23: Perfekcyjne kobiety nie robią kupy.

Odcinek o tym, że czasem wymagamy od siebie perfekcyjności, by zasłużyć na miłość. Jeśli warunkiem bycia z kimś blisko jest perfekcyjność, to bliskość może być naprawdę przerażająca.

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska

W materiale użyto fragmentów utworu „I Knew a Guy” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

23: Perfekcyjne kobiety nie robią kupy.

Tym razem opowiem o przekonaniu, że jeśli nie będę idealna, to nikt mnie nie pokocha. O nakładaniu na siebie takiego “obowiązku” bycia idealną, który może skutkować ogromnym lękiem przed bliskością.

Bliskość

Dla niektórych osób, bliskość wydaje się być przerażająca. Myślę, że wchodzą w grę różne aspekty, oczekiwania od samej siebie, co do roli jaką miałoby się spełniać w związku. Jeśli związek utożsamiamy z byciem kimś innym, ze stałym odgrywaniem roli, dążeniem do bycia perfekcyjną, nieskazitelną, zawsze na wszystko gotową i wiecznie piękną, nawet w nocy w makijażu – jeśli tak to postrzegamy, to związek może się wydawać karkołomnym wyzwaniem. Przytłaczającym, przerażającym. W takiej sytuacji lepiej być samej, niż tak strasznie się męczyć.

Wydaje nam się wtedy, że jak nie będę idealna i wejdę w związek, to ktoś się zorientuje prędzej czy później, że nie jestem idealna i po prostu mnie odrzuci, będę bardzo cierpieć. Uniknę różnych strasznych emocji: żalu, bólu, cierpienia i smutku, albo nie wchodząc w związek, albo będąc już w związku, kreować się na absolutnie perfekcyjną osobę. Przecież nikt z nas nie jest ideałem. Wszyscy mają słabe strony. Wszyscy mają gorsze dni. Wszyscy czasem wyglądają beznadziejnie, są chorzy, nie radzą sobie z pewnymi rzeczami. Związek nie ma sensu, jeśli nie pozwalamy sobie na przyznawanie się do słabości i na okazywanie słabości. Związek nie ma sensu, jeśli druga osoba karze nas za nasze słabości i jest gotowa nas odrzucić przez to, że je mamy.

Mimo licznych słabych stron przekonania, że muszę być perfekcyjna, żeby ktoś mnie pokochał, jednak jest coś, co podtrzymuje to przekonanie w naszych głowach. Mimo, że racjonalnie może byśmy się nie zgodziły, to emocjonalnie postępujemy właśnie w zgodzie z tym przekonaniem. Dlaczego tak jest?

Odgrywanie roli

Oczekujemy hipotetycznych korzyści z życia w zgodzie z przekonaniem: “muszę być perfekcyjna, żeby ktoś mnie pokochał”. Hipotetyczne korzyści to zasłużenie sobie na miłość, lepsze relacje z ludźmi, to że oni mnie bardziej docenią, będą szanować, jeśli będę idealna. Jeśli będę się starać i odgrywać tę rolę, to dopiero wtedy będę mogła stworzyć szczęśliwy związek. To są oczywiście tylko hipotetyczne korzyści, bo to nie dzieje się realnie. Odgrywając rolę, nie da się stworzyć związku, tylko można wziąć udział w “przedstawieniu”. A czy związek to przedstawienie?

Jakie są straty, wynikające z wiary w to przekonanie? Oprócz udziału w przedstawieniu zamiast życia, stratą będzie na przykład, ta przerażająca chęć uniknięcia bliskich relacji, lęk przed bliskością, bo wydaje nam się być karkołomna. Zamiast kojarzyć się ze wsparciem i łatwiejszym życiem. Stratą będzie brak asertywności. W ramach usiłowania bycia perfekcyjną, nie stawiam żadnych granic i nie mówię o swoich potrzebach. Nie okazuję emocji tam, gdzie mogą być niemile widziane lub komuś w czymś przeszkadzać. W rezultacie ta druga osoba nie wie, kim ja jestem. Nie widzi mojego prawdziwego oblicza. Myślę, że przy okazji, nie poznaję tego drugiego człowieka, bo nie sprawdzam jak zareagowałby na moje potrzeby, na moje emocje. Nie doświadczam prawdziwego oblicza drugiej osoby. Nie weryfikuję tej relacji, nie wiem, czy to jest w ogóle związek dla mnie, ponieważ unikam takiego prawdziwego uczestnictwa w tym związku. Rezultat jest taki, że jeśli nie jestem sobą i nie poznaję tej drugiej osoby, a ona mnie, to możemy czuć się samotni w tym “związku”. A przynajmniej ja będę się czuła samotna, bo nie mam żadnego wsparcia w realizacji moich potrzeb i nie mam pozytywnej odpowiedzi na moje emocje, obawy, wątpliwości czy złość. Nie pozwalam sobie na te wszystkie emocje, więc nie jestem w stanie rozwiązywać problemów w tym związku, ponieważ to emocje pokazują, że jest problem do rozwiązania. Związek, w którym zamiatamy emocje pod dywan, żeby nie sprawiały nikomu problemu, będzie tkwił w miejscu. Nie będzie się rozwijał. Jeśli ktoś nie może poznać prawdziwej mnie, tylko widzi rolę jaką odgrywam, to oznacza, że ten ktoś nie może pokochać prawdziwej mnie, bo absolutnie nie wie, kim jestem.

Często sama nie wiem, kim jestem w takiej sytuacji, jeśli oczekuję od siebie bycia perfekcyjną. Zauważcie, że efekt tego przekonania może być zupełnie odwrotny. Zamiast miłości, mogę otrzymać brak miłości. Z tego przekonania, zamiast rozwoju i fajnego życia, może wynikać zupełna pustka i samotność.

Przekonania

Skąd w ogóle biorą się takie przekonania, które nam podsuwają pomysły, że miłość wiąże się z tak ogromnymi wymaganiami? Myślę, że źródeł należy szukać w tym, czego doświadczyliśmy już w dzieciństwie. Często są to wymagania, które są stawiane w domu rodzinnym. Tak samo obojętność, której doświadczamy jako dzieci. Dzieci potrzebują bardzo, bardzo, bardzo dużo bliskości, uwagi, aprobaty ze strony rodziców i bycia docenionym. W czasach, kiedy nie było jeszcze żadnych poradników na temat wychowywania dzieci, ani radzenia sobie z emocjami, to nikt się nimi nie przejmował. Szczególnie nie przejmowano się emocjami dzieci w czasach, kiedy przemoc wobec dzieci była czymś na porządku dziennym. Rodzice robili swoje, a dzieci często były samotne w swoim dzieciństwie. Najgorszym doświadczeniem jest samotne dzieciństwo. Szczególnie samotne w obliczu przemocy. 

Samotność w dzieciństwie, może nam zrobić bardzo dużo krzywdy. Mogło nam podsunąć wnioski, że jak będę idealna, to zwrócą na mnie uwagę. Jak będę miała, na przykład, piątki czy szóstki na świadectwie, to dopiero mnie docenią. Jak perfekcyjnie wysprzątam pokój, to mnie docenią. Jak będę robiła perfekcyjne rzeczy, perfekcyjnie wyglądała, perfekcyjnie się zachowywała, to dopiero będę ważna i kochana. To jest jedno ze źródeł. Takie pomysły dzieci, na zdobywanie aprobaty. Szukanie sposobu na zdobywanie aprobaty. Czasami to pewnie było skuteczne, a czasami nie bardzo. Jeśli nie było skuteczne, to prawdopodobnie wnioskiem dziecka nie było wtedy to, że tą perfekcyjność i tak lepiej sobie w takim razie odpuścić, tylko wnioskiem dziecka było to, że byłam jeszcze nie dość perfekcyjna i nie dość się postarałam, muszę się postarać jeszcze bardziej.

Bajki

Kolejne istotne źródło takiego przekonania, że należy być perfekcyjną, żeby być kochaną, to różne przykłady występujące w literaturze dziecięcej. No nawet Kopciuszek. Kiedyś wrzuciłam post do mediów społecznościowych i napisałam tam, że z Kopciuszka wynika, że tylko najpiękniejsza zasługuje na miłość księcia. Bo tak było, prawda, w tej bajce? Magiczna osoba, doprowadziła Kopciuszka-obdartusa, szarego i nijakiego, do perfekcyjnego stanu, dopiero wtedy książe mógł ją pokochać. Bo gdyby przyszła na bal, taka, jaka była w rzeczywistości, naturalna, to przecież książe w ogóle nie zwróciłby na nią uwagi. Mało tego, nawet by jej pewnie nie szanował. Wtedy pod tym postem, wiele osób krytycznie odpowiedziało, że nie, to nieprawda, coś mi się pomyliło, jeśli chodzi o odbiór tych treści, a w ogóle, super wspominają te baśnie z dzieciństwa. Wywiązała się dyskusja. Niedawno właśnie mi się to przypomniało i zaczęłam się zastanawiać – może ja mam taki zbyt subiektywny odbiór tych baśni? Zbyt rygorystycznie do tego podchodzę? 

Moje dziecko chciało, żeby mu poczytać stare wydanie Calineczki. Był tam fragment, gdzie Calineczka pomyślała sobie, że jest tak brzydka, że nawet beznadziejny, nieatrakcyjny kandydat na męża jej nie chce. Czyli, żeby ktokolwiek mógł ją kochać to, po pierwsze, nie może być brzydka – musi być piękna. Wychodzi na to, że to, czy jesteś kochana, czy nie jesteś kochana, zależy od Twojego wyglądu. Im lepiej wyglądasz, tym bardziej wartościowa osoba Cię może pokochać. Jeśli wyglądasz brzydko, to tylko beznadziejny kawaler mógłby Cię pokochać. Calineczki wtedy nikt nie kochał, była beznadziejna w tamtym momencie baśni. Ja zapamiętałam z baśni przekaz, że te dobre bohaterki są piękne, idealne, nieskazitelne, mądre, a złe są brzydkie. Te piękne, czyli te, które zasługują na miłość księcia, to właśnie są idealne. Czyli żeby mieć księcia, musisz być ideałem, musisz być perfekcyjna. Bo jak się zorientuje, że Ty jednak jesteś Kopciuszkiem, to Cię porzuci.

Związki

Jak tu nie bać się związku, skoro jest tak ogromne ryzyko bycia odrzuconą? Skoro właściwie z założenia, zasługuję na odrzucenie. Nie będę odrzucona do czasu, do kiedy będę odgrywać jakąś rolę, kogoś, kim nie jestem. Czyli perfekcyjnej wersji Kopciuszka z balu, która została wyczarowana przez wróżkę, zamiast być naturalną sobą. Gdyby wszyscy ludzie mieli od siebie takie oczekiwania, że muszą być ideałami, żeby ktokolwiek mógł ich pokochać, to myślę, że albo nie tworzyliby związków, albo te związki bardzo szybko rozpadałyby się, bo nie były oparte na autentyczności. Nikt w żadnej relacji, nie pozwoliłby sobie na autentyczność z obawy przed tym, że zostanie odrzucony. Wszyscy byliby nieszczęśliwi i samotni. Tak natomiast nie jest, ale nie dlatego, że te osoby, które tworzą związek są z natury perfekcyjne. Tylko dlatego, że osoby te pozwalają sobie na bycie sobą, tworzą związek z kimś drugim, kto również pozwala sobie na bycie sobą.

Związki nie składają się z perfekcyjnych ludzi czy wyidealizowanych pomników, tylko składają się ze zwyczajnych ludzi z mocnymi stronami i słabościami. Wspierających się ludzi w radzeniu sobie z tymi swoimi słabościami. 

Na związek z Tobą zasłuży tylko osoba, która nie wyśmieje Twoich słabości, nie deprecjonuje Cię z powodu Twoich słabości, nie skrytykuje Cię z powodu Twoich słabości, tylko będzie je akceptować. Jeśli będziesz potrzebowała jakiegokolwiek wsparcia w radzeniu sobie z Twoimi problemami, to po prostu Ci pomoże. W ten sposób możesz zweryfikować różne relacje, pokazując jakąś swoją słabość i sprawdzając, jak ktoś drugi zareaguje. Tylko autentyczną, chodzi o bycie sobą, a nie wymyślanie jakiejś słabości, na rzecz testowania ludzi.

Zastanów się, czego chcesz w tym obszarze, zamiast bycia perfekcyjną. Jaka Ty chcesz być? Czy chcesz być sobą? Czy chcesz być czasem trochę silna, czasem trochę słabsza? Pozwolić sobie na gorszy dzień? Mieć emocje, również te nieprzyjemne emocje? Czy chcesz takiej osoby, która będzie Cię kochać dokładnie taką, jaka jesteś? Bez wymagania od Ciebie, żebyś się zmieniła. Ale umówmy się, że jeśli ktoś Cię odrzuci za to, że spałaś bez makijażu, albo za to, że korzystasz z toalety, to chyba to nie z Tobą będzie coś nie w porządku, tylko raczej z tym człowiekiem.

Może ten przykład z makijażem i toaletą wydaje się bezsensowny, ale jednak myślę, że wiele osób na początku związku, wiele kobiet, ma z tym makijażem problem. Tak jak z  toaletą. Bo przecież kobiety nie robią kupy… 

Przemyśl sobie, jak chcesz zastąpić to przekonanie w swojej głowie, o perfekcyjności i miłości. Może masz prawo być kochana mimo słabości? Po prostu, masz prawo być kochana taka, jaka jesteś. Poszukaj sobie swojej formy i sobie ją zapisz. 

To wszystko, o czym chciałam powiedzieć w tym odcinku. Jeśli chcecie jakkolwiek to skomentować, o piszcie proszę na kontakt@pokojwglowie.pl. Zasubskrybujcie podcast Pokój w głowie w swoich ulubionych aplikacjach podcastowych, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Shopping Cart