139: Jeśli go odpuszczę, to co mi zostanie w życiu?

Czy trudno Ci odejść z toksycznej relacji? A może znasz kogoś, kto tkwi w związku, mimo że nie czuje się w nim szczęśliwy? W tym odcinku podcastu „Pokój w głowie” rozmawiam o tym, dlaczego kobietom tak trudno odpuścić toksycznego partnera. Społeczne wychowanie sprawia, że wiele z nas nie wyobraża sobie życia bez mężczyzny – bo przecież od dziecka słyszymy, że kobieta „powinna” być w związku. A może by tak inaczej budować przynalezność, może nawet miłość?
A co, jeśli to przekonanie o pustce grożącej Ci bez mężczyzny sprawia, że tkwisz w relacji która Cię rani?

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Rollin at 5” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

139: Jeśli go odpuszczę, to co mi zostanie w życiu?

Witam w 139. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dziś chciałabym porozmawiać o tym, jakie są inne sposoby, niż związek, na zaspokajanie potrzeby miłości i przynależności, a także o tym, dlaczego jest nam często trudno odpuścić jakąś toksyczną relację właśnie z obawy, że zostaniemy z pustką i nic nam innego, dobrego nam już w życiu się nie przytrafi.

Stereotypowo przypisane funkcje

Bardzo często, kiedy rozmawiam z kobietami na temat odpuszczenia przez nie jakiejś toksycznej relacji, która je rani, co do której nawet mają pewność, że najlepszym rozwiązaniem będzie ją odpuścić, to z tych rozmów wynika, że w ich głowie jednocześnie pojawiają się blokujące myśli – pewnie można nazwać je metamyślami, czyli myślami o myślach – o treści: nie poradzę sobie bez tej relacji; nic mnie dobrego nie spotka; nic mi innego już nie zostało, to jest jedyna rzecz, jaką zajmowałam się w życiu; co mogę innego robić, niż czekać na te smsy od niego? Jeżeli rzeczywiście najciekawszą rzeczą, jaką robisz w swoim życiu, jest oczekiwanie na wiadomość od niego, to może być Ci trudno odpuścić, bo zostaniesz po prostu z niczym. A pamiętajmy o tym, że jeśli chcemy odpuścić cokolwiek czy kogokolwiek, to nie możemy siebie zostawić z pustką. Tę pustkę musimy jakoś wcześniej sobie zorganizować. Zapełnić czymś dobrym dla nas i konstruktywnym. Wtedy czasami to odpuszczenie następuje naturalnie. Nawet nie trzeba się zbytnio wysilać. A wspomniałam wcześniej o metamyślach, bo metamyśli to są takie myśli o myślach. Czyli z jednej strony mogę mieć myśl „powinnam to odpuścić”, a z drugiej strony myśl, że „nie mogę przecież odpuścić, bo nic innego dobrego mnie nie czeka”. I w rezultacie blokujemy swoje własne działania. Trwamy w tych relacjach, które nas ranią, bo wydaje nam się, że to jest najlepsze, co możemy robić w życiu.

Skąd w ogóle biorą się te obawy? Dlaczego tak wiele kobiet ma obawy przed odpuszczeniem toksycznej relacji? Zobaczcie, że nam wbijany jest od dzieciństwa – tutaj znowu nawiążę do patriarchalnych przekazów i jakiegoś takiego tradycyjnego podziału damsko-męskiego – że rola kobiety, taka najważniejsza, a może nawet jedyna słuszna i jedyna istotna rola w życiu, to jest rola matki. I że kobiety w sumie nic innego ważnego nie robią, bo powinny się poświęcić macierzyństwu. Zatem jeżeli czujesz, że zegar tyka, bo już jesteś po trzydziestce, czy nawet po trzydziestym piątym roku życia, to jak tu myśleć o czymś innym, jeżeli Ty właśnie zawalasz swoją jedyną życiową rolę. Bo według przekazów, które żeśmy słyszały przez całe życie, to nic innego ciekawego w życiu raczej nie będziemy robić, oprócz macierzyństwa. No i jeszcze, przepraszam, bycia żoną oczywiście, prawda? Sprzątania domu, gotowania, prania i wspierania własną energią błyskotliwej kariery małżonka. Zatem kobieta powinna zajmować się rodzeniem dzieci, ich wychowywaniem i „supportem” męża, żeby on mógł swobodnie realizować się zawodowo i hobbystycznie.

Rezultat jest taki, że mnóstwo dorosłych kobiet nie ma żadnego hobby, nie ma żadnych pasji albo mają może takie pasje, które już dawno porzuciły, bo to przecież jakaś dziecinada, a poważne rzeczy to zakładanie rodziny. Ale ponieważ tej rodziny nie mają, to tkwią w relacjach, które może jakąś tam minimalną nadzieję na założenie rodziny im dają. Prawda często jest jednak taka, że pewnie większe są szanse, że założyłyby tę rodzinę z kimkolwiek, kogo jeszcze nie poznały, niż z tym typem, który je odrzuca i nie szanuje, czyli z Mariuszem. Krótko mówiąc, zakładanie rodziny czy też pomysł i nadzieja na zakładanie rodziny z kimś, kto Tobą pomiata, to nie jest najlepsza droga życiowa. Zatem najlepiej byłoby sobie po prostu odpuścić i zająć się czymś innym, ciekawym. Tylko patowa sytuacja następuje wtedy, kiedy Ty nie masz nic innego, ciekawego w życiu do roboty.

 

Nie powiesz córce, że jej życiową rolą jest bycie żoną

Spójrzmy na to racjonalnie. Kobiety żyją dłużej. Zatem w pewnym momencie większość z mężatek, które w dodatku mają męża często tradycyjnie od siebie starszego, i tak zostanie samych. I co wtedy z nimi się stanie? Prawda? Jeżeli one są na przykład definiowane przez związek i sensem ich życia jest to, że są żoną. Więc, prędzej czy później, i tak zostaną bez męża. Jeśli chodzi o dzieci, to można swoje życie poświęcić dzieciom, ale przecież jak żyjemy ponad 80 lat, no to, kurczę, ile tymi dziećmi się będziemy opiekować? 80 lat? I co? Odchowamy je, wyślemy w świata, a potem będziemy się im wtryniać w życie i podejmować w ich imieniu jakieś decyzje albo załatwiać za nie jakieś sprawy? Nie. One są potem dorosłymi i niezależnymi ludźmi. I Ty, jako matka, jesteś już taką trochę emerytowaną matką, więc możesz się zająć swoimi sprawami. Oczywiście, wspierasz te dzieci, ale nie musisz się nimi non stop opiekować, więc wtedy masz mnóstwo wolności w swoim życiu.

Ale jeżeli byłaś zawsze przekonana, że jedyne w sumie, co powinnaś robić, to jest bycie matką, no i jeszcze żoną, to czym tutaj pozostaje się zajmować, jak odchowasz dzieci? Prawda? No, czym? Sprzątaniem do perfekcji domu? Praniem skarpet mężowi, który Cię zdradza? Przecież nie odejdziesz, bo to jest sens Twojego życia – bycie w związku z nim, bo sama nie możesz, a Twoje życie już w ogóle straciłoby sens bez dzieci pod opieką i bez męża do ogarniania. Czuję taką złość i ogromny sprzeciw wobec tego, że kobiety nie są przeznaczone do innych rzeczy, że one są przeznaczone do bycia matką. W życiu czegoś takiego bym nie powiedziała swojej córce, że Twoja rola to urodzenie dzieci i zostaniesz żoną jakiegoś typka. Bycie żoną męża. Nawet nie żoną, a żoną męża. Jestem wielką zwolenniczką partnerskiego podziału odpowiedzialności w związkach, czyli takiego podziału pół na pół za wszystkie kluczowe obszary funkcjonowania relacji, czyli za ten związek, za ogarnianie domu, za wychowanie dzieci, za finanse.

Pół na pół – podział odpowiedzialności. Nie chodzi o to, żeby wyliczyć tutaj dokładnie, podzielić się zadaniami, robić jakąś listę i się jej trzymać, powymyślać sobie jakieś nieodwołalne, twarde zasady, tylko żeby mieć poczucie, że jeżeli ja tego nie zrobię, to ta druga osoba mnie zastąpi. Bo też sobie radzi w tym obszarze. Nawet jeżeli to ja radzę sobie lepiej, to ona czy on w razie problemów może mnie zastąpić. Natomiast jeżeli jesteśmy niezastępowalni i jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy w rodzinie czymś tam się zajmują, to może to być cholernie stresujące, ponieważ w razie porażki nastąpi ogromna katastrofa. Czyli jeżeli jestem jedyną osobą utrzymującą rodzinę, to w razie mojej porażki zawodowej wszyscy zbankrutujemy. Jeżeli jestem w rodzinie jedyną osobą opiekującą się i wychowującą dzieci, ogarniającą dom, czyli tradycyjna kobieta, to jeżeli na przykład się pochoruję i będę leżeć w łóżku, to co się z nimi wszystkimi stanie, skoro mąż jest poświęcony pracy i go w ogóle nie ma?

Kiedy już pójdziemy sobie w ten partnerski podział odpowiedzialności, czyli kobieta wcale nie musi pracować zawodowo oraz w 100% zajmować się dziećmi i domem, tylko może mieć trochę mniej tych zajęć, bo szacowny mąż też się będzie zajmował dziećmi i domem oraz pracował, czyli organizował finanse dla rodziny, to zauważcie, że taka kobieta jest częściowo odbarczona z tego, co musi, więc może robić też to, co chce. Zatem nie ograniczajmy się do tego, co musimy. Nie ograniczajmy swego życia do roli matki i żony męża. I pozwólmy sobie, jako kobiety, na to, żeby być sobą, żeby pójść w taką samorealizację, realizację swoich pasji, potrzeb, zainteresowań i tego, co nam po prostu sprawia radość. A najlepiej oczywiście zacząć to robić już od dzieciństwa. Jeśli nie zaczęłaś w dzieciństwie albo porzuciłaś to, co robiłaś w dzieciństwie, to zacznij dziś. W momencie, kiedy być może zmagasz się z jakąś trudną, toksyczną relacją i nie masz pomysłu na to, co mogłabyś robić, gdy sobie tę relację odpuścisz. Co mogłabyś robić, zamiast czekać na wiadomości od niego?

I jak mówiłam w poprzednim odcinku – kobiety są silne, są mądre, mają mnóstwo talentów, które są zagrzebane pod tą rolą matki, niedostrzegalne, niewidzialne, i ogólnie to sobie świetnie radzą. Więc jeśli masz takie myśli, że sobie nie poradzisz, bo jesteś kobietą, to na pewno jest to jakiś temat do pracy. I pewnie w dodatku jest to temat powiązany z Twoją samooceną. Naprawdę, do radzenia sobie w życiu nie jest konieczne być ani żoną, ani matką. Singielki też mogą robić wspaniałe, ciekawe i fascynujące rzeczy, co paradoksalnie przygotowuje je jeszcze lepiej do roli ewentualnej partnerki czy matki. Bo im bardziej zadbasz o siebie, o swój rozwój, o swoje potrzeby w trakcie singielstwa, tym lepszy związek możesz stworzyć, tym lepszą możesz być partnerką i tym więcej możesz wnieść w ten związek. I też pewnie, tym więcej będziesz oczekiwała od partnera. Zatem poprzeczka, którą on ma do przeskoczenia, będzie o wiele wyżej niż ta, którą dotychczas przeskakiwał toksyczny Mariusz. Mariusz musiał przeskoczyć bardzo niską poprzeczkę, dlatego prawdopodobnie znalazł się w ogóle w Twoim życiu. Mimo że robił mnóstwo świństw i Cię ranił. Jeżeli będziesz czuła się samowystarczalna, niezależna, silna i będziesz prowadziła ciekawe życie, to taki Mariusz, generujący jakieś niepotrzebne problemy, po prostu nie będzie miał do Twojego życia wstępu. Bo po co nam ludzie, którzy burzą nam spokój jakimiś idiotycznymi zachowaniami.

Aha! Wiecie co? Żeby nie było, że coś tutaj gadam, ale w sumie to sama jestem mężatką i nie wiem, co mówię. Otóż wzięłam ślub z moim mężem w wieku chyba 34 lat. Przez większość życia byłam singielką i robiłam naprawdę mnóstwo fajnych rzeczy. I teraz z perspektywy czasu myślę, że mogłam robić tego jeszcze więcej. Chociażby mogłam zacząć nagrywać ten podcast albo jakiś podobny podcast o pokoju w głowie, kiedy jeszcze nie byłam w związku. Chociaż z drugiej strony zbierałam doświadczenia, na bazie których ten podcast teraz dla Was nagrywam.

Wiele dróg do realizacji swoich potrzeb

W tym odcinku pasowałoby mi jeszcze nawiązać do piramidy potrzeb Maslowa. Piramida potrzeb Maslowa to jest taka bardzo stara psychologiczna teoria człowieka o takim nazwisku, dotycząca tego, jak układają się w hierarchii nasze potrzeby. Nasze jako ludzi. I on stworzył taką piramidę, gdzie na dole są te najbardziej podstawowe potrzeby, takie, które musimy zaspokoić w pierwszej kolejności, żeby móc przejść do wyższych poziomów i do tych wyższych potrzeb. I tutaj jest pięć głównych poziomów potrzeb. Oczywiście, na samym dole są potrzeby fizjologiczne, na przykład – picie wody, sen, oddychanie, jedzenie. Czyli takie potrzeby, które gwarantują nam, po prostu, biologiczne przetrwanie. Następnie mamy potrzebę bezpieczeństwa. Ona obejmuje poczucie stabilności, ochrony przed zagrożeniami, bezpieczeństwo zdrowotne i finansowe, stabilność pracy i warunków życia. Pamiętajcie, bezpieczeństwo finansowe jest jedną z naszych podstawowych potrzeb. Więc z tego wynika, że „pieniądze szczęścia nie dają”, to jest totalny mit, bo one dają poczucie bezpieczeństwa, które prowadzi do szczęścia. Idziemy dalej. Trzecia od dołu, czyli wyżej, jest potrzeba przynależności i miłości. I to jest w sumie temat dzisiejszego odcinka. Ta potrzeba przynależności i miłości dotyczy relacji społecznych, jak przyjaźń lub związki, ale także miłość innego rodzaju, nie tylko związkowa, nie tylko romantyczna, np. przynależność do jakiejś grupy, bliskość emocjonalna, akceptacja. Zobaczcie, to się nazywa potrzeba miłości i przynależności. I to już nam rozszerza możliwości realizacji na tym poziomie poza związek. Prawda? Bo jeżeli nie jesteś w związku, to nie masz zamkniętej całej gamy reszty możliwości realizowania potrzeby miłości i przynależności, ponieważ miłość i przynależność można pielęgnować, budować na różne inne sposoby.

O tym będę dzisiaj nawet robiła webinar w klubie „Jestem Całością”. I będzie on tam na platformie – w tym klubie – nagrany. Ale zaraz Wam trochę wspomnę, co będzie w tym webinarze. Jakie są pozazwiązkowe sposoby budowania przynależności.

Potem nad miłością, idąc w górę tej piramidy, mamy jeszcze potrzebę szacunku i uznania, czyli takie potrzeby związane z poczuciem własnej wartości, szacunkiem ze strony innych, jakieś osiągnięcia, status społeczny, kompetencje. A na samej górze mamy potrzebę samorealizacji. Najwyższy poziom, który dotyczy rozwoju osobistego, realizacji potencjału, kreatywności, dążenia do spełnienia życiowego. I tak jak mówiłam, żeby móc zająć się potrzebami wyższego rzędu, najpierw musimy zrealizować te potrzeby rzędu niższego. Więc żeby swobodnie dążyć do samorealizacji i realizować też tę potrzebę szacunku i uznania, to musimy sobie zaspokoić potrzebę miłości i przynależności. Więc nie ograniczajmy się w potrzebie miłości i przynależności wyłącznie do relacji romantycznych – do związku, ponieważ nie wiadomo, czy związek w ogóle nastąpi. Jeśli nastąpi, to nie wiadomo, ile potrwa. A jeśli nawet nastąpi i będzie trwał długo, to wcale nie masz gwarancji, że związek, który przyjęłaś jakby z desperacji, będzie odpowiadał Twojej potrzebie miłości i przynależności. I czy w ogóle nie zaburzy Twojej potrzeby bezpieczeństwa. A nawet potrzeb fizjologicznych, jeżeli mówimy o takich skrajnych przypadkach toksyczności związków. Innymi słowy, nie uważam, że jedyną drogą do realizacji potrzeby szacunku i takiego spełnienia jest bycie żoną męża albo matką.

Buduj relacje z samą sobą, z samym sobą

Dobra. To gdzie poza związkiem możemy tę przynależność budować, niezależnie od bycia w związku? Można ją budować, oczywiście, będąc w związku plus poza związkiem, prawda? Żeby nie było tak, że jak nam się związek posypie, to nic innego nam już w życiu nie zostanie. Tak więc te przykładowe obszary, w których możemy budować przynależność, to chociażby przyjaźnie. Takie głębokie przyjaźnie. I tu nie chodzi o to, żeby mieć jedną psiapsiółę od wszystkiego, tylko raczej o to, żeby sobie stworzyć taką sieć przyjaciół. I pamiętajcie o tym, że osoby z rodziny też mogą być przyjaciółmi.

Kolejny obszar to społeczności i grupy, czyli dołączanie do jakichś grup i społeczności, które dzielą podobne wartości, cele, jakieś kluby artystyczne, sportowe, organizacje charytatywne. Coś takiego, co nie będzie na siłę i wymuszone, tylko po to, żeby budować przynależność. Chodzi mi o takie działania, które są zgodne z Waszymi życiowymi priorytetami, z Waszymi potrzebami, innymi niż potrzeba założenia rodziny. Religia i duchowość również mogą tworzyć obszar do poszukiwania jakichś relacji, bo można, na przykład, medytować w grupie. Pamiętajmy, że kontakt fizyczny i bliskość też można uzyskać poza związkiem na różne inne sposoby, bo mogą być to, na przykład, bliskość fizyczna, realizowana przez masaże, terapie dotykowe. Wcale to nie musi mieć podłoża seksualnego. Ta realizacja potrzeby bliskości fizycznej. Oczywiście, można też poprzytulać się czasem z kimś w relacjach rodzinnych i przyjacielskich. Na zajęciach tanecznych również dotykamy innych ludzi. No i rzecz jasna – zwierzęta.

Pamiętajcie też o tym, że oprócz budowania relacji z innymi, mamy też za zadanie właściwie budować relację ze sobą – z samym sobą, z samą sobą. Czyli takie wewnętrzne poczucie wartości, zamiast szukania miłości wyłącznie na zewnątrz, dbanie o siebie emocjonalne, fizyczne, mentalne, zdrowotne, duchowe. I zadbanie o to wszystko, tak jak mówiłam wcześniej, może nam pomóc stworzyć lepszy związek. Tworzenie i dzielenie się też może być sposobem na budowanie przynależności, jak wspólne projekty, kreatywność, muzyka, sztuka, pisanie, gotowanie, nagrywanie podcastów. Jakieś działania w mediach społecznościowych, gdzie dzielisz się swoją ekspercką wiedzą na jakiś temat. Organizowanie wydarzeń, spotkań, wspólnego czasu z ludźmi, którzy są dla nas ważni z różnych powodów, a nie tylko takich prywatnych. Mogą być też ważni zawodowo, ważni hobbystycznie. I a propos zawodu – możemy przecież rozwijać się też zawodowo, w takim kierunku, w którym chcemy, nie rozmyślając stale, że w pewnym momencie zostanę żoną męża i matką i wszystko to sobie walnę w kąt.

Oczywiście przynależności możemy też szukać przez doświadczenia i przygody, jak chociażby podróże, jakieś kursy, dokształcanie, kursy w podróży, np. narciarskie, żeglarskie, surfingowe, nurkowe. Wspólne wyzwania naprawdę prowadzą do nowych relacji i zbliżają ludzi. Umilają też przeżywanie fajnych rzeczy. Myślę, że to, że z kimś doświadczamy czegoś odkrywczego, emocjonującego, nowego, może łączyć. I może być też takim fundamentem do długotrwałych relacji. Wierzcie mi, realizować się można jednocześnie w wielu obszarach, nawet jeśli jest się kobietą, i warto zadbać o różne swoje obszary. Zastanowić się, jakie masz życiowe priorytety. I co możesz w najbliższym czasie w obrębie tych priorytetów dla siebie zrobić, żeby się rozwijać. Czyli jeżeli Twoim priorytetem są, np. przyjaciele, rozwój zawodowy, zdrowie, jakaś ciekawość – może zaspokajanie ciekawości świata, założenie rodziny, to jeżeli tej rodziny aktualnie nie zakładasz, to co stoi na przeszkodzie, żeby realizować całą resztę, zastanowić się, co jeszcze w tym tygodniu możesz zrobić, co będzie rozwojem we wszystkich pozostałych obszarach i jakie aktywności możesz podjąć. Myślę, że wiele z Was pewnie będzie musiało przemyśleć, do czego dąży i jakie ma inne cele, oprócz bycia żoną męża. Ale naprawdę myślę, że to jest bardzo ważna refleksja i na pewno konieczne jest odbyć ją samej ze sobą, żeby nie sprowadzić swojego życia tylko do tego obszaru, który wcale nie wiadomo, czy nastąpi. Bo to bez sensu, prawda? I tak jak mówiłam, realizować się możemy jednocześnie w różnych obszarach. Być może poświęcać się można tylko jednej sprawie w danym momencie, jak np. macierzyństwo, ale to nie znaczy, że mamy nie realizować innych rzeczy. Poza tym, poświęcanie się macierzyństwu, jak wspominałam wcześniej, raczej 80 lat nie będzie trwało. Więc myślę, że warto sobie pozostały czas zapełnić jakimiś fajnymi i ciekawymi rzeczami, które dadzą poczucie satysfakcji i spełnienia. W przeciwieństwie do prania gaci męża.

I taką oto błyskotliwą puentą kończę dzisiejszy odcinek. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz linki do mediów społecznościowych, znajdziesz sklep z pamiątkami, nawiązującymi do treści niniejszego podcastu i znajdziesz transkrypcję wszystkich odcinków podcastu.

Shopping Cart