136: Gdy on mówi, że za dużo oczekuję

Czy zdarzyło Ci się usłyszeć w związku, że „za dużo oczekujesz”? A może Twój partner dystansuje się, gdy próbujesz zbliżyć się emocjonalnie? W tym odcinku znowu rozmawiam o lęku przed bliskością – dlaczego osoby z unikającym stylem przywiązania często zatrzymują się na etapie budowania zaangażowania. Dowiesz się, jakie mechanizmy obronne stosują i że masz prawo do coraz większych oczekiwań w miarę rozwoju Waszej relacji.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Opportunity Walks” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

136: Gdy on mówi, że za dużo oczekuję

Witam w 136. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym porozmawiać o tym, jak w związku ewoluują nasze oczekiwania względem drugiej osoby, a jak oczekiwania Mariusza – czyli osoby, która tak naprawdę boi się bliskości – nie ewoluują, tylko zatrzymują się w pewnym punkcie lub może nawet dzieje się regres.

To naturalne, że oczekujemy od relacji jakiegoś tempa

Ten temat ewoluowania oczekiwań od bliskiej relacji jest często poruszany też na spotkaniach, w których biorę udział – spotkaniach indywidualnych z różnymi osobami. Ten temat bardzo często się przewija. I też bardzo często dotyczy on obszaru takiego, że ja mam oczekiwania, a on mówi, że moje oczekiwania są zbyt duże, czepiam się o nie wiadomo co, może przesadzam, może nie powinnam tyle chcieć, może powinnam dać mu przestrzeń. Spójrzmy na to w ten sposób, że to jest naturalne – absolutnie naturalne, że relacja, w miarę pogłębiania się, ewoluuje. Oczekiwania tych osób, które w niej są, ewoluują. Jesteśmy bardziej otwarci. Z większą chęcią pokazujemy też swoje potrzeby i mówimy o sobie. Bo związek jest przecież po to, żeby było lepiej, niż kiedy jest się singlem. Prawda? Więc mówimy o tym, co może polepszyć nasze życie w stosunku do singielstwa. Na przykład, niektórych celów nie da się jako singiel zrealizować. Raczej nie założymy, jako single, rodziny. Inne cele może są do zrealizowania w singielski sposób, ale może być tak, że łatwiej jest je realizować we dwójkę. Na przykład, jakieś bardziej ekstremalne podróże.

My, poznając kogoś drugiego na początku, właśnie dokładnie poznajemy. Trochę sprawdzamy tego człowieka. Przyglądamy się mu, wypytujemy – jesteśmy go ciekawi. Po prostu główna rzecz, którą robimy w tej relacji, to jest zaspokajanie swojej ciekawości względem tej drugiej osoby. Próba poznania, stworzenia sobie obrazu i umiejscowienia go w swojej głowie. Kogo przypomina? Do kogo w ogóle nie jest podobny? Jak on się ma względem innych ludzi? I jak się z nim czuję? Jakie ta relacja rodzi we mnie emocje? Ale kiedy kogoś już trochę poznamy i nic nie wskazuje na to, że nie możemy mu ufać – albo wydaje nam się, że nic nie wskazuje na to, że nie możemy mu ufać, ponieważ pozamiataliśmy czerwone flagi pod dywan – to zaczynamy czegoś oczekiwać. Oczekujemy chociażby tego, co ta osoba nam już dała. Jeżeli ktoś dał nam jakieś zaangażowanie, jakąś częstotliwość kontaktu, zabiega o kontakt z nami, odzywa się wiele razy dziennie czy codziennie, to my się do tego przyzwyczajamy. Jest to dla nas normalne w tej relacji. I można by też powiedzieć, że staje się naszym oczekiwaniem od tej relacji, bo gdyby ta osoba nam to zabrała, to byśmy czuli się źle. I być może w jakiś sposób też odrzuceni.

Czyli zobaczcie, że nasze oczekiwania w związku czy w bliskiej relacji rosną na skutek tego, że ktoś nam też po prostu coraz więcej daje. Rosną na bazie tego, ile nam ta druga strona daje. I powiedzmy, że jest na wstępie jakieś tempo rozwoju relacji. Nawet tak metaforycznie możemy na to spojrzeć – jeśli relacja rozwija się w tempie 35 km/h i dobrze czujemy się z tym tempem, to mamy też taką potrzebę, żeby to tempo było stałe, żeby się nie zmieniało, żeby nie zwalniać, na przykład, albo żeby się nie zatrzymywać. Bo kiedy się zatrzymamy, czujemy się nieswojo. Czujemy dyskomfort. Nie wiemy, co mamy z tym zrobić. Czujemy, że straciliśmy w jakiś sposób kontrolę. Chyba że sami doprowadziliśmy do zatrzymania rozwoju relacji. Ale mówię teraz o takiej sytuacji, kiedy nie mamy wpływu na to zatrzymanie i zatrzymuje druga osoba. I wyobraźcie sobie, że jest te 35 km/h na początku, a potem spada do 15 km/h.

I co? Mamy Różę i Mariusza. Róża czuje niepewność. Czuje niepokój. Bardzo chciałaby z powrotem przyspieszyć do tych 35 km/h. Jej oczekiwania właściwie są takie, jakie były. A nawet i większe, bo jej oczekiwania też się rozwijają – rozwój oczekiwań jest analogiczny do rozwoju i głębokości tej relacji. Więc jeżeli głębokość relacji rozwijała się w tempie 35 km/h, to oczekiwania Róży rozwijają się w tym samym tempie. A tu nagle Mariusz zwolnił do 15 km/h. W związku z tym pewne oczekiwania Róży nie zostały spełnione. I można by powiedzieć, że została zawiedziona. Zawód natomiast, polegający na tym, że ktoś czegoś nie zrobił, łatwiej jest zamieść pod dywan, niż zawód, polegający na tym, że ktoś zrobił coś spektakularnego lub negatywnego. Prawda? Jeżeli ktoś nie zrobił, łatwiej jest to usprawiedliwić – że się bał, może nie wiedział, ja też nie komunikowałam przecież. Jak pisał do mnie dziesięć razy dziennie, to chciałabym, żeby nadal tak pisał, a nie tylko raz na trzy dni itd.

Pamiętajmy jednak, że nie mamy wpływu na to, co czuje druga strona i na ile jest zaangażowana w relację. To już zależy od każdego z nas. Zatem jeśli on sam z siebie pisał wcześniej dziesięć razy dziennie i wynikało to wyłącznie z jego zaangażowania, to myślę, że oczekiwanie, że nadal będzie to robił i nadal będzie to wynikało z jego zaangażowania, a nie z tego, że to ja powiedziałam, że chcę, żeby on tak pisał, jest okej. Tak? To jest naturalne. Więc relacja się rozwija, nasze oczekiwania się rozwijają i jednym z tych oczekiwań jest stałe zaangażowanie drugiej strony w relację. A na pewno nie mniejsze zaangażowanie niż wcześniej. Choć na ogół też oczekujemy większego zaangażowania niż na początku, nawet jeśli to początkowe zaangażowanie było duże. A przynajmniej oczekujemy od drugiej strony takiego zaangażowania, które pozwoli na rozwój naszej relacji, wynikający z chęci obu stron.

Mariusz nie znosi rosnących oczekiwań

Kiedy okazuje się, że to zaangażowanie Mariusza spadło i rozwój relacji też został przez to wyhamowany do 15 km/h, bo teraz do rozwoju dąży już tylko Róża – a jej energia starcza tylko na 15 km/h, to co ta Róża może czuć? Czuje się oczywiście, jak mówiłam wcześniej, odrzucona. Może się zastanawiać – co ja zrobiłam źle? co takiego się stało, dlaczego on się wycofał? co powinnam zrobić, żeby go zachęcić do dalszego rozwoju tej relacji? co powinnam powiedzieć? czego jeszcze nie powiedziałam? A Mariusz na to: „masz za duże oczekiwania”, „czego Ty chcesz?”, „przecież wszystko jest okej”, „nie mam czasu teraz rozmawiać”, „nie będziemy rozmawiać”, „a Ty znowu z tymi emocjami i z tym gadaniem”, „Tobie zawsze mało”, „ciągle czegoś chcesz”.

Wychodzi na to, że jesteś jakaś głupia, mając takie oczekiwania – że z Różą coś jest nie halo, ma jakieś oczekiwania od czapki, nie wiadomo skąd. Ale pamiętajmy, że to jest zupełnie naturalne, że nasze oczekiwania rosną w miarę rozwoju relacji. Jeśli relacja rozwija się w jakimś tempie, to my potrzebujemy tego rozwoju. Bo chcemy być w relacjach, które się rozwijają – szczególnie, jeżeli są to bliskie relacje. A jeszcze tutaj dochodzi taki ważny aspekt, że Mariusze często na wstępie rzucają takie hasła, z których wynikałoby, że czeka nas wspólna przyszłość. Na przykład wspominają coś tam o ślubie, przyszłym wspólnym domu, przyszłych wspaniałych dzieciach. W rezultacie daje Ci to poczucie, że ta relacja być może rozwija się szybciej, niż się rozwija. Bo taki Mariusz swoim gadaniem podbija tempo rozwoju relacji. Czyny może niekoniecznie są z tym kompatybilne, choć często jednak są, bo Mariusze często super sobie radzą na początkowym etapie relacji, bo jeszcze nic im nie zagraża. I na tym początkowym etapie relacji, kiedy on zniknie, powiedzmy, na trzy dni i odezwie się w tym czasie tylko raz, to jest to zupełnie okej. Natomiast kiedy już z kimś mieszkamy… Wyobraźmy sobie, że jak z kimś mieszkamy, ktoś znika na trzy dni i się odezwie raz, to raczej będzie trudne do nieprzegadania i nie skomentowania. Zatem początkowy etap relacji dla Mariusza jest komfortowy, bo Ty jeszcze chcesz mało, jesteś nowa i ciekawa.

No i tak – Ty chcesz rozwijać tę relację, a on utyka w pewnym punkcie. Zastanówmy się, dlaczego taki Mariusz utyka. W głowie Róży pojawiają się oczywiście, tak jak mówiłam wcześniej, myśli „Co zrobiłam nie tak? A może zawiódł się mną? Poznał mnie bliżej i okazało się, że nie jestem tym, kim mu się wydawało – jestem niewystarczająca, beznadziejna, gorsza, niż zakładał, że jestem”. Odpowiedź jest taka, że nic z tych rzeczy. To, co powoduje, że Mariusz się zatrzymuje czy zaczyna wycofywać, to jest po prostu jego lęk przed bliskością. On ma pewien limit, do którego może się zaangażować w bliską relację, a dalej już niestety nie przebrnie. i tu raczej nie chodzi o to, kim jest Róża i czego chce, tylko o niego samego – o Mariusza, o to, co on ma do pracy, czego nie przepracował, jakie ma doświadczenia w przeszłości, związane z bliskością, a szczególnie te z jego dzieciństwa. Bo jeśli bliskość kojarzy mu się z potrzaskiem i jakimś tyraniem na rzecz drugiej osoby, męczarnią i rezygnacją z siebie, no to trudno by było rzeczywiście chcieć się zaangażować. Prawda? Ale właśnie, można by sobie w takim razie zadać pytanie, po co on zaczyna tworzyć te związki. Zaczyna tworzyć te związki i próbuje tworzyć te związki dlatego, że Mariusz jest jednak, mimo wszystko, zwyczajnym człowiekiem o zwyczajnych potrzebach, czyli między innymi potrzebie przynależności i miłości. Mariusz ma potrzebę miłości i przynależności, kolidującą z jego lękiem przed bliskością. I po prostu walka odbywa się w nim. Najpierw podejmuje działania, zmierzające ku bliskości, miłości i przynależności. A potem sam je sabotuje, ponieważ zaczyna się bać. I jego mózg generuje jakieś głupoty w stylu: to nie dla Ciebie; to nie ma sensu; ona jednak ma wady; nie jest tym, kim Ci się wydawało; nie spełnia Twoich oczekiwań itd. Na początku spełniała, bo jeszcze się nie bał, bo jeszcze tej bliskości za dużo nie było, był odpowiedni dystans, ale kiedy oczekiwania drugiej strony rosną, to Mariusz się wymiguje, ulatnia i znika. Albo przynajmniej jest w tej relacji jedną nogą, a wcześniej był dwiema.

Zatem nie miej sobie za złe, że masz jakieś oczekiwania, bo to jest zupełnie naturalne. Ludzie mają oczekiwania wobec siebie i od relacji. Potrzebują też, żeby te bliskie relacje się rozwijały. Jeżeli kogoś mieliby wstawić na swoją pierwszą orbitę, to oczekują jakiegoś rozwoju tej relacji. Natomiast tacy Mariusze, często z unikającym stylem przywiązania, zatrzymują się na etapie takiego pogłębiania zaangażowania w relacji. Różne to mogą być etapy, ale najczęściej, kiedy to zaangażowanie się zaczyna pogłębiać, to Mariusz się zatrzymuje. I oni na początku są bardzo zaangażowani, bo wtedy jeszcze jest bezpiecznie i oczekiwania drugiej strony, czyli Róży, są małe. Mariusz może być charyzmatyczny i wydawać się być ciekawym Ciebie. Oczywiście to, że dla Ciebie jest ciekawy, jest normalne, ale ciekawi go też, kim Ty jesteś na wstępie, albo przynajmniej trochę ciekawi. Jest ten dystans emocjonalny. Ale dystans emocjonalny jest jeszcze do zaakceptowania na wstępie, choć Mariusze często tworzą jakiś dodatkowy dystans, którego taka zwyczajna, przeciętna, osoba by nie wytworzyła. I bardzo wiele osób tak mówi, że widzą czerwone flagi już na samiutkim początku, ale to jeszcze jest moment, kiedy można by to pod dywan pozamiatać. No i potem, po tym początkowym etapie, kiedy Mariusz często się czuje jak ryba w wodzie, następuje etap pogłębienia relacji i wtedy Mariusz zwalnia. Z tych 35 km/h nagle zaczyna zwalniać albo w ogóle się zatrzymuje. On się wycofuje, kiedy ta relacja staje się bardziej intymna.

Nie daj się trzymać na dystans

Kiedy oczekujesz większej bliskości, zależności, zobowiązań, wtedy w nim pojawia się niepokój, chłód emocjonalny, a czasem nawet unikanie kontaktu, bo przecież na tym polega bycie Mariuszem. Mariusz unika kontaktu, prawda? Potem może zacząć też sabotować związek, żeby uniknąć bliskości. Czyli nie dość, że się zatrzymuje, to jeszcze się cofa. Utrudnia, rzuca kłody pod nogi, Tobie i sobie właściwie, w rozwoju tej relacji. Tylko że Tobie, mimo że tego nie chcesz i nie umówił tego z Tobą w żaden sposób – po prostu robi to wbrew Tobie. A sobie rzuca kłody pod nogi, ponieważ nie mówi wprost, że on się teraz wycofa. Więc udaje, że chciałby iść naprzód, ale są jakieś trudności w stylu, że spadł w dzieciństwie z roweru. Albo że teraz ma taki gorący okres w pracy, więc przez najbliższy tydzień… A nie! Przepraszam, nie przez najbliższy, a przez zeszły tydzień, nie mógł się do Ciebie odezwać ani razu. Bo takie zakładanie, że przez najbliższy tydzień nie będę się odzywał, nie jest w stylu Mariusza – on raczej nie uprzedza. Po prostu znika i potem coś tam usprawiedliwia.

Ty w to wszystko wierzysz i uznajesz te usprawiedliwienia. A jak on nie usprawiedliwia, to usprawiedliwiasz sama. Mariusz się dystansuje. Mariusz w swojej głowie szuka wad, które są w Tobie. Wad w Waszej relacji i w Twoich oczekiwaniach. Szuka Twoich niedociągnięć i jakichś argumentów, które zresztą podpowiada mu tak naprawdę lęk, że z tego związku trzeba uciekać, to nie dla niego i trzeba się wymiksować. Prowokuje konflikty. To też jest klasyka, jeśli chodzi o Mariusza – prowokowanie konfliktów, a potem mówienie Ci, że jesteś niezrównoważona. I jesteś jakąś emocjonalną świruską, że tak reagujesz. Po prostu czepiasz się o nie wiadomo co. Mariusz generuje problemy. Mariusz jest generatorem problemów. Tworzy problemy tam, gdzie ich nie ma.

Już wielokrotnie w tym podcaście mówiłam, że dobra relacja jest prosta i łatwa. Jeżeli jakaś relacja rozwija się w tempie 35 km/h, to po prostu się rozwija. I tyle. Obie strony w tym uczestniczą i wtedy nie musimy się zastanawiać, czemu ktoś się zatrzymał. Natomiast jeżeli ktoś się zatrzymuje, to tak to uzasadnia, że to ma ręce i nogi. To się trzyma kupy. I wiem, że on wróci do rozwoju tej relacji, bo na przykład miał jakieś przeogromnie ważne sprawy. Musiał na chwilę się urwać i załatwić. Czyli po prostu być mniej dostępny. Ale weźmy też pod uwagę to, że to raczej nie zatrzymuje relacji zupełnie, bo kiedy ktoś jest dla nas ważny, to znajdziemy czas na to, żeby jakoś się z nim skontaktować. Zawsze właściwie, chyba że „zabiorą” nam po prostu prąd, cywilizację całą i zrzucą nas do jakiegoś lasu z helikoptera. Natomiast jest tyle sposobów, żeby się z kimś skontaktować. Na przykład można się zalogować na swoją skrzynkę mailową, gdzieś tam indziej niż to podstawowe urządzenie, czyli na przykład przez swój komputer i napisać maila – słuchaj, nie mam telefonu. Tym bardziej, że ludzie mają pełno jakichś starych telefonów, więc można użyć takiego. Nieważne. Jest mnóstwo możliwości, jak ktoś się chce skontaktować, to się po prostu skontaktuje i tyle. A wymówki, że rozładował mi się telefon, czy też nie było prądu na osiedlu, dlatego się nie odzywałem przez tydzień, a tym bardziej takie, że spadłem z roweru w dzieciństwie i jeszcze przeżywam tę traumę, można sobie wsadzić do toi toia.

Mariusz na tym etapie sabotowania wyobraża sobie też, że Ty powinnaś być inna. Może Ci mówić, że robisz to nie tak,  a to jeszcze inaczej powinnaś robić, Twoje cechy nie są okej. Czyli tak trochę fantazjuje o lepszej relacji i lepszej Tobie. Próbuje Ciebie po prostu zmienić. Jeżeli ktoś próbuje Ciebie zmieniać, to jest to czerwona flaga. A on próbuje Ciebie zmieniać, żeby dopasować Cię do swojego lęku, żebyś Ty nie kolidowała z jego lękiem. Czyli pewnie nie będziesz kolidować z lękiem, jak nie będziesz niczego chciała. Tylko że nie da się być w bliskiej relacji, jeżeli zupełnie niczego od kogoś się nie chce. Szczególnie, jeżeli jest to relacja związkowa. Bo może nie będziemy niczego oczekiwać od noworodka, ale od dorosłego mężczyzny jednak zawsze czegoś się oczekuje.

A jeśli taki Mariusz wszedł w długoterminowy związek, to co on może wtedy zrobić, jeżeli boi się bliskości? I on tak naprawdę bliskości nie chce – znaczy, chce tę bliskość, ale się boi i funkcjonuje, jakby jej nie chciał przez to, że się boi. Więc co on może zrobić? Trzymać partnera czy tam partnerkę na dystans. Taki Mariusz będzie trzymać Różę na dystans. Na przykład: nie okazywać uczuć, unikać rozmów o emocjach, rozmów o Tobie, o Waszych problemach, unikać rozwiązywania problemów, unikać rozmów o wspólnej przyszłości, nie planować nic razem, spędzać dużo czasu bez Ciebie, a może nawet z jakimiś innymi ludźmi. Może też chcieć mieszkać oddzielnie. Może jeszcze nigdy z Tobą nie zamieszkał, a może mieszkał i się wyprowadził. I niby nadal jest z Tobą, ale w sumie to nie wiesz, co on tam robi. Poza czasem, kiedy jest dla Ciebie dostępny, wiedzie jakieś inne życie. Po prostu trzyma Cię na dystans. I tak można żyć latami. Wyobraźcie sobie, że tak można żyć latami, mając nadzieję, że on w końcu się ocknie i nasz związek znowu będzie się rozwijał w tempie 35km/h. Nawet jeśli od lat jest to 5 km/h, albo w ogóle zero. Bo tak też często bywa, że jest, powiedzmy, przez rok 35 km/h, a potem przez cztery lata 0 km/h. No i co z tym dalej zrobić? I tutaj bym przeszła do odcinka o samodzielnym domykaniu historii. Czyli jeśli Cię to interesuje, to przejdź sobie do odcinka 134 – kiedy już wysłuchasz tego odcinka.

Pokrótce przedstawiłam rozbieżność tempa zaangażowania, rozwoju, czy jakby motywacji do rozwoju relacji, wkładanego wysiłku w rozwój relacji, rozbieżność między Różą a Mariuszem, żeby dać Wam znać, że jeśli ktoś się nagle wycofał, to nie ma co szukać winy i przyczyn w sobie. A już szczególnie w swoich właściwościach jako człowieka i w swojej niskiej wartości. Bo klasyka Mariuszowa jest taka, że on w pewnym momencie zaczyna się wycofywać albo po prostu się zatrzymuje.

Życzę Wam rozwijających się stale, w równym tempie, relacji. I dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl. Tam znajdują się transkrypcje wszystkich odcinków podcastu, jest sklep z pamiątkami, w którym można znaleźć treści, nawiązujące do niniejszego podcastu – na przykład webinary. Są tam też linki do mediów społecznościowych. Zatem na tej stronie pokojwglowie.pl jest naprawdę dużo. Aha! I dawno tego nie mówiłam – zasubskrybuj sobie podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Shopping Cart