156: Jak zaufać sobie

W tym odcinku rozmawiamy o jednym z kluczowych tematów, który wraca w gabinetach terapeutycznych jak bumerang – zaufaniu do siebie. Dlaczego tak często wierzymy innym bardziej niż sobie? Co sprawia, że w relacjach zaczynamy wątpić w swoje emocje, odczucia i granice? Jak dzieciństwo i brak wsparcia emocjonalnego wpływają na to, że dziś nie potrafimy jasno postawić granicy ani zareagować, gdy coś dzieje się wbrew nam?

Opowiadam o tym, jak złość – emocja tak często tłumiona i deprecjonowana – może być naszym kompasem. Jak rozróżnić złość od agresji i co zrobić, żeby ta emocja nie była destrukcyjna, a wspierająca. Pokazuję, jak odwrócić wzrok od zewnętrznych wzorców i poradników i wreszcie zacząć słuchać siebie – ze zrozumieniem, empatią i szacunkiem.

To odcinek dla wszystkich, którzy chcą przestać siebie unieważniać i zacząć budować zdrowe relacje, przede wszystkim ze sobą samym.

Na końcu wspominam też o kursie „Emocje to kompas”. Być może to właściwy moment, by wsłuchać się w siebie jeszcze uważniej.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Awesome Call” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

156: Jak zaufać sobie

Witam 156. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Dzisiaj chciałabym z Wami porozmawiać o tym, jak brak zaufania do siebie wpływa na relacje, które tworzymy. Bo czasem ufamy bardziej innym niż sobie. I co się wtedy dzieje w związkach, w relacjach z najbliższymi osobami? O tym zaraz będziemy rozmawiać.

Nazywam się Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska i jestem psycholożką, która od wielu lat pracuje z dorosłymi, pomagając im zadbać o zdrowie psychiczne i odnaleźć pokój w głowie.

Różnica pomiędzy złością a agresją

Zadałam Wam ostatnio pytanie na Instagramie – czy masz wrażenie, że przeczytałaś dziesiątki psychologicznych książek, ale nadal nie wychodzą Ci bliskie relacje? I wyobraźcie sobie, że 77% osób odpowiedziało, że tak właśnie jest. Natomiast 21% powiedziało, że kiedyś tak było, ale teraz jest okej. No i u jedynie 2% relacje zawsze były udane. Czyli bardzo mało tych osób z zawsze udanymi relacjami. Jak się okazuje, większość jakąś drogę musi przejść i jednak nauczyć się na błędach i dostać od życia po tyłku. Okej, wracając do tego, że tak właśnie jest, że czytamy te poradniki, drążymy, rozkminiamy, szukamy jakichś wzorców, porad, mentorów, pytamy ludzi. I nadal to nie wychodzi. A dlaczego? Moim zdaniem, jeden z takich błędnych wniosków, które wyciągamy z tych poradników, czytając o tym, jak powinno było wyglądać nasze dzieciństwo, jak się powinien był zachowywać rodzic – gdzie właściwie żaden rodzic z lat 90., 80., 70. czy wcześniejszych, niemal żaden w ten sposób się nie zachowywał. Raczej rodzicielstwo bliskości nie istniało, tylko zimny chów. To czytamy sobie te poradniki i dociera do nas, z jak trudnego środowiska się wywodzimy, jak ciężko nam było jako dzieciom. I też byliśmy samotni. W ogóle, jaką mamy ześwirowaną rodzinkę. Przecież nie można być normalnym, jeżeli człowiek wywodzi się z takich okoliczności. Prawda?

I zobaczcie, potem wchodzimy w jakieś relacje. Dochodzi do problemów, jakichś konfliktów, gdzie ta druga osoba bardzo często nie przyznaje się do błędów. Nie dość, że zamiast szukać przyczyn, to szuka winnych. To jeszcze, oczywiście, nie widzi w sobie winy za jakiekolwiek problemy, tylko w nas. I myślę, że jeżeli naczytałyśmy się tych poradników i wiemy, jak bardzo nie było okej i z iloma rzeczami musimy sobie teraz poradzić, jako dorosłe osoby, które nie powinny się były być może wydarzyć w naszym dzieciństwie, albo z iloma rzeczami, które się powinny były wydarzyć, a się nie wydarzyły w naszym dzieciństwie, musimy sobie poradzić w dorosłości, to dochodzimy też do wniosku, że przecież chyba ze mną nie może być w porządku, więc pewnie on ma rację, że to moja wina. To ja tutaj nawalam w tej relacji. A nawet jeżeli mam jakieś resztki zdrowego rozsądku i widzę, że koleś przegina, to i tak będę miała jakieś ziarno wątpliwości, które podkopie moją pewność siebie i będę się zastanawiać, co ze mną nie tak, że nie radzę sobie w tej relacji. Nawet jeżeli spotykam jakiegoś człowieka takiego totalnie egocentrycznego, bez empatii, bez umiejętności społecznych, w ogóle bez szacunku do mnie, to i tak jest duża szansa, że będę szukała przyczyn tego wszystkiego w sobie, ponieważ jestem przekonana, że ze mną nie może być okej.

I tak jest, na przykład, ze złością. Zobaczcie, w dzieciństwie bardzo często zakazywało się nam czuć złość, bo to niegrzeczne. Rezultat jest taki, że zupełnie nie potrafimy, w wielu przypadkach, odróżnić złości od agresji. Wydaje nam się, że to jest jedno i to samo. Chcemy uniknąć zachowań agresywnych i w rezultacie tłumimy złość. Oczywiście, w dobrej wierze. Tłumimy tę złość, aby uniknąć zachowań agresywnych, krzywdzenia ludzi, być może jakiegoś niszczenia rzeczy. Ale pamiętajmy, że złość to nie agresja, a agresja to nie złość. Złość to jest uczucie, a agresja to jest zachowanie. Jeżeli mi się wydaje, że nie będę agresywna, jeżeli stłumię złość, to, po pierwsze, mogę być zaskoczona, bo w rezultacie być może ta złość i agresja wymkną mi się w pewnym momencie spod kontroli. Po drugie, złość nie znika, jeżeli jest stłumiona, tylko pokazuje się w jakiejś innej formie – jeżeli nie w postaci jeszcze większej złości czy wściekłości, czy nienawiści, to pewnie może się pokazać w postaci nastroju depresyjnego. Bo jeżeli my nie reagujemy na bieżąco na swoją złość, kiedy ona jest jeszcze w małym stopniu natężona, to można powiedzieć, że mnóstwo rzeczy robimy wbrew sobie. Pozwalamy ludziom deptać nasze granice. Nie stawiamy granic. Nie żyjemy asertywnie. I nasze życie w ogóle jest niedopasowane do nas. Nasze potrzeby są totalnie zmiażdżone, zdeptane i zamiecione pod dywan. Dlatego, że nie widzimy ich, bo tłumimy złość, zamiast wyczytać z niej jakieś informacje.

Więc oddzielmy teraz agresję od złości. Agresja nie jest okej, bo krzywdzi, rani i niszczy. Nad tą agresją musimy jednak jakoś nauczyć się panować, ćwiczyć, szukać sposobów. Każdy z nas. Ale złość jest jak najbardziej w porządku. Tylko że problem w tym, że jeżeli nam się tej złości uzbiera bardzo dużo, to stracimy kontrolę i być może zachowamy się agresywnie. Ale w radzeniu sobie ze złością, tak naprawdę, najbardziej chodzi o profilaktykę wybuchów złości, czyli o reagowanie na bieżąco. Czyli coś, czego nas zupełnie nie nauczono w dzieciństwie, bo przecież nie wolno było się złościć. A zresztą, rodzice w tamtym czasie też nie mieli żadnych informacji i tak samo do siebie samych podchodzili. Oni też sobie nie pozwalali na pewne emocje, na pewno nie odróżniali złości od agresji i z wieloma emocjami w rezultacie sobie nie radzili. Więc jakże mieli dać swym dzieciom konstruktywne wskazówki, prawda? Dziecko złościsz się, to może teraz sobie tutaj pościskaj tego gniotka albo idź pobiegaj dookoła bloku. I opowiedz mi, co Cię takiego rozzłościło. I pamiętaj, że zawsze Cię kocham, nawet kiedy się złościsz i nawet kiedy ja się złoszczę. Ktoś to słyszał w swoim dzieciństwie? Podejrzewam, że nikt.

Więcej wskazówek znajdziesz w sobie

Ciągnąc dalej ten wywód, to nie zauważamy tej złości, zamiatamy ją pod dywan, próbujemy ją tłumić, tłamsić, nie widzimy, że coś się dzieje wbrew nam, więc nie możemy zareagować. Złość nam pokazuje, że coś się dzieje wbrew nam. Złość na siebie czujemy, gdy sami coś robimy wbrew sobie. Złość na innych czujemy, kiedy oni robią coś wbrew nam. I kiedy ta złość jest jeszcze natężona w małym stopniu, to właśnie jest moment, żeby zareagować i być może pogadać, zapytać „dlaczego tak robisz?”, poprosić, żebyś tak nie robił, zwrócić uwagę, postawić granicę w taki spokojny, asertywny sposób, czyli z szacunkiem do siebie i innych. Oczywiście, nie mamy gwarancji, że ktoś zareaguje pozytywnie na ten nasz komunikat. I właśnie. W takich złych relacjach, z kupą problemów do rozwiązania, do przepracowania, w ogóle z jakimiś ciągnącymi się, jeszcze pewnie od dzieciństwa, problemami za tymi osobami, które są w związku, jest bardzo możliwe, że druga osoba albo zignoruje ten komunikat, albo jakoś obróci przeciwko nam,  zdeprecjonuje to, co mówimy. I wtedy właśnie w grę wchodzi zaufanie do siebie. Bo możemy sobie zadać pytanie – czy ja miałam prawo w ogóle to powiedzieć? Czy miałam prawo oczekiwać czegoś w tej sytuacji? Skoro z reakcji drugiej strony wynika, że nie miałam prawa zareagować.

I tutaj mogą się pojawić myśli wynikające z naszych wszystkich lektur różnych psychologicznych podręczników. I to w dodatku takie myśli, które pewnie w ogóle nie były zamierzeniem autorów tych poradników, podręczników, książek. Otóż te myśli, które wtedy nam się pojawiają, to właśnie myśli, że przecież ze mną nie może być okej, bo ja pochodzę z takiej strasznej przeszłości, z takiej dziwnej, albo strasznej wręcz, rodziny. Z takiej rodziny, która nie umie kochać albo może ma problem z okazywaniem uczuć. Nikt nikogo nie przytulał. Nikt przecież nie mówił „kocham Cię”. Ludzie nie rozmawiali ze sobą. Może był jakiś alkohol i przemoc. Nie mogło być okej. Przecież ja nie mogę być normalna, więc on chyba ma rację. Nie powinnam była tak reagować. Jestem przewrażliwiona. Za bardzo na niego naciskam. Nie wiadomo, czego chcę. Mam za wysokie oczekiwania. Czepiam się, po prostu. Jestem upierdliwa.

I wątpimy w siebie. Wątpimy w swoje odczucia. Wątpimy w swoje potrzeby. We wnioski, które żeśmy wyciągnęły. Nie wiemy, właściwie, co dalej myśleć i co robić, więc po prostu odpuszczamy jakąś tam sytuację. I prawdopodobnie ona się powtórzy raz, drugi i trzeci. I będzie tak się powtarzać w kółko. Ale już po pierwszym razie, kiedy nasza reakcja została zdeprecjonowana, pewnie więcej nie będziemy na takie sytuacje reagować.

I co z tym teraz zrobić? Uważam, że problemy milionów kobiet wynikały z tego, że one sobie nie ufały, nie słuchały siebie. Szukały jakichś wzorców na zewnątrz, co do tego, jak powinny postępować, myśleć i czuć, zamiast zagłębić się w siebie i powiedzieć sobie, że to, co czuję, jest okej. I potem zadać sobie pytanie – dlaczego ja w ogóle tak czuję i co mogłoby się stać, co mogłabym zrobić, żeby taka sytuacja, która generuje we mnie te właśnie trudne emocje, nie powtarzała się. I na tym polega zaufanie do siebie, że ja szukam w sobie dokładnie tego, co czuję  i przyczyn tego, co czuję, też szukam w sobie. I wtedy podejmuję jakieś działania. Być może zmieniam sposób myślenia, jeżeli jest on zniekształcony, a może obiektywnie szukam rozwiązań różnych trudnych sytuacji w moim otoczeniu.

Złość, którą czuję, gdy moje granice są łamane, jest moim wewnętrznym komunikatem. I ta złość zawsze jest ważna. Zawsze. Absolutnie zawsze. Wydaje nam się, że jak wpadamy w furię, to przesadzamy i chcemy tę złość totalnie zdeprecjonować. A ja bym poszła tutaj w zupełnie odwrotnym kierunku. Jeżeli wpadasz w furię, to cholernie dużo musiało Ci tej złości się nazbierać i pewnie masz niejeden problem do rozwiązania, a 10 albo i 20. I po kolei, krok po kroku, warto tym problemom po prostu się przyjrzeć. Być może będą to relacje z ludźmi. Być może praca, w której jesteś, Cię dobija. Może w ogóle Twój styl życia jest niedopasowany do Ciebie. Może Twoja rodzina w jakiś sposób tak na Ciebie działa i trzeba zrobić tam porządki, w zagęszczeniu i nasileniu pewnych kontaktów.

Bo to jest tak, że jak stawiamy granicę spokojnie, asertywnie, to najczęściej ludzie, którym zależy, którzy są otwarci, potrafią nas słyszeć i mają empatię, to na to zareagują. Usłyszą ten komunikat. Natomiast może być w naszym otoczeniu wiele takich osób, które zignorują to, co mówimy. Albo jeszcze obrócą przeciwko nam. I pewnie każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na pytanie – ile razy chcę powtarzać to samo? Ile szans chce dawać? I w zależności od tego, ile tych szans postanawiamy dawać, kiedy już wszystkie szanse upłyną i nic nadal się nie zmieniło, czyli na przykład – chce dać dwie szanse, dałam dwie szanse, powiedziałam spokojnie, powiedziałam też, czego potrzebuję i oczekuję, i też nie było reakcji albo może w ogóle ta druga osoba odebrała to jako atak, to jedyne, co mogę zrobić, to odsunąć się na bezpieczną odległość, żeby chronić moje granice. Nie awanturować się. Nie walczyć z człowiekiem. Jeżeli ktoś chce tak się zachowywać, że mnie to rani, to przecież ja nie będę zmieniała tego kogoś. Prawda?

Nie mogę zmienić ludzi. Nie mogę wpłynąć na to, jak oni czują, jak oni myślą. Ale mogę się odsunąć. Dla swojego bezpieczeństwa i swojego dobra. I w sumie też z szacunku do tej drugiej osoby, żebyśmy się niepotrzebnie nie kłócili. Więc apeluję, zaufajcie sobie. Po prostu, zaufajcie sobie. To nie znaczy, że macie się awanturować, bić i niszczyć jakichś ludzi, nawet jeżeli czujecie wobec nich totalną wściekłość, tylko wykorzystajcie te swoje emocje jako bezcenne źródło informacji na temat Was samych, Waszych potrzeb. Doszukajcie się przyczyn.

Więcej o emocjach…

O tym zrobiłam ten mój kurs „Emocje to kompas”. Bo uważam, że za mało zagłębiamy się w siebie, a za dużo szukamy na zewnątrz, jakie powinnyśmy być, czy jacy powinniśmy być. I tak samo jest w relacjach. Czasami za bardzo słuchamy drugiej osoby, a nie słuchamy siebie. I w rezultacie słuchamy bardzo niesprawiedliwie i nierówno. I ignorujemy siebie, kiedy widzimy tylko tę drugą stronę. I jesteśmy dopasowane do drugiej osoby, a nas bardzo często tam nie ma. I w rezultacie też możemy czuć się samotne, ponieważ niewidzialne.

Jeśli chcecie trochę popracować nad takim dostrzeganiem siebie i zagłębianiem się w siebie, to może sprawdźcie sobie ten mój kurs „Emocje to kompas”. Może akurat będzie to coś, co Wam odpowiada. Natomiast jeżeli nie macie na to ochoty, a macie za sobą już mnóstwo przeczytanych psychologicznych poradników, to nie idźcie w stronę taką, że „nie ufam sobie, bo z moją rodziną i moją przyszłością było coś nie tak”. Zaufajcie sobie. I z tych poradników wynika mnóstwo bardzo ważnych informacji, ale nie warto tego przeinterpretowywać przeciwko sobie. Te informacje są po to, żeby się czegoś nauczyć i wyciągnąć wnioski. Ale tak czy inaczej, jakie by te wnioski nie były, to to co czujesz, zawsze, zawsze, zawsze jest prawdziwe. I zawsze z czegoś wynika. Czasami może być to wynik zniekształconej interpretacji sytuacji. A czasem może być to objaw realnych problemów do rozwiązania. Ale nie dowiesz się tego, jeśli będziesz się koncentrować na deprecjonowaniu swoich uczuć. Więc prawdziwej siebie szukaj w sobie, a nie w książkach, na zewnątrz i w oczach innych.

I jeszcze tak powiem na koniec, że ja się skoncentrowałam głównie na złości, bo złość tak najbardziej wyraziście nam pokazuje właśnie nasze granice. Ale oczywiście wszystkie emocje są ważne. Wszystkie. Wszystkie bierzmy pod uwagę. I wszystkim przyglądajmy się i szukajmy przyczyn, dlaczego ja tak czuję, z czego to wynika i co z tym mogę zrobić, żeby więcej się tak nie czuć – jeżeli są to nieprzyjemne emocje, albo co mogę zrobić, żeby nadal tak się czuć – jeżeli są to przyjemne emocje.

Kursu „Emocje to kompas” możecie sobie poszukać na stronie pokojwglowie.pl w zakładce kurs „Emocje to kompas” albo w sklepie.

Tymczasem dziękuję za przeczytanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj na stronę pokojwglowie.pl. Znajdują się tam linki do mediów społecznościowych, na przykład do Instagrama, znajdują się transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu i sklep, o którym wspomniałam przed chwilą.

Koszyk