38: Wielkie nadzieje (pod toi toiem)
Kontynuacja treści z 37 odcinka. Trochę listów od Was w tym temacie, trochę o wielkich nadziejach, a także o „bad boyach”.
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
W materiale użyto fragmentów utworu „Krampus Workshop” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
38: Wielkie nadzieje (pod toi toiem)
Chciałabym pozostać przy temacie z poprzedniego odcinka, który był o tym, jak Róża marzyła, by pójść z Mariuszem na wycieczkę w góry i zdobyć szczyt, ale tak naprawdę utknęła pod toi toiem w którym zamknął się Mariusz. To oczywiście była metafora, choć zaraz Wam przeczytam pewną wiadomość, którą dostałam, z której wynika, że takie historie jednak dzieją się na serio.
Wiadomość od jednej z Was:
“Uśmiałam się tą metaforą z toi toiem, bo mój były ciągle przesiadywał w kibelku z uwagi na zespół jelita drażliwego. Taka była wersja oficjalna. W końcu wyszło na jaw, że prowadził podwójne życie, więc w kibelku pewnie pisał z tą drugą. Dwa lata był ze mną, a od roku z tą drugą. Obydwu mówił o dziecku, z obydwoma jeździł na wakacje itd. A ja głupia czekałam kiedy on w końcu zdecyduje się na to dziecko, skoro sam o nim mówił. Ja byłam zdecydowana. A to, ile nakłamał z jakimiś szczegółami bardzo wiarygodnie, ile wersji miał dla nas dwóch, to głowa mała. Pozdrawiam!”
Zauważcie, że metafora z poprzedniego odcinka wydawała się być jedynie metaforą, przejaskrawioną historią. Okazuje się jednak, że to prawdopodobnie jedna z licznych prawdziwych historii, które dzieją się być może na co dzień.
Pamiętajmy, że jeżeli ktoś przesiaduje w takim “toi toiu”, czyli pojawia się i znika z naszego życia, nie wiemy co z nim się dzieje w międzyczasie i za bardzo o tym nie opowiada, to znaczy, że prowadzi jakieś inne życie.
Jeśli jakiś mężczyzna będzie w Tobie zakochany, to prawdopodobnie ty będziesz jego priorytetem. A o reszcie jego życia będziesz po prostu wiedziała z jego opowieści, bo będzie mu zależało na tym, żeby być klarownym, abyś nie miała jakichkolwiek wątpliwości co do jego uczciwości. Tylko oczywiście w ten sposób będzie nudny, bo ze wszystkim na dłoni będzie do Ciebie wychodził. Przede wszystkim z sercem na dłoni.
Świadomość
Bardzo fajna była Wasza reakcja na ten odcinek o toi toiu.
Chciałabym przytoczyć jeszcze jedną wiadomość, którą dostałam od słuchaczki:
“Droga Kasiu! Dziękuję za podcast którego odcinki bardzo wiele pomogły mi zrozumieć i dały pole do pracy nad sobą. W kwestii ostatniego odcinka chciałam opowiedzieć o mojej sytuacji. Może są tutaj inne dziewczyny, kobiety, które mają podobnie, i może mój sposób na Mariusza w toi toiu im się przyda.
Mam taki etap teraz w życiu, że czekam pod toi toiem. Ja sama zdecydowałam jednak, że nie chcę póki co ruszyć sama dalej, ale też nie wydzwaniam nerwowo i nie dopytuję ile on tam jeszcze będzie. Mam ze sobą kanapki i herbatę. Mam kocyk, siedzę na zboczu góry i podziwiam widoki. Tak jest mi teraz dobrze i bezpiecznie. Jeśli nabiorę przekonania, że dłuższe czekanie jest bez sensu – pójdę sama lub zawrócę. Na pewno nie będę wydzwaniać i dobijać się do toi toia, skoro osobie, która siedzi tam tyle czasu, jest z tym dobrze. To, co zdecyduję, to będzie moja decyzja. Dziękuję za Twoją fantastyczną pracę dla nas. Pozdrawiam serdecznie!”
Zobaczcie, że świadomość to jest połowa drogi do sukcesu. To połowa drogi do tego, by dotrzeć wreszcie na szczyt, o którym marzysz, a na który wybierałaś się z Mariuszem. A kiedy już sobie wszystko uświadomisz, to być może zdecydujesz się iść dalej sama, bez Mariusza, w kierunku szczytu. Tak jak jedna z Was mi napisała w komentarzu pod postem na Instagramie:
“Też stałam pod kibelkiem, chociaż chciałam iść do przodu. I tak zmarnowałam 7 lat mojego życia. Nie warto! Jak są obietnice, a nie ma działania, no to trzeba iść samemu. Zawsze jest szansa, że się spotka kogoś po drodze, kto będzie szedł w tym samym kierunku. A jak nie, to i tak lepsze widoki niż tkwienie pod kibelkiem”
Dokładnie tak. Lepsze widoki na góry, gdy patrzysz nawet sama, niż widoki na kibelek, gdzie i tak patrzysz sama. Patrząc i dobijając się do tego kibelka, można powiedzieć, że w jakiś sposób upokarzasz się w oczach innych. A pójście na szczyt w nudnym towarzystwie albo samej, to przynajmniej będzie pójście z klasą, bez upokarzania się, bez dawania się upokarzać jakiejś osobie. Będzie to danie sobie szansy na odniesienie sukcesu.
Pod kibelkiem zupełnie nic się nie dzieje, mimo że przeżywasz miliony emocji. Najciekawsze jest to, że upokarzasz się pod tym kibelkiem, ale Ty w ogóle tego nie widzisz. Najczęściej widzą to wszyscy dookoła. Są świadomi tego, co dzieje się w Twoim życiu, co tutaj nie gra, co powinnaś zrobić. Oczywiście większość osób Ci tego nie mówi, no bo przecież zazwyczaj nie chcemy niechcianych porad i nie chcemy nikomu narzucać swoich rad.
Poza tym nie da się pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce. Więc jeżeli jesteś zafiksowana na tym kibelku, to bardzo prawdopodobne, że nie wysłuchasz innych, którzy mają racjonalne spojrzenie na Twoją sytuację. Różnica między punktem widzenia Twoim a innych jest jednak taka, że oni widzą Ciebie i widzą ten kibelek. Widzą, że na kogoś czekasz pod tym kibelkiem i się dobijasz. Ty natomiast, wcale nie patrzysz na ten kibelek tak naprawdę, oni nie wiedzą co się w Twojej głowie dzieje. Ty mentalnie wcale nie jesteś pod kibelkiem. Ty patrzysz w kierunku Twoich wielkich nadziei i marzeń. Dlatego nie zauważasz, jak tragiczna sytuacja Cię spotkała. Tylko wierz mi, marzenia daje się realizować w rzeczywistości. One nie muszą pozostać tylko marzeniami. Kiedy już jesteś w takiej sytuacji, że mogłabyś ruszyć realnie w kierunku swoich marzeń, to może warto zorganizować sobie takie towarzystwo, które ruszy razem z Tobą, a nie tylko będzie stwarzać pozory, że tam idziecie, a Ty będziesz żyła tymi pozorami. Po to właśnie tworzy się związki i bliskie relacje – aby żyło się lepiej niż samej. Tworzymy związek po to, żeby realizować siebie i swoje potrzeby razem z drugą osobą, która również realizuje siebie i swoje potrzeby i jest wspierana przez ten związek tak jak Ty.
Co biedna Róża może począć w swojej sytuacji?
Wróćmy do tej historii. Róża z Mariuszem wrócili do pensjonatu po tym, jak Róża cały dzień przesiedziała pod toi toiem, a Mariusz przesiedział cały dzień w toi toiu. Mariusz tłumaczył się oczywiście traumą z przeszłości, z tego powodu nie mógł iść w góry i musiał przesiadywać w kibelku.
Następnego dnia była kolejna próba pójścia w góry, która potoczyła się identycznie. Róża oczywiście znowu miała wielkie nadzieje, znowu tymi nadziejami żyła. Poszła za nimi do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zabrała tam ze sobą Mariusza, który znowu zamknął się w toalecie. Znowu oczywiście z powodu traumy z poprzedniego związku. Mariusz powiedział Róży dzień wcześniej, że już tego nie zrobi, ale jednak zmienił zdanie i znowu przesiadywał w toi toiu.
W tym czasie Malwa i Bonifacy, którzy również pojawili się w poprzednim odcinku, którym w nudny sposób udało się dojść na szczyt i osiągnąć sukces, i czuli tam mnóstwo radości i dumy z siebie, zdobyli kolejny szczyt. Czyli w ciągu dwóch dni Malwa z Bonifacym byli na dwóch tatrzańskich szczytach, takich, jakie sobie razem wybrali. Róża od dwóch dni przesiaduje pod toi toiem. Wpatrzona oczywiście nie w toi toia, a w swoje wielkie nadzieje. Te nadzieje są tak wielkie i barwne, że przysłaniają jej beznadzieję Mariusza. Trzeciego dnia powtórzyła się ta sama historia. Trzy razy z rzędu identyczna historia wydarzyła się w życiu Róży. Trzy razy w identyczny sposób nie dotarła tam, gdzie chciała, tylko utknęła już na samym początku. Teraz, gdyby Róża spojrzała ze świadomością na tę sytuację i racjonalnie podjęła działania w zgodzie ze sobą i ze swoimi potrzebami, ze swoimi marzeniami, które przyjechała zrealizować właśnie w Tatry, to mogłaby w góry iść sama, mogłaby iść ze znajomą osobą, którą musiałaby szybko znaleźć, ale mogłaby też przyłączyć się do zorganizowanej grupy, takiej nawet komercyjnej zorganizowanej przez jakiegoś przewodnika górskiego. Idźmy w trzecią opcję – to jest opcja bezpieczna i ciekawa.
Pamiętajcie, że żeby poznać człowieka to warto najpierw przyjrzeć się jego zachowaniom w relacjach z innymi ludźmi, w różnych nietypowych sytuacjach. A tak właśnie możemy poznawać ludzi, gdy przyłączamy się do jakiś zorganizowanych wyjazdów, wycieczek, wypraw w góry. Natomiast gdy się poznaje ludzi przez aplikacje randkowe, to niestety musimy bazować tylko i wyłącznie na tym na początku, co ta osoba o sobie napisała i jak się przedstawiła, i co o sobie mówi. A doświadczyć realnego człowieka i jego realnych zachowań, i jego prawdziwych reakcji, to jest o wiele, o wiele cenniejsze źródło informacji o nim, niż to, co on sam o sobie mówi. Dlatego ja zawsze polecam zorganizowane wyjazdy, które będą przy okazji realizacją Waszych marzeń i Waszych pasji.
Ja sama spędziłam mnóstwo czasu na żaglach, poznałam tam mnóstwo wspaniałych ludzi, z którymi się do dziś kumpluję i jeden z nich został moim mężem.
Nudny Albert
Załóżmy, że Róża z wielkim rozsądkiem podeszła do sprawy i po nieudanych trzech dniach postanowiła przyłączyć się właśnie do takiej zorganizowanej grupy, w której miała nikogo nie znać. Wycieczka rozpoczynała się o poranku, tuż przy wejściu do Parku Narodowego na samym początku szlaku którym mieli podążać. Róża przyszła na miejsce zbiórki punktualnie i okazało się, że wśród tych wszystkich ludzi jest Albert. Albert, którego Róża zna, któremu nawet na dodatek zależało na Róży, ale ona go spławiła twierdząc, że umawia się z kimś na randki, co nie do końca było prawdą, ale nie wiedziała po prostu co powiedzieć, żeby Albert dał jej spokój.
Albert należy właśnie do tych nudnych mężczyzn, którzy są klarowni, prości. Nie dostarczą Ci tylu emocji zatrzaskując się w kiblu na początku szlaku, tylko w nudny sposób pójdą z Tobą w góry, z herbatą i kanapkami. Róża nigdy za tak nudnymi mężczyznami nie przepadała. Nawet można powiedzieć, że starała się ich unikać. Kiedy zaczęli ze sobą rozmawiać, okazało się, że Albert jest już od kilku dni w górach i dotychczas chodził sam. Dokładnie tymi samymi szlakami na których Róża przesiadywała pod toi toiem. Czyli musiał ją mijać, a ona go nie widziała. Była tak zapatrzona w tego toi toia i swoje wielkie nadzieje, że nie widziała realnych ludzi przechodzących obok. Tak to właśnie działa – jak jesteś zafiksowana na jakimś człowieku, ale tak naprawdę to w sumie to nie na człowieku, tylko na nadziejach z nim związanych, to nie widzisz, że może z kimś innym byłoby Ci bardziej po drodze niż z tym, który zamknął się w toi toiu przed Tobą.
“Co leży u podstaw zainteresowania tzw. bad boyami?”
To jedno z pytań zadanych przez Was na Instagramie, dotyczących właśnie treści związanych z fascynującymi mężczyznami, którzy nie odpisują na wiadomości.
Otóż tych czynników może być wiele, wcześniej wspominałam o czterech, w poprzednim odcinku. Mianowicie o tym, że może nie wierzysz, że zasługujesz na coś więcej, nie przemyślałaś sprawy i wydaje Ci się, że to co się dzieje jest fantastyczne, że te wszystkie emocje, które czujesz to kwintesencja miłości. Wierzysz, że ratowanie ludzi jest ważniejsze niż Twoje marzenia, a Twoje marzenia to jakieś fanaberie. Albo może, że nie wiesz do czego w ogóle dążysz w życiu i czas, który Ci organizuje ten bad boy (stanie pod toi toiem), jest dla Ciebie atrakcyjniejsze, niż tkwienie w miejscu, które zorganizowałaś sobie sama. Bo pod tym toi toiem przynajmniej czujesz jakieś emocje i masz nadzieję, że coś z tego wyniknie. Bez tego bad boya w kibelku, nie miałabyś zupełnie nic, miałabyś pustkę.
Pamiętajmy też, że my mamy nawkładane do głowy różnych głupot i farmazonów na temat romantycznej miłości. Jest to wizja stworzona chociażby na podstawie różnych lektur szkolnych i poezji, którymi jesteśmy faszerowani już od dzieciństwa w szkole. Które mówią nam, że miłość jest trudna, wielka, jedna w życiu, romantyczna, bolesna, wspaniała, że kogoś kochasz to na całe życie i lepiej zginąć, niż być z kimś innym. Lepiej zginąć nawet pod tym toi toiem, skoro już kochasz tego typa, który się tam zamknął, niż pójść w góry i spotkać Alberta. A na dodatek jak zostawisz tego nieszczęśnika w toi toiu i pójdziesz w góry, i spotkasz Alberta, to znaczy, że jesteś złą babą, która podeptała wielkie uczucia. A on Ciebie przecież z tego kibelka na swój sposób kochał, pomiatając Tobą jednocześnie. Wierzymy też, że człowieka można zmienić za pomocą swojej miłości. Że jak kogoś zalejesz miłością, to on z tego bad boya zamieni się w Twojego ukochanego pantoflarza.
Swoją drogą uważam, że jeśli facet jest naprawdę pewny siebie i dobrze się czuje sam ze sobą, to pozwala sobie po prostu na bycie pantoflarzem. Ale wcale nie dlatego, że nie ma swego zdania, a raczej dlatego, że po prostu ma zaufanie do kobiety, z którą się związał. Natomiast jeśli w czymś się nie zgadza, to oczywiście o tym asertywnie mówi. Bez pokrętnego zamykania się w toi toiu.
Jeśli chcesz jakoś skomentować ten odcinek lub którykolwiek poprzedni, to pisz do mnie proszę na adres kontakt@pokojwglowie.pl albo w mediach społecznościowych. Zasubskrybuj sobie podcast Pokój w głowie w swojej ulubionej aplikacji podcastowej aby nie przegapić kolejnych odcinków.