26: O czerwonych flagach. Pozwól ludziom, by Cię zawiedli.

To odcinek o tym, jak przegapiamy czerwone flagi na początku relacji. Często same sobie (nieświadomie) pomagamy te flagi przegapiać. Dlaczego nie chcemy ich widzieć?

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska

W materiale użyto fragmentów utworu „Bass Soli” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

26: O czerwonych flagach. Pozwól ludziom, by Cię zawiedli.

To będzie odcinek o budowaniu braku zaufania. Nie zaufania, a braku zaufania do ludzi, z którymi tworzymy nową relację. Często powtarzającym się problemem w różnych toksycznych relacjach jest ignorowanie czerwonych flag, które pojawiają się już na samym początku. W pierwszych dniach, tygodniach, miesiącach relacji. Jak pomóc sobie je dostrzegać?

Budowanie zaufania

Ostatnio stworzyłam treść webinaru na temat odrzucenia i naszej reakcji na odrzucenie, oraz budowaniu zaufania do ludzi. Miałam okazję głębiej się zastanowić nad tym tematem. Nad tematem budowania zaufania już od samego początku i przegapiania licznych czerwonych flag. Bo wierzcie mi – zawsze jak rozmawiam z jakąś osobą, która usiłuje wybrnąć z trudnej, toksycznej dla niej relacji, albo już wybrnęła z takiej relacji, ta osoba jest świadoma tego, co jest nie w porządku i czego nie chce, na co się nie godzi. Jak się później okazuje, osoby te przegapiły czerwone flagi na początku tych toksycznych relacji, które zbudowali. W pierwszych dniach, tygodniach, miesiącach, wydarzyły się rzeczy, które teoretycznie mogły świadczyć o tym, że nie warto zawracać sobie głowy relacją z tym człowiekiem. Oni oczywiście to zamietli sami przed sobą i brnęli dalej.

Myślę, że w sytuacji budowania zaufania w nowej relacji, ważne jest to, aby pozwolić komuś, by nas zawiódł. Może to brzmieć podejrzanie, ale to nie od nas zależy, czy ktoś nas zawiedzie, a od tej drugiej osoby. Często zachowujemy się tak, jakbyśmy to my mieli decydować w czyimś imieniu, czy zostaniemy zawiedzeni. Czy ta osoba postąpi tak, że zostaniemy zawiedzeni? Czy może zachowa się fair.

Podam przykład: mogę poznać nowego człowieka i po dość niedługim okresie znajomości zapytać go, czy chciałby ze mną pójść na obiad. Umawiamy termin. Powiedzmy, że to będzie sobota o piętnastej. W sobotę o piętnastej może przyjść, tak jak się umówił. Może wcześniej odwołać. Może odwołać w ostatniej chwili. Może w ogóle nie odwołać i nie przyjść. Może odwołać w trakcie spotkania – powiedzieć, że jednak mnie nie ma i nie będzie. Są różne możliwości. Jedne z nich będą czerwonymi flagami, bo po prostu będą świństwem. Oczywiście można jeszcze dać szansę. Natomiast warto wziąć pod uwagę, jeżeli ktoś nas bardzo zawiódł, że to się rzeczywiście realnie wydarzyło, i dlaczego to się wydarzyło. Jedne z tych opcji będą czerwonymi flagami, a inne nie będą. Niektóre będą może zielonymi flagami, albo raczej białymi flagami. Bo przecież czerwona flaga oznacza na plaży zakaz kąpieli, a biała flaga oznacza, że jest bezpiecznie i można się kąpać. 

Nasze zaufanie budujemy na podstawie różnych sytuacji, które się wydarzyły. Zaufanie budujemy na podstawie całokształtu tego, co robi dana osoba wobec nas, ale też ogólnie wobec innych ludzi i świata. Zachowania tej osoby mogą być flagami czerwonymi albo flagami białymi. Tylko, że często próbujemy zminimalizować wielkość i wyrazistość tych czerwonych flag, żeby łatwiej było je przed sobą zamieść pod dywan. Wracając do propozycji obiadu – jestem z kimś umówiona na piętnastą w sobotę, ta osoba może się zachować na różne sposoby. Ja mogę tak naprawdę w jakimś sensie, pomóc temu człowiekowi nie zrobić mi świństwa. Bo jeżeli on miałby zamiar nie przyjść na spotkanie i go nie odwołać na przykład, a ja przed spotkaniem wyślę do niego wiadomość, czy to aktualne i on w ten sposób to spotkanie odwoła, to wychodzi na to, że go uratowałam przed zrobieniem mi świństwa (w postaci nieprzyjścia i nieodwołania spotkania). A ponieważ jednak odwołał spotkanie wcześniej, to wychodzi na o wiele bardziej fair i uczciwą osobę, godną zaufania, niż gdybym go nie wyręczyła, w jakimś sensie, w odpowiedzialności za odwołanie spotkania. Ratuję tego człowieka przed zrobieniem mi świństwa, ale tak naprawdę to właściwie ratuję siebie przed tym, co bym czuła, gdyby on mi to świństwo zrobił. Bo jest duże prawdopodobieństwo – jeśli mam niską samoocenę, nie lubię siebie i uważam, że nie zasługuję na to, żeby ktoś mnie kochał – to jest duże prawdopodobieństwo, że to świństwo oznaczałoby gdzieś w głębi, z tyłu głowy, że nie zasłużyłam na szacunek, na miłość, na sympatię ze strony tej osoby. Dlatego ten ktoś mnie w ten sposób potraktował. To oczywiście jest błędny wniosek, bo jeżeli ktoś się umawia na spotkania i nie przychodzi, oraz ich nie odwołuje, to świadczy beznadziejnie o nim oraz o jego szacunku do ludzi. Nie o ludziach, którzy na te spotkania się z nim umówili. 

Jeśli działamy tak regularnie, że nie pozwalamy ludziom, by nam zrobili świństwo przez zdejmowanie z nich odpowiedzialności, która do nich należy – odpowiedzialności za relację z nami – to minimalizujemy czerwone flagi, pojawiające się na początku relacji, co sprzyja brnięciu w tę relację. Pamiętajmy, że każda relacja budowana przez dwójkę ludzi, powinna opierać się na odpowiedzialności za relację, w takim samym stopniu przez obie osoby. To nie znaczy, że mają robić to samo w danej relacji. Mają tą samą odpowiedzialność za relację, bo inaczej nic dobrego z tego raczej nie wyniknie, jeśli jeden będzie ciągnął cały wagon odpowiedzialności, używając tylko swoich mięśni, a druga osoba będzie w tym czasie robiła co chce.

Toksyczne relacje

Na tym właśnie opierają się przecież toksyczne relacje – są bardzo wyczerpujące i męczące. Są niekończącym dawaniem i nie dostawaniem prawie, albo zupełnie niczego w zamian. Toksyczne relacje to wysysacze energii. Właśnie dlatego, że nie widzimy czerwonych flag, brniemy i brniemy, bierzemy całą odpowiedzialność na siebie. Tłumaczymy często drugą osobę, bo nie mogła czegoś zrobić, bo na przykład, spadła z roweru w dzieciństwie, albo z trzepaka i nadal przeżywa traumę, dlatego nie mogła odwołać spotkania. Czasami te wyjaśnienia są totalnie absurdalne, ale wolimy w nie wierzyć, żeby nie myśleć, że on nas odrzuca i nie mieć kolejnego dowodu, że nie zasługuję na miłość. Ratujemy tych ludzi przed zrobieniem nam świństwa po to, żeby siebie samych uchronić przed naszymi najgorszymi przekonaniami. Przed tym, w co w głębi wierzymy, a czego tak naprawdę nie chcemy o sobie myśleć. Tylko, że zdejmowanie odpowiedzialności z ludzi za relację i branie całej odpowiedzialności na siebie, raczej nie wróży dobrze tej relacji. To nie jest konstruktywne. Tak czy inaczej, niezależnie, czy jest to zła czy dobra relacja, daj szansę człowiekowi, by Cię zawiódł. Zobaczysz co on z tym zrobi. Bo może być tak, że rzeczywiście Cię zawiedzie na wstępie. Może dasz mu wtedy drugą szansę i znowu Cię zawiedzie, i będziesz mieć wtedy czarno na białym – dwa świństwa, które Ci zrobił, a przed którymi go nie uratowałaś. Pytanie co się stanie, jeśli ten ktoś Cię nie zawiedzie? Wyobraźmy sobie – dajemy komuś szansę i ten człowiek się fantastycznie z tej szansy wywiązuje. Potem dajemy mu kolejną szansę i dochodzi do kolejnego spotkania, do kolejnego zdarzenia, i ta osoba nas w ogóle nie zawodzi. Co z tego może wyniknąć? Właśnie tak wygląda dobra relacja. Konstruktywna relacja. Nie musimy ratować drugiej osoby i brać za nią odpowiedzialności, tylko w dobrych relacjach, każdy swoją odpowiedzialność dźwiga sam. 

No dobra, a ile tych szans dawać? Jeżeli ktoś nas zawiódł, to czy dawać mu drugą szansę, czy nie dawać? A jeżeli zawiódł dwa razy, to czy dawać mu trzecią szansę? Ja myślę, że tu każdy musi sobie sam przemyśleć, ile chce dawać szans innym ludziom. Ale tak racjonalnie przemyśleć. Bo nieskończona ilość szans, jest brnięciem w toksyczną relację, wyczerpującą. Pamiętajmy o tym, że jeżeli komuś zależy i powiemy, że w jakiś sposób nas krzywdzi, to ta osoba będzie chciała to zmienić. Będzie chciała nie krzywdzić. Wystarczy prawdopodobnie jedna szansa. Jedna zmarnowana szansa. A tą drugą, prawdopodobnie konstruktywnie wykorzysta. Ale jeżeli z kimś rozmawiamy i mówimy, że coś nas rani, po czym ten człowiek mówi OK, OK i robi dokładnie to samo, znowu rani takim samym zachowaniem, to wtedy jest już kolejna czerwona flaga. Pierwszą było to pierwsze zranienie, drugą było niewyciągnięcie żadnych wniosków i nie wprowadzenie żadnych zmian po rozmowie i zakomunikowaniu moich emocji, oraz tego, że mnie coś zraniło. 

Zastanów się uczciwie, przemyśl to ze sobą, przegadaj ze sobą, ile relacji które tworzysz obecnie, opiera się na tym, że ratujesz ludzi przed tym, aby Cię zawiedli? Nie dajesz im szans na to, żeby Cię zawiedli. Wyręczasz ich w odpowiedzialności za relację, którą powinni też ponosić oni. Zrób sobie taki rachunek. Doceń tych ludzi, którzy dbają o relację. A może jesteś Ty tą osobą, która zawodzi innych?

Myślę, że dobre relacje są proste. Są klarowne i łatwe. Jeżeli pojawia się jakaś emocjonalna chryja, której w żaden sposób nie da się załatwić i rozwiązać, to też jest czerwona flaga. Widocznie po prostu nie pasujemy do tego człowieka. Łatwiej Ci też będzie nie przegapić czerwonych flag, jeśli będą wielkie i wyraziste, w stylu ktoś nie odwołał spotkania i nie przyszedł, niż takich malutkich czerwonych flag, kiedy ktoś odpowiedział na Twoje zapytanie czy potwierdza, że nie potwierdza.

Oczywiście mówię cały czas o sytuacjach z życia prywatnego, bo potwierdzanie spotkań służbowych odbywa się na trochę innych zasadach i nie opiera się na tych samych zasadach, co przyjaźń. Tego nie mieszajmy. Warto zatem w prywatnych relacjach, już na wstępie widzieć wyraźnie czerwone flagi i dać sobie samej szansę na to, by te flagi dostrzegać. Nie minimalizować ich i nie zamiatać ich pod dywan. Szybciej kończyć różne relacje, z których nie wyniknie nic konstruktywnego, co często już widać na samym początku. Szybciej je kończyć po to, żeby być otwartym na inne relacje z innymi ludźmi, które dają nam też szansę na zbudowanie czegoś fajnego. Bo brnięcie w relację naszpikowaną czerwonymi flagami, brnięcie w relację z osobą, której nie zależy, jest po prostu stratą czasu i ogromną stratą energii. I bardzo podkopuje nam samoocenę.

Ryzyko

Jeszcze o jednej rzeczy chciałabym wspomnieć na koniec tego odcinka. Mianowicie o tym, że budowanie zaufania do ludzi, zawsze wiąże się z ryzykiem. To nie dotyczy tylko ludzi, którzy myślą o sobie źle, i myślą że nie zasługują na przyjaźń lub miłość. Bo odrzucenie, jakiś kopniak w tyłek, zagrywki, które są nie fair ze strony drugiej osoby, mogą się przytrafić każdemu. Każdy z nas tak naprawdę, jeżeli chce jakiekolwiek relacje tworzyć z ludźmi, to musi im dać trochę taki kredyt zaufania i zobaczyć, co oni z tym zrobią. Albo nas zawiodą, albo rozegrają to dobrze i konstruktywnie i odpowiedzialnie. Możemy się otoczyć murem i nie dawać ludziom żadnych kredytów zaufania, ale wtedy najprawdopodobniej żadnych relacji nie stworzymy.

Pamiętajcie, każdemu z równym prawdopodobieństwem może się przytrafić odrzucenie i nie fair zagrywka z drugiej strony. Im szybciej się zorientujemy, że coś jest nie w porządku i damy sobie spokój z danym człowiekiem, tym lepiej dla nas. Najtrudniej jest wybrnąć z relacji, która trwa długo, w którą włożyłaś już swój czas, swoją energię, i swoje serce.

Pozwól się zatem odrzucić, zawieść, zanim całe serce włożysz w jakąś relację.

Życzę Wam tworzenia dobrych relacji. Konstruktywnych. Z odpowiedzialnymi ludźmi i takimi, którzy zasługują na przyjaźń z Wami, bo Was szanują po prostu.

Jeśli masz do mnie pytanie odnośnie treści tego odcinka lub jakiegokolwiek innego, to pisz proszę na kontakt@pokojwglowie.pl. Zasubskrybuj podcast Pokój w głowie w swojej ulubionej aplikacji podcastowej po to, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Shopping Cart