141: Asertywna komunikacja z nieasertywnym człowiekiem
Róża, Mariusz i rozmowa, której nie było…
W tej kontynuacji 37 odcinka zabieram Cię z powrotem na górski szlak, gdzie Róża próbuje porozmawiać z Mariuszem, który dopiero co wyszedł z toi-toia… i zamiast dojrzalej rozmowy serwuje jej atak. Dlaczego osoby z niską inteligencją emocjonalną często reagują agresją, kiedy ktoś próbuje się z nimi porozumieć? Dlaczego nie potrafią powiedzieć: „Potrzebuję chwili” — tylko zamiast tego ranią? I co się dzieje z nami, kiedy ciągle próbujemy „dotrzeć” do kogoś, kto nie ma zasobów, by naprawdę być w relacji?
W tym odcinku opowiadam, jak wygląda zderzenie z niedojrzałością i dlaczego warto umieć to rozpoznać — zanim po raz kolejny rzucimy się z empatią tam, gdzie nie ma przestrzeni na wzajemność.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Secret of Tiki Island” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
141: Asertywna komunikacja z nieasertywnym człowiekiem
Witam w 141. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym porozmawiać o asertywnej komunikacji z nieasertywnym człowiekiem. Czyli, kiedy sami mamy już jakieś dane, informacje na temat tego, jak należy się komunikować, skąd w ogóle brać informacje co do tego, co w nas gra, żeby zakomunikować to drugiej osobie, wcielamy to w życie i zderzamy się ze ścianą. A dokładniej mówiąc, nawiążę do odcinka 37., kiedy to Mariusz utknął w toi toiu – czyli jednego z Waszych ulubionych – i opowiem o tym, jak będzie wyglądała rozmowa Róży i Mariusza po tym, jak on z tego toi toia wyszedł.
O co chodzi z tym toi toiem?
Jeśli możesz, posłuchaj sobie odcinka 37. – teraz albo za chwilę, po wysłuchaniu tego odcinka. Natomiast jeżeli nie masz na to ochoty, to streszczę, co było w tamtym odcinku. Odcinek był o tym, czy mili i dojrzali mężczyźni są nudni. I było porównanie historii dwóch par. Róża z Mariuszem szli w góry, w Tatry, zdobywać jakiś dwutysięcznik. Zatem potrzebowali całego dnia na tę wyprawę. Jednocześnie na podobną wycieczkę wybrała się Malwina z Bonifacym. Malwina z Bonifacym są nudną parą, nie generują niepotrzebnych problemów, wszystko u nich raczej idzie zgodnie z planem. Jak nie idzie zgodnie z planem, to po prostu prowadzą dialog, rozwiązują problemy. Nikt tam nikogo nie zaskakuje jakimiś beznadziejnymi zagrywkami i nie generuje adrenaliny, powodując problemy, których nie ma. W przeciwieństwie do Mariusza, który, jak sam uważa, nie przepracował swoich przeszłych traum. Zatem on musi generować niepotrzebne problemy. I tak właśnie było również w tym przypadku. Róża z Mariuszem wyruszyli na wycieczkę, ale na samym jej początku Mariusz zamknął się w toi toiu i siedział tam przez wiele godzin. Róża próbowała się z nim kontaktować. Ze średnim skutkiem. Trochę udało się jej ten kontakt nawiązać, ale właściwie nic konkretnego się nie dowiedziała. Nie udało się jej namówić go na wyjście z toi toia. Może nawet nie „namówić”, tylko jakoś tam zachęcić go do wyjścia z tego toi toia, żeby mogli dalej iść w te góry. Sama też nie zdecydowała się iść w góry. Siedziała pod toi toiem. Przeżywała mnóstwo emocji w oczekiwaniu na niego. Przeżywała zarówno złość, wściekłość, nienawiść, lęk przed pójściem samej, fascynację, kiedy się czasem odezwał – jakiegoś smsa jej przysłał, wielką radość, że jakoś tam udaje się, od czasu do czasu, jakiś szczątkowy kontakt z nim nawiązać, zazdrość, kiedy słyszała, że w tym toi toiu rozmawia przez telefon z kimś innym i jeszcze w dodatku się śmieje. I tak w ogóle to ona czuła wszystko, co da się czuć.
Czyli było w niej z jednej strony mnóstwo miłości, też adrenaliny, kortyzolu, jakichś przeróżnych hormonów, które można czuć, gdy się przeżywa wielkie życiowe przygody. Ale ona, tak naprawdę, to nie przeżywała żadnych przygód, bo po prostu siedziała pod kiblem i czekała. I tak wygląda związek z osobą, która Ciebie nie chce. A Ty, mimo wszystko, walczysz o to, żeby Cię ten ktoś chciał. Prawda? Przeżywamy mnóstwo emocji, kiedy nie dzieje się, tak naprawdę, zupełnie nic i wydaje nam się, że jest to fascynujące życie. Przepraszam. Nie wydaje nam się, że jest to fascynujące życie. Wydaje nam się, że ten człowiek jest fascynujący, kiedy jest, tak naprawdę, cholernie przewidywalny. Bo zawsze możemy być pewni tego, że nas zawiedzie. Ale Róża tego jeszcze nie wie. Natomiast Róża ma nawbijanych do głowy dużo różnych danych na temat tego, jak należy asertywnie się komunikować, jak konstruować komunikaty, jak rozwijać swoją inteligencję emocjonalną. I jest pewna pod tym toi toiem, że ona powinna z tym Mariuszem porozmawiać. Ona wie, że muszą przeprowadzić ze sobą rozmowę i po prostu nie ma opcji, żeby to tak sobie zamieść pod dywan, kiedy on już z tego toi toia wylezie. Róża wie również, że nie może go zaatakować, ponieważ w takim przypadku niczego istotnego od niego się nie dowie. Wie, że musi konstruować komunikaty „ja”, powiedzieć mu, jak się czuła, powiedzieć mu, jak trudna dla niej to była sytuacja i poprosić go, żeby więcej tak nie robił. Ale jednocześnie bardzo ją ciekawi, dlaczego on w tym toi toiu się zamknął.
I wyobraźcie sobie, że ona tam siedziała właściwie przez cały dzień, bo już się zrobił wieczór, kiedy on z tego toi toia wylazł. Róża zjadła wszystko, co miała, czyli chipsy i kabanosy, wypiła całą wodę, zrobiło się jej zimno. Właściwie, to jadła ze stresu, tak naprawdę, bo z powodu tych emocji nie była zbyt głodna. Bo kiedy walczymy, kiedy nam się przynajmniej wydaje, że aktualnie walczymy, to nie jest to najlepsza pora na stołowanie. Natomiast zajadamy stres, prawda? Więc Róża tak zrobiła, dlatego zjadła wszystkie chipsy i kabanosy. A ponieważ nie miała nic więcej, to z tych emocji, zimna, niedożywienia, poczuła się w rezultacie totalnie wyczerpana i wykończona. Jednak z nadzieją, że uda im się w konstruktywny sposób rozwiązać ten konflikt.
Obracanie kota ogonem
Wyobraźcie sobie, że Mariusz wychodzi z toi toia. I, jak już wspomniałam przed chwilą, Róża jest uzbrojona w różne dane z poradników, jak w trudnych sytuacjach należy się komunikować w bliskiej relacji. I w związku z tym w łagodny sposób pyta Mariusza – co takiego się wydarzyło?
Zaznaczmy, że Mariusz nie jest asertywny i nie ma za grosz rozwiniętej inteligencji emocjonalnej.
W rezultacie Mariusz mówi: „No, jak to, co się wydarzyło? No, nic się nie wydarzyło. Co Ty w ogóle gadasz? Ty jak zwykle musisz się do czegoś dowalić, Róża. Nic się nie wydarzyło. Wszystko jest w porządku i pod kontrolą”.
Róża mówi – jak to pod kontrolą? Przecież przesiedziałeś cały dzień w tym kiblu, a mieliśmy iść w góry.
„To trzeba było mi powiedzieć. Czy ja miałem się domyślić? Czy Ty cokolwiek powiedziałaś, że mamy iść w góry? Cokolwiek powiedziałaś, żebym stamtąd może wyszedł? Co? Ja się miałem domyślać? Róża, komunikacja u Ciebie totalnie leży. Ty jesteś beznadziejna w komunikacji i jeszcze się dowalasz po prostu, ni z gruchy, ni z pietruchy, do człowieka, który sobie spokojnie chciał czas spędzić w górach. Ja wiedziałem, że tak będzie. Po prostu, Ty zawsze znajdziesz powód, żeby o coś się dowalić”.
Róża nieco skołowana. Już pogubiła się w zasadach asertywnej komunikacji z poradników i w komunikacie „ja”. I zaczęła zadawać pytania w spontaniczny, nie za bardzo przemyślany, sposób. W rezultacie, zapytała Mariusza – ale o co Ci chodzi? Dlaczego Ty tak się zachowujesz?
Mariusz na to: „Ja się zachowuję? Jeszcze próbujesz zrobić ze mnie jakiegoś potwora. Róża, generujesz po prostu dramy z dupy i zwalasz winę na mnie. No, kobieto, weź się ogarnij! Ty przecież nie panujesz nad swoimi emocjami. Co z Tobą w ogóle się dzieje? Królową dramy jesteś po prostu, Róża, tyle Ci powiem”.
– Mariusz, ale przecież ja do Ciebie pisałam, żebyś już wyszedł z tego toi toia i żebyśmy poszli razem w te góry.
„Pisałaś? Pisałaś? Ty myślisz, że ja miałem czas cokolwiek czytać? Przecież ja tam przeżywałem dramat. Trzeba było mówić, a nie pisać. Kurde”.
– No, ale mówiłam też, tylko nie słyszałeś.
„No jak mówiłaś, skoro byłem zamknięty w tym kiblu. To chyba mówiłaś do tego kibla, a nie do mnie. Czy ja jestem kiblem? Ja to kibel? Kibel to ja? Hę?! Chyba troszeczkę Ci odwala. Weź Ty, Róża, ogarnij się, bo z Tobą w ogóle nie da się logicznie porozmawiać. Co Ty w ogóle bredzisz?”.
Róża, jeszcze bardziej skołowana, zaczyna mieć poczucie totalnego braku kontroli nad tą sytuacją. Wie, że się stara, ale ta rozmowa zupełnie jej nie wychodzi. Róży się wydaje, że ona, po prostu, tak beznadziejnie komunikuje i sama wygenerowała te okropne reakcje Mariusza. Wreszcie, pyta go bezradna – Mariusz, ale dlaczego Ty się tak zachowujesz? Dlaczego Ty jesteś taki zdenerwowany? Ja tylko chciałam z Tobą porozmawiać.
„Porozmawiać? Dowalasz się nie wiadomo czemu i Ty to nazywasz rozmową, Róża?”.
Zaznaczmy, że Mariusz w asertywnej komunikacji w bliskich relacjach jest na bardzo niskim poziomie. Ponieważ Mariuszowi zdeptano, zgnieciono, zlikwidowano, rozwój inteligencji emocjonalnej, kiedy był dzieckiem. W rezultacie Mariuszowi brakuje też asertywności, ponieważ do asertywności konieczna jest rozwinięta inteligencja emocjonalna. Więc Mariusz nie rozwinął ani jednego, ani drugiego. I w takich rozmowach czuje się, po prostu, jak dzikie zwierzę w potrzasku. Bezmyślnie miota się na lewo i prawo. Próbuje wyrwać się z pułapki i jedyne, o czym myśli, to ucieczka. I on ucieka mentalnie od tej rozmowy, ale nawet, gdyby nie uciekał, to i tak nie umiałby jej przeprowadzić, bo Mariuszowi brakuje umiejętności, żeby wziąć udział w tej rozmowie, do której został zmuszony.
Zauważcie, że gdyby miał wybór, to teleportowałby się z tego toi toia i stamtąd uciekł, ale ponieważ nie ma takiej możliwości i on jest skazany na jakieś spotkanie z Różą, to próbuje uciec przynajmniej mentalnie i emocjonalnie. Ale ona jednocześnie niestety próbuje go dorwać i zmusić do tej rozmowy – która oczywiście jej się należy. Prawda? Skoro mieli iść razem w góry, ale nie poszli i on nic na ten temat nie powiedział, że nie pójdą, to jakoś to trzeba wyjaśnić. To jest logiczne. Ale Mariusz jest mistrzem unikania wyjaśnień. Mariusz, krótko mówiąc, nie potrafi nic wyjaśnić. Nawet samemu sobie. A jeśli już nawet decyduje się cokolwiek wyjaśniać, to są to jakieś totalne dyrdymały. W rezultacie mówi Róży: „Nie widzisz, że przez Ciebie znowu się kłócimy? Po prostu nie możesz przeżyć dnia w spokoju. Człowiek wybiera się z Tobą na wycieczkę z dobrymi intencjami, żeby fajnie spędzić dzień, a Ty, po prostu, ni z gruchy, ni z pietruchy, się dowalasz i tyle. Z Tobą nie da się normalnie funkcjonować. Ty masz, po prostu, Róża, totalnie zryty beret. Nie da się z Tobą wytrzymać”.
Plany były dobre, ale wyszło jak zawsze
Wtrącę jeszcze, że mówiłam niegdyś, że Róża jest Mariuszem, a Mariusz jest Różą, bo mają ten sam lęk przed bliskością. Natomiast, między Różą a Mariuszem jest też jedna istotna różnica – w szacunku do innych. Bo Mariusz w tym swoim lęku przed bliskością nie szanuje również innych. Róża natomiast stara się szanować innych, a nie szanuje samej siebie. Mariusz właściwie siebie też nie szanuje, prawda? Czyli jemu totalnie brak asertywności. Gdybyśmy asertywność zdefiniowali jako szacunek do siebie i innych, to Mariusz nie szanuje ani siebie, ani innych. Róża natomiast raczej szanuje innych, ale nie szanuje siebie. I taka jest różnica między nimi. Więc jeżeli wydaje Ci się czasami, że jesteś Mariuszem, to zastanów się, czy w Twoich zachowaniach jest brak szacunku do innych ludzi. Bo jeżeli nie ma, to raczej bliżej Ci do Róży.
Weźmy pod uwagę też to, że nawet uzbrojeni w najwspanialsze, perfekcyjnie dopracowane, techniki komunikacji, uzbrojeni w narzędzia, które daje nam nasza inteligencja emocjonalna, wgląd w siebie, ze sformułowanymi, w jak najbardziej klarowny sposób, swoimi oczekiwaniami, swoimi potrzebami, sformułowanymi też w taki sposób, żeby druga osoba się nie czuła atakowana, to w asertywnej rozmowie z takim Mariuszem, poniesiemy totalną klęskę. Dlaczego? Bo nie ma możliwości, żeby z nim rozmawiać. I niezależnie od tego, czy masz dobre intencje, czy masz złe intencje, on utknął na jakimś etapie rozwoju i póki sam tego nie przejdzie, póki nie rozwiąże problemów i nie upora się z tym, co go blokuje, to ta rozmowa z nim będzie wyglądała właśnie dokładnie w taki sam sposób, jak wygląda rozmowa Róży i Mariusza. W rezultacie, jeżeli Ty liczysz na to, że Mariusz wesprze Cię jakoś w odejściu spod tego toi toia, że da Ci wolność, że będzie w tym wszystkim wspierający, będzie miał jakąś empatię względem Ciebie, to pewnie znowu będziesz zawiedziona – jak zwykle zresztą, jesteś zawiedziona Mariuszem. Mariusz nie jest wspierający. Nie jest empatyczny. I nikomu nie pomaga emocjonalnie, w niczym. A więc jeżeli masz ochotę odejść spod toi toia i czujesz, że tam już strasznie się męczysz, że spędziłaś już zbyt długi czas pod tym toi toiem, czekając na Mariusza, czyli czekając na to, aż on będzie chciał pójść naprzód w Waszej relacji, jeżeli poświęciłaś już dużo swego czasu i energii na to czekanie, właściwie też na walkę o to, żeby pójść naprzód w Waszej relacji i nie czujesz jakiegokolwiek efektu, a może nawet regres, to wiedz, że Mariusz nie wesprze Cię w domknięciu i zakończeniu tej historii. Jeżeli ktoś miałby tę historię domknąć, to będziesz to Ty sama. Więc jeżeli chciałabyś iść w góry, to wiedz, że w tej sytuacji w relacji z Mariuszem możesz liczyć tylko i wyłącznie na siebie, ponieważ on w żaden sposób nie pomoże Ci odejść.
Co ten Mariusz mógł Róży jeszcze powiedzieć? „Ty to zawsze musisz wszystko spieprzyć. Jak Ci się nie podoba, to po prostu sobie pójdź i tyle. I tutaj mnie tak zostaw, jak świnia ostatnia. I ogarnij się. Jak nie odchodzisz, to się przynajmniej ogarnij, kurde, żeby normalnie się dało spacerować. Bo w tym momencie to robisz wszystko, żeby mnie wkurzyć. Atakujesz mnie bez powodu. Czepiasz się o jakieś głupoty, zupełnie nieistotne. Odwracasz kota ogonem. Nie radzisz sobie emocjonalnie i zrzucasz całą winę na mnie. Po prostu, Róża, jak mówiłem, Ty jesteś królową dramatu”.
I na tym etapie cała asertywność Róży rozpadła się, po prostu, w drobny pył. Róża jest totalnie skołowana. Nie wie, co o tym myśleć. Naprawdę próbowała, a wyszło tak, jak zawsze. Wyszło dokładnie tak, jak w całej jej komunikacji w dzieciństwie z rodzicami. Zawsze, kiedy czegoś chciała, kiedy czegoś potrzebowała, kiedy nie radziła sobie emocjonalnie i chciała jakiegoś wsparcia, to właśnie tak to wyglądało. Wszystkie sytuacje obracały się przeciwko niej. I cóż mogłaby sobie teraz Róża pomyśleć? No, wiadomo, znowu schrzaniłam. To znowu moja wina. Rzeczywiście chyba coś musi być ze mną nie w porządku, skoro Mariusz, który nie jest moją matką, ani moim ojcem, zareagował identycznie. A tak naprawdę, to Mariusz poniekąd jest jej matką i ojcem, bo funkcjonuje na bazie tych samych schematów. I ma na tym samym poziomie rozwiniętą inteligencję emocjonalną i asertywność. A zatem i możliwość komunikowania. Aha! Mariusz na koniec jeszcze dodał Róży kropkę nad i: „Jesteś jak moja matka! Ja już nie mogę. Unikam tej baby. Nie odbieram od niej telefonów. A Ty zachowujesz się dokładnie tak, jak ona. Po prostu, ciągle generujesz jakieś problemy nie wiadomo skąd”. Róża bardzo współczuła tego, że matka Mariusza ciągle zawraca mu głowę swoimi problemami, że jest obarczony odpowiedzialnością za tę swoją, wiecznie udręczoną emocjonalnie i też nieasertywną zresztą, matkę. Róża nie chce być tą matką. I wiecie, co Róża zrobiła? Cóż właściwie zostało jej zrobić? Oczywiście, przeprosiła Mariusza za swoje okropne, awanturnicze zachowanie. Przeprosiła za to, że jest tak roszczeniowa, że miała jakieś dziwne oczekiwania od Mariusza. I w ogóle też, że się go tak strasznie czepiała, kiedy tak naprawdę to w ogóle go się nie czepiała. Ale to pomińmy, bo każdy przecież ma swoją subiektywną prawdę. A co odczuła Róża po tym wszystkim? Czuła się totalnie beznadziejnie. Czuła się rozbita, zrozpaczona, wykończona. Czuła w sobie mnóstwo stłumionej złości – do siebie, do niego. Mnóstwo lęku. Obrzydzenia do siebie samej. Bo właśnie takie emocje generują w nas różne toksyczne relacje. Prawda? To, co się wydarzyło, było dla Róży toksyczne. I oczywiście utwierdziło ją to w przekonaniu, że bliskość jest straszna.
Życzę Wam zatem więcej asertywności, niż Róża przejawiła w tej sytuacji. Więcej zaufania do siebie i swoich odczuć. Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu i sklep z pamiątkami. Dodam jeszcze – zasubskrybuj sobie podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.