3: Być połówką, czy całością?
Rozpaczliwe czekanie na sms od niego, niezasługiwanie na miłość, poczucie bycia niepełnowartościową bez drugiej połówki – o tym jest ten odcinek.
Autorka: Kasia Iwaszczuk Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
W materiale użyto fragmentów utworu „Hot Swing” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
PS. W mojej wypowiedzi jest drobna pomyłka: film „Kobiety pragną bardziej” powstał na podstawie książki „Nie zależy mu na Tobie”, a nie odwrotnie. Oryginalny tytuł filmu i książki brzmi „He’s Just Not That Into You”.
3: Być połówką, czy całością?
W tym odcinku opowiem zmyśloną historię o miłości. Ta zmyślona historia, zbudowana jest na faktach z życia wielu kobiet, z którymi zdarzyło mi się pracować.
Na początku wyjaśnię, dlaczego historia, którą chciałabym Wam opowiedzieć w tym odcinku, jest zmyślona. Otóż, obowiązuje mnie tajemnica zawodowa i nie mogę tutaj przytaczać prawdziwych historii. W związku z tym, wymyśliłam ją, ale jednak jest powiązana z prawdziwymi historiami, bo niektóre z nich, bardzo podobne, powtarzają się w relacjach wielu osób.
Róża
Był słoneczny poniedziałek i z zewnątrz dobiegały odgłosy poranka. Tramwaj za tramwajem, jedno parkujące auto za drugim. Wśród tego zgiełku, ćwierkanie ptaków, zamieszkujących okoliczne, nieliczne drzewa i szum fontanny. Promienie słońca wpadały przez żaluzje, tworząc na biurku Róży pasy – pas słońca i pas cienia. Róża próbowała zmieścić swój telefon, na którym była bardzo skupiona, w pas cienia. Zamiast skoncentrować się na pracy, przesuwała telefon, pięć milimetrów w prawo, trzy milimetry w lewo, przy okazji wpatrując się w ekran, na którym – bardzo tego chciała – miał się pojawić sms. Pachniało kawą. Ludzie w biurze prowadzili poranne pogawędki i witali się ze sobą. Czekała na sms, który przywróciłby piękne barwy jej życiu i nadzieję w to, że Róża jednak zasługuje na miłość.
Sms i zasługiwanie na miłość. Wiecie, jak bardzo wiele łączy te dwa tematy? Sms od niego świadczy o tym, że Róża zasługuje na miłość. Brak sms, świadczy o tym, że na tę miłość nie zasługuje. Prosta zależność.
Czekając na sms, czuje się szara, słaba, beznadziejna, nie dość dobra, porzucona. Dostając sms natomiast, czuje ulgę, czuje radość, chęć życia, siłę i czuje się ważna. Nie jest nawet istotna treść tego sms-a. Ważny jest sam fakt, że sms przyszedł. To, że ON, ten konkretny człowiek, tego sms-a wysłał. Rzucił ochłapem – dał Róży piękny dzień. Nawet nie był to ochłap miłości. Ten sms to ochłap… hmm… “jakiegokolwiek zainteresowania”.
Mariusz
Warto wyjaśnić, dlaczego Róża w ogóle czekała na tego sms-a i od kogo miał być. Przez cały weekend, Róża widziała się ze swoim kolegą z pracy, Mariuszem. Myślała o nim, że jest fantastycznym facetem. Bardzo atrakcyjny, inteligentny i wyluzowany. Mariusz wydawał się cieszyć dużym zainteresowaniem innych koleżanek z pracy. Generalnie był całkiem popularną i towarzyską osobą. Lubił i umiał skupiać na sobie uwagę innych. Miał też zdolności przywódcze, dobrze organizował grupowe inicjatywy. Róża miała wrażenie, że to jak wygrana na loterii, że on w ogóle się nią zainteresował i że udało im się spotkać w weekend. W sobotę poszli na obiad, a w niedzielę na spacer. Najlepsze było to, że to on zaproponował. Weekend był naprawdę super. Dużo żartowali, świetnie się dogadywali, opowiadali sobie różne historie ze swego życia i bardzo wesoło spędzili ten czas. W niedzielę, około 18.00 rozeszli się do domów i od tamtej pory, czyli do 9.00 rano w poniedziałek, nie mieli ze sobą kontaktu. Róża bardzo czekała na to, kiedy go zobaczy w pracy, albo kiedy Mariusz prześle chociaż sms-a. W sobotę wieczorem, Mariusz pisał do niej dużo, a w niedzielę – cisza.
Myśli Róży poszybowały w kierunku: “Co takiego mogłam powiedzieć nie tak? Czy zrobiłam coś nie w porządku? Czy może jakoś go uraziłam? Może się jakoś skompromitowałam albo ośmieszyłam? Czy zrobiłam coś odrażającego?” Szukała winy w sobie. W sobotę nie robiła tego, bo dostała wiele wiadomości po spotkaniu. W niedzielę, kiedy nie dostała ani jednej wiadomości, zaczynała się czuć coraz gorzej. Myślała, że w jakiś sposób zepsuła tę znajomość, mówiąc coś nie tak. Czuła niepokój, lęk, smutek, złość na siebie i żal. Od zakończenia spotkania, minęło już 15 godzin, a wiadomości ani jednej. Kłębiących się w głowie myśli – miliony. I to same negatywne myśli.
Ogólnie to Róża jest osobą raczej lubianą przez innych i odważną, ale gdzieś tam w głębi, jednak nie bardzo siebie lubi. Kiedy cokolwiek idzie nie tak w jakiejś relacji z innym człowiekiem – Róża szuka przyczyny w sobie samej. Tak właśnie jest w tym przypadku: 15 godzin braku odzewu ze strony Mariusza – Róża wyjaśnia tym, że przecież ona jednak nie zasługuje na to, by ktoś ją kochał.
Wracając do Róży, wpatrującej się w telefon i siedzącej przy swoim biurku w open space, przy oknie. Rozgląda się i nagle widzi Mariusza. Nie dostała od niego wiadomości, ale pojawił się osobiście (bo pracują w tej samej firmie). Ale Mariusz idzie z koleżanką, wesoło sobie rozmawiają. Do uszu Róży, dobiegły urywki tej rozmowy, między innymi hasło: “do zobaczenia później”. “Do zobaczenia później” było dla Róży potwierdzeniem, że rzeczywiście nie zasługuje na miłość, że musiała totalnie schrzanić ich spotkanie, schrzaniła coś niedzielę, bo w sobotę jeszcze był kontakt. Na dodatek z tego „do zobaczenia później” wynika, że Mariusz ma dzisiaj spotkać się z kimś innym, a nie z nią.
Mariusz z koleżanką powiedzieli sobie „do zobaczenia później”, po czym on, przechodząc niedaleko biurka Róży, machnął do niej ręką, krzyknął „hej” i poszedł dalej, nie podchodząc, nie zagadując, nie pytając “Co słychać?”. Tak, jakby zupełnie nic ich nie łączyło, jakby nie spędzili tego weekendu razem i nie mieli żadnych wspólnych spraw. Był totalnie obojętny. Zachowywał się tak, jak się zachowywał wobec niej na samym początku znajomości.
Teraz pytanie: o co tu chodzi i co jest nie tak? Co nie gra?
Wyobrażenia
Kiedyś zapytałam na Instagramie (to było pytanie skierowane raczej do kobiet): Czy zdarza się Wam dopowiadać sobie dalszy ciąg, taki daleko idący, wyobrażenia związanego z jakąś znajomością, po tym, jak facet był po prostu dla Ciebie miły? Wiecie, że większość kobiet odpowiedziała, że tak – że zdarza im się wyobrażać już nawet ślub. To trochę, jak w takim filmie „Kobiety pragną bardziej”, który powstał na podstawie książki „Nie zależy mi na Tobie”. „Kobiety pragną bardziej” to film o tym, jak kobiety podchodzą do miłości i są tam takie fragmenty, gdzie bohaterka wyobraża sobie ślub, mimo, że za dobrze nie poznała jeszcze faceta. Albo siedzą dwie Afrykanki, lepiąc garnki i jedna do drugiej mówi: „A może zapomniał numer Twojego szałasu?” Jak mniemam, chodziło o faceta, który się po prostu nie odezwał.
Tak to właśnie działa, że kobiety usprawiedliwiają różne rzeczy ze strony mężczyzn, które być może, gdzieś w głębi czują, że nie są w porządku, jednocześnie szukając przyczyn niepowodzenia relacji w sobie samych. Bo to jest tak, że my dopasowujemy rzeczywistość do tego, w co w głębi już i tak wierzymy. Jeżeli mam takie przekonanie, gdzieś tam w głębi siebie, że nie zasługuję na miłość, że jestem beznadziejna, czy gorsza, to każde odrzucenie, czy zignorowanie mnie, każdy brak zainteresowania ze strony innej osoby, będzie świadczył o tym, że właśnie nie zasługuję na tę miłość. Tak naprawdę, ten brak zainteresowania, w rzeczywistości może wynikać po prostu z tego, że do siebie nie pasujemy.
Tak właśnie Róża z mojej historii, zinterpretowała 15-godzinny brak odzewu Mariusza. Najlepsze jest to, że kobiety potrafią pominąć w swoim wnioskowaniu na temat jakiegoś mężczyzny, różne świństwa. Mało tego – przyczyn tych świństw z jego strony, chociażby niepunktualność, niedotrzymywanie słowa, bycia niekonsekwentnym, braku związku między czynami a słowami. Kobiety, przyczyn tego wszystkiego, potrafią szukać w sobie samych, zamiast w tym facecie. Zamiast dostrzec, że facet jest nielojalny, one w desperacji szukają powodu tej nielojalności w sobie. Schemat działa w ten sposób: co źle zrobiłam, że dałam mu podstawę do takiego braku lojalności? Brak lojalności z jego strony jest w porządku, ale wina jest we mnie.
Połówka czy całość
To wszystko sprowadza się właśnie, do tematu bycia całością, albo bycia połówką. Jestem całością pełnowartościową, niezależnie od tego, czy jestem w związku, czy nie jestem – to jest opcja jeden. Natomiast opcja dwa brzmi tak: jestem połówką, nie jestem wartościowa, póki nie będę w związku. Niestety w ten sposób myśli bardzo, bardzo wiele osób. Co powoduje, że osoby te zazwyczaj, po pierwsze: czekają na przyszłość, zamiast żyć, póki nie są w związku. Po drugie: “uwieszają się” na partnerze, uzależniając swoje szczęście od tego drugiego człowieka. Tak naprawdę, to nikt nie może dać nam szczęścia, jeżeli sami go sobie nie potrafimy dać.
Bycie całością, powoduje też zależność emocjonalną. Może powodować również zależność finansową w związku i właściwie wyklucza się też z takim prawdziwym partnerstwem. Partnerstwo polega na tym, tak można to sobie metaforycznie wyobrazić, że dwie osoby idą jedną drogą, obok siebie i gdy jedna z nich się potyka, to druga może ją złapać, bo mocno stoi na własnych nogach. Natomiast związek oparty na zależności, czyli związek złożony z dwóch połówek, a nie z dwóch niezależnych całości, funkcjonuje w ten sposób, że gdy idą dwie połówki, jedną drogą, to muszą się stale o siebie opierać i gdy jedna z osób się potknie, to pada całość – oboje padają i nie mają jak wstać.
Róża z mojej opowieści, widzi siebie samą jako połówkę. Widzi siebie, jako niepełnowartościową kobietę, kiedy nie jest w związku z kimś. Bycie połówką, wiąże się z tym, że nie szukamy fantastycznej osoby i dopiero potem podejmujemy decyzję, czy warto z tym kimś stworzyć związek, tylko powoduje, że szukamy kogokolwiek do związku. Bo nam nie jest potrzebna fantastyczna osoba, tylko nam jest potrzebny w ogóle związek, po to, żeby czuć się wartościowym człowiekiem. Oczywiście to jest złudne, bo póki sobie nie przepracujemy samooceny i nie będziemy się widzieć jako odrębną, niezależną całość, to nie będziemy czuć się wartościowi w żadnym związku.
Jeśli wyczekujesz od kogoś sms-ów i czujesz się beznadziejnie, bo ktoś nie napisał i uzależniasz swoje emocje i swoją samoocenę od drugiego człowieka, to prawdopodobnie znaczy, że nie widzisz siebie jako odrębnej całości i Twoja samoocena jest zależna od innych ludzi. Zupełnie bez znaczenia jest również to, czy Ci ludzie są w ogóle w porządku, czy są uczciwi, czy są lojalni. Uzależniasz swoją samoocenę od ludzi jakichkolwiek, jacy by oni nie byli, jednocześnie ich idealizując, a deprecjonując siebie samą.
Warto zadbać o postrzeganie siebie, jako odrębnej całości, bo związek stworzony przez dwie całości, to jest tak, jakby jeden dodać jeden, czyli dwa. Natomiast związek stworzony przez dwie połówki, to jest ½ plus ½, czyli jeden. Wiadomo, że więcej osób, czyli dwie osoby, może zdziałać zupełnie inne rzeczy i dotrzeć zupełnie dalej, osiągnąć większe cele, niż związek ułożony z dwóch połówek.
Róża i Mariusz
Róża z mojej historii, chciała uzależnić swoje poczucie wartości od Mariusza. Gdyby Mariusz się do niej odzywał, mało tego, gdyby ją zaprosił od razu na kolejną randkę, Róża czułaby się ważna i wartościowa. Natomiast kiedy nie odzywał się przez 15 godzin, oczywiście poczuła się jak połówka. Niewartościowa, nieważna, nieistotna dla nikogo. Mariusz, jaki by on nie był, jest jej potrzebny do tego, żeby mogła czuć się dobrze. W związku z tym, jest w stanie wybielić Mariusza i nie dostrzegać ewentualnych nie fair zagrywek z jego strony, no bo to nie jest takie ważne. Najważniejsze, żeby w ogóle był.
Róża jest bardzo niesprawiedliwa dla siebie samej. Traktuje lepiej innych ludzi, szczególnie mężczyzn, którzy jakkolwiek się nią zainteresowali, niż siebie samą. Właściwie to można powiedzieć, że Róża nie potrzebuje Mariusza, konkretnie tego człowieka, tylko potrzebuje relacji z człowiekiem, żeby mogła się czuć wartościowa.
W poniedziałek Mariusz się nie odezwał. We wtorek rano, Róża znów siedzi przy swoim biurku i przygląda się pasom, tworzonym na tym biurku przez słońce i nadal wpatruje się w telefon. Tym razem w jej głowie, pojawiły się trochę inne myśli. Ponieważ Mariusz tyle czasu się nie odezwał, to wniosek Róży jest oczywisty: ona za mało się starała, nie zasłużyła na to, żeby on się do niej odezwał. Róża wymyśliła, że teraz powinna do niego napisać i zapytać, co słychać i być może nawet zaproponować spotkanie. Powinna się po prostu postarać. Było to dla niej oczywiste, bo skoro Mariusz się nie odezwał, to znaczy, że ona coś zawaliła, że nie dopatrzyła, że zawiodła. W takim razie to jest do nadrobienia. To jest nawet jej obowiązek, żeby nadrobić to, co zepsuła w tej relacji. Myśląc w ten sposób, Róża czuje się nieco lepiej, bo znowu ma nadzieję, że jakoś może uratować tę relację i wreszcie przestać być sama. A może nawet, w końcu sobie udowodnić, że zasługuje na miłość…
Podsumowaniem jest to, co powiedziałam wcześniej – że Róży nie jest potrzebny Mariusz, tylko jest jej potrzebna relacja z Mariuszem. Po to, żeby mogła czuć się dobrze ze sobą. Przynajmniej przez jakiś czas, Róża dąży do tego, żeby jakaś relacja, pozwoliła jej czuć się dobrze samej ze sobą. W związku z tym, Róża tak naprawdę nie poznaje Mariusza – nie wie, kim on jest, ale jednak podjęła już decyzję, że jest to dla niej świetny kandydat na partnera.
Jeśli macie ochotę jakkolwiek skomentować ten odcinek lub macie odnośnie jego treści jakies pytania, piszcie proszę na adres mailowy: kontakt@pokojwglowie.pl.