4: Mimo lęku - poza strefę komfortu

Odcinek o tym, że warto się bać, żeby bać się mniej. Do odważnych świat należy – okazuje się, że w tym znanym haśle tkwi wiele prawdy, jeśli tylko odwaga jest dla nas jednoznaczna z działaniem mimo lęku, a nie brakiem tego lęku.

Będzie mi miło, jeśli polecisz ten odcinek komuś, komu się może to przydać 🙂

Książka, o której wspominam- to „Mimo lęku” – Susan Jeffers.

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska

W materiale użyto fragmentów utworu „Folk Round” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

4: Mimo lęku - poza strefę komfortu

W tym odcinku opowiem trochę o lęku, strachu, oraz wychodzeniu poza strefę komfortu. Jak to wychodzenie poza strefę komfortu ma się do tego, jaki rodzaj lęku czy strachu odczuwamy.

Lęk

Jeśli chodzi o lęk, to myślę, że pierwsza rzecz, którą każdy z nas powinien wiedzieć i zaakceptować, to jest to, że każdy się boi. Każdy z nas się boi, chyba, że ma uszkodzony mózg i po prostu jego mózg nie jest w stanie odczuwać emocji. Natomiast cała reszta ludzi się boi.

Wydaje nam się często, że niektórzy się nie boją, dlatego osiągają sukcesy. Albo niektórzy się nie boją, dlatego docierają o wiele dalej, niż osoby które się boją. Ale rzeczywistość jest inna.

To jest tak, że ludzie dzielą się na takich, którzy ulegają lękowi, i na takich, którzy działają mimo lęku. Mimo lęku, czyli odczuwając objawy lęku, dążą mimo wszystko do tego, aby osiągnąć wyznaczone sobie samym cele. Natomiast osoby, które ulegają lękowi, to są takie osoby, które zaczynają się bać, odczuwają nieprzyjemne objawy lęku i wycofują się z jakichś aktywności. Warto tutaj dodać, że jeśli chodzi o emocje, to lęk prawdopodobnie jest taką najbardziej nieprzyjemną emocją. Jego objawy są naprawdę często nawet wręcz drastyczne, i my w ogóle też unikamy wielu sytuacji, nawet nie dlatego, że te sytuacje są dla nas niebezpieczne, tylko po to, aby nie czuć w tych sytuacjach objawów lęku. Czyli przykładowo: mogę mieć lęk wysokości i unikać tych wysokości, ale nie przede wszystkim dlatego, że spadnę – chociaż oczywiście tego też się boję – ale unikam tych wysokości, przede wszystkim po to, aby nie czuć na tych wysokościach objawów lęku. Czyli przykładowo, jeśli wchodzę na jakiś most czy jakąś wieżę widokową, to wyobrażam sobie, że ja będę tam czuła jakieś straszne objawy lęku, na przykład:

  • przyspieszone bicie serca,
  • drżące ręce,
  • uginające się kolana,
  • uderzenia gorąca,
  • zawroty głowy i boję się tych objawów.

Dodatkowo, często interpretujemy sobie objawy lęku, jako taki krok w stronę szaleństwa, totalnej utraty kontroli nad sobą. Właśnie takich sytuacji unikamy. Myślę, że warto, aby każdy wiedział, że tak naprawdę jedyny sposób radzenia sobie z lękiem, to jest robienie tego, czego się obawiamy. Niestety, to nie jest tak, że będziemy czekać i czekać, aż lęk opadnie sam z siebie, i dopiero potem możemy się zabrać za jakąś aktywność, tylko najczęściej jest tak, że najpierw muszę zacząć coś robić, i później dopiero lęk opadnie.

Przykładowo: jeśli boję się jeździć windą, unikam tej windy, to prawdopodobnie będę się jej bała coraz bardziej, z każdym dniem, z każdym uniknięciem przejazdu windą. Będą mnie ciarki przechodzić, na samą myśl o tej windzie.

Mało tego, lęk rozprzestrzeni się na różne inne obszary życia, więc mogę się zacząć bać ruchomych schodów, tramwajów, metra, itd. W rezultacie można się zamknąć w domu w ten sposób, unikając różnych rzeczy, różnych obszarów życia społecznego. 

Wracając do windy. Jeżeli boję się tej windy i nie ulegnę lękowi, tylko zadziałam wbrew lękowi i wsiądę do niej, to pewnie będę się strasznie bać za pierwszym razem. Zapewne będę się strasznie czuła, biorąc pod uwagę objawy lęku, które będę odczuwała. Natomiast jeśli nią przejadę 20 razy, to za 20. razem już może być całkiem ok. Winda będzie już w miarę oswojona. 

Na początku lęk jest najwyższy, ale on nie jest na stałym poziomie. Ekspozycja na jakiś bodziec, który powoduje ten lęk, powoduje, że ten lęk opada. Tak samo jest z różnymi innymi aktywnościami w naszym życiu, czyli np. prowadzeniem auta czy wchodzeniem w jakąś nową grupę ludzi. Na początku się po prostu boimy najbardziej.

Myślę, że dobrze, żeby każdy wiedział, że my się boimy zawsze, gdy robimy coś nowego. To jest coś, co powinniśmy zaakceptować. Boimy się nowych aktywności. Rozwój jest przerażający. Bo rozwój, to są nowe aktywności, pójście w nieznane, odkrywanie świata. Nie wiadomo, co się wydarzy. Nie wiadomo, czym się zakończy jakieś nowe przedsięwzięcie. Musimy pamiętać o tym, że my się boimy rozwoju. 

Często, jeśli unikamy jakiejś zmiany, która gdzieś nam chodzi po głowie, być może nawet i latami, ale unikamy jej, bo wymyślamy sobie wymówki, że to się nie uda, że nie poradzę sobie, to nie czas, to nie miejsce, może kiedyś, to unikamy właśnie tej zmiany z powodu obaw przed pójściem w nieznane. Może też obawiamy się przejęcia kontroli nad swoim życiem, i przed tym, że możemy dokonać błędnej decyzji i ponieść porażkę. Unikamy rozwoju z powodu lęku. Ale nie wszyscy ludzie tak działają. 

Wydaje mi się, że ludzie dzielą się na takich, którzy osiągają sukcesy i realizują swoje cele, ponieważ działali mimo lęku. Druga grupa, to są ludzie, którzy właśnie ulegają lękowi i mają często takie różne przekonania, które też im podcinają skrzydła, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ludzie, którzy ulegają lękowi i rezygnują z różnych rzeczy, rezygnują z rozwoju, czują w głębi, że to nie jest tak naprawdę życie w zgodzie ze sobą. Nie czują się dobrze, nie czują się spełnieni, nie czują się szczęśliwi, bo nie żyją w zgodzie z sobą, tylko w zgodzie z lękiem. Takie osoby najczęściej bardzo dużo narzekają. 

Myślę, że jeżeli ktoś realizuje siebie i spełnia siebie, to nie traci energii na narzekanie. Natomiast jeżeli ktoś dużo rezygnuje z realizacji swoich potrzeb, to właśnie dużo narzeka. Nie wiem czy zwróciliście na to uwagę.

Można powiedzieć, że recepta na życie w pełni, w zgodzie z sobą i poczucie spełnienia, to właśnie jest działać mimo lęku. Mimo swoich obaw, mimo wymówek, które sami sobie wymyślamy, kiedy stajemy u progu jakiegoś wyzwania. 

Ważne jest to, żeby nie czekać z rozwojem, aż lęk opadnie, bo to się nigdy nie wydarzy. To nie dzieje się samo, póki nie podejmiemy działania. Lęk jest z nami, a nawet wręcz jest coraz większy. Jest taka bardzo fajna książka na ten temat, pt. “Mimo lęku”. Autorka opisuje w niej przykład burmistrza, chyba Nowego Jorku, który brał udział w przedstawieniu, w którym miał stepować i bardzo go to stresowało. Człowiek, który rządził najbardziej znanym miastem świata, obawiał się przedstawienia, w którym miał stepować! A obawiał się tego, ponieważ to było dla niego nowe. To było jego wyjście poza strefę komfortu.

Wychodzenie poza strefę komfortu

Jeśli jesteśmy przy temacie wychodzenia poza strefę komfortu – to tak naprawdę to właśnie jest rozwój. Wychodzenie poza strefę komfortu, to jest wychodzenie poza ten bezpieczny obszar, w którym jest miło i przytulnie. Na dłuższą metę jest też często nudno, czujemy marazm i taką powiedzmy szaro burość. Jeśli długo trwamy w tej strefie komfortu, nie wychodząc poza nią, to prawdopodobnie nasze emocje się odezwą. Oczywiście to jest tak, że każdy ma jakieś inne potrzeby i nie mamy naśladować nikogo, ani żyć czyimś życiem, tylko słuchać siebie samych. 

Często, kiedy czujemy marazm, znudzenie, widzimy że zaczęliśmy dużo narzekać, to pewnie jest dla nas samych podpowiedź płynąca z naszego wnętrza, w postaci naszych emocji, że być może czas na zmianę w życiu. Natomiast, jeśli my zbyt długo zwlekamy z tymi zmianami, to może to skutkować nastrojem depresyjnym, czy też depresją. 

Pamiętajcie zatem, że tylko i wyłącznie Wy możecie wiedzieć, kiedy jest czas dla Was samych na wyjście ze strefy komfortu. Myślę, że warto słuchać tych sygnałów płynących z siebie i jednak podejmować działania w zgodzie ze sobą. Tak naprawdę, kiedy ryzykujemy, ale realizujemy swoje potrzeby, to dajemy sobie przynajmniej szanse na odniesienie sukcesu, nawet jeśli poniesiemy porażkę. A jeśli wciąż trwamy w strefie komfortu, to może i nie poniesiemy porażki. Tylko pytanie – czy patrząc później na swoje życie z perspektywy chociażby emeryta, nie będziemy mieli poczucia porażki, że nie podjęliśmy różnych wyzwań. Czy nie będziemy rozmyślać o tym, co by było gdyby…. Myślę, że raczej w takiej sytuacji ludzie nie czują się dumni.

Porażki

W ogóle temat porażek jest bardzo ciekawy, bo my często jesteśmy wychowywani w taki sposób, że nie mamy przyzwolenia na porażkę. Nawet biorąc pod uwagę oceny szkolne. Prawda? Ocenianie uczniów, przynajmniej w momencie kiedy ja chodziłam do szkoły, polegało na wyłapywaniu błędów. Po prostu nauczyciel bazgrał czerwonym długopisem, często dopisując słowo “błąd!” w pracach uczniów. Błąd nie był nigdy traktowany jako coś, na czym my tak naprawdę się uczymy, lepiej niż na czymkolwiek innym, tylko błąd to po prostu porażka na całej linii, która nie powinna była się wydarzyć. Przynajmniej według przekazu, który ja otrzymałam z systemu oceniania szkolnego. 

Nie dajemy sobie pozwolenia na porażki, co nas blokuje przed wychodzeniem ze strefy komfortu. Bardzo boimy się porażek, a jeszcze bardziej – tutaj wrócę do początku, kiedy to opowiadałam o objawach lęku – jeszcze bardziej boimy się tego, że będziemy się bali, tego jak będziemy się czuli po poniesieniu porażki. Przykładowo, jeśli mam taką pracę, którą nie za bardzo lubię, i myślę o tym, że chciałabym ją zmienić – myślę o tym nawet już od kilku lat być może – ale z drugiej strony, pojawiają mi się takie myśli, że w sumie to w tej drugiej pracy, wcale może nie będzie lepiej, że tak wygląda życie, że jak trafię na złych ludzi, na gorszych, na niemiłych, nieprzychylnych mi, to czuję niepokój w związku ze zmianą pracy. Gdyby rzeczywiście tak się wydarzyło, że ta zmiana pracy, nie będzie zbyt szczęśliwym wyborem, to by oznaczało, że podjęłam złą decyzję, że poniosłam porażkę. Że bezsensownie podjęłam tę decyzję, bo mogłam zostać tam, gdzie byłam. 

Boimy się konsekwencji źle podjętych decyzji, wychodząc poza strefę komfortu, ale też boimy się emocji, które będziemy czuli po tych źle podjętych decyzjach. Co bym czuła po zmianie takiej pracy, na pracę jeszcze gorszą? Pewnie czułabym jakiś żal, złość na siebie, smutek. Być może czułabym się przez to beznadziejna, do niczego, do kitu. 

Prawdopodobnie gdybym miała takie przekonania w głowie, że jestem beznadziejna, to właśnie wtedy one by się uruchomiły, i to by potwierdziło – ta nietrafna zmiana pracy – właśnie, że jestem beznadziejna. Ale przecież, jeśli pracę się zmienia, to można ją zmienić ponownie później. Tylko, że jeżeli ja wierzę, że podejmuję złe decyzje i wyjście poza strefę komfortu równa się katastrofa, to pewnie za szybko nie dam sobie przyzwolenia na kolejną zmianę pracy. Nie wiem, czy też zwróciliście uwagę na to, że czasami ludzie wręcz czekają na to, aż ktoś ich “wywali” z tej pracy, której nie lubią? Wtedy, po tym “wywaleniu z pracy”, trochę źle się czują, ale czują też ulgę, że sami nie musieli podjąć takiej decyzji. To jest okropne, bo tak naprawdę nie mają żadnej kontroli nad swoim życiem, oddają kontrolę nad swoim życiem innym ludziom i losowi.

Aby się rozwijać, trzeba się bać…

Najważniejsza rzecz, którą chciałam dzisiaj przekazać to jest to, że aby się rozwijać, trzeba się bać. Nie da się rozwijać zupełnie na spokojnie. Wszyscy boją się nowych wyzwań, wszyscy boją się nieznanego, wszyscy boją się też konsekwencji. Ale im więcej działamy w zgodzie ze sobą i podejmujemy wyzwań, to mamy większe poczucie sprawczości w swoim życiu. Wtedy te obawy są o wiele mniejsze, niż kiedy nie dajemy sobie prawa do podejmowania decyzji i oddajemy kontrolę nad swoim życiem innym ludziom. Sami sobie odbieramy sprawczość. 

Żeby lęk opadł, trzeba robić to, czego się boimy. Jeśli boję się wychodzić poza strefę komfortu to oznacza, że prawdopodobnie powinnam częściej próbować poza tę strefę komfortu wychodzić. To jest ważne, nie tylko ze względu na nasze samopoczucie, na nasze emocje, które czujemy, gdy zbyt długo się nie rozwijamy, kiedy trwamy w jakimś marazmie. Wychodzenie poza strefę komfortu, ważne jest też ze względu na to, że jest to podstawa naszej pewności siebie. Możemy czuć się pewni siebie dzięki temu, że się rozwijamy i wychodzimy poza strefę komfortu, oraz dzięki temu, że przepracowaliśmy różne negatywne przekonania pochodzące jeszcze z dzieciństwa, które ewentualnie mogliśmy dostać od starszych pokoleń w przekazie rodzinnym.

Na pewno do tematu wychodzenia poza strefę komfortu wrócę wkrótce. Być może nawet w kolejnym odcinku. A teraz to wszystko, co miałam do opowiedzenia.

Jeśli chcielibyście jakoś skomentować treść tego odcinka to piszcie na kontakt@pokojwglowie.pl

Shopping Cart