122: Związkowe rozmowy o posiadaniu dzieci

Czy wypada pytać o chęć posiadania dzieci na początku bliskiej relacji? Czy osoba, która ich nie chce pasuje do tej, kóra jeszcze nie wie?

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Intractable” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

122: Związkowe rozmowy o posiadaniu dzieci

Witam w 122. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym, żebyśmy porozmawiali o temacie dzieci, bycia rodzicami, o decyzji, którą podejmujemy, dotyczącą tego, czy chcemy tymi rodzicami być, czy nie chcemy, a także o tym, jak to wpływa na związek i wybór partnera życiowego.

Planowanie dzieci na wczesnym etapie związku

Dostałam takiego maila od Ewy:

„Droga Kasiu. Jestem ogromną fanką Twojego podcastu i słucham regularnie wszystkich odcinków. I tematu, z którym przyszło mi się zmierzyć, jeszcze chyba w nim nie poruszyłaś. Temat ten to rozmowa o dziecku na początku związku, a w zasadzie nawet: ja raczej chcę, a on nie. Ponieważ bardzo cenię Twoje opinie, bardzo chciałabym usłyszeć, co myślisz na temat rozmów o planach posiadania dzieci na początku związku. Czy odmienne zdanie na ten temat jest faktycznym problemem, kwestią, która jeśli nas różni, to rozsądnie jest uznać, że szkoda czasu i emocji na wchodzenie w takie relacje? Proszę, abyś podzieliła się swoją refleksją na temat zasadności rozmów na początku relacji o chęci posiadania potomstwa. Co zrobić z uzyskaną w ten sposób wiedzą, jak również, co robić, gdy okaże się, że dwie osoby bardziej lub mniej mają do tej kwestii różne podejście?

Mam 35 lat, jestem po rozwodzie i nie mam dzieci. Straciłam dziecko w późnej ciąży. Poznałam bardzo fajnego mężczyznę. Dobrze nam się ta relacja rozwijała. Wszystko szło w dobrym kierunku, a ja chyba po raz pierwszy w relacji czułam prawdziwy spokój, ale nadszedł ten moment w relacji, kiedy on się oddalił, był milczący, ewidentnie nie chciał się spotkać. Po kilku dniach napisał mi, o co chodzi, a była to kwestia posiadania dzieci. Wywnioskował z naszych dotychczasowych rozmów, że ja chcę mieć dziecko i że to dla mnie ważne, że to moje marzenie od wielu lat. Natomiast, jak mi napisał, on dziecka definitywnie mieć nie chce. Potrzebował się oddalić, bo zupełnie nie wiedział, co robić w tej sytuacji, ale doszedł już do wniosków. Chociaż, jak napisał, wszystko mu we mnie pasuje, uznał, że nie powinniśmy iść w stronę bliskiej relacji właśnie dlatego, że różnimy się w tej kwestii podstawowej. On nie chce stać na przeszkodzie w realizacji mojego marzenia. Jak napisałam, że chciałabym spróbować, bo nie jestem w stanie jednoznacznie wypowiedzieć się teraz, to zapytał wprost, czy jestem w stanie w pełni świadomie zrezygnować z chęci posiadania dziecka dla niego – faceta, którego nie znam, czy tylko tak mówię, licząc, że zmieni kiedyś zdanie. Bo brzmiało jak ultimatum: albo tak, albo przestajemy się spotykać. I ponownie z jego strony nastąpiło milczenie. A ja zostałam aktualnie z górą myśli, z którą nie wiem co zrobić.

Bo z mojej strony to wygląda tak: zasadniczo raczej chciałabym mieć jedno dziecko, przy czym o dziecku nie myślę jak o przedłużeniu gatunku. Dziecko to istota, której chciałabym ofiarować miłość, coś przekazać, czegoś nauczyć, może przekazać odrobinę siebie. Dziecko to dla mnie również uzupełnienie dobrej relacji, które mogłoby tę dobrą relację wprowadzić na jeszcze inny, może lepszy level. W ciągu kilku dni refleksji uświadomiłam sobie, że nie wykluczam żadnej opcji. Nie chcę niczego określać teraz, bo w mojej optyce pytanie o to, czy chcesz mieć dziecko, to pytanie o jakąś suchą teorię, która owszem coś nam mówi, ale nie wszystko. Nie uważam, że właściwym pytaniem jest „czy chcesz mieć dziecko ze mną?”. Bo jak napisałam, dziecko jest uzupełnieniem związku, a nie czymś, od czego uzależnia się wchodzenie w związek. Bo o ile ja swoją obecną sympatię lubię, nawet bardzo, to ja po dwóch miesiącach znajomości naprawdę nie wiem, czy chcę mieć z nim dziecko, bo go nie znam. Na to będę mogła odpowiedzieć później. Tak samo jak na jego pytanie o to, czy mogłabym zrezygnować dla niego z dziecka. Bo ja tego nie wykluczam, ale żeby móc na to pytanie odpowiedzieć, muszę go poznać. Nie wykluczam sytuacji, że po roku okaże się, że jest nam we dwoje tak dobrze, że w zasadzie nie potrzebujemy nikogo więcej. I tak samo podchodzę do jego stanowiska. Chciałabym, żeby to on, po poznaniu mnie, stwierdził, czy chce mieć ze mną dziecko, a nie teoretyzował na podstawie swoich dotychczasowych doświadczeń.

Może to naiwne, ale tak właśnie myślę, że często ludzie, którzy deklarują, że nie chcą mieć dzieci, może nie chcą ich mieć dlatego, że dotychczas nie poznali osoby, z którą dziecko by mieć chcieli. Trzeci wariant również uwzględniam. To jest, że po tym roku uznam, że jego miłość jest dla mnie niewystarczająca i realizacja marzenia o dziecku jest dla mnie ważniejsza. Swoją drogą, mogłoby mnie to popchnąć wreszcie w stronę realnych działań, to jest zamrożenia komórek, co powinnam zrobić już dawno. Na chwilę obecną po prostu nie chciałabym sobie zamykać żadnej opcji.

Chciałabym więc zapytać, co myślisz na temat rozmów o planach posiadania dzieci na początku związku. A przede wszystkim zapytać o to, co robić, gdy jedno powie „nie”, a drugie „raczej tak” bądź „nie wiem”. Czy to rzeczywiście kwestia tak podstawowa, że jeśli nas różni, to rozsądnie jest uznać, że szkoda czasu i emocji na wchodzenie w takie relacje? Czy moje podejście „zobaczymy, jak będzie” to dobra droga? No i co myślisz na temat tego kategorycznego podejścia i rozmów na ten temat w drugim miesiącu znajomości? Skoro w tej korespondencji zostawiłam mu uchylone okno, dając mu do zrozumienia, że to nie jest tak, że definitywnie chcę, to czy to normalne, że on stawia tę „kropkę nad i” za mnie? Z góry dziękuję za poruszenie tematu w Twoim wspaniałym podcaście. Pozdrawiam serdecznie, życząc Ci wszystkiego dobrego, i dziękuję za pracę, którą dla nas wszystkich wykonujesz. Ewa”.

Otwartość na opcje versus podjęta decyzja

Zacznę, Ewo, od tego, że my wszyscy mamy jakiś swój docelowy styl życia. I w sumie to możemy mieć różne kryteria, którymi się kierujemy, określając ten nasz docelowy styl życia. I różne obszary życia, na bazie których tak najbardziej ten swój docelowy styl życia określamy, mogą być dla nas priorytetowe. Dla jednej osoby będzie ważne to, w jaki sposób żyje. Czy jest to życie na przykład takiego cyfrowego nomady, czy może raczej życie stacjonarne? Czy życie na wsi, czy w mieście? Czy zakładam rodzinę, czy raczej tworzę związek? A może jednak żyję solo? Otaczam się zwierzętami, czy dziećmi? I myślę, że każdy z nas tutaj może się jakimiś innymi, swoimi własnymi, kryteriami kierować. Jeśli zupełnie nie wiemy, co jest dla nas istotne, to na pewno warto szukać. I to jest tak, że jedni ludzie mają bardziej wyklarowane te określenia, dotyczące idealnego życia, a inni jeszcze poszukują, albo po prostu są też otwarci na różne opcje. I jeśli chodzi o dzieci, to dla jednych ludzi będzie to ważniejsze, dla innych mniej ważne.

Myślę, że nie każdy tak bardzo koncentruje się na tym, czy chce mieć dziecko, czy nie, żeby już na wstępie swego życia chociażby podjąć decyzję. Bo czasami nie wiadomo. Albo właśnie odróżnijmy „nie wiem” od „jestem otwarta na różne opcje”. I tak jest z Tobą, Ewo, jak dobrze rozumiem. Ty jesteś na ten moment otwarta na różne opcje. Zobaczcie, że jeżeli chodzi o kwestie dzieci i nasze wyobrażenie idealnego życia, to może być tak: „wiem, że ich nie chcę”, „wiem, że chcę”, „jeszcze nie wiem”, albo właśnie „jestem otwarta na różne opcje” – jak Ty, Ewo. Myślę, że tworząc bliską relację, jeżeli chcemy, żeby była ona długotrwała, to warto jednak dopasować do siebie człowieka, który zmierza w tym samym kierunku, bo tutaj jakieś kombinacje pomiędzy tymi opcjami i łączenie ludzi z różnych opcji może okazać się trudne.

Może być tak, że wszystko się dobrze potoczy, ale to może też zrodzić wiele problemów. Chociażby, jeśli osoba, która jeszcze nie wie, zwiąże się z kimś, kto na pewno chce, to pewnie ten, kto na pewno chce, będzie naciskał tego, kto jeszcze nie wie, żeby się wreszcie dowiedział. Jeśli ktoś, kto jeszcze nie wie, zwiąże się z kimś, kto na pewno nie chce, to ten, kto na pewno nie chce, już zamyka pewną opcję osobie, która jeszcze nie wie. Czyli właściwie decyzja już jest podjęta, mimo że on jeszcze nie wie, prawda? W tym związku decyzja jest podjęta, czyli jeśli się dowie, że chce mieć dzieci ten, kto jeszcze nie wie, a jest w związku z kimś, kto wie, że nie chce mieć tych dzieci, to będzie trzeba związać się z kimś innym. Jeśli osoba, która jest otwarta na różne opcje, czyli Ty, Ewo, zwiąże się z człowiekiem, który wie, że nie chce mieć tych dzieci, no to w sumie musisz wtedy uznać, że decyzja już jest podjęta, mimo że jej nie podejmowałaś. Jesteś otwarta na różne opcje, ale opcja jednak się wyklarowała i to wcale nie dlatego, że Ty przeszłaś jakąś drogę i sobie to doprecyzowałaś, tylko że ktoś drugi, kto jest u Twego boku, zrobił to za Ciebie, bo on sam podjął decyzję, a Ty bez niego w tym związku nie możesz iść w innym kierunku. Więc zauważ, że jeżeli zwiążesz się z facetem, który ma decyzję już podjętą, to będzie to dla Ciebie bardzo ograniczające w tym obszarze życia.

Właściwie na to samo by wyszło w kwestii miejsca zamieszkania. Wyobraźmy sobie, że mamy Krystynę i Mariana. Krystyna wie, że chce mieszkać na wsi. Marian natomiast jest otwarty na różne opcje. Czyli bierze pod uwagę i wieś, i miasto. Przez to, że zwiąże się z Krystyną, jego opcje ulegają ograniczeniu, ponieważ w grę wchodzi tylko wieś, a miasto już w grę nie wchodzi, bo tak wybrała Krystyna. Więc warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcę tę swoją otwartość i ostateczną decyzję jednak powierzyć w związku drugiej osobie. Czy chcę, żeby to on jednak wybrał, idąc za swoimi potrzebami, a ja się dopasuję do jego potrzeb? Bo jak jestem otwarta na różne opcje, to oczywiście najlepiej by było, żebyśmy się związali z kimś, kto też jest otwarty na różne opcje, razem po prostu przeszli pewną drogę i razem podjęli pewne decyzje. Natomiast, jeżeli jestem otwarta na różne opcje, a zwiążę się z kimś, kto już opowiedział się tylko po jednej stronie, to wtedy właściwie już przestaję być otwarta na różne opcje, bo co mi z tej otwartości, jeżeli jestem w tym sama, a ta druga osoba się na tę inną możliwość nie zgadza. Wtedy muszę dopasować się do wyboru tego drugiego człowieka.

Więc Wy być może, Ewo, do siebie po prostu nie pasujecie pod tym kątem, bo on decyzję podjął, a Ty chciałabyś tę decyzję podejmować razem, po tym, jak się lepiej poznacie. A z tego, co piszesz, wynika, że on decyzję podjął po prostu „na amen”, zanim Ciebie poznał. I też oczywiście ma do tego prawo.

Nie musimy wiedzieć, czego chcemy, ale komunikujmy to

Poza tym, decyzja na temat tego, czy chcę mieć dzieci, czy nie – dokładnie tak, jak Ty, Ewo, piszesz – wynika z tego, w jakiej relacji jesteśmy i czy dokładnie z tym człowiekiem chcemy mieć dziecko. I to jest jedno. A drugie, to ma wynikać jednak z nas samych, z tego, co my żeśmy zrozumieli, dostrzegli, uznali za argument za tym, by to dziecko mieć, czy nie mieć. Ta decyzja ma wynikać z nas, patrząc tylko i wyłącznie na samego siebie, a nie z tego, co ta druga osoba uznała. Zatem, jeśli Ty się zwiążesz, dopuszczając różne opcje w przyszłości, z człowiekiem, który już wie, że dziecka nie chce, to Twój wybór o nieposiadaniu dzieci będzie wynikał z tego, że on nie chce, a nie dlatego, że Ty, idąc za swoimi potrzebami, stwierdziłaś, że nie chcesz. Rozumiesz tę różnicę? Rozumiecie różnicę? Zajrzeć w głąb siebie i podjąć decyzję to jest co innego, niż dopasować swoją decyzję do tej już podjętej przez kogoś drugiego.

I być może facet dopasowany do Ciebie, Ewo, to byłby ktoś taki, kto jest na tej samej trasie, na ten moment zmierzający do tego samego portu, co Ty. Czyli po prostu jest otwarty na różne opcje (port = różne opcje). Bylibyście na tej samej drodze i mielibyście ze sobą po drodze. Czyli jesteśmy w drodze, „jeszcze nie wiemy”. jesteśmy otwarci na różne opcje i zaglądamy aktualnie w głąb siebie. Poznajemy się nawzajem. Sprawdzamy też, jak ten związek będzie wyglądał, jakie ten związek da nam możliwości, na ile on nam pozwoli czuć się bezpiecznie. I potem ze sobą pogadamy i zastanowimy się być może razem, czego każde z nas chce i czy to, czego chcemy, jest zbieżne, czy nie itd. A zobacz, jeśli Ty jesteś w relacji z kimś, kto już wie, że nie chce dzieci, to już nawet nie ma o czym gadać, bo on już wie. Jego nie interesuje, co odkryjesz, poznając siebie. I jego nie interesuje, co będziesz miała do powiedzenia w przyszłości. Jego też nie interesuje, jak będzie Wam w tej relacji, bo on już teraz wie, że tych dzieci nie będzie miał. A zatem pasująca do niego osoba to jest taka, która również razem z nim wie, że dzieci mieć nie chce. Pamiętajmy, że mamy takie główne opcje: chce mieć dzieci, nie chce mieć dzieci, jeszcze nie wiem i opcja czwarta – jestem otwarta na różne możliwości. I najlepiej jest tutaj dopasować się z drugą osobą pod kątem tych opcji w obszarze planowania rodziny.

No i jeszcze jest druga rzecz, Ewo – to jak Twój partner podszedł do tego tematu. Bo myślę, że jeżeli to dla niego jest tak ważne, żebyście byli zgodni w obszarze podejmowania decyzji ws. dzieci, to on powinien był tę rozmowę przeprowadzić wcześniej, a nie wtedy, kiedy Ty już jakoś się zaangażowałaś w tę relację. Od tego pewnie warto by było zacząć i nie zawracać Ci głowy. To po pierwsze. Po drugie, jeżeli on przegadał z Tobą tę sprawę po tych dwóch miesiącach, tak naprawdę z Tobą nie rozmawiając, tylko wypowiadając się w Twoim imieniu i w swoim własnym imieniu, i z tej rozmowy wyszło, że jest między Wami konflikt i on się wycofał z relacji, to być może on wcale nie chce, żebyście się na ten temat dogadali. Może chodziło o to, żeby zasabotować relację?

Myślę, wiecie, że jak ktoś, zamiast rozmawiać z nami, rozmawia sam ze sobą, wypowiadając się też w naszym imieniu, to zawsze jest to jakieś takie niepokojące. Oczywiście, od czasu do czasu każdemu może się zdarzyć odwalić coś bezsensownego, ale jeżeli zaczynamy o tym rozmawiać i uświadamiam człowieka, że przecież nigdy nie powiedziałam tego, z czym Ty się w swoich myślach kłócisz, no to on może stwierdzić „no, racja, rzeczywiście, no to pogadajmy”. Albo może upierać się przy swoim, że się nie zgadzamy i nadal się wycofywać z relacji, bo wcale nie chodzi o to, że się nie zgadzamy, tylko być może chodzi o to, że on chciał się wycofać z relacji i szukał pretekstu. Może prawdziwym powodem, tak naprawdę, jest jakaś jego obawa przed zaangażowaniem się w związek i lęk przed bliskością. Albo jakiś inny lęk, który uniemożliwia pójście dalej w tej relacji.

Zatem pamiętajmy, warto gadać o ważnych tematach. Nie domyślamy się, co ktoś ma do powiedzenia, tylko zadajemy pytania. Nie wypowiadamy się w swoich myślach w cudzym imieniu, tylko zadajemy pytania. Dajmy się wypowiedzieć innym ludziom osobiście, żebyśmy wiedzieli, czego oni chcą, do czego dążą, i nie musieli się tego domyślać. Natomiast na pewno warto ustalać i komunikować wszystkie decyzje, które mamy już podjęte, jak najwcześniej. Więc jeżeli ja na 100% już coś wiem – przynajmniej tak zakładam w danym momencie, że wiem to na 100% i to się raczej nie zmieni – to na pewno warto o tym mówić już na samym początku relacji. Czyli „chcę mieć dzieci w przyszłości”, albo „nie chcę mieć dzieci w przyszłości”. Albo właśnie „jestem otwarta na różne opcje”. Albo „nie wiem jeszcze”. I jednak jakoś się dopasować pod tym kątem. Jeżeli mniej więcej wiemy, dokąd zmierzamy, to wsiadanie w jakikolwiek tramwaj nie ma sensu, prawda? Musimy wsiąść w tramwaj, który nas w to miejsce jest w stanie dowieźć.

Mniej opcji, ale więcej dopasowanych

I wiecie, jeszcze jedno chciałabym powiedzieć w tym odcinku, że takie świadome poszukiwanie odpowiedzi na różne pytania, chociażby co do tego, czy ja chcę mieć dzieci, czy nie chcę mieć dzieci, czy chcę mieszkać w mieście, czy na wsi, jak chcę pracować, to jest odkrywanie siebie. To jest poznawanie siebie. To jest, tak naprawdę, zawężanie kryteriów co do tego, kto by do nas pasował i klarowanie swoich oczekiwań wobec związku z drugą osobą, wobec bliskiej relacji. I to może nas prowadzić ku dobremu. Chociaż jednocześnie skutek uboczny jest taki, że coraz mniej ludzi może do nas pasować. Im więcej o sobie wiemy, tym mniej będzie przypadkowości w relacjach, które tworzymy. Czyli tak naprawdę mniej osób będzie do nas pasowało. Ale z drugiej strony, gdy tworzymy zupełnie przypadkowe relacje, no to tak, jak to wsiadanie w przypadkowy tramwaj, prawda? Chcę gdzieś dojechać – wsiadam w przypadkowy tramwaj. Czy to sprawi, że się poczuję dobrze? Może jakimś tam szczęśliwym trafem tak, ale jednak raczej do spełnienia marzeń mnie to nie doprowadzi. I raczej nie będzie to moja droga ku szczęściu, tylko wygeneruje to mnóstwo dodatkowych problemów i stresu. Zatem klarujmy, poszukujmy, odkrywajmy siebie.

A co do dzieci, to oczywiście nie jest to robota dla jednej osoby. Pamiętajcie o tym. Jak już te dzieci chcemy mieć, to warto zadbać o to, żeby mieć je z właściwym człowiekiem. Takim, który będzie partnerem w rodzicielstwie, a nie tylko reproduktorem. Dziecko nie jest robotą dla jednej osoby. A jeśli dla jednej osoby, to będzie karkołomną robotą. Chociaż karkołomna jest także i dla dwóch osób, ale wiadomo, we dwójkę coś karkołomnego łatwiej jest zrobić, niż w pojedynkę. I tu nie mam na myśli spłodzenia dziecka, tylko jego wychowanie. Zatem idealnie jest – i tak właśnie to powinno wyglądać, żeby jednak ta druga osoba chciała mieć dzieci w tym samym stopniu, co my. Gdy jest tu raczej jakaś nierównowaga, to też może to prowadzić do przeciążenia rodzicielstwem jednej ze stron. I zwolnienia z rodzicielstwa też drugiej strony, bo zawsze przecież można powiedzieć, że to Ty chciałaś te dzieci.

No i jeszcze bym powiedziała, że jeżeli ktoś ma już jakieś tam decyzje podjęte, to osoba, która jest otwarta na różne opcje, pewnie nie będzie dobrym partnerem dla tego kogoś. No bo tych decyzji nie podjęli razem, więc wcale nie będzie po partnersku. Dziękuję Ci Ewo za Twoje pytania. Dzięki nim właściwie też sama sobie musiałam trochę ten temat w głowie poukładać. Jak to jest w ogóle z tymi dziećmi i ważnymi decyzjami w związkach, zobowiązaniami i braniem odpowiedzialności. I wnioski, do których doszłam, to są właśnie te, które Wam tutaj przedstawiłam.

Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdziesz transkrypcje wszystkich odcinków tego podcastu. Można tam też oczywiście sobie posłuchać podcastu, znajdziesz linki do mediów społecznościowych i sklep z różnymi fizycznymi i elektronicznymi artykułami, związanymi z treścią niniejszego podcastu.

Shopping Cart