124: Lepiej trzymajmy nasz związek w tajemnicy, powiedział

Tym razem będę mówiła o tym, jak to jest być w zatajonym związku, marząc jednocześnie, by wszyscy o tym związku wreszcie usłyszeli.
Osoby, które tego doświadczyły, zgodnie twierdzą- że to był koszmar.

Kurs „Emocje to kompas”:
https://pokojwglowie.pl/kurs-emocje-to-kompas/

Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska, Polskie Radio S.A. (w likwidacji)
Transkrypcja: pomocdlafirmy.pl

W materiale użyto fragmentów utworu „Just As Soon” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

124: Lepiej trzymajmy nasz związek w tajemnicy, powiedział

Witam w 124. odcinku podcastu „Pokój w głowie”. Tym razem chciałabym kontynuować temat z poprzedniego odcinka, a mianowicie temat bycia czyimś sekretem – bycia tajemnicą. Tylko że dzisiaj bardziej pod kątem związkowym. I zaczęłam o tym mówić w nawiązaniu do takiego hasła, że największemu wrogowi nie życzę, by musiał być czymś sekretem. I dziś będziemy rozmawiać właśnie o takich sekretach związkowych. O tym, że ktoś zataja, że z Wami jest i tylko Wy, i ta osoba, wiecie, że łączy Was coś więcej.

Kiedy pojawiasz się w jego wolnych chwilach

Zacznę od takiej prawdziwej historii, napisanej przez słuchaczkę podcastu i obserwatorkę z Instagrama, która nawiązała dokładnie do tego hasła, że największemu wrogowi nie życzę być czyimś sekretem. I napisała:

„Już kiedyś widziałam u Ciebie to zdanie i aż poczułam ukłucie w środku. Przez sześć lat godziłam się na to, by być czyimś sekretem. Przez sześć lat byłam w relacji (w związku?) z żonatym facetem, który wciąż obiecywał, że sytuacja się zmieni już za chwilę. Nie mogłam nigdy do niego zadzwonić. W weekendy widywaliśmy się tylko w określonych godzinach. W ciągu tygodnia w 98 procentach w czasie pracy. Święta nie były dla niego istotne, ale musiał przecież spędzać je z rodziną. A w wakacje nie potrzebował urlopu, ale wyjeżdżał z… podobno tylko dziećmi. Sytuacja miała się zmienić, ale cały czas coś stawało na przeszkodzie w ostatnim momencie. A ja w tę historię wierzyłam. To, ile razy płakałam, zadając sobie pytanie „dlaczego nie jestem warta pokazania mnie światu?”, wiem tylko ja. On wmawiał mi, że jest ze mną dla nas, a nie dla świata. I że nie poznaje mnie ze swoją rodziną i dziećmi dla mnie. Wyjście na spacer do lasu albo nad nieuczęszczane jezioro. Uwierz, nie było ich wiele. Było dla mnie jak święto. Jedzenie też najlepiej smakowało w domu. Całe nasze życie skupiało się w moim mieszkaniu, bo najważniejsza byłam ja i my, a nie inni ludzie. Teraz, kiedy trzy miesiące temu zdecydowałam się przestać wierzyć w te wszystkie bzdury, z ogromnym żalem patrzę na tamtą dziewczynę, która dała sobie tak wiele wmówić i wierzyła, że jak będzie jeszcze lepsza, to książę (Voldemort chyba) będzie w końcu dumny, że ma taką kobietę. Dzisiaj już wiem, że po prostu za długo czekałam pod toi toiem. I wiem, że wyjście z facetem do restauracji, to nie wycieczka do Rzymu. Obudziłam się z tego koszmaru silniejsza i wiem, że nigdy więcej nie pozwolę, by być czyimś sekretem”.

Kiedy na Instagramie wspomniałam, że będzie odcinek o byciu czymś sekretem, to dostałam też od większej liczby z Was informacje, że jest to koszmar. Przeżyłam to i to był istny koszmar. I jesteście zgodne właśnie w tym, jak postrzegacie to bycie sekretem. Tylko że myślę, że nam trzeba czasu, pewnie i refleksji, żeby zrozumieć, że jest to koszmarem. Że to nie jest normalna sytuacja i że to nie jest normalne życie. I zobaczcie, że my wtedy tak naprawdę z jednej strony może sobie zmyślamy człowieka, a z drugiej strony my jeszcze sami wyobrażamy sobie, że żyjemy w jakiejś innej rzeczywistości. A ta, w której żyjemy realnie, jest naprawdę tylko mizerną namiastką tego, czego byśmy chcieli. Prawda?

Jeżeli sobie wyobrażam, że gdzieś podróżuję, może nawet biorę ślub, wszyscy znajomi znają tego mojego partnera, a w realu mam potajemne spotkania w domu, albo w jakimś lesie, gdzie nikogo nie ma, gdzie żadni ludzie nie mogą się o nas dowiedzieć i to jeszcze pod hasłem, że tylko my się liczymy, wtedy rzeczywistość ma się totalnie nijak do oczekiwań. I wiecie, myślę, że można się spotykać z kimś w lesie i mówić, że tylko my się liczymy, pod warunkiem, że nie zatajam tego człowieka. Jeżeli jest potrzeba, lub może nawet ta osoba tego chce, to wychodzimy do ludzi. Możemy nie za bardzo to lubić, możemy woleć spędzać czas w swoim towarzystwie, ale opcja z innymi ludźmi także istnieje. I to jest okej, prawda? Nikt tu nie jest do niczego zmuszony. Robimy to, co chcemy, a nie to, co musimy. Natomiast, jeżeli się kryjemy, bo ta druga osoba mówi mi, że musimy się kryć, musimy, lub nie możemy wyjść, choć być może wprost nie używa słów „musimy” i „nie możemy”, ale przynajmniej z jej zachowania wynika, że inne opcje nie istnieją, niż tylko my dwoje – reszta świata jest totalnie odcięta. I on funkcjonuje w reszcie świata, ja też funkcjonuję w reszcie świata, ale razem w reszcie świata zupełnie nie istniejemy.

Wtedy nie dość, że tak jak mówiłam, mam jakiegoś takiego wyidealizowanego człowieka w swojej głowie, jako tę drugą osobę – nie spotykam się z prawdziwą wersją tego kogoś, tylko najczęściej wyidealizowaną, to jeszcze w dodatku wyobrażam sobie ten nasz związek w nierealnej, zmyślonej rzeczywistości. A to, co się dzieje, to jakieś ochłapy. To, co się realnie dzieje, to są ochłapy. A! I jeszcze ważne jest, że jeżeli ktoś mówi, że tylko my się liczymy, a tak naprawdę widać, że jest towarzyską osobą i jednak spędza czas z innymi ludźmi, nawiązuje kontakty z innymi ludźmi, spędza różne ważne okazje z innymi ludźmi, tylko beze mnie, to nie jest prawda, że tylko my się liczymy. Bo z jego zachowania wynika, że inni ludzie się liczą może nawet bardziej niż ja. Bo to ja się muszę dopasować, a nie ci inni ludzie się dopasowują, tak? Pojawiam się w jego wolnych chwilach, a nie inni ludzie pojawiają się w chwilach, gdy mnie nie ma.

Bądźcie z kimś, dla kogo będziecie ważni

Jeśli jesteśmy czyimś sekretem, to myślę, że warto sobie przemyśleć, jak my w ogóle postrzegamy hierarchię wartości tego człowieka. Czy ja jestem na pierwszym miejscu? Czy się czuję na pierwszej orbicie? Czy może po prostu jestem jakimś takim niezbyt istotnym dodatkiem do życia tego kogoś? Jeśli jestem niezbyt istotnym dodatkiem do życia, to warto sobie samej zadać pytania: czy dla mnie na tym polega związek? czy dobrze się czuję w takim związku? czy właśnie to jest taki związek, w którym chcę być? Kolejne pytanie: czy ja sama bym była w stanie kogoś tak potraktować? Kogoś, komu mówię, że jest dla mnie ważny, ale traktować go, jakby był totalnie nieważny.

I wiecie, myślę, że my się będziemy godzić na bycie tajemnicą, jako dorośli, jeżeli to jakkolwiek jest kompatybilne z naszymi przekonaniami na swój temat. Bo jeżeli my gdzieś w głębi, na skutek naszych życiowych doświadczeń, szczególnie tych z dzieciństwa, wierzymy, że jesteśmy nieważni, niewartościowi, gorsi, może nie zasługujemy na miłość, to właśnie ta relacja, w której ktoś nas zataja, doskonale komponuje się z byciem nieważną, niewartościową i nie zasługiwaniem na miłość, prawda? Nie mogę o Tobie powiedzieć „jesteś taka nieważna”. I mogłoby się nam wydawać, że to jest okej, że tu wszystko pasuje, że nic złego się nie dzieje. Przecież zawsze tak było. Na tym polegała miłość w moim życiu, że dla najważniejszych dla mnie ludzi byłam nieważna, nieistotna. I nie okazywali mi oni miłości, bo może miałam taką relację z rodzicami w dzieciństwie. Wtedy będę takie zachowania akceptowała w dorosłych, bliskich relacjach. Bo tak, jak mówiłam, wierzę, że na tym polega miłość. I że mnie się inaczej nie kocha. Mnie się kocha właśnie w ten sposób. Mnie się kocha w taki sposób, jakbym była nieważna. Tylko że pamiętajcie, to są tylko i wyłącznie nasze przekonania. Nasze dorosłe relacje mają nie być powieleniem relacji z rodzicami, jeżeli te relacje z rodzicami były unieszczęśliwiające, krzywdziły nas i podcinały nam skrzydła.

Przemyślcie to sobie, czy powielacie w dorosłości, w swoich związkach, które tworzycie, takie relacje, jakie mieliście jako dzieci z rodzicami. O ile te relacje były dla Was raniące. Jeżeli powielacie, to zastanówcie się, czy to jest okej. Czy chcecie to kontynuować? Bo tak, jak mówiłam, my jako dorośli nie musimy wcale tego robić. Nie musimy tych relacji powielać, naprawdę. Są różni ludzie na świecie –  są miliardy ludzi na świecie, i to nie jest tak, że każdy w ten sam sposób tworzy bliskie relacje i związki. Jeżeli czyjś styl mi nie pasuje, to być może po prostu nie pasujemy do siebie z tym człowiekiem. To nie jest tak, że ja na siłę muszę się dopasowywać do tego, co mnie rani. Do jakichś zasad, które będą dla mnie raniące. Nie pasujesz, masz inne priorytety, jestem dla Ciebie nieważna – do widzenia! Wolałabym być z kimś, dla kogo będę ważna. Wolałabym być w związku, który da mi spokój i pozwoli czuć się dobrze, a nie w takim, który mnie rani.

I wiecie, myślę, że cały problem w byciu sekretem polega na tym, że nam się czasem może wydawać, że to jest takie romantyczne. Tylko my się liczymy, jak Romeo i Julia. Świat o tym nie wie, bo świat chciałby zniszczyć naszą miłość. Ale to jest głupota, bo miłość ma nam dawać spokój. Zacznijmy od tego. Miłość ma nam dawać spokój. Jeżeli my coś robimy w konspiracji, to raczej do spokoju to nie będzie prowadziło. Jeśli jesteś dla kogoś ważna, to ten ktoś będzie podejmował decyzje, które umożliwią Wam bycie razem. Zatem jeżeli do tych decyzji nie dochodzi, to widocznie ważniejsze było niepodejmowanie decyzji, niż to, jak Ty się czujesz. A co mam na myśli, mówiąc o podejmowaniu decyzji? A choćby na przykład to, że podjąłem decyzję, że skończyłem już tamten związek. Nie kończę. Będę kończył w najbliższym czasie. Daj mi czas. Będę kończył. Kończę. To trwa i nie wiadomo, ile będzie trwało. Skończyłem. Jak skończyłem, to z mojego zachowania również ma wynikać, że skończyłem. I wiecie, jeżeli skończyłem jakiś związek, to też świat się musi o tym dowiedzieć. Najczęściej. No, jeżeli ktoś nie podjął decyzji, że skończył związek, to raczej nie ma miejsca w jego życiu na nowy związek. Tylko może na jakiś dodatek do tamtego wcześniejszego związku. Czy chcesz być dodatkiem do tamtego wcześniejszego związku? Może jakąś protezą? Chcesz być protezą? Serio?

Nie myśl o sobie, że nie zasługujesz na więcej

Dobre relacje da się budować tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ludzie się ze sobą komunikują i rozwiązują problemy. Oboje starając się te problemy rozwiązać. I nie przerzucają całej odpowiedzialności za to na drugą stronę. A zatem, jeżeli ktoś zaczyna od problemów nierozwiązanych i być może nierozwiązywalnych, wciąga Ciebie w jakieś swoje własne bagno nieuporządkowanych spraw, to raczej nie wróży to dobrze. Prawda? To już początek jest zupełnie do kitu. A żeby rozwiązywać problemy, trzeba podejmować decyzje. Jeżeli ktoś nie podejmuje decyzji, to nie będzie rozwiązywał problemów. Proste. Jeżeli ktoś zaczyna z Tobą relację od niepodejmowania decyzji i nie rozwiązywania problemów, to tak prawdopodobnie to będzie już wyglądać. Bo czemu on miałby niby przejść nagle jakąś przemianę? Co, piorun go trafi? Stanie się innym człowiekiem? Olśni go któregoś dnia? Jakieś oświecenie przejdzie? Takie rzeczy raczej się nie dzieją. To się dzieje tylko w filmach i bajkach. A to, że Ty jesteś sekretem, pokazuje, że na ten moment nie jesteś na tyle istotna, żeby o Tobie powiedzieć na głos. Czy to jest dla Ciebie okej? Bycie w relacji, w której nie jesteś wystarczająco istotna, żeby o Tobie powiedzieć na głos. Czy chcesz być w relacji, w której ta druga strona nie podejmuje decyzji, że wchodzi w to, naprawdę wchodzi w to i się stara? Tylko daje Ci jakieś tam ochłapy swojego zainteresowania i czasu, gdy akurat ma wolne być może w jakimś innym związku, lub w innych sprawach swego życia.

Natomiast zmierzając do brzegu. To wcale nie jest zbyt istotne, co ten drugi człowiek ma w głowie. Najważniejsze: dlaczego ja się na to godzę? Dlaczego godzę się być w relacji, która mnie rani? To są naprawdę bezcenne odpowiedzi. Jeżeli znajdziecie odpowiedzi na te pytania, to właśnie te odpowiedzi będą bezcenne. Będą dla Was wspaniałą, wartościową lekcją. Jeżeli znajdziecie odpowiedzi na te pytania i one jeszcze w dodatku wskażą Wam jakieś problemy do rozwiązania, czyli na przykład „jestem w tej relacji, ponieważ myślę o sobie, że nie zasługuje na nic więcej”, to to, że myślę, że nie zasługuję na nic więcej jest ewidentnie tematem do pracy. Twojej własnej, albo nawet pracy na terapii, żeby było szybciej. Na pewno jest to temat do pracy. Bo nie jest tak, że ktoś zasługuje na więcej w miłości, a ktoś zasługuje na mniej. My nie zasługujemy na nic. Po prostu mamy spotkać osobę, która do nas pasuje i doceni nas takich, jacy jesteśmy i tyle. To ma być proste. Zawsze powtarzam, że to ma być proste. Nawet jak czasami robisz jakieś głupoty, czy czasami jesteś wkurzona i nie czujesz się dobrze, to jeżeli spotkasz właściwą osobę i będzie tej osobie na Tobie zależeć, to na pewno nie będzie to problemem, że sobie z czymś nie radzisz. Bo związek jest po to, żeby było łatwiej, niż kiedy jest się singielką.

A zatem, jeżeli związek generuje w Tobie takie myśli, że jestem niewystarczająca, muszę się bardziej postarać, to myślę, że chyba już lepiej być samej. Prawda? I nie wypruwać z siebie flaków, żeby kogoś przekonać do siebie. Bo wtedy przynajmniej mamy więcej spokoju. Może nie mamy nadziei na to, że coś fajnego z jakiejś tam relacji wyniknie, w której akurat jesteśmy, natomiast nie musimy się poświęcać, żeby coś udowodnić. Takie poświęcanie się, aby coś udowodnić, jest naprawdę cholernie trudne. A poświęcanie się, aby udowodnić, że zasługuję na to, abyś mnie pokazał światu, jest wręcz sprowadzaniem się do takiej nieludzkiej roli. Bo tak w sumie to można potraktować przedmiot, prawda? Kupiłem sobie nowy zegarek. Nie za bardzo wiem, czy on mi się podoba, ale jak odkryję jakieś jego ciekawe funkcje, to może będę się nim przechwalał. Odpowiedz sobie zatem na pytania, „czy?” i „dlaczego?”. „Czy?” i „dlaczego?” chcesz i „czy?” i „dlaczego?” jesteś w ogóle w tej roli. Dlaczego się na to godzisz? Jak Twoje doświadczenia mogą wpływać na to, że się godzisz na taką relację? A druga rzecz, nie mniej istotna. Czy na serio chcesz być z człowiekiem, który w tak przedmiotowy sposób jest w stanie traktować inną osobę? Czyli jak koło zapasowe, które trzyma w zamkniętym, ciemnym garażu. Przychodzi do garażu i mówi temu kołu, że ten garaż to jest cały świat. Jesteśmy tylko my. Tylko my się liczymy. A potem wychodzi. Zamyka za sobą drzwi. Wsiada w auto i jedzie gdzieś na pozostałych kołach, które naprawdę są dla niego ważne, użyteczne i pełnią wartościową funkcję w jego życiu. A to zapasowe koło cierpliwie czeka w ciemnym garażu.

Zatem, jeśli nie chcesz, by Twoim światem był ciemny garaż, to wyjdź z niego i zostaw te idee. Poszukaj sobie jakiejś bardziej adekwatnej do Twoich potrzeb i oczekiwań. I życzę Wam tylko takich związków, w których ta druga osoba jest dumna, że ma Was u swego boku. I chce to pokazać światu, nawet jeśli ma skłonności introwertyczne.

Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. Jeśli masz ochotę sięgnąć po więcej moich treści, to zajrzyj sobie, proszę, na stronę pokojwglowie.pl, gdzie znajdują się transkrypcje wszystkich odcinków podcastu oraz linki do mediów społecznościowych. No i znajduje się tam też sklep z produktami związanymi z treścią niniejszego podcastu.

Shopping Cart