoje pieniądze w sklepie, więc też płacisz i jeszcze poświęcasz na to czas i wysiłek.
A pieniądze są przekładalne na czas, wysiłek i energię. I często używamy pieniędzy po to, żeby zaoszczędzić czas i zaoszczędzić sobie wysiłku. Na przykład, jeżeli płacimy komuś chociażby nawet i w knajpie za przygotowanie posiłku, to płacimy komuś jednocześnie za to, że ci ludzie, którzy tam pracują, wyręczą nas w gotowaniu, w serwowaniu tych potraw i jeszcze w dodatku potem w posprzątaniu po posiłku. My możemy z tego tylko czerpać przyjemność, ponieważ zapłaciliśmy. Tak samo ze sprzątaniem. Jeżeli zapłacę komuś, żeby posprzątał, to mogę się cieszyć porządkiem, bez wkładania czasu i wysiłku w sprzątanie. I to jest bardzo fajne. Pieniądze nam właśnie ułatwiają takie działania i są narzędziem. Można powiedzieć, że w jakiś sposób są pójściem na łatwiznę. Oczywiście te pieniądze najpierw trzeba jakoś zdobyć, żeby móc komuś innemu zapłacić.
I teraz, jeżeli Ty, Żaneto, przygotowujesz posiłek podczas randki czy przed randką i częstujesz swego randkowego partnera tym posiłkiem, to można powiedzieć, że wkładasz w tę randkę tak naprawdę duży wysiłek i jeszcze w dodatku pieniądze, więc oczekiwanie od niego, że zapłaci w knajpie, to wcale nie jest dużo. Można powiedzieć, że jest równoważne, o ile nawet nie jest to mniej, bo zależy też od tego, jakie on ma podejście, prawda? Jeżeli nie byłby w stanie nic ugotować dla Ciebie, nie dlatego, że nie umie, tylko nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego, jak ugotowanie dla Ciebie, czy włożyć czasu i wysiłku, a jedyne co może dać, to są pieniądze, to jest trochę mało. Bo akurat ofiarowywanie pieniędzy czy przedmiotów jest łatwe.
Trudniej jest ofiarować swój czas, zaangażowanie i uwagę. Jeśli Ty za swój czas i zaangażowanie oczekujesz jedynie zapłaty pieniężnej za kolację, to myślę, że to nie jest nawet równowaga, bo Ty wtedy wkładasz więcej. Natomiast, jeżeli oczekujesz też czasu, zaangażowania i posiłku, to zobacz, że jest to partnerskie i równoważne. Oczywiście tu nie chodzi o to, żeby cokolwiek wyliczać, sobie wypisywać i porównywać, tylko o takie poczucie, czy jesteśmy w równowadze, czy nie jesteśmy. Myślę, że na dłuższą metę, jeżeli jedna osoba gotuje i się stara, poświęcając na przykład godzinę czy dwie – chociaż z zakupami to zazwyczaj nawet jeszcze więcej – kilka godzin na zorganizowanie posiłku, to powiedziałabym, że to jest związane nawet z większym wysiłkiem, niż zaproszenie kogoś do knajpy.
Tylko że jeżeli jedna osoba przygotowuje posiłek, a druga zaprasza do knajpy, to wcale nie musi oznaczać, że druga osoba ma robić identyczne rzeczy. Myślę, że można się tutaj rewanżować i dążyć do równowagi, ale w jakiś inny sposób. Czyli ja organizuję posiłek, a Ty organizujesz nam jakąś wycieczkę na przykład. Czyli robisz research, odnajdujesz miejsca, ewentualnie rezerwujesz jakieś bilety wstępu i to też będzie okej.
A więc pamiętajmy, że pieniądze to jest jedno, ale pieniądze bez poświęcania czasu, uwagi, wysiłku, mają się nijak do miłości. Natomiast zabranie kogoś do knajpy w zamian za posiłek przygotowany w domu, myślę, że jest okej, jeżeli my też poświęcamy właśnie czas, uwagę oprócz pieniędzy na to, prawda? Czyli możemy też zrobić research co do knajpy i zarezerwować stolik. Jakoś to przygotować. To wtedy jest okej. Natomiast, jeżeli sama rezerwuję, a on tylko płaci i jeszcze w dodatku poczęstowałam go posiłkiem w moim domu w przeddzień, albo tego samego dnia, to wtedy na pewno nie ma w tym równowagi. Dążymy do równowagi. Do poczucia równowagi w tym, co wkładamy w daną relację.
Co jest męskie, a co kobiece?
Wracając jeszcze do tych zasad ważniejszych niż ludzie, to pamiętajmy, że my wszyscy czasem ponosimy porażki, mamy potknięcia. I jeżeli jest taka zasada, że hipotetycznie Ty masz zawsze świetnie wyglądać, albo po prostu, kobieta ma zawsze świetnie wyglądać, a mężczyzna zawsze ma mieć pieniądze, bo jest przez to męski, a kobieta przez wygląd jest kobieca, to oznacza, że tutaj nie ma pola na odstępstwa. Więc jeżeli kobieta wygląda przez jakiś czas gorzej, to z tego by wynikało, że przestaje być kobieca. Jeżeli mężczyzna akurat na przykład nie ma pracy, to przestaje być męski. I co wtedy? Odchodzimy od tych osób? Czy po partnersku wspieramy je?
Poza tym, przykro jest też, gdy ktoś od nas wymaga. Gdy ktoś od nas wymaga wyglądu. I gdy ktoś od nas wymaga pieniędzy. To jest smutne. Myślę, że dawanie komuś dlatego, że ja chcę, ale wiem też, że ta osoba byłaby przy mnie i doceniała mnie nawet, gdybym tego nie dawała przez jakiś czas, to daje poczucie bezpieczeństwa. Ale jeżeli wiem, że ktoś ma takie roszczenia, że muszę te pieniądze dawać, bo jestem trochę jak bankomat – często mężczyźni w patriarchalnym podejściu tak się czuli/czują – albo roszczenia, że mam jakoś tam wyglądać, bo inaczej to jestem beznadziejna i bez wartości, to może naprawdę podcinać nam skrzydła i psuć związek.
Aha, jeszcze jedna ważna rzecz. Mężczyzna płacący za kolację w restauracji. Wyobraźmy sobie, że mężczyzna zapłacił za tę kolację w restauracji. Ale na przykład potem oczekuje, że go odwieziesz do domu, ponieważ on nie ma pieniędzy na naprawę swojego auta. To ten mężczyzna jest męski, czy niemęski? Zauważmy, że samo płacenie za kogoś w restauracji, wyrwane z kontekstu, może się wydawać męskie, ale jednak konieczne jest patrzenie na całokształt. I myślę, że my tak naprawdę pod tym płaceniem w restauracji chcemy dostrzec jakąś zaradność finansową. A to, że ktoś płaci w restauracji, nie oznacza, że sobie dobrze radzi finansowo, prawda?
I myślę, że szukamy takich ludzi, którzy będą nie mniej zaradni finansowo niż my. Którzy nie oczekują, że pieniądze spadną im z nieba, tylko być może szukają rozwiązań, gdy są w gorszej sytuacji finansowej. Zaradni finansowo mogą być zarówno mężczyźni, jak i kobiety. I tak samo, niezaradni finansowo mogą być zarówno mężczyźni, jak i kobiety. I samo płacenie w restauracji to jest zbyt mały wycinek z życia, czy powiedzmy jakiejś tam sytuacji z życia tego człowieka, żeby stwierdzić, czy ktoś jest zaradny finansowo, czy nie jest zaradny finansowo. I zaradności finansowej na pewno nie łączyłabym z męskością. To jest już nieaktualne, bo przecież kobiety też pracują i zarabiają, prawda? Przy tradycyjnym podziale ról, kiedy kobieta totalnie nie pracuje, bo ogarnia dom i dzieci, co jest dwoma etatami, a mężczyzna ogarnia jeden etat, żeby utrzymać rodzinę według patriarchalnego podejścia, a potem sobie leży i odpoczywa, no to tutaj ten mężczyzna musi być zaradny finansowo, bo inaczej cały system padnie. Natomiast, jeśli kobieta sama może finanse sobie ogarnąć, to co? To ona też jest męska? Nie łączyłabym tego z męskością.
Myślę, że kobiety mają takie same możliwości – jeżeli chodzi o zaradność finansową, o jakieś takie różne działania biznesowe, inwestowanie – jak i mężczyźni. I tutaj raczej bym nie przypisywała tego do żadnej z płci. Zatem Żaneto, nawet bym nie oczekiwała od kogoś stricte płacenia w restauracji, tylko po prostu nie mniejszej zaradności finansowej niż moja. Ponieważ we dwójkę można o wiele więcej, prawda? Jeżeli zorganizuję jakieś pieniądze i on też zorganizuje jakieś pieniądze, to możemy mieć dwa razy więcej zakupów czy inwestycji.
Natomiast co do dzielenia rachunku na pół, to jest też trochę takie właśnie smutne czasem, bo myślę, że możemy podzielić rachunek dokładnie na pół, czy wyliczyć, za co ktoś powinien zapłacić, z jakimiś znajomymi, z którymi może się spotkamy za jakiś dłuższy czas, żeby nie trzeba było pamiętać, kto tam komu coś jest winien i kto za co się powinien zrewanżować. Jeżeli z kimś się rzadko widujemy, to oczywiście możemy sobie powyliczać. Natomiast w bliskich relacjach, jeżeli kogoś widujemy regularnie, to wyliczanie za każdym razem może być męczące. I tak, jak mówiłam wcześniej, tutaj warto dążyć do poczucia równowagi. Do tego, że ja wkładam taki sam wysiłek – czyli oprócz pieniędzy także czas, uwagę, wysiłek też jakiś tam, jeżeli chodzi o działania – jaki wkłada ta druga strona. I to będzie okej, jeżeli on płaci. Przecież też mogę zorganizować jakąś tam knajpę, jeżeli nie gotuję w domu. Albo ugotować w domu, prawda? Mogę się zrewanżować na taki wybrany przeze mnie sposób, dopasowany do mnie, do moich potrzeb i do tego, jaka jestem.
I zarówno zasada, że mężczyzna płaci, jak i zasada, że liczymy co do grosza, sprawia też, że w sumie zasady są ważniejsze niż ludzie. To nas wpycha w jakąś opcję i właściwie nie możemy od tego mieć odstępstw, bo inaczej będzie zamieszanie. Tutaj chodzi o to, żeby te dwie strony brały za daną relację tę samą odpowiedzialność. I jeżeli zapłacę na przykład, albo on zapłaci, to żeby ta osoba płacąca nie musiała się martwić, że będzie się czuła wykorzystana, bo nic nie dostanie w zamian. Chodzi o to, żeby mieć poczucie, że ufam temu komuś, że on się jakoś tam swoim wysiłkiem przyłoży do tego, żebym się czuła dobrze i żebym też coś dostała za mój wysiłek teraz, bo nam obojgu zależy na równowadze. Chcemy dawać i brać tyle samo w danej relacji.
I mało tego, myślę, że jeżeli kobieta powie „słuchaj, znalazłam taką fajną knajpę, chodź, zabieram Cię na kolację” i jeszcze za tę kolację zapłaci, to wcale nie będzie męska. Natomiast, jeśli mężczyzna zaprosi kobietę na ugotowaną przez samego siebie kolację, to wcale nie będzie kobiecy. Zatem jeżeli jest tak, że oboje lubimy, że ja gotuję w domu i zapraszam go na taką kolację przygotowaną w domu i oboje też lubimy, kiedy on zaprasza mnie do restauracji, to jest okej. Jest to równowaga. Natomiast, jeżeli oboje mamy poczucie, że powinniśmy tak postępować, ale gdzieś tam w głębi wcale nie czujemy się z tym dobrze, albo czasami się z tym czujemy źle – na przykład chcielibyśmy inaczej, ale jednak powinniśmy, to pewnie warto jakoś się nad tym zastanowić, być może indywidualnie, a może nawet i w parze.
I jeszcze opcja trzecia. Ja gotuję i zapraszam go na kolację. I on płaci jedynie, ale nie organizuje, nie szuka, nie robi researchu, nie wybiera restauracji, nie bukuje stolika, tylko płaci, to to akurat nie jest równowaga. Moim zdaniem to jest brak równowagi. I łatwiej jest zapłacić, niż przygotować posiłek. I jak najbardziej, Żaneto, możesz sobie patriarchalne zasady wplatać w swoje randkowanie, jeżeli obojgu Wam to odpowiada i jeżeli jest to miłym akcentem. Jak najbardziej można się takich zasad wtedy trzymać, o ile właśnie nie unieszczęśliwiają one żadnej ze stron. A jedynie są miłym dodatkiem do Waszych randek. Życzę Ci zatem wielu pięknych randek oraz relacji, które przyniosą Ci poczucie spełnienia.
Jeśli macie ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyjcie sobie, proszę, na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu, znajduje się sklep z artykułami powiązanymi z treścią niniejszego podcastu i linki do mediów społecznościowych.