152: Lęk przed bliskością u mężczyzn (czyli o Mariuszach, którzy nie słuchają tego podcastu)

W tym odcinku mówię do Mariusza. Tego, który być może nigdy nie włączy psychoedukacyjnego podcastu, bo przecież „nie potrzebuje”, „nie ma słabości”, „nie boi się bliskości”.
A jednak to właśnie Mariusz – emocjonalnie zastygnięty jak odlew z Pompejów – najbardziej potrzebuje usłyszeć te słowa.

Mówię o męskim lęku przed bliskością, o sabotowaniu relacji, o dzieciństwie, które zamroziło zdolność do otwartości i miłości. O tym, jak trudno wyjść z ról, które przyjęliśmy: dominującego, samotnika, gipsowego posągu. I o tym, że choć czasem wydaje się, że wszystko wiemy, wciąż nie umiemy kochać i pozwolić być kochanym.

Ten odcinek to również wiadomość dla Róży – kobiety, która wierzy, że może uratować Mariusza. Może… ale tylko, jeśli on sam będzie chciał żyć naprawdę.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Walking Along” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

152: Lęk przed bliskością u mężczyzn (czyli o Mariuszach, którzy nie słuchają tego podcastu)

Witam w 152. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dzisiejszy odcinek jest dość wyjątkowy, ponieważ będę mówiła do Mariusza. Czyli jest to odcinek bardziej dla mężczyzn. Choć myślę, że wiele kobiet tego Mariusza też w sobie odnajdzie. I to w dodatku dla mężczyzn z lękiem przed bliskością. Takich, którzy sabotują związki, w które mogliby wejść. W rezultacie może i czują się samotni, ale nie potrafią, po prostu, przestać sabotować. Nie potrafią zaryzykować i otworzyć się na miłość.

Mariuszu, drogi Mariuszu!

Według danych statystycznych, które mam na temat tego podcastu, 9% słuchaczy to są mężczyźni. Z mego doświadczenia, czyli z rozmów z niektórymi z nich, wynika, że oni są bardziej Różą niż Mariuszem, ale ten odcinek nagrywam na wypadek, gdyby jakiemuś Mariuszowi wydarzyło się posłuchać tego podcastu. A nawet jeżeli to nigdy nie nastąpi, bo Mariusz przecież nie ma słabości, więc takich głupot, jak psychologiczne podcasty, nie będzie słuchał. Mariusz jest zawsze silny. Nigdy się nie myli. I nie może się przyznać do tego, że ma słabości i czegoś się boi, więc nie szuka pomocy psychologicznej w podcastach ani książkach. Więc nawet jeżeli żaden Mariusz tego odcinka nie posłucha, to przynajmniej Wy będziecie lepiej wiedzieć na czym polega bycie Mariuszem i na czym polega lęk przed bliskością w wykonaniu tych wszystkich uciekających mężczyzn.

Jeśli ktoś jeszcze nie słuchał tego podcastu, to proponuję zacząć od odcinka 37. Tam jest historia Róży i Mariusza, gdzie Mariusz zamyka się w toi toiu, by nie iść dalej w góry z Różą, ponieważ to groziłoby zbyt dobrymi wspólnymi przeżyciami. Jeszcze, nie daj Boże, mogłoby ich to do siebie zbliżyć. A Mariusz, jak wiemy, sabotuje – mimo że chciałby bliskości i chciałby nie być samotny, to jednocześnie sabotuje tę bliskość. Mariusz marzy o partnerce. Czasem może nawet nie wie, że marzy o tym, żeby być w takiej partnerskiej relacji, opartej na przyjaźni, zaufaniu, na połączeniu sił, wspólnych działaniach, wspólnym rozwoju i wspólnej realizacji celów jeszcze z przestrzenią dla każdej z osób – osobną przestrzenią dla każdej z osób. Więc marzy o tym partnerstwie, a często w swym życiu ma miejsce jedynie dla kochanki albo dla matki. I tu nie chodzi mi o biologiczną matkę Mariusza, choć to też, ale o taką kobietę, która właściwie będzie pełniła rolę matki w jego życiu. Czyli będzie się o niego troszczyła, ale jakichś fajnych sytuacji przeżywać razem nie będą i planować też razem nie będą. Ona jest tylko od troszczenia się. On się o nią nie troszczy. Ona się troszczy o niego jak matka – matka małego chłopca.

Zacznę może od tego, co robi z nami lęk. Bo lęk to jest taka emocja, którą odczuwamy w sytuacjach zagrożenia – realnego albo wyimaginowanego. I on nas przygotowuje do walki, ucieczki lub zastygnięcia. Po prostu, w naszym ciele fizjologicznie dzieje się szereg różnych rzeczy, przeróżnych w całym ciele, które przygotowują nas do walki, ucieczki lub zastygnięcia. Mamy napięte mięśnie, przyspieszone bicie serca, przyspieszony oddech, pocimy się. I to wszystko czemuś służy. Natura nie wymyśliła lęków w bezsensowny i chaotyczny sposób. Tylko skonstruowała go jako narzędzie do radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.

I teraz, zobaczcie, jest sobie taki Mariusz. Ty, Mariuszu -właśnie, będę mówiła w pierwszej osobie – boisz się bliskości, ponieważ masz obawy, że grozi to odrzuceniem, że musiałbyś pokazać prawdziwego siebie, a pewnie wierzysz, gdzieś tam w głębi, że Ty prawdziwy nie zasługujesz na miłość, bo tak Ci pokazali w dzieciństwie. Pokazali Ci też, że nie masz prawa się bać i nie masz prawa do słabości. Nie masz prawa przyznać się do słabości. Nie masz prawa sobie z czymś nie radzić. Pokazali Ci, że nad „babami” to się dominuje, a nie się ich boi, więc tym bardziej nie masz prawa się przyznać do słabości, czyli Twojego lęku przed bliskością i Twojego lęku przed odrzuceniem przez jakąś kobietę. W rezultacie jest w Tobie bardzo dużo lęku przed byciem prawdziwym sobą, zaangażowaniem się i otwarciem. Jest w Tobie bardzo dużo lęku, a jak mówiłam przed chwilą, lęk przygotowuje nas do ucieczki, walki albo zastygnięcia. I zobacz, co robisz w bliskich relacjach? Uciekasz, walczysz albo zastygasz. Właściwie to najczęściej uciekasz albo walczysz, ale gdzieś tam w środku cały czas, już pewnie od bardzo dawna, jesteś zastygnięty. Jesteś zmrożony emocjonalnie.

Nie wiem, czy widziałeś lub słyszałeś o takich odlewach ofiar Wezuwiusza z Pompejów. W 79. roku naszej ery wybuchł Wezuwiusz i zabił w swojej okolicy mnóstwo ludzi. I tych ludzi zasypały warstwy popiołu wulkanicznego, sięgające czasem nawet kilku metrów. I ludzie, którzy nie zdążyli uciec, zginęli, a ich ciała zostały pokryte popiołem. A potem, z czasem, uległy rozkładowi. Więc w popiele pozostawała pusta przestrzeń w kształcie ciała, w ostatniej pozie ich życia. I w XIX wieku archeolodzy postanowili te puste miejsca po ciałach wypełnić gipsem. I w ten właśnie sposób powstały odlewy tych ludzi z Pompejów. Czyli tacy zastygnięci w bezruchu od dwóch tysięcy lat przerażeni ludzie.

I to właśnie, Mariusz, jesteś Ty. Od dwóch tysięcy lat – a konkretniej mówiąc, od Twojego dzieciństwa – jesteś gdzieś tam we wnętrzu Twoim zastygnięty, sparaliżowany lękiem przed odrzuceniem i wstydem, przed tym, jaki jesteś naprawdę i pokazaniem tego, jaki jesteś naprawdę. Ponieważ miałeś takie doświadczenia, jakie miałeś. A Twoi rodzice funkcjonowali tak, jak funkcjonowali. Ojciec prawdopodobnie totalnie zimny emocjonalnie, nieświadomy, nieogarnięty, bez żadnego ciepła. I styrana życiem matka, która pewnie funkcjonowała bardziej jak matka tego ojca. I może jeszcze jakieś kochanki na bliskich orbitach Twego ojca. Czyli, zobacz, on nie miał miejsca dla partnerki. Ten Twój ojciec nie pokazał Ci, jak budować partnerstwo, tylko pokazał, jak tworzyć takie relacje nie całkiem bliskie.

Nie musisz być jak Twój ojciec

I teraz Ty, Mariuszu, musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Ty chcesz być taki zastygnięty, prawdopodobnie jak Twój ojciec, bo on też taki jest czy był, czy może Ty chcesz funkcjonować zupełnie inaczej. Czy Ty chcesz powielać związki, które on tworzył? Czy może chciałbyś zbudować bliskość na zupełnie innych zasadach niż Twój ojciec? Prawdopodobnie to, co Ci Twój ojciec pokazał, to dominacja nad kobietami. Czy Ty, Mariuszu, chciałbyś nad kimś dominować? Przecież dominacja nie odbiera nam poczucia samotności. Dominacja ma się nijak do miłości i ma się nijak do bliskości. Miłość i dominacja niestety wzajemnie się wykluczają. Jak kogoś kochasz, to chcesz jego dobra, bo kogoś kochasz. A nie, że jak kogoś kochasz, to chcesz go zdominować, pokazać mu, gdzie jego miejsce i potraktować jak swoją własność. Więc boisz się, Mariuszu, bliskości z kobietą, a jednocześnie masz wbite do głowy, że powinieneś nad nią dominować.

I co z tym robić? Przecież to połączenie przymusu, dominacji i potrzeby bliskości już samo w sobie jest przerażające. Szczególnie, jeżeli nie mamy prawa powiedzieć: „nie wiem, co z tym zrobić; nie radzę sobie; potrzebuję pomocy; jest mi ciężko; boję się”. Bo Ty, Mariuszu, przecież nie masz prawa się bać, co nie? Masz być zawsze silny, zorganizowany i samowystarczalny. Na szczęście jednak, relacje, które tworzymy w dorosłości, wcale nie mają być powieleniem tego, co żeśmy otrzymali w dzieciństwie. One nie mają być powieleniem ani relacji naszych rodziców, chyba że była ona dobra i konstruktywna, ani nie mają być powieleniem naszej relacji z którymkolwiek z rodziców.

Jeżeli ojciec był zimny, zdystansowany, nieobecny emocjonalnie, a może nawet nieobecny fizycznie, to Ty nie masz tworzyć związku na tych samych zasadach, bo jak już sam doświadczyłeś, ma się to nijak do poczucia bezpieczeństwa i tego, czego w życiu szukasz – czyli przyjaźni i partnerstwa. Jeżeli relacja z Twoją matką polegała na tym, że ona wciąż była na takim minusie emocjonalnym, bo cierpiała z powodu relacji z ojcem, a Ty próbowałeś być dla niej taką protezą tego swojego ojca, to myślę, że Twoje relacje z kobietami też nie mają takie być – nie masz być niczyją protezą, człowieku. Masz być partnerem. I mieć partnerkę równą sobie. Macie być, po prostu, równi sobie i nikt nie ma być niczyją protezą.

Poza tym, zastanów się też rozsądnie, czy to, co pokazał Ci Twój ojciec, na pewno jest siłą, a może to jest, po prostu, tchórzostwo. Może to jest właśnie uosobiony lęk przed bliskością. To jest ktoś, kto nie ma prawa, a właściwie sam sobie nie daje prawa, pokazać, że kogoś kocha, pokazać, że został zraniony. W ogóle pozwolić komuś się zranić. Zauważ, że jeżeli nie pozwalamy się zranić, to znaczy, że uważamy siebie samych za na tyle słabych, żebyśmy z tym zranieniem sobie nie poradzili. Jeżeli Twój ojciec zawsze tak funkcjonował, to jak się to ma do siły? Mariuszu, jak Twój ojciec ma się do siły? Odwołując się do hasła, że szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów, to zastanów się, Mariuszu, czy to, że jesteś już od dwóch tysięcy lat gipsowym odlewem człowieka – czyli kimś, kto ma w tym gipsie uwięzione swoje najważniejsze emocje – a nie prawdziwym, żyjącym człowiekiem, to czy na pewno chcesz tak dalej żyć i czy to jest na pewno dobry sposób na fajne życie dla Ciebie.

Jeżeli bycie tym gipsowym odlewem prowadzi Cię do szczęścia, to proszę bardzo – bądź sobie taki przez kolejne dwa tysiące lat. Natomiast jeżeli masz już tego dosyć i wolałbyś jednak być żywym człowiekiem, z krwi i kości, takim, który jest podatny na zranienia i jak zostanie zraniony, to nawet może się wykrwawić, bo ma krew i kości, to pozwól sobie przede wszystkim na to, żeby ktoś Cię zawiódł. Pozwól jej na to, by Cię zawiodła i zobacz, co z tym zrobi. Jeżeli Cię nie zawiedzie, mimo że jej na to pozwoliłeś, to być może to jest właśnie ta osoba. A jeśli natomiast Cię zawiedzie i nie będziesz mógł sobie sam z tym poradzić, to pozwól sobie pójść po pomoc, poprosić o wsparcie – albo jakiejś bliskiej osoby, tylko być może nie takiej, która tworzy związek w stylu tego związku Twoich rodziców czy pomiata ludźmi. Chodzi mi o jakieś bliskie osoby z wglądem i rozsądkiem. Albo może idź do specjalisty na terapię.

Poza tym myślę też, że jest do przemyślenia dla Ciebie to, czy bycie takim odlewem gipsowym, mimo że robisz naprawdę fantastyczne rzeczy w życiu, jesteś wolny i możesz robić, co tylko zechcesz, nie jest jednak nudne i nie sprawia, że wszystko, co ciekawego robisz w życiu, w gruncie rzeczy jest nudne, ponieważ zupełnie nie masz z kim tym się podzielić. Albo może chciałbyś tego doświadczać razem z drugą osobą, ale tej osoby nie ma, bo przecież Ty nie możesz sobie na to pozwolić. A więc, kiedy ktoś się zbliża, walczysz lub uciekasz. Albo zastygasz. I łeb od tego już Ci pęka. Ale ponieważ udajesz, że jesteś taki mądry i pozjadałeś wszystkie rozumy, jak być może robił to zawsze Twój ojciec, więc udajesz takiego mądrego, co to wszystko wie – nawet wie, co by usłyszał, jakby poszedł na terapię, to nie zrobiłeś ze swoim życiem dotychczas nic i jesteś, po prostu, tym gipsowym odlewem, chciałbyś razem z kimś skakać do wodospadu, ale no, kurde, jak ktoś jest gipsowym odlewem i skoczy do wodospadu, to się rozwali na kawałki. Już nie mówiąc o tym, że gipsowy odlew nie może nikogo złapać za rękę. I jeśli masz miejsce dla kochanki albo matki, a chciałbyś partnerki, to zastanów się, co z tym zrobić. Co możesz zrobić, zmienić w swoim życiu, żebyś miał tu miejsce na partnerstwo, na równość, w bliskiej relacji.

A Ty, Różo, nie pomagaj na siłę

A teraz jeszcze, na wszelki wypadek, powiem coś Róży, czyli kobiecie, która być może tego Mariusza z gipsu chciałaby wydobyć i zamienić go w żywego człowieka. Otóż, nie uratujesz nikogo, jeżeli on sam sobie nie będzie chciał pomóc. I niestety nie możesz tego zrobić za niego. Nie możesz za niego wykonać pracy. I nie możesz za niego poradzić sobie z jego lękiem, nawet jeżeli masz już totalnie obcykaną receptę dla niego, co on miałby zrobić, co przepracować. I mogłabyś mu nawet wypunktować listę, co on ma do pracy. Tak czy inaczej, to jest jego robota i nic nie jesteś w stanie zrobić. Naprawdę. Nie możesz mu pomóc.

Więc być może, jeżeli on wybiera, że będzie gipsowym odlewem do końca życia i będzie tylko udawał, że prowadzi fajne życie, a wewnątrz będzie taki zastygnięty, zmrożony, to jest jego wybór. Jeżeli tak chce, to nic z tym nie da się zrobić. Niestety, czasami musimy przyglądać się temu, jak ważni dla nas ludzie cierpią i sami siebie krzywdzą. I po prostu to zaakceptować. Więc jeżeli on tak chce, to trudno. Jeżeli będzie chciał pomocy, to pewnie o tym powie. Czekanie na to, aż on przestanie być gipsowym odlewem, być może jest Twoją stratą czasu. Lepiej zajmij się sobą. Idź w swoją stronę. Jeżeli gipsowy odlew będzie chciał, to do Ciebie dołączy. Wyjdzie z toi toia, pójdziecie razem w te góry i może będzie fajnie. A Ty, Mariuszu, zastanów się, czy chcesz być kopią swego ojca i czy na pewno recepta na związki, którą on Ci przedstawił, jest tym, czego Ty chcesz w swoim życiu. Jeśli nie, to potraktuj to jako problem do rozwiązania, bo wiele da się zrobić.

Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się linki do mediów społecznościowych, transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu, sklep z pamiątkami i kurs „Emocje to kompas”, który właściwie to zawiera w sobie pierwsze kroki tego, jak przestać być gipsowym odlewem. Zasubskrybuj sobie też podcast „Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Koszyk