140: Jak mnie zobaczy, to zrozumie, że mnie kocha

Kontynuacja odcinka 59, o tym, że odpuściłaś, ale jednak nie odpuściłaś. W tym odcinku podcastu omawiam, czy ponowne nagłe pojawienie się w życiu byłego partnera po rozstaniu może sprawić, że uświadomi sobie swoje uczucia i zrozumie, że mnie kocha. Analizuję psychologiczne aspekty takich sytuacji, potencjalne skutki emocjonalne oraz strategie, które mogą pomóc w odbudowie relacji.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Samba Isobel” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

140: Jak mnie zobaczy, to zrozumie, że mnie kocha

Witam w 140. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym powrócić do tematu z odcinka 59., który nosi tytuł „Niby odpuściłaś, a jednak NIE odpuściłaś…”. Ten odcinek był o tym, jak nam się wydaje, że odpuściliśmy relację i mija czas, ale jednak w naszej głowie nadal są jakieś szczątki nadziei na to, że on zrozumie, przejrzy na oczy, doceni Cię i jednak zbudujecie ten wspaniały związek, o którym zawsze marzyłaś, a który nie doszedł do skutku, bo zawsze coś tam nie grało. Może nawet przez jakiś czas ten związek istniał, ale teraz jest przeszłością. A Tobie trudno jest się pozbyć ostatniej kropli nadziei na wskrzeszenie tego związku.

Złudne nadzieje

W odcinku 59. opowiadam kilka takich historii, w których kobieta ma nadzieję, że on przejrzy na oczy. I jest tam nasza główna historia podcastowa, Róży i Mariusza, gdzie Róża ma nadzieję zawsze, kiedy Mariusz coś tam do niej napisze, że on w końcu przejrzał na oczy i zrozumie, jak ważna jest dla niego. Mamy historię Ali i Jacka, gdzie Ala czeka na urodziny Jacka, by napisać do niego z życzeniami, z nadzieją oczywiście przy okazji, że on w te urodziny zrozumie, jak ważna jest dla niego, kiedy do niego się odezwie. To, że w jego mózgu wygeneruje tę wspaniałą refleksję swoimi życzeniami i swoim odzewem. Jest historia Moniki i Maxa, którzy się rozstali, ale czeka ich impreza u wspólnej przyjaciółki i Monika ma nadzieję, że jak będzie wyglądała jak milion dolarów, to w Maksie również pojawi się ta upragniona refleksja dotycząca tego, że Monika jest miłością jego życia i już nigdy nie chciałby jej stracić. Jest też historia Marzeny i Romka. Romek odszedł od Marzeny po latach. Zostawił narty. A Marzena rozmyśla i fantazjuje o sytuacji, kiedy oddaje mu narty. Podczas tego oddawania nart okazuje się, że on przejrzał na oczy i zrozumiał, jak Marzena jest dla niego ważna i chciałby do niej wrócić. Zobaczcie, że wspólnym schematem tych historii jest to, że on zrozumie, kiedy nawiąże ze mną kontakt. Kiedy jakoś tam się wtrynię, ni z gruchy, ni z pietruchy, w jego życie – przypadkowo czy nieprzypadkowo, to tak jakby wsadzę kij w mrowisko i sprawię, że on się stanie innym człowiekiem. Albo inaczej – on dzięki temu, że ja się tak nagle pojawiłam, odkryje, że stał się już innym człowiekiem i jednak mnie kocha. Stał się tym wyobrażonym, którego zawsze chciałam i chcę, a on nigdy jednak nim nie był.

I teraz pójdźmy w kierunku metafory. Ponieważ jest to podcast w dużej mierze o tematyce toi toia, to jakże miałabym nie nawiązać do kupy. Więc wyobraźmy sobie, że idziemy przez park, przez trawnik. Jest wspaniale, wiosennie, ciepło, sielankowo i wdeptujemy w kupę. Chociaż najpierw to może i nie wiemy, czy to jest kupa, czy kawałek na przykład gliny. Wdeptujemy po prostu w jakąś brązową bryłę i z góry nie wiemy co to. Po jakimś czasie możemy się zorientować, że coś tam się przylepiło do buta. Jakiś brązowy placek jest rozgnieciony na bucie. I zobaczcie, jaki jest odstęp czasowy od tego wdepnięcia. Jeżeli to była kupa, a ja ten but oglądam po tygodniu, to to już przyschło i tam nie da się nic, „na pierwszy rzut nosa”, za bardzo wywęszyć. Dałoby się dopiero wywęszyć, jeżeli pogmeram tam patykiem. Wtedy uwolnię różne aromaty spod tej przyschniętej warstwy. I ja bym to odniosła, słuchajcie, do takich relacji i związków, prawda? Najpierw wdeptuję w coś, ale jeszcze nie wiem, co to będzie. W jakąś bryłę, czyli w jakąś relację. I dopiero po jakimś czasie prawda wychodzi na jaw. Czy to była glina, czy to była kupa, czy był to może kawałek czekolady. Wszystko na pierwszy rzut oka może na bucie wyglądać podobnie. I kiedy sobie pogmeram tamtym patykiem, po tym jak to już przyschło na tej podeszwie, to odkrywam prawdę. Czyli jeżeli to była kupa, to po prostu zaczyna śmierdzieć. I wtedy odkrywam nie to, co bym chciała. I teraz zobaczcie, jeżeli, na przykład, odpuszczam sobie jakąś relację, niby odpuszczam, ale jednak nie całkiem, nadzieję, że wyniknie z tego coś dobrego i upływa czas, ale jednak nadal jest we mnie jakaś kropelka nadziei, to znaczy, że mnie korci, żeby jeszcze raz pogmerać patykiem w tej podeszwie. Bo wierzę, że ta kupa przeszła przemianę w czekoladę.

I zobaczcie, jeśli zakładam, że go spotkam, oddając mu narty, mimo że on w ogóle ani razu o te narty się nie upomniał, a oddanie następuje z mojej inicjatywy i to ja zaaranżowałam ten zwrot nart po to, żeby jakoś tam się z nim spotkać, to jest takie ponowne wsadzanie patyka w placek na podeszwie. Z nadzieją, że ten placek okaże się czymś innym, niż był wcześniej. Wynikać to może oczywiście z tego, że my nie za bardzo sobie ufamy. I nie chcemy sobie ufać. Jeżeli mam przykre doświadczenia związane z tym plackiem, a nie chcę go tam, to być może te wątpliwości jakoś mi dodadzą otuchy, czy jest to na pewno kupa wątpliwości. Czyli jest nadzieja na to, że jednak to jest coś innego. Mogę sobie odstawić ten but i trochę czekać. Czekać, czekać, czekać, aż to przyschnie, z nadzieją, że kiedy jeszcze raz wezmę ten but do ręki i zacznę tę podeszwę oglądać, to jednak się okaże, że się myliłam. Nie ufam, po prostu, swoim zmysłom. Nie ufam swoim doświadczeniom. Nie ufam temu, co się wydarzyło, co jest faktem. Po prostu, mam nadzieję, że mój mózg za pierwszym razem mnie oszukał, kiedy odkryłam, że to śmierdzi. I Wasza wiara w Mariuszów jest naprawdę bardzo duża. Myślę, że nie mniejsza niż taka wiara osoby, która właśnie weszła w kupę, mającej nadzieję, że jednak po tygodniu okaże się to być czekoladą.

Mało kogo stać jest na prawdziwą przemianę

Co ciekawe, wspólnym mianownikiem tych wszystkich historii, chociażby z odcinka 59., jest także nadzieja, że on przejrzy na oczy, ale wtedy, kiedy ja właśnie znienacka pojawię się w jego życiu. On sam z siebie nie przejrzy na te oczy, albo nawet jak przejrzy, to w ogóle się nie odezwie, czyli nie będzie to dla niego na tyle ważne, żeby się do mnie odezwać. Tylko odkryje, że przejrzał na oczy lub ujawni, że przejrzał na oczy, dopiero kiedy ja się pojawię, ni z gruchy, ni z pietruchy, w jego życiu. A tak naprawdę, to my doceniamy człowieka, gdy go nie ma, a nie kiedy się nam po prostu wtrynia w jakiś dzień. Prawda? Najczęściej tak jest. Więc jeśli nie docenił, gdy Cię nie było lub niewystarczająco docenił, by się odezwać, to jest jednoznaczne z tym, że jednak nie docenił. Więc prawdopodobnie, jak się nagle pojawisz, to też Cię nie doceni. Zobacz, to jest tak, że Ty się pojawiasz, pogmerasz patykiem w bucie, wzbudzisz jakieś aromaty, czyli jakaś reakcja jest, prawda? Coś tam się dzieje. Nastąpiło jakieś życie w tej z pozoru przyschniętej już relacji. Ale jeżeli jest to kupa, to nadal to będzie kupa – nie będzie to tym, czym chciałaś, żeby było. Kupa na bucie sama nie ewoluuje. I jeśli właśnie pogmerasz patykiem, to przypomnisz sobie, co to było. Nie dokonasz przemiany, tylko przypomnisz sobie, co to było. I jeśli ponownie dasz temu przyschnąć, ale znowu będziesz tam tym patykiem gmerać, to ponownie przypomnisz sobie, co to było. Wzbudzisz jakieś aromaty. Na sekundę ożywisz tę relację. Może nawet wzbudzisz jego zainteresowanie. Może nawet będzie przez chwilę mówił dokładnie to, co chciałabyś usłyszeć.

Najczęściej jednak jest tak, niestety, że jeżeli ktoś sam z siebie nie mógł do Ciebie się odezwać, to chyba miałaś dla niego zbyt małą wartość, żeby zawalczyć o tę relację. A wiadomo, że relacja, o którą jedna ze stron w ogóle nie ma zamiaru walczyć, nie ma większego sensu. Ponieważ relacje, żeby się dobrze miały, muszą być symetryczne. Czyli takie spotkanie po przerwie może na początku sprawić wrażenie, że on przejrzał na oczy, bo coś się będzie działo, jakoś na chwilę reanimujesz tę relację. Tylko że jeżeli ona już umarła, albo tak naprawdę to nigdy nie żyła do tego stopnia, do którego Ty byś chciała i na tyle, by zrealizować Twoje nadzieje, nigdy nie była na tyle zdrowa, by żyć w ten sposób, w jaki Ty chcesz, to raczej nagle nie wydarzy się nic nowego. I tak jak mówiłam, gmerając patykiem, wzbudzasz życie, ale to nie jest to, co byś chciała.

Myślę jednak, że warto sobie ufać, ponieważ problemy milionów kobiet wynikały właśnie z tego, że te kobiety sobie nie ufały. Najlepiej jest ufać sobie, wyciągać wnioski, uczyć się na błędach, zastanawiać się, co bym mogła zrobić inaczej w kolejnej relacji – nie w tej samej, żeby ją wskrzesić, tylko co bym mogła zrobić inaczej. Oczywiście wiadomo, że są takie sytuacje, kiedy myśmy coś schrzaniły, prawda? Na przykład, będąc żeńską odmianą Mariusza. Ale ja tu mówię o takich sytuacjach, kiedy odszedł od Ciebie, porzucił Cię, ktoś, kto Ciebie za bardzo nie szanował, kto deptał Twoje uczucia, kto w ogóle nie rozwiązywał problemów, nie chciał z Tobą rozmawiać albo rozmawiał, ale to i tak nic nie zmieniało. O takich relacjach tutaj mówię. One są tą kupą na podeszwie. Więc zauważ, że idąc za tymi nadziejami dziewczyn z 59. odcinka na jakieś spotkanie i przejrzenie na oczy, na nawiązanie kontaktu z tymi mężczyznami, którzy je odrzucili, to takie nawiązanie kontaktu rzeczywiście może do jakichś emocji doprowadzić. Nawet może doprowadzić do pozytywnych emocji tę drugą stronę, tego faceta, który odrzucił. Prawda?

Tylko pamiętajcie, że żeby mieć w sobie motywację, żeby zbudować trwałą relację, to nie wystarczy nawet ucieszyć się na czyjś widok. Po prostu. Bo ucieszenie się na czyjś widok, czy nawet poczucie jakiejś lekkiej tęsknoty, to jeszcze jest zbyt mało. Bo on w takim razie musiałby nie dość, że ucieszyć się na jej widok, to jeszcze w międzyczasie wykonać ogrom pracy nad sobą, żeby mieć gotowość stworzyć trwałą, konstruktywną, bliską relację, opartą na rozwiązywaniu problemów i uczciwości, szczerości i asertywności. I w dodatku jeszcze chcieć to zastosować z tą konkretną osobą, z którą już go łączy jakaś nieciekawa przeszłość i mnóstwo przykrych doświadczeń. Wtedy rzeczywiście można by było powiedzieć, że kupa na podeszwie przeszła przemianę i teraz jest czekoladą, ale… To jest wyjątek, który raczej się nie zdarza. Choć może ktoś słyszał o takiej historii. I zobaczcie, znaczenie ma to, że on przeszedł tę przemianę. Doszedł do wniosku, że chce z nią być, ale to nie on się odezwał, tylko ona. I to jest, myślę, ten dosyć istotny szczegół, że to ona nawiązała kontakt Albo ten kontakt wynikł totalnie przypadkowo. Czyli powiedzmy, że on przeszedł jakąś przemianę, tak? Wyobrażamy sobie, że on przeszedł przemianę, przepracował pewne rzeczy, ale jeszcze nie postanowił do niej się odezwać. Uważam natomiast, że jeżeli ktoś przejdzie przemianę, bo takie przemiany może i się zdarzają, to sam da o tym znać. Wy nie musicie znienacka w jego życiu się pojawiać, żeby mógł Wam ukazać tę swoją przemianę. On sam da o tym znać. Dajcie mu tę możliwość, żeby sam dał znać. A jeśli nie da znać, to lepiej się zająć czymś innym i innymi ludźmi.

Zatem, jeśli Cię korci, żeby do niego się odezwać i sprawdzić, czy już zrozumiał, ponieważ zniknął z Twojego życia niedawno – mniej lub bardziej dawno – to zastanów się, czy ma to sens, czy nie będzie to, po prostu, gmeranie patykiem w tej kupie. A nawet jeżeli czujesz, że musisz się upewnić, czy to na pewno jest kupa, to weź pod uwagę, że kupy nie zamieniają się w czekoladę. Więc przygotuj się na to. Przygotuj sobie plan awaryjny, czyli to, jak będziesz siebie ratowała, podczas gdy on zrani Cię znowu – w dokładnie taki sam sposób jak zawsze. Pamiętajcie, że jeżeli ryzykujemy z pełną świadomością zagrożeń, to możemy sobie przygotować rozwiązania, jak sobie poradzić z tymi zagrożeniami. Natomiast, jeżeli ryzykujemy, ale jednak udajemy sami przed sobą, że będzie dobrze i jesteśmy zupełnie nieprzygotowani na to ryzyko, to możemy bardzo ucierpieć. Głupio zatem jest wpakować się w jakąś trudną sytuację, mając dokładne informacje na temat ryzyka i nie mieć też żadnego przygotowania na to ryzyko. Prawda? Nie mieć żadnych planów ratunkowych dla siebie samej. A co byłoby najlepiej zrobić z brudną podeszwą? No zobacz, nie gmerać tam patykiem co jakiś czas z nadzieją, że coś się zmieniło, tylko po prostu w jakiś sposób ten but wyczyścić. I tyle. Pozbyć się tego brązowego placka na podeszwie.

Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Ufajcie swoim zmysłom i doświadczeniom. Wyciągajcie wnioski co do tego, jak ponownie nie wdepnąć w to samo. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków podcastu i sklep z pamiątkami, nawiązującymi do treści niniejszego podcastu.

Shopping Cart