42: Wywalać go z życia, czy nie wywalać?
W tym odcinku opowiem, kiedy kompletne wyrzucanie kogoś ze swego życia nie jest najlepszym pomysłem.
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
W materiale użyto fragmentów utworu „Study And Relax” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
42: Wywalać go z życia, czy nie wywalać?
Wrócę do tematu wyrzucania ludzi ze swego życia. Może nie należy ich wyrzucać totalnie, tylko umieszczać na dalszych orbitach?
Po prostu odpuszczać ich sobie…
Dosyć istotnym problemem w relacjach z ludźmi jest “czarno-białość”. Bardzo wiele osób postrzega świat właśnie w barwach czarnej i białej. Gdy coś nie jest czarne, to jest białe, a gdy coś nie jest białe – to jest czarne.
Tak samo jest z wyrzucaniem ludzi ze swego życia, czy też odpuszczaniem sobie ludzi według tych “czarnobiałopostrzegających”. Albo ktoś jest w ich życiu i jest ważny, albo nie ma go wcale. Jeżeli ktoś zrobił coś, co im nie odpowiada, jakoś ich rani, to znaczy, że trzeba totalnie urwać kontakt, powiedzieć “nienawidzę Cię, nie odzywaj się więcej do mnie!” i udawać, że człowiek przestał istnieć. Albo nawet nie przestał istnieć, tylko w ogóle nigdy nie istniał. Być może takie wyrzucenie kogoś ze swego życia może nam pomóc zapomnieć o tej osobie i wygasić emocje z nią związane, jednak pamiętajmy, że na dłuższą metę jest to trudne i kłopotliwe. Wielu ludzi z którymi rozmawiam po dłuższym czasie żałuje, że wyrzuciła kogoś ze swego życia. Po pierwsze, zastanawiają się co słychać u tej osoby. Zastanawiają się również nad tym, czy ten ktoś w ogóle by się odezwał, gdyby mu nie zakazywali odzywać się do siebie. Pamiętajmy, że wyrzucając człowieka, który był w naszym życiu, wyrzucamy część swoich wspomnień. Tak jakby negujemy istnienie części naszych wspomnień, części wydarzeń z naszego życia, części naszych doświadczeń. A kiedy wyrzucamy wspomnienia to tak, jakbyśmy wyrzucali kawałek siebie. Być może przez to przestajemy być pełni, kompletni. Mamy w sobie dziurę. Na przykład w sercu, co nie jest komfortowe.
Jeśli wyrzucasz człowieka ze swego życia z powodu złości, co się stanie, gdy ta złość opadnie? Złość, nienawiść, te wszystkie negatywne emocje wobec wyrzuconego człowieka? Co się stanie, gdy one opadną? Możesz pożałować tej decyzji. Poza tym co zrobisz, jeśli wyrzucisz kogoś ze swego życia, a potem go przypadkiem spotkasz na ulicy? Będziesz udawać, że go nie widzisz? Przywitasz się, czy będziesz go widzieć, ale się nie przywitasz? Czy jest Twoim znajomym, czy może jest nieznajomym? Myślę, że nie będzie to zbyt komfortowa sytuacja. A jeśli będziesz przeglądać zdjęcia z przeszłości, na których jest ta osoba? Na przykład zdjęcia z podróży? Będziesz te zdjęcia pokazywać bliskiej Ci osobie, co wtedy powiesz o tym człowieku, który jest z Tobą na tych zdjęciach? Powiesz, że to nikt? Powiesz, że nie znasz? Czy może jak bardzo nienawidzisz tej osoby i dlatego ją wywaliłaś ze swego życia? Czy na pewno chcesz w nieskończoność myśleć o tej złości i nienawiści i ją podsycać, żeby mieć uzasadnienie wyrzucenia tego człowiek z życia? Można oczywiście wywalić zdjęcia, ale to jest, tak jak mówiłam wcześniej, pozbywanie się części wspomnień, części swojej przeszłości, również części siebie. Twoja przeszłość Cię ukształtowała, więc jesteś jaka jesteś, ponieważ pewne rzeczy wydarzyły się w Twoim życiu i pewne rzeczy przeżyłaś. Jeśli je skasujesz, kim będziesz wtedy?
Co zrobić, zamiast wywalania ludzi ze swego życia?
Poszłabym w kierunku wyobrażenia sobie “kręgów bliskości” wokół siebie i umieszczania w tych kręgach ludzi, których znasz. Może być grupami. Na przykład ludzie, którym powiedziałabyś “dzień dobry” lub “cześć” gdybyś ich mijała na ulicy. Na najdalszym kręgu będą ludzie, którym powiesz tylko “cześć” ale nic o nich nie wiesz i nawet Cię to nie interesuje, co się dzieje w ich życiu. Na najbliższym kręgu będą zapewne osoby które kochasz, i które kochają Ciebie. Być może ktoś, z kim tworzysz związek. Może dzieci, najbliższa rodzina. Ci, którzy są dla Ciebie absolutnie najważniejsi.
Dziś na jednym ze spotkań rozmawiałam z Eweliną i kręgi te Ewelina nazwała orbitami. Powiedziała, że wyobraża sobie 10 orbit. Najdalsza jest dziesiąta i tam znajdują się ludzie, którzy są od niej najdalej, ale jednak ich zna.
Myślę, że orbity to jest świetny pomysł. Najbliższa orbita (nr 1) to właśnie najbliższy krąg, czyli najbliższe Ci osoby. A na orbicie 10. są ludzie, których znasz i którym mówisz “cześć” lub “dzień dobry”.
Jeśli wywalasz kogoś ze swego życia totalnie, wywalasz go poza te orbity, to znaczy, że jest nieznajomym, czy znajomym? Gdy go spotkasz, to traktujesz go jako znajomego czy jako nieznajomego? Co ktoś musiałby zrobić, zastanów się tak na chłodno, żeby został przez Ciebie wyrzucony poza wszystkie orbity? Być może musiałby być to ktoś, kto stosuje wobec Ciebie przemoc, chciał zrobić krzywdę Tobie lub Twoim bliskim. Okraść, zabić, pobić, itd. Te osoby prawdopodobnie zasługują na wyrzucenie poza orbity. Ale jeśli relacja czy związek nie poszły Ci najlepiej, to być może nie ma potrzeby totalnie wydalać kogoś ze swego życia, tylko oddelegować na dalsze orbity? Można powiedzieć, że wtedy odpuszczasz sobie człowieka, nie kasując go w swoich wspomnieniach. Oodpuszczasz sobie człowieka, czyli wkładasz w tę relację tyle wysiłku, ile wkładasz w relacje z ludźmi, którzy są na orbicie ósmej lub dziesiątej. Jeśli nie wiesz w jaki sposób zachować się wobec na przykład ex, to wyobrażasz sobie, co byś zrobiła w takiej samej sytuacji, gdyby to był ktoś inny z tej samej orbity. Masz fajną wskazówkę, podpowiedź, co do tego co dalej. Wtedy, jeśli ktoś z orbity ósmej wysyła do Ciebie niespodziewanie wiadomość “co słychać?”, to Ty nie zalewasz go żalem o całą Waszą wspólną przeszłość, nie zadajesz pytań “dlaczego tak się zachowałeś?” i “dlaczego odszedłeś?”, “dlaczego mnie zraniłeś?”, tylko po prostu odpowiadasz na pytanie “co słychać?” bardziej lub mniej zdawkowo.
Działa to także w drugą stronę – możesz zapytać, ludzi z orbity ósmej, co u nich słychać, choć wcale nie musisz, ponieważ jest to relacja, gdzie właściwie nikt niczego nie oczekuje. Natomiast ludzie z orbity pierwszej to osoby, z którymi możesz planować przyszłość, z którymi planujesz tę przyszłość. Wiesz, że oni są dzisiaj w Twoim życiu i będą także w przyszłości. Jeśli ktoś nie widzi siebie w Twojej przyszłości, nie rozmawia z Tobą o przyszłości i nie planuje przyszłości, to prawdopodobnie nie nadaje się na orbitę pierwszą i należy go przesunąć na orbitę dalszą.
Przestajesz wkładać wysiłek w daną relację.
Wkładasz adekwatny wysiłek do tego, co ta relacja znaczy w Twoim życiu. Znaczenie ludzi w naszym życiu, dobrze żebyśmy wnioskowali z tego, co robią, a nie co na przykład, mówią. Na najbliższych orbitach, prawdopodobnie będą osoby, które mówią i robią to samo. Czyli u których pokrywają się słowa i czyny.
Czy spotkaliście się kiedyś z taką “fantastyczną” reakcją, że ktoś nagle zaczyna do Was mówić przez Pan/Pani, a była to lub jest bliska osoba, na przykład matka, babka, dziadek itd. Coś nagle nie pasuje tej osobie w waszej relacji, więc zaczyna mówić używając Pan/Pani. To właśnie jest wywalanie ludzi ze swego życia. Tak samo, gdy, na przykład ludzie biorą rozwód. Kiedyś dużo ich łączyło. Teraz wzięli rozwód i są zupełnie oddzielnymi, nie połączonymi żadną przyszłością osobami. Kiedy pokażą komuś zdjęcia ze ślubu i ten ktoś zapyta “o, a kto to jest?” i co Ty wtedy powiesz? Nie wiem, nie znam? Jeśli wywalisz kogoś ze swego życia to w sumie musisz powiedzieć “nie wiem, nie znam”. Może brałam kiedyś ślub, ale nie znam. Natomiast jeśli będzie to były małżonek, obecnie wydalony na orbitę ósmą lub dziesiątą, to powiesz, że to jest mój były mąż, ale teraz nie mam za bardzo z nim kontaktu, nasze drogi się rozeszły.
Pamiętajmy o tym, żeby konsekwentnie, latami utrzymywać kogoś wyrzuconego ze swego życia, kogo może czasem spotkamy jednak, żeby konsekwentnie utrzymywać, że tego człowieka nie ma. Musimy pielęgnować w sobie złość i nienawiść, którą czuliśmy dokonując tego wyrzucenia. A pielęgnowanie w sobie nienawiści i złości, jest cholernie męczące, wypalające, smutne, złe, toksyczne dla nas samych i dla ludzi z naszego otoczenia. Jeśli natomiast, zamiast wyrzucać pod wpływem złości, którą czujesz obecnie, zdecydujesz się tę złość jednak wyrzucić z siebie w jakiś inny sposób, a człowieka po prostu oddelegować na orbitę ósmą lub dziesiątą, to dajesz sobie możliwość do tego, żeby może mu kiedyś wybaczyć? Ale oczywiście nie zapomnieć, bo wniosków nie należy zapominać. Tylko jeśli udajemy, że kogoś w naszym życiu nie było, to ciężko jest na podstawie relacji, której nie było, zbudować jakiekolwiek wnioski. Zatem żeby mieć wnioski i żeby czuć te wnioski, żeby to były takie prawdziwe, nasze wnioski, nauka na błędach, to musimy pamiętać z czego one wynikły. Bo wnioski znikąd, są po prostu nieistotne. Wnioski znikąd, to jak wysłuchiwanie cudzych porad. Natomiast Twoje własne wnioski, zbudowane na podstawie relacji kogoś z orbity ósmej lub dziesiątej, będą oparte na tej danej, konkretnej relacji, która nadal gdzieś tam jest, ale ponieważ masz te wnioski, to jest ona już inna niż kiedyś.
Ważne jest też to, że gdy wydalasz kogoś na orbitę ósmą lub dziesiątą, to Ty nie musisz tego ustalać z tym człowiekiem, ani o tym dyskutować, ani informować na ten temat. Po prostu, robisz to dla siebie, w swojej głowie i nikt o tym nie musi wiedzieć. Po prostu wydalasz kogoś na tę orbitę i zachowujesz się, jakby on już tam od razu był. Nie dajesz ostrzeżeń, nie dajesz ostatnich szans. Nie prowokujesz do tego, żeby poczuł żal, żeby się nie dał wydalić. Wydalasz go na orbitę ósmą lub dziesiątą, jak będzie chciał to wróci.
Myślę, że oddalenie kogoś na dalsze orbity nie jest nieodwracalne. To może się zmienić. Zresztą to jest normalne, że nasze relacje z ludźmi ewoluują. Czasem są bliższe, czasem są dalsze. Nawet z tak bliskimi osobami jak rodzeństwo. Raz kumplujemy się, potem nasze drogi się rozchodzą, potem mogą znowu się zejść. Myślę, że nie jesteśmy w stanie dzisiaj, teraz, podjąć decyzji na temat całej naszej przyszłości, wszystkich relacji, ze wszystkimi ludźmi. Dlatego te orbity są świetne.
Tam można przemieszczać się między orbitami, w zależności od tego, kim w danym momencie, ktoś jest w Twoim życiu.
Jeśli ktoś jest totalnie wydalony poza orbity, czyli po prostu wyrzucony z Twojego życia, to nie ma szans przemieszczać się między tymi orbitami, więc musisz założyć na przykład mając dzisiaj 20, 30, 40 lat, że już nigdy więcej tego człowieka nie spotkasz. Albo nigdy więcej nie będziesz miała okazji z nim rozmawiać. A to trochę ryzykowna decyzja, bo nie wiemy, co się wydarzy w przyszłości i z jakiego powodu.
Pokażę Wam to na przykładzie Róży i Mariusza, i historii z toi toiem.
Róża stała cały dzień pod toi toiem w którym zatrzasnął się Mariusz. Mieli iść razem w góry. (działo się to w odcinku 37. podcastu Pokój w głowie, jeśli ktoś nie słuchał to niech sobie wróci i usłyszy tę historię). Otóż Róża stała cały dzień pod tym toi toiem, ponieważ potraktowała Mariusza tego dnia tak, jak traktuje się ludzi, którzy są na orbicie pierwszej. Gdyby Róża pozwoliła sobie wydalić go razem z tym toi toiem na orbitę ósmą lub dziesiątą, nie czekałaby cały dzień. Z osobami z tej orbity nie umawiasz na wycieczki w góry. Jeśli się nie odzywają, to zajmujesz się czymś innym. Róża wtedy z łatwością poszłaby w góry bez niego.
Następnego dnia również nie spędziłaby pod toi toiem, nie umówiłaby się więcej z Mariuszem. Na orbicie ósmej lub dziesiątej może znajdować się również sąsiad z pensjonatu, w którym mieszka Róża, z którym miałą krótką pogawędkę po śniadaniu. Może tam być również kierowca busa, który dowoził na szlak, z którym również trochę porozmawiała w drodze. Może tam być również Pani ze sklepu, u której Róża dzisiaj kupiła wodę mineralną i przy okazji porozmawiały o pogodzie. A ponieważ ta Pani pamiętała Różę z poprzednich dni, to zapytała ją “gdzie się Pani dziś wybiera?”. Na tych wszystkich ludzi, Róża nie czekała cały dzień. Nie stała ani pod tym sklepem, ani na przystanku busa wyczekując na kierowcę. Nie czekała cały dzień, aż się zdecydują gdzieś z nią pójść i coś z nią zrobić. Róża po prostu po krótkiej rozmowie z nimi, wróciła do swego życia bez nich. Ponieważ tych osób nie ma w przyszłości Róży. Mariusz natomiast był na tej pierwszej orbicie, ponieważ umawiał się z Różą, że w przyszłości będzie, że razem pójdą na górski szczyt. Potem się jednak okazało, że on się jednak nigdzie nie wybiera.
Uporządkujcie swoje orbity, oddalajcie i przybliżajcie ludzi w zależności od tego, jak dana relacja wygląda w danym momencie. Być może da to Wam spokój i pozwoli odpuścić sobie wiele niepotrzebnych, długo podtrzymywanych emocji.
Jeśli chcesz temat orbit skomentować to pisz do mnie proszę na kontakt@pokojwglowie.pl albo napisz do profilu Pokój w głowie na Instagramie lub Facebooku. Zasubskrybuj też podcast Pokój w głowie w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.