84: Chcę, by wszyscy mnie lubili
Co wyprawiamy z szacunkiem do siebie, chcąc by wszyscy nas lubili? I co z tych prób bycia lubianą wynika dla nas? Szczególnie z prób bycia lubianą przez ludzi z problemami…
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
W materiale użyto fragmentów utworu „Backbay Lounge” Kevin MacLeod
(incompetech.com)Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
84: Chcę, by wszyscy mnie lubili
Tym razem chciałabym poopowiadać na temat chcenia bycia lubianą przez wszystkich.
Chcę, by wszyscy mnie lubili. To jest takie bardzo popularne przekonanie w społeczeństwie. Wydaje nam się, że powinniśmy być lubiani i dbać o to, żebyśmy byli lubiani. Myślimy, że nie dzieje się to naturalnie. Naturalna selekcja raczej nie toczy się wokół nas, tylko musimy trochę pocisnąć i się postarać. Wydaje się nam, że jak będziemy przez wszystkich lubiani, co swoją drogą jest niemożliwe, to będziemy bardziej wartościową wersją siebie, niż kiedy jesteśmy przez niektórych nielubiani. Tak dokładniej mówiąc, to pewnie dla części ludzi jesteśmy po prostu zupełnie neutralni, ale my właśnie w bardzo czarno biały sposób postrzegamy to lubienie i nielubienie. Jeżeli ktoś mnie lubi, to mnie lubi, a jeżeli nie zalicza się do tych lubiących, to tak jakby mnie nie lubił, czyli miał wobec mnie negatywne emocje. Nie bierzemy pod uwagę tego, że dla większości osób będziemy jednak zupełnie neutralni i obojętni.
Czarno-białość powoduje, że nie możemy sobie na tę neutralność i obojętność pozwolić. No, bo przecież, co by to o nas świadczyło? Świadczyło szczególnie o nas, w naszych własnych oczach, bo tutaj właściwie wszystko rozbija się o naszą samoocenę. Mieszamy temat tego lubienia i nielubienia z tym, co o sobie myślimy, a konkretniej mówiąc, co myślimy o swojej wartości jako człowieka.
Kiedy koncentruję się na tym, że wszyscy powinni mnie lubić, to nie mogę być jednocześnie naturalną sobą, bo wtedy przecież coś sobie narzucam. Cały czas mam w tyle głowy tę myśl, że muszę się pilnować. Nie mogę być taką, jaką bym była, gdybym nie musiała się starać. Nie mogę sobie pozwolić na jakieś słabości, niedociągnięcia i gafy. I może to powodować, że będę taka sztywna, nieelastyczna i niespontaniczna, bo się staram. A spontaniczni ludzie to są ci, którzy nie starają się, którzy po prostu są tacy, jacy są.
Pozwól innym się wykazać
Co jeszcze może wynikać z takiego nadmiernego starania się o sympatię innych ludzi? Otóż innym ważnym aspektem i minusem tego starania się jest to, że mogę unikać ludzi w momencie, kiedy wydaje mi się, że nie zasługuję na lubienie. Czyli w momencie słabości, w momencie gorszego nastroju i w momencie, kiedy mam jakieś problemy lub wątpliwości. Problem w tym, że wtedy jestem najciekawsza. Wiecie, że ludzi łączy między sobą to, że czują się sobie wzajemnie potrzebni. W najlepszych relacjach jest równowaga, czyli jestem potrzebna temu drugiemu komuś, a on bywa potrzebny mnie. Jesteśmy sobie potrzebni w tym samym stopniu i dajemy sobie tyle samo, co bierzemy. A jeśli nie biorę od innych, to nie daję im poczucia bycia potrzebnymi. Nie daję im możliwości, żeby czymś się ze mną podzielili, żeby się wykazali, żeby po prostu poczuli się ważni. Ludzie niepotrzebni są nieważni. Jeśli okazujesz, że nie masz problemów, to również okazujesz innym ludziom, że są dla Ciebie nieważni, albo nie są na tyle ważni, żebyś mogła im zaufać, mówiąc o tym, z czym sobie nie radzisz. Oczywiście, tutaj nie chodzi teraz o to, żeby wszystkich ludzi, z którymi będziecie rozmawiać, zasypywać swoimi problemami i żalami. To dotyczy tylko niektórych osób. Tylko z niektórymi warto dzielić się tym, co jest dla nas najważniejsze i najtrudniejsze. A z którymi warto się dzielić? Otóż pewnie z tymi, którzy pokazali, że możemy im zaufać. A zaufać możemy komuś, kto nie wykorzystuje naszych słabości przeciwko nam, czyli po prostu nas szanuje. Zaufać możemy komuś, komu pozwoliliśmy się zawieść, a on nas nie zawiódł. Tym ludziom możemy pokazać swoje słabości, swoje problemy, swoje troski. I wtedy też pozwalamy się zawieść, bo ten ktoś może powiedzieć, że go to nie obchodzi. Może totalnie to olać, podeptać, zniszczyć, zgasić nas lub powiedzieć, że nie powinnaś się tak czuć.
Bycie lubianym a szkodliwe schematy
Kolejnym ważnym aspektem chęci bycia lubianą przez wszystkich jest to, że dążąc do tego bycia lubianą, dopasowujemy się jednocześnie do wszystkich ludzi, jacy oni by nie byli. A przecież nie wiemy, kto jest wśród tych osób i jakie ta osoba ma problemy. Jeżeli będą to ludzie, którzy nie szanują innych, niszczą innych i nie liczą się z cudzymi emocjami, to chcąc dopasować się do tych osób i być przez nich lubianymi, będziemy wpasowywać się w ich schematy. Będziemy wpasowywać się w ich toksyczne zachowania wobec innych. Jeżeli ktoś nie szanuje ludzi, to żeby dobrze dopasować się do tego kogoś, musiałabym pozwolić nie szanować się.
Ludzie krzywdzą innych z powodu swoich własnych problemów. Ludzie krzywdzą innych z powodu swoich własnych słabości. Pamiętajmy jednak o tym, że my nie możemy cudzych problemów rozwiązać. Jeżeli ktoś z czymś sobie nie radzi i jego “sposobem radzenia” jest krzywdzenie innych, to wpasowując się w krzywdzenie innych, nie rozwiążemy tych jego problemów, a jedynie trochę je zatuszujemy. My właściwie pomagamy komuś tuszować jego problemy i jednocześnie bierzemy odpowiedzialność za te cudze nierozwiązane problemy, których w dodatku ta osoba najczęściej w ogóle nie zamierza rozwiązywać. Chcąc być lubianą przez wszystkich, biorę odpowiedzialność za cudze nierozwiązane problemy. Biorę odpowiedzialność za nierozwiązane problemy części z tych osób, przez które chciałabym być lubiana. Chcąc być lubianą przez kogoś, kto nie szanuje innych, biorę odpowiedzialność za jego brak szacunku do innych. Pozwalam na ten brak szacunku i ponoszę jego konsekwencje, nie stawiając granic i nie narzekając.
Jak się to ma do Mariuszów? O Mariuszach było we wcześniejszych odcinkach, więc jeśli chcesz wiedzieć, kim jest Mariusz, to musisz posłuchać mnóstwa innych, wcześniejszych odcinków tego podcastu.
I właśnie, chcąc być lubianą czy kochaną przez Mariusza, który ma problemy, musisz ponieść konsekwencje tych problemów. Musisz pomóc Mariuszowi zatuszować te problemy i razem z nim udawać, że tych problemów nie ma, nie nazywać ich i znosić to z uśmiechem. I wtedy Mariusz może będzie miał do Ciebie pozytywne emocje, ale nie znaczy to oczywiście, że on Ciebie będzie kochał. Dopóki ma on poważne problemy do rozwiązania, to prawdopodobnie nie jest w stanie kochać nikogo, bo nie jest w stanie kochać siebie samego. Mariusz musiałby sobie ze swoimi problemami poradzić, żeby w uczciwy i autentyczny sposób wejść w bliską relację. Nie jest oczywiście Twoją rolą ratować Mariusza przed jego lękami, depresją i przed jego traumami z dzieciństwa. To może zrobić tylko on, może więc nie umawiaj mu spotkań w jego imieniu. Możesz mu podsunąć kontakt, gdzie mógłby iść po pomoc, ale nie umawiaj mu spotkań z jakimikolwiek terapeutami. Jeśli sam nie jest w stanie zrobić nawet tego, to co dopiero będzie z udźwignięciem całej pracy podczas terapii. Poza tym myślę, że spotkania można umawiać swemu dziecku. Dorośli ludzie, którzy chcą jakieś zmiany w sobie i chcą rozwiązywać realnie swoje problemy, tak łatwą rzecz, jak umówienie spotkania z terapeutą, psychiatrą lub psychologiem, mogą sobie zrobić sami. Z mojego doświadczenia wynika, że jeżeli ktoś został umówiony lub nawet wysłany przez inną osobę na terapię, to nie za bardzo wie, z czym on przyszedł, nad czym miałby pracować i czy w ogóle ma jakiś problem. A najczęściej nawet myśli, że nie ma żadnego problemu, tylko “przyszedłem, bo ona chciała”. Z tego nic nie wyniknie. Wiadomo, że przyjść można tylko ze swoimi problemami, w dodatku, problemami już nazwanymi, a nie z czymkolwiek dopiero do szukania i nazywania. Pomóc można tylko takim ludziom, którzy sami uważają, że mają jakiś problem do rozwiązania.
Odpowiedzialność za innych
Starając się być lubianą przez wszystkich, stajesz się też niewidzialna, bo nie możesz pokazać przecież jaka jesteś. Nie możesz postawić granic. Nie możesz okazać swoich cech, swoich upodobań, preferencji i swojego nastroju. Po prostu, stajesz się taka dopasowana. Stajesz się takim kameleonem – nie widać Cię, w ogóle nie wyróżniasz się z tła i wpasowujesz się w nie doskonale. Tłem są inni ludzie ze swoimi pomysłami, również na Ciebie. Wracając znowu do tematu Mariusza, zauważ, czy taki Mariusz, gdy ma jakiś pomysł na Ciebie dopasowaną do siebie samego, a on siebie samego właściwie nie lubi, często właściwie nie znosi, ma niską samoocenę i Ty się do niego dopasowujesz, czyli do tego kogoś, kogo on nie znosi, to jak on miałby Cię kochać? Mariusz boi się bliskości, bo uważa, że zostanie odrzucony i że na tę bliskość nie zasługuje. Uważa, że z tą bliskością sobie nie poradzi i będzie musiał cały czas udawać. No właśnie, on ma też to przekonanie, że musi udawać, bo inaczej, najprawdopodobniej, nie da się go kochać i nie da się go lubić. Jeśli on uważa, że na tę bliskość nie zasługuje i udaje a Ty się do tego dopasowujesz, to już w ogóle z tego wychodzi jakiś totalny chaos i inscenizacja. Jakaś marna sztuka, w której, tak naprawdę, nikt nie chce brać udziału i wszyscy czują się przez to przytłoczeni. Ty czujesz się z tym źle, i taki Mariusz też czuje się źle, bo oboje tego nie chcecie. Więc im szybciej to zakończycie, tym lepiej dla waszego samopoczucia. Mariusz, wyobraź sobie, gardzi sobą, gardzi tym, kim mu się wydaje, że naprawdę jest. Wydaje mu się, że ten, kto siedzi gdzieś tam w jego środku, czyli on prawdziwy, zasługuje na pogardę. I Ty, dopasowując się do Mariusza, wpasowujesz się również w jakiś taki schemat człowieka, który zasługuje, jego zdaniem, na pogardę. Stąd też brak szacunku Mariusza do Ciebie. Takie są też konsekwencje miłości do kogoś, kto nie szanuje sam siebie: nie będzie też szanował nas. Tak, jak mówiłam, my próbując być lubianym/lubianą przez ludzi, którzy nie radzą sobie ze swoimi problemami i nie rozwiązują tych problemów, bierzemy na siebie odpowiedzialność za ich nierozwiązane problemy i ponosimy też konsekwencje tych problemów i tej odpowiedzialności.
Inny przykład niż Mariusz, który nie znosi siebie, to chociażby człowiek, który jest nieszczęśliwy, nie realizuje swoich celów, pewnie gdzieś tam w głębi nie znosi siebie tak, jak Mariusz, ale tu będę mówić o innym aspekcie. Człowiek tak narzekający i zgorzkniały, zamiast wykorzystywać swoją energię na rozwój i spełnianie swoich potrzeb, swoich marzeń, swoich celów, to tę energię wykorzystuje na zrzędzenie i narzekanie. Jeśli chcesz być lubiana przez takiego kogoś, takiego zblazowanego człowieka, to musisz wczuć się razem z nim w to zrzędzenie i narzekanie. Zobacz, jaki to będzie miało na Ciebie długofalowy wpływ. Będziesz tak samo przybita życiem jak on i będziesz miała brak sił, brak energii na to, żeby realizować również swoje cele i swoje potrzeby. Bo jak zaczniesz je realizować, to zburzysz schemat, według którego on żyje. Jemu to się nie spodoba. Nie spodoba mu się, że Ty próbujesz wychodzić poza strefę komfortu, w której on tkwi przez całe swoje życie.
Ludzie, jeśli bardzo w coś wierzą, to będą też bardzo się bronić przed wszystkim, co do tej ich wiary nie pasuje. Jeśli ktoś wierzy, że jednak najbezpieczniej jest przebywać w strefie komfortu, to będzie unikał wszelkich informacji na temat tego, że ktoś z tej strefy komfortu wychodzi. A szczególnie ktoś taki w miarę bliski, kto żyje właściwie podobnie do nas. Może zaakceptujemy wychodzenie ze strefy komfortu jakichś odległych ludzi, jakichś gwiazd, ludzi z telewizji, z internetu, ludzi, których nie znamy. Ale nie będziemy chcieli zaakceptować życia w inny sposób tych ludzi, którzy są w zasięgu naszej ręki. Możemy ich wtedy krytykować, możemy im podcinać skrzydła, możemy ich namawiać, żeby jednak tego nie robili, strasząc ich. Możemy pomijać temat wszystkiego, co jest, pewnie też dla nich, ważne i wszystkiego konstruktywnego, co robią oni w życiu. Możemy potraktować to jako taki temat tabu. Ich podróże, ich rozwój, jakieś tam szkolenia, w których biorą udział nowi ludzie, których poznali. Nie będziemy o tym rozmawiać, bo przecież sami przekonaliśmy siebie, że takich rzeczy nie warto robić. I mamy to tak silnie uargumentowane, że jest to jedyna najprawdziwsza prawda, rządząca naszym życiem, i oczywista oczywistość.
“Wchodząc między wrony, musisz krakać jak i one” i jeśli nie jesteś w stanie krakać jak te wrony, czyli na przykład tacy zrzędzący, zblazowani ludzie, to może nie ma co z nimi walczyć, tylko po prostu zmienić otoczenie, jeśli nie masz ochoty żyć tak jak oni. Oczywiście, możesz też zacząć krakać z tymi wronami, stać się niewidzialna i wtopić się w tłum, czując się w głębi beznadziejnie, bo wtedy jest szansa, że oni będą Ciebie akceptować. A może nawet polubią?
Hejtowanie dla poczucia się kimś ważnym?
No i jeszcze jedna rzecz na koniec. Z tym lubieniem to wcale nie jest taka oczywista sprawa. Jeśli, być może, zaglądacie czasami na profile osób publicznych, takich, które mają, powiedzmy, jakiś milion obserwatorów, osoby znane, właściwie rozpoznawalne dla wszystkich, to komentarze, które się znajdują pod ich postami, różnymi rolkami, filmami, zdjęciami, są w dużej mierze hejterskie i negatywne. Oni tam krytykowani są za wszystko. Za robienie czegoś nowego, za złamanie nogi, za jakąś nową sukienkę, za starą sukienkę, za powtórzenie tej samej sukienki, za inny makijaż. Hejt jest totalnie za wszystko właśnie dlatego, że ci ludzie po prostu żyją na jakichś innych zasadach i ciężko jest tym komentującym to zaakceptować. Tak naprawdę te komentarze hejterskie są nie o osobie hejtowanej, tylko o hejterach. To jest jasne i w to nie będę w tym odcinku już się zagłębiała, ale zauważcie, że mimo tego hejtu, ci ludzie jednak obserwują dany profil i jest ich tam pełno. Obserwują profil, który hejtują. Zauważcie, że wywalają tam swoje negatywne emocje, a jednocześnie są chyba zaciekawieni, skoro obserwują na bieżąco. Zatem nie lubią, ale jednak chcą być blisko. Ciekawe, prawda? Hejtują, ale coś ich ciągnie do tej osoby hejtowanej. Trzymają rękę na pulsie i obserwują. Pewnie między innymi przez ten hejt chcą się poczuć ważni, chcą pokazać, że oni tutaj sobie skrytykowali, mają odmienne zdanie i jakieś swoje opinie. Oczywiście, te opinie nikogo nie obchodzą, bo to nie jest konstruktywny sposób wyrażania opinii, ale zauważcie, że ci ludzie, te publiczne osoby, które są hejtowane, jednak są wtedy wyraźni. Nie stają się niewidzialni. Oni są sobą, ale jednak pozostaje ogromna liczba osób, która nie hejtuje i która ma wobec nich mnóstwo pozytywnych emocji.
Zatem niestety, jeżeli nie chcesz być niewidzialna, tylko chcesz być lubiana, to najlepiej jest jednak, żebyś była sobą. Wtedy jedni będą Cię prawdziwie lubić, a dla innych będziesz obojętna. A może ktoś tam jeszcze Cię zhejtuje, ale to i tak będzie o nim, a nie o Tobie.
Na pokojwglowie.pl znajdziesz transkrypcję podcastu, linki do mediów społecznościowych, jak również sklep, w którym można kupić pamiątki związane z treścią tego podcastu. Zasubskrybuj sobie koniecznie podcast “Pokój w głowie” w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, aby nie przegapić kolejnych odcinków.