153: Nie czuj, nie płacz, bądź twardy – czyli jak męskość stała się klatką
W tym odcinku wracam do tematu lęku przed bliskością u mężczyzn, zaglądając głębiej w źródła tej emocjonalnej niedostępności. Zastanawiam się, jak patriarchat – obiecujący siłę i niezależność – tak naprawdę zamyka mężczyzn w samotnych, ciasnych klatkach. Uczy ich tłumić emocje, ignorować potrzeby i bać się prawdziwego kontaktu.
Rozmawiam o tym, co dzieje się z Mariuszem – bohaterem symbolicznym, który, by uniknąć zranienia, odgrywa rolę silnego i niewzruszonego, a w rzeczywistości zamienia się w odlew z gipsu. O tym, dlaczego wielu kobietom tak trudno z nim rozmawiać, bo każda próba kończy się agresją, ucieczką lub milczeniem.
To odcinek o tym, że patriarchat nie wspiera mężczyzn, ale ich osłabia. I że prawdziwa siła nie ma nic wspólnego z udawaniem, że nic Cię nie rusza.
Jeśli Mariusz ma kiedykolwiek pokochać – i być kochanym – musi najpierw przewrócić swój mentalny toi toi.
Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl
W materiale użyto fragmentów utworu „Airport Lounge” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
153: Nie czuj, nie płacz, bądź twardy – czyli jak męskość stała się klatką
Witam w 153. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym wrócić do tematu poprzedniego odcinka, kiedy to mówiłam do Mariusza, żeby może jednak otworzył się na miłość i trochę porozmawiać o tym, jak strasznie i drastycznie patriarchat, czyli właściwie rola narzucona mężczyznom przez patriarchat, podcina im skrzydła. Mają oni być silni, a tak naprawdę bardzo często w środku czują się słabi, niedostępni i odizolowani. I samotni w rezultacie. A wiadomo, że sukcesy osiąga się w grupie, a nie w pojedynkę. Jeśli chcesz mieć poczucie spełnienia w życiu, to raczej nie możesz się odciąć od ludzi. Raczej nie możesz siedzieć za murem. Raczej nie możesz, Mariuszu, siedzieć zamknięty w toi toiu.
Kto unika rozmów?
Rozważania do tego odcinka zaczęłam, ponieważ bardzo często na spotkaniach z kobietami przewijał mi się taki temat, gdzie dochodziłyśmy do momentu „słuchaj, no musisz chyba z nim porozmawiać, musicie porozmawiać, zapytaj go o to i tamto”, to te kobiety z moich spotkań indywidualnych bardzo często czuły obawę przed zadawaniem mężczyźnie pytań i przed rozmową. Ponieważ wyobrażały sobie, że zostaną odrzucone albo spotka się to z reakcją agresywną. Albo on się, po prostu, obrazi, odetnie, zniknie na jakiś czas. Czyli miały właściwie takie poczucie, że ta rozmowa i tak nic nie da. A jeśli już jakiś efekt miałaby wywołać, to jedynie ten negatywny, że z mężczyzną podczas rozmowy trzeba się obchodzić jak z jajkiem, bo w innym wypadku on się obrazi.
I trochę tak zaczęłam zastanawiać się nad tym, że jak to jest, że patriarchat miałby kształtować mężczyzn na takich silnych, a jednocześnie kobiety boją się z nimi rozmawiać, ponieważ mogliby się oni obrazić. To w ogóle nie trzyma się kupy, prawda? Bo jeżeli ktoś jest silny, to potrafi w chłodny, może taki wyważony sposób zastanowić się nad różnymi rzeczami i przegadać to z Tobą. Natomiast jeżeli ktoś reaguje agresywnie, właściwie przez atak, tak jak małe psy bardzo często obszczekują te duże psy, czyli bronią się przez atak, tak właśnie zachowuje się mężczyzna, gdyby próbować podjąć z nim jakąś sensowną, głębszą rozmowę. Zaczyna na Ciebie szczekać albo zwiewa. Czyli tak jak mówiłam w odcinku poprzednim – Mariusz, który jest przepełniony lękiem, a lęk przygotowuje nas do walki, ucieczki lub zastygnięcia, właśnie w przypadku prób rozmowy walczy, ucieka albo zastyga w bezruchu.
W poprzednim odcinku też porównałam Mariusza wewnętrznie do tych gipsowych odlewów z Pompejów – tych ludzi, którzy zostali zabici przez popioły wulkaniczne, przez wybuch wulkanu i potem archeolodzy odlali ich kształty właśnie wyżłobione w tych popiołach. Mamy obraz takich przerażonych postaci w ostatniej sekundzie ich życia. I właśnie tak wygląda Mariusz. On jest przerażony i unieruchomiony. Jest takim gipsowym odlewem w ostatniej sekundzie swojej naturalności, czyli pewnie w ostatniej sekundzie w swoim życiu, kiedy mógł być sobą, bo potem ciach, ktoś go walnął jakimś takim odczuciem, że jesteś niewystarczający. Jesteś za słaby, Nie możesz być taki i nie możesz czuć lęku, niepokoju, smutku, nie możesz płakać. I w tym momencie Mariusz zastygł i zamienił się w gipsowy odlew. W środku, bo na zewnątrz może być całkiem ciekawym człowiekiem, prawda?
Inaczej tego podcastu by nie było, gdyby Mariusz na zewnątrz też był nudny. I czy taki mężczyzna jest Mariuszem, czy nim nie jest, to bardzo często i tak jest w jakiś sposób ukształtowany przez patriarchat. A patriarchat ma na nas przeogromny wpływ. My mamy mózgi wyprane przez patriarchat, tak naprawdę, i on jest często nawet tam, gdzie nam się wydaje, że nie ma śladu po patriarchacie. I naprawdę trzeba być czujnym czy czujną, żeby to wyłapać. Więc ten mężczyzna, ukształtowany przez patriarchat, będzie miał uczulenie na rozmowy, będzie czuł lęk przed rozmowami i będzie walczył, uciekał albo zastygał. I teraz można by zadać sobie pytanie, czy to jest silny człowiek.
Czy tak się zachowują silni ludzie? Czy ten patriarchat jednak dodał mu siły, przysporzył mu siły, przysporzył mu jakiegoś poczucia mocy i sprawczości? Czy stało się wręcz odwrotnie? Sprawił, że jest on jednak, na polu relacji międzyludzkich, bardzo słabym człowiekiem. Przerażonym, bezradnym, unikającym, chowającym się w jakimś odosobnieniu, samotności, w swojej jaskini, chowającym się przed tym, co strasznego mogłaby mu zrobić „baba”, nad którą on zresztą powinien przecież dominować. Tak. Myślę, że tak jest, że mężczyźni bardzo często unikają rozmów, ponieważ mają poczucie, że przegrają. Przegrają taką rozmowę z kobietą. Kiedy kobieta chce dojść do porozumienia, coś wyjaśnić i chce wspólnego zrozumienia, to on może to odbierać jako walkę, którą trzeba wygrać. A jeśli nie mam szans wygrać, to ucieknę od tej rozmowy. Pamiętajmy natomiast, że będąc w jednej drużynie wygrywamy razem albo przegrywamy razem. Nie da się tak, że jedna osoba wygra, a druga przegra, jeżeli mamy być jedną drużyną. Czego oczywiście Mariusz nie rozumie, bo jest sparaliżowany lękiem i nie myśli racjonalnie.
Zderzenie z murem
I teraz, zobaczcie, co ten patriarchat w ogóle chce od tych biednych mężczyzn. Od chłopców już właściwie, prawda? Oprócz tego, że oni mają nie płakać, bo płaczą tylko „baby”. Otóż mężczyzna ma być niezależny, samowystarczalny, opanowany i racjonalny – czytaj, odcięty od emocji. Negujący swoje emocje. Tłumiący emocje. Udający, że emocje nie istnieją. Panujący nad emocjami, czyli też nie słuchający emocji, tylko próbujący nad nimi zapanować i nimi kierować. Ma być twardy, niewzruszony, nigdy słaby. Przecież on nie może być słaby. Nie może się przyznać, że czegoś nie wiedział. Nie może się przyznać do porażki. Nie może przyznać się, że czegoś się boi, bo to przecież strasznie by o nim świadczyło w oczach tego idiotycznego tworu, jakim jest patriarchat. I w tejże narracji emocje, szczególnie lęk, smutek, bezradność czy potrzeba bliskości, są uznawane za niemęskie i wstydliwe. A jedyne dozwolone emocje to złość i frustracja, czyli właśnie to, co pokazuje mężczyzna, gdy podejmujesz próbę rozmowy z nim.
No i on oczywiście, po podjętej przez Ciebie próbie rzeczowej i spokojnej rozmowy na chłodno, może zareagować złością, nazywając Cię rozhisteryzowaną wariatką, która nie wiadomo, o co się czepia i nie wiadomo, czego chce. I w ogóle nad sobą nie panuje i nie myśli racjonalnie. Reakcja ta również nie bardzo kojarzy mi się z siłą, a raczej kojarzy mi się z… nie powiem czym. I tenże biedny mężczyzna zamyka się emocjonalnie, odbiera pytania jako atak. Pytania jako atak, prawda? Pytanie to atak dla niego, no i reaguje agresją na próby porozmawiania, o relacji, o uczuciach, o potrzebach. To nie jest jego zła wola. On, po prostu, ma pewne przekonania, że coś musi i czegoś mu nie wolno. A najbardziej to nie wolno mu czuć.
Nie ma też oczywiście ani słownictwa, ani praktyki w takich rozmowach. Tak jak mówiłam wcześniej – boi się zatem, że ją przegra. Nie ma narzędzi, by mówić o emocjach. Nawet pewnie nie wie, jakie są jego emocje, bo jest przecież od nich odcięty. Nie nauczył się przyjmować krytyki bez poczucia upokorzenia. Pewnie też zazwyczaj tak reagowali mężczyźni w jego rodzinie, prawda? Każdy z nas myślę, że widział taki przypadek człowieka, który jest w stanie zrobić z siebie idiotę, byle tylko nie przyznać się do błędu. I w rezultacie wszyscy przestają z nim rozmawiać, bo rozmowa nie ma sensu. I rozmowa o emocjach jest takim zagrożeniem dla jego tożsamości, jako mężczyzny, dla Mariusza. Zamiast więc usłyszeć „co Ty mówisz?”, słyszy „nie jesteś wystarczająco męski, zawiodłeś, jesteś beznadziejny, jesteś niewystarczający”. I zobaczcie, to rzeczywiście brzmi jak atak, podczas gdy Ty pytasz „dlaczego zachowałeś się tak i tak w tej sytuacji?”. Na przykład zadajesz mu pytanie „dlaczego nie wyniosłeś śmieci, kiedy je postawiłam pod drzwiami?”. I on wtedy reaguje złością i nazywa Cię rozhisteryzowaną wariatką. Ale śmieci to jeszcze drobiazg. Gorzej jak zapytasz „co z naszą przyszłością? czy my mamy w planach wspólną przyszłość?”. Uuu, wtedy to dopiero się zacznie.
I zobaczcie, że ten patriarchat odbiera mężczyznom prawo do wrażliwości. Odbiera taką przestrzeń do pracy emocjonalnej, do jakiegoś samorozwoju, do wglądu w siebie w ogóle. Kobietom natomiast przypisuje rolę opiekunek emocjonalnych. I to ona musi rozmawiać. Ona musi stawać na rzęsach i obchodzić się z tym facetem jak z jajkiem, żeby coś z niego wydobyć, żeby panicz w ogóle nie uciekł od tej rozmowy. To jest zadanie kobiety – przeprowadzić rozmowę z facetem, który tej rozmowy nie chce. On nie ma zadania rozmawiać. On nie ma w ogóle w swoim poczuciu tego, co ma włożyć w związek – punktu „komunikacja”. Na głębszym poziomie, a nie tylko o wyrzucaniu śmieci czy pogodzie. Ale kiedy kobieta próbuje rozmawiać, zderza się z murem albo agresją. No i zaczyna się gaslighting, milczenie, wycofanie, atak. Czyli właśnie w grę wchodzi lęk Mariusza. Ale też złość i frustracja. No i ten atak, tak naprawdę, to jest właściwie złość i frustracja, prawda?
Każdy musi zaryzykować tyle samo
No i teraz jakby wypunktować, co patriarchat nazywa siłą. Siłą nazywa: kontrolę nad emocjami, czyli ich tłumienie, dominację i władzę, nie okazywanie słabości, rywalizację i niezależność, niepotrzebowanie nikogo. To jest siła. Jest ona oparta na twardości, odcięciu się od siebie i innych. Taka siła na pierwszy rzut oka może wydawać się lśniącą zbroją. Może go jawić jako bohatera, jako właśnie wspaniałego człowieka, odważnego, takiego, który jest zdolny zrobić wszystko z miłości. Ale jak się przyjrzymy bliżej, to się okazuje, że to nie jest żadna zbroja, tylko, po prostu, facet zatrzasnął się w toi toiu ze strachu, że mogłoby być fajnie. Ze strachu przed byciem niewystarczającym. Ze wstydu. Że się czuje smutek, potrzebę, tęsknotę. A w środku bidulek czuje się samotny. Ma głód bliskości, bo każdy z nas potrzebuje bliskości, jeżeli jest człowiekiem. Mariusz jest człowiekiem, a nie robotem przecież.
Biedny Mariusz też nie ma języka, by wyrazić, co go naprawdę boli. No i przede wszystkim on w ogóle nie wie, co go naprawdę boli, bo sobie nie zadaje tego pytania. Bo zadawanie sobie pytania, co mnie boli, też jest przecież słabością i powodem do wstydu przed samym sobą. Mariusza, po prostu, nigdy nic nie boli. Jedyne ewentualnie, co go może boleć, to wtedy, kiedy Ty próbujesz z nim porozmawiać i dostać się do środka tego toi toia. Albo kiedy widzisz absurdalność tej sytuacji, że on się w tym kiblu zatrzasnął.
I ja bym powiedziała, że patriarchat to tak, jakby ktoś powiedział chłopakowi, mężczyźnie, że nie potrzebujesz powietrza, jeśli jesteś wystarczająco silny, a potem patrzył, jak się dusisz i nazywał to męskością. I patriarchat mówi, że nie potrzebujesz powietrza, że nie potrzebujesz miłości, że nie potrzebujesz przynależności. Patrzy potem, jak się dusisz i nazywa to męskością. Teraz mówi się przecież tyle o kryzysie męskości, więc nie ma się co dziwić, prawda?
Jeżeli wszyscy się pozatrzaskiwali w kiblach, albo zamienili w gipsowe odlewy, i nie są w stanie stworzyć bliskich relacji i każdy z nich jest odcięty od innych ludzi, a my jesteśmy jednak istotami społecznymi, to trudno o to, żeby mężczyźni mogli wieść życie takie, jakiego naprawdę pragną – takiego, w którym czują się spełnieni. Prawdopodobnie bardzo często jest to samotność przykryta udowadnianiem, że jestem wartościowy. Czyli osiąganiem jakichś tam punktów na swojej liście rzeczy do zrobienia, ale jednak nie osiąganiem tego, co najważniejsze, czyli bycia kochanym i kochania drugiej osoby. Bo Mariusz, nawet jeśli rzeczywiście jest przez kogoś kochany, to przecież nie pozwoli sobie tego odczuwać i pogardzi tym. Nie przyjmie tej miłości, bo zamknął się w toi toiu.
Zatem wiesz, Mariuszu, może zaryzykuj po prostu, skoro już tyle razy próbowałeś walczyć o tę swoją siłę zawsze w ten sam sposób i jednak w rezultacie, w środku, wcale może nie czujesz się silny i wcale nie czujesz się dobrze w swoim życiu, to może zaryzykuj i zrób tym razem inaczej. I po prostu otwórz się na to, żeby pozwolić komuś pokochać siebie, pokochać też tę drugą osobę i wybrać ją, ryzykujesz to, co ryzykuje dosłownie każda osoba, wchodząca w bliską relację, a mianowicie, że zostaniesz odrzucony i dostaniesz po tyłku. Tylko że to nie świadczy przecież o tym, że Ty jesteś niewystarczający, tylko że to nie była właściwa osoba dla Ciebie. I ryzykujesz, tak jak powiedziałam, dokładnie to samo, co każdy z nas. I ludzie, którzy weszli w dobre, fajne i konstruktywne relacje, dokładnie to samo ryzykowali na początku. Ale są w tych związkach, ponieważ zaryzykowali. Bez ryzyka nie mamy zysków. Niestety, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
A kolejna rzecz, nad którą jeszcze warto się zastanowić, czy jednak życie by nie było ciekawsze, gdyby pozwolić sobie na te wszystkie emocje, jakiekolwiek one by nie miały być, wobec właściwej osoby – wobec takiej osoby, którą racjonalnie uznamy za fajną, dobrą i odpowiedzialną – nie wobec byle kogo. I właśnie, czy by sobie nie pozwolić na te wszystkie emocje, niż siedzieć zamkniętym w toi toiu jako gipsowy odlew. Bo to już chyba jest nudne. Naprawdę, jak się ma 30 czy 40 lat, to się robi cholernie nudne. Takie płytkie życie, puste.
Ach! I jeszcze jedną rzecz na koniec dodam. Kiedyś wstawiłam na Instagramie zdjęcie przewróconego toi toia i prosiłam Was o tytuł tego zdjęcia. I naprawdę podpisałyście, dziewczyny, mnóstwo razy tę ilustrację, nadając jej tytuł. Przeróżne tytuły były – wiele propozycji. Ostatnio też jedna ze słuchaczek, jedna z Was, podesłała mi zdjęcie przewróconego toi toia, pisząc w komentarzu, że jakoś ją to wzrusza. I traf chciał, że trzy dni później ja jadąc rowerem przez park u mnie w okolicy, też natrafiłam na przewróconego toi toia i też zrobiłam mu zdjęcie. I tak sobie myślę, że żeby stworzyć fajny związek, to jednak musimy przewrócić do góry nogami patriarchalne zasady, bo inaczej będziemy odgrywali rolę. A związek nie może polegać na odgrywaniu ról. Musi on jednak, żeby był udany, opierać się na byciu sobą. Więc wywalenie toi toia, czyli tak naprawdę obalenie patriarchatu, jest konieczne do tego, żeby stworzyć fajny związek, fajną relację. Pamiętajcie o tym.
Dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz linki do mediów społecznościowych i transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu. Znajdziesz też sklep z pamiątkami, dotyczącymi treści niniejszego podcastu. A Tobie, Mariusz, polecam podstawową edukację emocjonalną, zamiast tych wszystkich idiotycznych prawd, według których masz tłumić emocje, bo to nie jest dla Ciebie dobra droga do szczęścia.