134: Czy mogę samodzielnie domknąć tę historię?
Co zrobić, gdy nie możemy zamknąć relacji, bo druga osoba nie chce lub nie potrafi jej domknąć?
Czasem zostajemy z pytaniami bez odpowiedzi, z poczuciem niedokończenia, z emocjami, które trudno nam uporządkować. Czekamy na zamknięcie, na słowa, których być może nigdy nie usłyszymy. Ale prawda jest taka, że mamy prawo domknąć tę historię sami – dla siebie, dla swojego spokoju.
W tym odcinku dzielę się tym, jak możemy odzyskać wewnętrzną równowagę po rozstaniu, nawet jeśli druga osoba nie bierze w tym udziału.
Opowiadam o tym:
💛 Dlaczego mamy prawo zakończyć historię na własnych warunkach.
💛 Jak radzić sobie z pustką i niewiadomą po rozstaniu.
💛 Jakie kroki pomogą Ci emocjonalnie uwolnić się od przeszłości.
💛 Jak przestać czekać na „zamknięcie” od kogoś, kto nie chce go dać.
Jeśli czujesz, że utknęłaś/utknąłeś w tym miejscu i trudno Ci ruszyć dalej, ten odcinek jest dla Ciebie. Nie jesteś sama/sam. Masz prawo do spokoju.
🎧 Posłuchaj i pozwól sobie na własne zamknięcie.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „On the Cool Side” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
134: Czy mogę samodzielnie domknąć tę historię?
Witam w 134. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dziś chciałabym wrócić do tematu odpuszczania sobie relacji do takiego momentu rozstania. Mianowicie tego momentu, kiedy jedna osoba mówi, że musimy porozmawiać, a ta druga osoba unika rozmowy. Lub być może potakuje, że „okej, porozmawiajmy”, natomiast z jej zachowania nie wynika, że miałaby jakąkolwiek rozmowę podjąć. I co wtedy? Co z tym zrobić? Co zrobić z tym, kiedy nie możemy oficjalnie domknąć jakiejś relacji, bo drugi człowiek nic nie chce mówić?
Tkwisz w emocjach, póki jest nadzieja
Jak domknąć? Myślę, że jest to pytanie, pojawiające się w głowach naprawdę mnóstwa ludzi. Jak domknąć relację, bo nie da się porozmawiać, bo on nie mówi, on nie domyka? On nie mówi wprost, na czym stoję. A my potrzebujemy domykać. To jest nasza naturalna potrzeba. I wynika to z naszej natury, po prostu. Potrzebujemy sobie domykać historie. I wróćmy tutaj do historii Róży i Mariusza, gdzie Róży zależy. Ma ona nadzieję, że coś fajnego wyniknie z ich relacji. Natomiast Mariusz, który zresztą boi się bliskości, pojawia się i znika. Raz daje Róży nadzieję, a innym razem ją odbiera. I ona jest w rozterce. Przeżywa emocjonalny rollercoaster. Raz jest dobrze i ma dużą nadzieję. Potem tę nadzieję traci, ale jednak tę nadzieję odzyskuje i się jej trzyma. Aż do kolejnej sytuacji, gdy na moment nadzieję straci, by później znowu ją odzyskać. I Róża nie może sobie tej relacji odpuścić. Czeka na tego Mariusza i czeka. Mimo że bilans tego, jak się czuje, jest na minus. Czuje się okropnie – można by powiedzieć. Ale ona nie może sobie pozwolić na odejście, bo czeka, aż on jej na to pozwoli. Czeka, aż Mariusz powie „słuchaj, kończymy – z tego nic nie będzie, nie zależy mi na Tobie”. Ona czeka tak jakby na jego przyzwolenie. Czeka na jego decyzję. Czeka, by to on domknął tę relację i tę ich wspólną historię.
I teraz można by sobie zadać pytanie – po co Róży to domknięcie? Tych przyczyn może być wiele. Najczęściej są to różne czynniki, składające się w całość. Takie domknięcie potrzebne jest chociażby po to, żeby sobie uporządkować te doświadczenia. Mieć świadomość, że ten rozdział został zakończony, żeby też wyeliminować taką niepewność z siebie i odpowiedzialność za podjęcie decyzji. Po to, żeby nie myśleć, że jeszcze mam tę decyzję do podjęcia, tylko ktoś już ją podjął za mnie. I Róża być może potrzebuje zamknąć emocjonalnie ten rozdział. A bez jasnego zakończenia trudniej jest przepracować stratę i ruszyć dalej. Bo niepewność, choć cholernie męcząca, to jednak trzyma nas w miejscu i pozwala nadal mieć nadzieję, że może jeszcze to się nie wydarzy. Że może to się jeszcze nie wydarzyło. Domknięcie pozwala też znaleźć sens, bo chcemy zrozumieć, co się w ogóle stało, by wyciągnąć wnioski i uniknąć podobnych błędów w przyszłości.
Myślę, że jedno z głównych i kluczowych pytań polega na tym, dlaczego Róża nie może tych wniosków wyciągnąć już teraz, póki on tej relacji nie domknął. I ten odcinek będzie też o tym, że możemy sobie domknąć samodzielnie. Tylko najpierw oczywiście musimy sobie dać przyzwolenie na to samodzielne domknięcie, ale do tego za chwilę wrócę. Domknięcie jest nam też potrzebne, żeby regulować takie nasze emocje, bo niedomknięte historie pozostawiają żal, złość, smutek, frustracje, które mogą się ciągnąć latami. Bo podsyca je nadal nasza nadzieja, że coś jeszcze z tego będzie. Takie domknięcie jest odpuszczeniem sobie nadziei, prawda? I w momencie, gdy odpuszczam nadzieję, mogę też stopniowo pozwolić wygasać tym nieprzyjemnym emocjom i skierować swój wzrok ku nowym etapom mojego życia i nowym rozdziałom. Natomiast, póki w tym tkwię, to te emocje też stale będą ze mną. Raz mocniej, raz słabiej natężone, ale gdzieś tam będą się przewijać.
Przy czynach słowa nie są potrzebne
Domknięcie, jak mówiłam przed chwilą, jest zakończeniem nadziei. No i my często czekamy, aż ta osoba nam tę nadzieję odbierze, bo nie potrafimy sami się jej pozbyć. Domknięcie jest nam potrzebne również do tego, żeby mieć poczucie kontroli nad tym, co się dzieje, bo gdy żyjemy w niepewności, to możemy nie mieć poczucia kontroli. Natomiast, jeżeli chcemy, żeby ktoś domknął i ta osoba domyka, bo myśmy chcieli, żeby domknął – czyli zakończył daną relację chociażby, to możemy mieć poczucie kontroli nad tą sytuacją, nad tą relacją i nad życiem. Natomiast wydaje nam się, że nie mamy kontroli, póki ten człowiek tego nie domknie. Tak naprawdę to mamy tę samą kontrolę, czy on domknął, czy nie domknął. Prawda? Obiektywnie to nic się nie zmienia. No i wydaje nam się też, że potrzebujemy tego domknięcia, żeby ruszyć dalej i zamknąć jakiś stary, dotychczasowy rozdział.
Czyli jeżeli chcemy się uwolnić, to potrzebujemy najpierw definitywnie tutaj coś wyjaśnić i postawić kropkę nad i. I oczywiście nie mogę mówić w czyimś imieniu, tak mi się wydaje, więc oczekuję, że ta druga osoba postawi kropkę nad i. Powiedzmy, że on mi już pokazał od A do Z, na wszelkie możliwe sposoby, że nie chce ze mną być, ale ja nadal oczekuję, że on to powie wprost, bo jeszcze nie powiedział, tylko pokazał. Pamiętajmy też, że czyny są ważniejsze niż słowa, więc dlaczego właściwie miałabym nie wyciągnąć wniosków z tego, co zrobił. Prawda? A dlaczego nie możemy wyciągnąć wniosków z czynów, tylko bazujemy na słowach? Bo prawdopodobnie w dużej mierze dotychczas, w dobrym momencie, ta relacja bazowała nie na czynach, tylko na słowach. Na jakichś naszych nadziejach, na obietnicach, na rozmowach, na hasłach wypowiadanych przez tego człowieka. A nie na tym, co on realnie robił w naszym życiu i co w nie wniósł. Jeżeli nadzieję budujemy na słowach, to potem potrzebujemy słów, żeby zakończyć daną relację. Jeżeli natomiast relacje i nadzieje budujemy na czynach, to czyny prawdopodobnie wystarczą, żeby sobie odpuścić.
Ale idźmy teraz w takim kierunku, że budujecie sobie nadzieję na słowach, bo macie do czynienia z Mariuszem. Mariusz robi świetne wrażenie i potrafi również sprawić, że masz poczucie, że sprawy idą naprzód, kiedy one, tak naprawdę, to wcale nie idą naprzód, a może nawet i są w regresie. Mariusz robi to wrażenie. Wypowiada wspaniałe słowa. Obiecuje być może wprost, czy nie wprost. Sugeruje być może słowami, że będzie Was łączyła wspaniała przyszłość. Gada jakieś głupoty, być może o wspólnej przyszłości, o rodzinie, którą założycie, o ślubie, ale absolutnie nic się nie dzieje. Nie, inaczej. Nie jest tak, że nic się nie dzieje – on się wycofuje. On sabotuje, tak naprawdę. Nic się nie dzieje, to jest łagodna forma. Dzieje się regres. On się wycofuje. On znika. On jest coraz bardziej niedostępny. Jest coraz bardziej zagadkowy dla Ciebie. Coraz go mniej w Twoim życiu. A Ty nadal jeszcze czekasz, aż on wyjaśni. Skoro mówił o tym ślubie, to niech teraz powie, że jednak ślubu nie będzie.
Drążysz temat i drążysz. Próbujesz podejmować rozmowy. Mówisz „musimy porozmawiać”. Nic. Albo jakiś sprzeciw z drugiej strony, czy może nawet agresja. Unikanie rozmów. Ignorowanie Ciebie. Bagatelizowanie Twojej potrzeby rozmowy hasłami, że „nic się nie dzieje, przesadzasz, po co drążyć temat?”, co swoją drogą podsyca Twoją nadzieję, że coś jeszcze z tego wyniknie, skoro przesadzasz, mówiąc o tym, że on chyba odchodzi. Obwinianie. Prawda? On może Cię obwiniać, odwracać sytuację o 180 stopni, odwracać kota ogonem, mówiąc, że Ty się po prostu czepiasz i czego Ty w ogóle chcesz. Przecież on jest okej, on się stara. Może też być w zimny sposób obojętny na Twoje próby rozmowy, które tak naprawdę są jakąś taką rozpaczliwą prośbą o wsparcie w tej trudnej sytuacji. Twoja próba rozmowy jest prośbą o wsparcie z jego strony, w poradzeniu sobie przez Ciebie z tą sytuacją, kiedy on odchodzi.
Wgląd w siebie ułatwia zrozumienie innych
Tylko, kurde, no powiedz sobie szczerze, czy naprawdę wierzysz w to, że Mariusz, który narobił w Twoim życiu tyle głupot i zrobił Ci tyle świństw, mógłby Ciebie wesprzeć w trudnej sytuacji, którą w dodatku on sam wygenerował. Czy Twoje oczekiwania wobec niego nie są przypadkiem wyidealizowane? Naprawdę myślisz, że on Ciebie może wesprzeć? Czy Mariusz kiedykolwiek autentycznie Cię wsparł w sytuacjach, które były problemem między Wami. Może on Cię wsparł, jak miałaś konflikt z koleżanką, który on sam wygenerował. Ale czy wsparł Cię kiedykolwiek w rozwiązywaniu problemów między Wami? To nie jest przecież Mariusz. Nie na tym polega bycie Mariuszem. Mariusz, który sabotuje związek, zamiast powiedzieć, że odchodzę, nie wspiera. On po prostu nie wspiera.
No i właśnie tutaj dochodzimy do momentu, o którym wspominałam wcześniej, że będziemy o tym rozmawiać. Dlaczego Ty nie możesz sama domknąć tej historii? I myślę, wiecie, że bardzo często Róża w bardzo wielu historiach, takich realnych, które się dzieją w naszych życiach… tak, tak, osoba, która jest Różą, o wiele trafniej i o wiele klarowniej może domknąć historię sama, wypowiadając się tak jakby w imieniu Mariusza, niż on sam by to zrobił. O co chodzi? Otóż pamiętajcie o tym, że Mariusz działa w taki chaotyczny sposób, nieklarowny, zagadkowy, tajemniczy, bo on po prostu nie ma wglądu w siebie. A jak ktoś nie ma wglądu w siebie, to nie ma empatii. Nie ma wglądu w siebie, więc nie może powiedzieć, że definitywnie odchodzi. Nie ma empatii, więc też nie może Ciebie wesprzeć w chwili, gdy odchodzi, klarownie załatwiając tę sytuację. Ty natomiast, jeśli sobie naprawdę to uporządkujesz w swojej głowie, zastanowisz się, co się w ogóle wydarzyło, jakie mechanizmy w Tobie zagrały, co sprawiło, że byłaś w tej relacji mimo wszystko, jakie były czerwone flagi, jakie były czerwone flagi, które zamiotłaś pod dywan, dlaczego zamiotłaś te czerwone flagi, jakie mechanizmy, jakie schematy w Tobie sprzyjały zamiataniu pod dywan czerwonych flag, dlaczego nie wyciągałaś wniosków, dlaczego nie uczyłaś się na błędach w tej relacji, dlaczego nadal miałaś nadzieję, co podtrzymywało Twoją nadzieję, co trzymało Ciebie w tej relacji, co trzymało Cię, co było w Tobie, co trzymało Cię, co on robił, jakie działania podejmował, czy rzeczy mówił, które trzymały Cię w tej relacji, co podtrzymywało Twoją nadzieję…?
Jak sobie te wszystkie wnioski powyciągasz, plus jeszcze przepracujesz sobie na terapii być może swoją przeszłość, Twoje schematy, nawet i te niezwiązane z Mariuszem, przepracujesz sobie mechanizmy, które masz już od zawsze, od dzieciństwa – choć myślę, że prędzej czy później to i tak wszystko jakoś tam się połączy z Mariuszem i ułoży w całość – jak już sobie z tym wszystkim zrobisz porządek i wyciągniesz te miliony wniosków, które Ci pozwolą dobrze się czuć w Twoim życiu, to naprawdę wierzę w to, że będziesz w stanie, w imieniu Mariusza, odpowiedzieć sobie też na miliony pytań, które masz mu do zadania. Odpowiedzieć z większą świadomością na jego temat, niż on, bo tak to działa. Myślę, że osoby, które przeszły terapię, już tego doświadczyły.
To jest bardzo ciekawe zjawisko, że im więcej rzeczy sami sobie uporządkujemy, tym wyraziściej możemy widzieć w innych różne problemy, które oni mają do przepracowania. Ale być może ci ludzie często nie chcą słyszeć o tych problemach albo nie chcą nic z nimi robić. Lub też nie uważają, że mają problem. Natomiast my to widzimy, bo myśmy już tę drogę przeszli i wiemy, jak przejście tej drogi może nam ułatwić życie. I tak samo może być z Mariuszem. Jeżeli Ty, jako Róża, uporządkujesz sobie swoje własne problemy, na przykład nawet Twoje obawy przed bliskością, które sprawiają, że takich niedostępnych Mariuszów wybierasz, to będzie Ci też o wiele łatwiej zrozumieć jego mechanizmy. Wgląd w siebie daje nam możliwość empatycznego patrzenia na innych. Więc Twój wgląd w siebie daje Ci możliwość znalezienia mechanizmów, które jemu nie pozwoliły być z Tobą. I w rezultacie, w jego imieniu, domknięcia tej historii. Co się jednoznacznie z jego strony być może nigdy nie wydarzy. I niestety jest tak, że musimy sobie sami historię domykać. Szczególnie te z Mariuszami.
Nie przejdziesz za kogoś przemiany
Jeśli jesteś Różą i kieruje Tobą między innymi jakiś taki lęk przed odrzuceniem czy bliskością, który jest jednocześnie lękiem przed odrzuceniem – bo jak się boimy odrzucenia, to się boimy bliskości, bo grozi ona odrzuceniem – to jednym z Twoich głównych tematów do przepracowania, nawet takim ogólnym, nie tylko w tej relacji z Mariuszem, ale Twoim po prostu tematem, właśnie jest ten lęk przed odrzuceniem. Czyli tak naprawdę poczucie tego, na co zasługujesz w miłości, na czym bliska relacja w Twoim życiu w ogóle powinna polegać i że wcale to ma nie być kopia relacji z rodzicami. To ma nie być powtórzenie jakichś trudnych relacji z przeszłości – dorosłe związki tworzymy już na zupełnie innych zasadach. Jeśli Ty sobie ten swój lęk przed odrzuceniem przepracujesz, uporządkujesz, wyciągniesz wnioski, wyciągniesz wnioski, dotyczące Twoich przekonań o Tobie, Twojej wartości jako człowieka, zrozumiesz, do czego może prowadzić Cię lęk przed samotnością, na przykład, do czego Cię prowadzi lęk przed odrzuceniem, co robisz z powodu lęku przed odrzuceniem, czego może wcale nie chcesz robić, wyciągniesz lekcje z różnych sytuacji, bardzo trudnych dla Ciebie, zamiast je rozpamiętywać i tkwić w tamtych emocjach, jeśli zrozumiesz, że Ty nie musisz dostać też zamknięcia od drugiej osoby, bo możesz dać je sobie sama, masz prawo dać je sobie sama i masz prawo zadecydować, czy nadal tutaj czekasz na tego Mariusza, czy odchodzisz, skierujesz swoją energię na zadbanie o siebie i dasz sobie też do tego prawo, żeby zadbać o siebie, jeśli to wszystko sobie poukładasz i wykonasz ten ogromny kawał roboty, żeby uratować siebie od konsekwencji, które wcale nie wynikają z relacji z Mariuszem, tylko z Twojej przeszłości, jeszcze z dzieciństwa, to naprawdę będziesz widziała, pewnie dosyć wyraźnie, i z biegiem czasu, im więcej sobie uporządkujesz, tym wyraźniej będziesz wiedziała, co się w głowie Mariusza dzieje.
Na bazie tego oczywiście, na ile go znasz, ile o nim wiesz i ile wiesz o tym, co on robił w relacji z Tobą i czego nie robił, co robi w relacjach z innymi ludźmi, jak było w jego przeszłych związkach, jak w relacjach rodzinnych. Będziesz w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie na tej drodze, którą przeszłaś Ty w tym momencie znajduje się Mariusz. I jeżeli on jest 20 mil za Tobą, to oczywiście Ciebie może korcić do tego, żeby dać mu lekcję, być taką mentorką, przez tę drogę go przeprowadzić i uleczyć. Ale, no nie ma bata, kurczę, on to musi zrobić sam. Nie można za kogoś przejść przemiany. Nie można za kogoś przejść terapii. Nie można za kogoś też wyciągnąć wniosków. Najczęściej jest tak, że jak chcemy ludziom powbijać jakieś wnioski do ich głów, to oni po prostu protestują, sprzeciwiają się i buntują. Więc nie, nie, nie – nie przejdziesz za Mariusza drogi. Nie zaniesiesz go w te góry. Nie pójdziesz jego nogami w góry. Jeżeli czekasz na niego pod toi toiem – tu nawiązanie do odcinka 37, a on w tym momencie nie może iść w góry, to Ty nie pójdziesz za niego. Możesz iść tylko w swoim własnym imieniu.
Ale jeśli będziesz rozumiała, dlaczego utknęłaś w jakimś punkcie, zrozumiesz to i znajdziesz sposoby na to, by ruszyć dalej, to równie dobrze będziesz rozumiała, dlaczego on utknął w jakimś punkcie i nie może ruszyć dalej. I wyjaśniając sobie to samodzielnie, domykasz historię z Mariuszem, bo odpowiadasz sobie na pytanie „czy idziemy razem dalej?”. No więc odpowiadasz sobie – nie, nie idziemy, bo nie mam w tym momencie takiej możliwości, nie pracuję nad tym, nie zamierzam nad tym pracować w najbliższym czasie, może będę chodził na terapię, ale to nie znaczy, że przejdę terapię, nie jestem aż tak refleksyjny Różo jak Ty, a wiadomo, że problemy same się nie rozwiążą. W ten sposób możesz wypowiedzieć się w imieniu Mariusza i dać sobie wolność. Po prostu powiedz sobie w jego imieniu, że nie ruszam dalej, bo utknąłem, nie wiem co zrobić i nie mam zamiaru się dowiadywać. Także pamiętaj, sedno jest w Tobie i Twojej pracy nad sobą. Pozwól sobie ruszyć dalej przez to, że przeanalizujesz wszystko po kolei, od A do Z, co trzyma Cię w tym punkcie i nie pozwala ruszyć z miejsca. Życzę Wam zatem owocnej pracy nad sobą, konstruktywnych wniosków i niewracania do sytuacji, które są trudne, męczące, przepełniające niepewnością, tylko pójścia jednak w te góry. I w ogóle, gadając to, wyświetla mi się przed oczami pulpit z przepięknym widokiem na ośnieżone góry.
Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zapraszam na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu, znajdują się też linki do mediów społecznościowych i sklep z pamiątkami związanymi z treścią niniejszego podcastu.