40: Co on myśli, gdy znika i się odcina?

Kontynuacja tematu z odcinków 37 i 38 – tym razem z perspektywy Mariusza, który odciął się od Róży wtedy, gdy ona zaczęła mieć wobec niego oczekiwania (że pójdą razem na górską wyprawę). W głowie Mariusza jest chaos- o tym chaosie teraz opowiem.

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska

W materiale użyto fragmentów utworu „Grand Dark Waltz Trio Vivace” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

40: Co on myśli, gdy znika i się odcina?

Jak zamykanie się w toi toiu, czyli odcinanie się od drugiej osoby, wygląda od męskiej strony?

Co myśli Mariusz, gdy zamyka się przed Różą?

Żeby najlepiej pokazać co się dzieje w głowie Mariusza, zacznijmy od jego przeszłości. Od jego historii. Od tego, jakiej relacji swoich rodziców doświadczył. Jakiego wzorca doświadczył, przyglądając się im.

Matka Mariusza zawsze wydawała mu się słaba. Niezaradna. Niesamodzielna. Syn był dla niej najważniejszym człowiekiem, ponieważ miała bardzo kiepską relację ze swoim mężem. Mariusz czuł się trochę jak partner, trochę jak obrońca swojej matki. 

Było w niej mnóstwo żalu. Żalu, złości i nienawiści do męża. Najciekawsze jednak jest to, że nigdy nie próbowała od niego odejść. Mimo, że jej nie szanował, miał inne relacje, nawet pewnie lepsze, niż ze swoją żoną, prawdopodobnie ją zdradzał. Z punktu widzenia Mariusza wyglądało to tak, jakby ojciec trzymał w ręku nóż, matka na ten nóż się nadziewała swoim brzuchem, krwawiła, rozpaczała, lamentowała. Następował totalny dramat, ta historia ciągle się powtarzała. Ona wciąż nadziewała się na ten nóż, który trzymał ojciec. Ojciec stał z nożem i nic nie robił, a ona sama rozpruwała sobie brzuch o ostrze. Robiła to w kółko latami, ale nigdy od niego nie odeszła. Obarczała go winą za to, że jest tak pokaleczona. Obarczała winą za to swego męża i jego dziwki. Tak nazywała wszystkie jego znajome. 

Ciekawe również jest to, że nie odeszła od niego, ale jemu też nie pozwoliła odejść. Mimo, że bez przerwy ją ranił, nie traktował jej dobrze, to ona wciąż i wciąż próbowała go trzymać przy sobie i usiłowała mieć nad nim jakąkolwiek kontrolę. 

Mariusz bardzo kocha swoją matkę, ale jednak uważa, że jest wariatką. Nie chciałby podobnej relacji powtórzyć z żadną kobietą. Nigdy nie chciałby być tak strasznie obciążony czyimiś emocjami, na które na dodatek nie ma za bardzo wpływu. Mariusz nie wie jak miałaby wyglądać dobra relacja. Nie wie właściwie jakiego związku by chciał. Ale na pewno nie chciałby powtórzyć związku swoich rodziców. Przez to Mariusz odczuwa ogromną niechęć do bliskich relacji. Woli nawiązywać relacje powierzchowne, kumplować się, ale kiedy laska zaczyna “świrować” on się zamyka w toi toiu i milczy. Po jakimś czasie pojawia się znowu, kiedy jej już trochę emocje opadną. 

Mariuszowi wydaje się, że wszystkie kobiety działają w ten sam sposób. Wystarczy im ponawijać trochę makaronu na uszy i wszystkie idą do tego ostrza i rozpruwają się, po czym krwawią, rozpaczają, obarczają winą. Ale same nie odejdą, tylko wciąż i wciąż czegoś chcą od mężczyzny. A konkretnie od niego – Mariusza.

Mariusz nie ma zbyt dużego wglądu w siebie.

Nie bardzo rozumie co się dzieje w jego wnętrzu. Prawdopodobnie łatwo mógłby się z tym uporać, gdyby ponazywał wszystkie swoje problemy. Gdyby chociaż spróbował poszukać, na czym powinien polegać dobry związek. Ale on nigdy tego nie zrobił i nigdy się nad tym za bardzo nie zastanawiał. A jeżeli ktoś nie ma wglądu w siebie, to nie ma też empatii. Nie może też zrozumieć innych. Dlatego Mariuszowi z łatwością przychodzi powtarzanie w kółko i w kółko różnych schematów, które powodują, że kobiety rozpaczają. Nie rozumie on zbytnio swojego wkładu w ich emocje. O swoim ojcu oczywiście wiedział, że jest nie fair wobec matki, bo ojciec zdradzał matkę z innymi kobietami. Ale Mariusz nie zdradza. Mariusz po prostu się zamyka, odsuwa. Może trochę kumpluje się z innymi w tym samym czasie. Ma kilka podobnych relacji w jednym czasie, ale on przecież nie jest w żadnym związku. On tylko przyjaźni się z tymi kobietami. Niczego im nie obiecuje. Swoją drogą to ciekawe – wystarczy miło spędzić trochę czasu i te wszystkie baby dopowiadają sobie nie wiadomo co, wyobrażają prawdopodobnie ślub. Na co Mariusz nie mógłby sobie pozwolić. On nie ma ochoty na ślub z żadną rozpaczającą postacią. Osoby, które okazują podobne emocje jak jego matka, wydają mu się naprawdę słabe i beznadziejne. Wzbudzają w nim ogromną niechęć. Poza tym gdyby został w ten sposób potraktowany, to już nie wracałby do takiej relacji. Chyba nie jest im aż tak źle, jak to by wynikało z poziomu rozpaczy, jaki prezentują.

Doprecyzujmy o co chodzi z rozpaczą.

Schemat, który się bardzo często powtarza wygląda tak, że Mariusz spędza dzień lub kilka z jakąś kobietą, dobrze się bawią, po czym on potrzebuje spokoju. Potrzebuje odpocząć i się zdystansować, żeby ta relacja oczywiście nie zabrnęła za daleko i nie wymknęła mu się spod kontroli. Żeby ta kobieta nie zaczęła wyobrażać sobie nie wiadomo czego. Ale z drugiej strony od razu jest zasypywany pytaniami:

  • Czemu się nie odzywałeś?
  • Gdzie byłeś?
  • Co u Ciebie?
  • Myślałam, że dzisiaj znowu się spotkamy.

To jest ciekawe, że właściwie one wszystkie działają według tego samego schematu. Dasz dłoń, to chcą całą rękę. Tylko więcej, więcej i więcej. Tak jakby nie miały żadnych spraw, żadnego swojego życia, a jedynie przesiadywały w tych swoich domach po pracy, wieczorami, zastanawiając się, czy ten facet się odezwie i zagospodaruje im czas, czy dzisiaj znowu będę po prostu siedziała, i patrzyła w ściany. Mariusz nie rozumie, jak można wieść takie nudne życie. Tak samo widzi swoją matkę. Ona właściwie nie robiła niczego poza czekaniem na ojca, żeby go zalać pytaniami o to gdzie był i co robił. Oczywiście też sprzątała i gotowała, ale tego nie można nazwać hobby.

Mariusz lubi czasem pobyć w domu, ale na ogół robi mnóstwo ciekawych rzeczy. Ma wiele zainteresowań, wiele pasji, wiele rzeczy go naprawdę ekscytuje. Przez to ma mało wolnego czasu. Ma świadomość, że jest to atrakcyjne w oczach kobiet. Prawdopodobnie szczególnie atrakcyjne w oczach kobiet, które nie mają żadnych zainteresowań. Tak jakby chciały się podczepić do jego życia. Mariusz ma wrażenie, że one chcą funkcjonować trochę jak takie pasożyty. Chcą żyć jego życiem. Podłączyć się do wszystkiego, same nie wnosząc właściwie nic ciekawego. Jak ta Róża na przykład. Zamknął się w toi toiu na początku szlaku. Mieli iść na tatrzańskie szczyty, a ona siedziała pod tym kiblem. Wyobrażacie sobie – ona przesiedziała tam cały dzień. Jak można pozwolić sobie na tak beznadziejne spędzenie czasu tylko dlatego, że druga osoba zamknęła się w kiblu? Mariusz prawdopodobnie, gdyby zamienili się miejscami, to odszedłby już po piętnastu minutach. Mariusz ma uczulenie na cudze emocje. A szczególnie na emocje zrozpaczonych i nudnych kobiet. 

Myślę, że warto wyjaśnić, dlaczego Mariusz akurat wtedy zamknął się w toi toiu. Otóż, przytłoczyły go oczekiwania Róży. Miał wrażenie, że ona sobie bardzo dużo dopowiedziała do planu ich wspólnego pójścia w góry. Że widziała, że biorą tam ślub. Albo przynajmniej, że on jej się oświadcza.

Mariusz nie miał ochoty brać udziału w takiej szopce, jeśli miałby iść w góry, to z ludźmi, którzy nie mają od niego żadnych oczekiwań. Bo jak oczekiwań jest zbyt dużo, to atmosfera robi się naprawdę ciężka. Jest już wystarczająco zmęczony oczekiwaniami swojej matki, która go zalewała przez całe dzieciństwo, emocjami związanymi tak naprawdę nie z Mariuszem, a z jego ojcem. Mariusz nie może sobie pozwolić na spełnianie czyichś oczekiwań, żeby ta osoba po prostu nie myślała sobie zbyt wiele. Oczywiście bez oczekiwań nie da się zbudować żadnej głębokiej relacji, bo to jest naturalne, że im bliżej z kimś jesteśmy, tym więcej oczekujemy. Ale Mariusz o tym nie wie i nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie ma empatii. Możnaby powiedzieć, że Mariusz utknął na poziomie rozwoju emocjonalnego takim, na jakim był właśnie gdy matka zaczynała go zalewać swoimi emocjami. Czyli mniej więcej miał 10-12 lat. Wcześniej też go zalewała emocjami, ale gdy już był starszy, czuł się niemal jak jej partner. A przynajmniej miał poczucie obowiązku wspierania jej i ochrony przed ojcem. Było to dla niego bardzo trudne. Przerastało to jego możliwości i bardzo często czuł się zbyt słaby. Tak naprawdę nie był zbyt słaby, bo oczekiwania matki co do zrozumienia jej sytuacji, oczekiwania wobec 10-cio czy 12-sto latka były naprawdę nieadekwatne do wieku chłopca. Ale tak to już jest, że dzieci obarczone zbyt ogromną odpowiedzialnością, zupełnie nieadekwatną do ich wieku, nie rozumieją tego, że ta odpowiedzialność jest dla nich za duża. One po prostu czują, że to one nie spełniają oczekiwań, że to one nie dają rady, że są zbyt słabe. Dzieci, które mają poczucie, że muszą ratować rodzica, czują się na to zbyt słabe i najczęściej takie sobie tworzą przekonania na swój temat – jestem zbyt słaby.

Bardzo nie lubimy u innych tego, co uważamy za swoje wady.

Mariusz nie znosi słabych ludzi. Wręcz gardzi nimi gdzieś tam w głębi siebie. Gardzi rozpaczającymi kobietami, nudnymi kobietami. Gardzi słabymi facetami i tymi, którzy sobie w życiu nie radzą. Poza tym myślenie o sobie, “jestem zbyt słaby” jest tak naprawdę niską samooceną. A ludzie, którzy nisko oceniają swoją wartość, w głębi operują wymiarem lepszy-gorszy, umiejscawiają tam bez przerwy siebie i innych ludzi. Przemieszczają się w górę i w dół ku lepszości, ku gorszości. Cały czas muszą walczyć o to, by nie wypaść najgorzej na tym wymiarze lepszy-gorszy. Konkurują z innymi. Wciąż udowadniają. Życie Mariusza jest udowadnianiem. Zatem pokazanie się gdziekolwiek ze słabą kobietą, z taką, która jest dla niego ciężarem, a nie kimś, kto mu dodaje skrzydeł i siły, świadczyłoby przecież o jego gorszości. Na pewno nie świadczyłoby jego zdaniem o tym, że jest wartościowym i silnym człowiekiem, gdyby wlókł za sobą taką kulę u nogi. 

Oprócz tego, że Mariusz dowodzi swej wartości za pomocą realizacji różnych spektakularnych pasji, to jeszcze lubi pokazać się z drogimi gadżetami. Lubi pokazać też, że ma pieniądze. Po tym on sam poznaje wartościowych ludzi. Jeżeli ktoś błyszczy to jest bardziej wartościowy, niż ktoś szary i nijaki. Tego Mariusz sobie zbytnio nie przemyślał, bo najczęściej ludzie, którzy wydają kupę hajsu na to, by wyglądać na bogatych, już nie mają tego hajsu na to, by być rzeczywiście, realnie bogatymi. Ale, jak już mówiłam, Mariusz nie ma wglądu. Mariusz zbytnio się nie zastanawia. Mariusz emocjonalnie jest jak dwunastolatek. A jest po trzydziestce. Dwunastolatek po trzydziestce.

Mariusz lubi Różę, choć czasami nią gardzi. Właśnie wtedy zamyka się w toi toiu. Potem wychodzi, kiedy ta pogarda mu przechodzi i może ją tylko lubić. Gdy pogarda pojawia się znowu, to Mariusz znowu się zamyka. Ta pogarda prawdopodobnie jest rodzajem lęku przed bliskością. Choć lęku na pierwszy rzut oka nie widać, bo jest on właśnie przykryty pogardą.

Podsumowując: Mariusz ma uczulenie na osoby w rodzaju jego matki. Takie, które zalewają emocjami, krwawią tymi emocjami, mimo, że same nadziały się na ostrze noża. Takie, które nie mają tyle szacunku do siebie, żeby zabrać manatki i odejść. Mariusz nie wie, jaki powinien być związek i w ogóle po co mu związek. Mariusz nie ma wglądu w siebie, zatem nie ma też empatii. Funkcjonuje emocjonalnie na poziomie chłopca, którym był mając dwanaście lat. Mariusz widzi siebie jako słabego, potrzebuje zatem udowadniać, że nie jest słaby, czuje więc pogardę do słabych ludzi.

Ciekawa jestem co Wy wiecie na temat Mariusza i jego emocji? Jeśli chcielibyście się tym podzielić, to piszcie proszę na kontakt@pokojwglowie.pl . A może jest tu osoba, która sama w przeszłości była takim Mariuszem?

Życzę Wam zatem nie nadziewania się w kółko i w kółko na nóż trzymany przez Mariusza. Dajcie mu spokojnie zrobić sobie kanapki i idźcie w swoją stronę. 

Zasubskrybuj sobie podcast Pokój w głowie w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.

Shopping Cart