79: Singielstwo bez samotności
W nieudanym związku można się czuć bardziej samemu, niż gdyby się było singlem. Singielstwo nie jest synonimem samotności.
Ale jak zorganizować swoje singielstwo bez samotności?
Opowiada: Kasia Iwaszczuk-Pudzianowska, psycholożka
Montaż: Katarzyna Pilarska
W materiale użyto fragmentów utworu „DD Groove” Kevin MacLeod (incompetech.com)
Licensed under Creative Commons: By Attribution 4.0 License
http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
79: Singielstwo bez samotności
Tym razem chciałabym opowiedzieć o temacie samotności singli. Co ona oznacza i co z nią zrobić?
Single są samotni
To stereotyp oczywiście, ale myślę, że bardzo często, dla wielu osób singiel i samotny to synonim. Gdyby się jednak bliżej przyjrzeć tej samotności, w ogóle samotności, niekoniecznie singli, to przecież jest to taka sytuacja życiowa, że nie mamy zaspokojonej potrzeby społecznej. Czyli, że ilość i głębia relacji, jakie tworzymy, jest zbyt niska w stosunku do tego, co wynika z naszych wewnętrznych potrzeb.
Inaczej mówiąc, mamy zbyt mało znajomych, albo może być tak, że mamy ich dużo, ale tworzymy z nimi płytkie relacje, a chcielibyśmy głębsze. Relacje z innymi pomagają nam zrealizować nasze potrzeby, np. potrzebę bliskości, potrzebę bycia ważnym dla kogoś, potrzebnym, zrozumianym, wysłuchanym, docenionym i dlatego właśnie chcemy mieć innych ludzi blisko siebie. Dlatego ci inni ludzie są dla nas bardzo ważni.
Bardzo, bardzo wiele tych potrzeb oczywiście możemy zrealizować w związku. Najpierw jako dzieci realizujemy w relacji z rodzicem, naszym najbliższym, czy też obojgiem rodziców, a potem w związku z partnerem czy partnerką. Wtedy to są takie główne osoby, które są na pierwszej orbicie. Ja o orbitach opowiadałam w odcinku 42. który nosi tytuł “Wywalać go z życia czy nie wywalać?” (Słuchaj tutaj).
Z orbitami chodzi o to, że to są takie nasze kręgi wokół nas. My jesteśmy na samym środku i wokół nas są nasze orbity. Są orbity bliższe i dalsze. Na tych bliższych znajdują się ludzie, z którymi tworzymy najważniejsze, najbliższe relacje. Których kochamy. Zapewne na pierwszej orbicie jest ktoś, z kim mieszkamy i kogo kochamy, czyli partner. A na dalszych orbitach powiedzmy kolejne osoby, które kochamy. Potem przyjaciele, znajomi, a na najdalszej orbicie 10. ludzie, których znamy, gdzieś kiedyś spotkaliśmy, powiedzielibyśmy im “cześć”, ale nie wiemy, co się u nich dzieje, ani oni nie wiedzą co się dzieje u nas.
Z singlami jest taki problem, że mają pierwszą orbitę pustą. Zazwyczaj, bo czasem próbują tam wepchnąć jakiegoś przyjaciela lub przyjaciółkę. Myślę, że warto żebyśmy się zastanowili, czy to jest na pewno dobry sposób radzenia sobie z wakatem na orbicie pierwszej. Czyli zamiast partnera czy partnerki, zastąpienie tego przyjaźnią z jedną osobą, jakąś wyjątkową. Jakie są tego wady i jakie są tego zalety? Zaletą wstawienia jakiejś psiapsióły na orbitę 1 jest to, że mamy osobę, która jest dla nas zawsze dostępna, jest w naszym życiu, z którą gadamy o wszystkim, gadamy codziennie bardzo intensywnie, często po wiele godzin. Dokładnie tyle gadamy i tyle spędzamy czasu i robimy różnych rzeczy, co zrobilibyśmy z drugą osobą w związku. Ale jeżeli któraś z tych psiapsiół spotka tego odpowiedniego faceta i wejdzie z nim w relację, to co z tą drugą? Ona wtedy czuje się odrzucona – nieważna i niepotrzebna.
Zauważcie, że taka bardzo bliska przyjaźń z kimś, która nie ma doprowadzić do związku, kolidować może jednak ze związkiem. Może nam utrudniać nawet wejście w związek, bo mamy wtedy poczucie, że byśmy tę przyjaciółkę zdradziły. Możemy nie chcieć też, żeby ona weszła w związek. Oczywiście najczęściej nieświadomie nie chcieć. No bo co ja wtedy zrobię ze swoim życiem? Nie zostanie mi już wtedy zupełnie nikt. Będę odrzucona. A jeszcze, co najgorsze, jeśli się pojawi jakiś facet i namąci między nimi, będzie szukał bliskości poniekąd i z jedną, i z drugą, nie będzie w tym klarowny i będzie miał niejasne, niekonkretne, ale też nie czysto kumpelskie intencje wobec jednej i drugiej, to już w ogóle klapa murowana. Totalny klops. Może to być już zupełny koniec tej przyjaźni. Zatem myślę, że wstawianie psiapsióły na orbitę 1 może być ryzykownym pomysłem.
Co zatem zrobić będąc singielką i czując samotność?
Jak rozegrać relacje z ludźmi? Do czego dążyć? Jakie mieć w tych relacjach cele? Cele, oczywiście tu nie chodzi mi o cele, które mam dzięki ludziom osiągnąć, tylko takie cele, które będą pomagały mi czuć się po prostu dobrze w moim życiu. Takie, które będą realizacją moich potrzeb. Otóż opcją inną niż psiapsióła na orbicie pierwszej, jest pozostawienie tej orbity pustej na wypadek, gdyby w naszym życiu pojawił się ktoś odpowiedni, kto na tę orbitę się nadaje, a zapełnienie większą ilością osób może orbity trzeciej czy czwartej. Albo nawet drugiej. Czyli tworzenie takich relacji, gdzie mogę realizować swoje potrzeby, ale nie wszystkie potrzeby z jedną osobą.
Czyli powiedzmy:
- mam kogoś od wyjazdów w góry latem,
- mam kogoś od wyjazdów na narty,
- mam kogoś od spotkań na pogawędki,
- mam kogoś od chodzenia na imprezy na miejscu, itd.
Albo może mam w ogóle jakąś grupę przyjaciółek, gdzie różne sieci i powiązania są między nimi. Mam z każdą z nich relację i one mają relacje między sobą. Spotykamy się razem i spotykamy się osobno. To jest naprawdę wspaniała sytuacja, ponieważ wtedy, jeżeli którakolwiek z nich wejdzie w związek, ale nie taki związek gdzie odcina wszystkich ludzi, tylko wejdzie w związek i ma dla innych mniej czasu, nie odcinając ich, to nie będzie to aż tak drastyczne dla całej reszty tej grupy, ponieważ one jeszcze nadal mają siebie. Nie tracą wszystkiego. Nawet gdyby hipotetycznie jedna weszła w związek i się totalnie odcięła, to nadal one mają siebie. Ale pewnie wtedy by została w tej grupie zhejtowana.
Jak się to ma do samotności singli, którzy czują się samotni, a nie tych których byśmy uznali za samotnych, bo są po prostu singlami? Bo singiel nie jest synonimem samotności moim zdaniem.
Można być bardziej samotnym w nieudanym związku, niż wtedy, kiedy by się było singlem.
Bycie w związku wcale nie musi wyeliminować samotności z życia. Ale, wracając do singli. Mamy samotną singielkę, która ma wolną orbitę pierwszą i czuje deficyt ludzi z którymi by mogła robić fajne i ciekawe rzeczy. Czuje deficyt ludzi, z którymi mogłaby się spotkać po pracy pogadać. Deficyt ludzi, do których by się mogła odezwać, jeśli będzie potrzebowała spędzić czas, albo będzie potrzebowała jakiejś pomocy, czy na przykład pomocy w przeprowadzce. Co wtedy taka osoba ma robić? Wiecie, to, że jakaś sytuacja w naszym życiu wygląda w jakiś sposób, nie oznacza, że nie mamy szans tego zmienić. Oczywiście wiadomo, że samo się to nie zrobi. Nie zrobi się to zapewne tak pstryknięciem palców, ale mamy szansę zmienić naszą sytuację życiową, towarzyską, jeżeli wiemy do czego dążymy i wiemy dlaczego do tego dążymy i stawiamy sobie jakieś cele po prostu. Dajemy też sobie czas na ich realizację, jesteśmy cierpliwi i działamy. Jeśli mam za mało ludzi w swoim życiu, to tak naprawdę nie ma innej opcji, niż po prostu zacząć ich poznawać. Tu zapewne wiele osób myśli:
“No tak, jak poznawać ludzi? Przecież jak się jest dorosłym to już nie ma gdzie, bo wszyscy są pozamykani w domach. Wszyscy założyli rodziny. Wszyscy są w związkach.”
A jednak w to, że wszyscy pozakładali rodziny i wszyscy są w związkach to poważnie wątpię. Więc gdzie ci single są? No single po prostu, tacy fajni single i pozytywni, korzystają ze swojej wolności. Oni nie siedzą w bibliotece, tylko myślę, że będą w ciekawych miejscach – na żaglach, w górach, na wyprawach, może na Kilimandżaro. Może na Islandii. A może gdzieś w Meksyku, odkrywają rafy koralowe czy pozostałości kultur.
Warto wyjść z domu
Po prostu normalni, wolni ludzie, nie przesiadują w domu czekając na miłość. Czekając na bycie w związku. Normalni, wolni ludzie korzystają z wolności i żyją. Oczywiście ja tutaj podałam takie cele podróżnicze, ale myślę, że w obrębie każdego miasta można robić równie dużo ciekawych rzeczy, uczyć się ciekawych, nowych rzeczy i odkrywać świat nawet nie wyjeżdżając często. Poza tym myślę, że ludzie, których warto poznawać, to wcale nie muszą być single. Wcale nie muszą też to być osoby, które by nam pasowały do związku.
Pamiętajcie, że każda poznana osoba, z którą będziemy się fajnie dogadywać, doprowadzi nas do kolejnych osób, a tamte osoby do kolejnych osób, różne rozgałęzienia będą powstawać i ścieżki przecinające się ze sobą różnych relacji, gdzie każdy będzie jakoś tam inaczej uwikłany. Ale ludzie tworzą społeczność, więc z każdym człowiekiem powiązani są też jacyś inni ludzie. Tych ludzi warto poznawać, ale właśnie nie po to, żeby ich sobie wpakować na orbitę pierwszą, bo tę orbitę warto jednak pozostawić pustą.
Natomiast tych ludzi warto poznawać, żeby mieć kilka takich, czy kilkanaście nawet fajnych osób, które byśmy sobie wstawili na orbitę trzecią. Poza tym niektóre rzeczy można robić nawet i bez poznanych ludzi, bo na żagle można wyjeżdżać nie znając nikogo, kto żegluje. Na Islandię można pojechać w grupie ludzi też nie znając nikogo, kto wybiera się w podróż na Islandię. Tak samo jest z nartami, rowerami, pływaniem na SUPie, offroadem w Gruzji. Pamiętajcie, że jeżeli chcemy poznać ludzi i wstawić ich na orbitę trzecią, czy może czwartą lub piątą, to my nie mamy też tak ogromnych oczekiwań od nich, jak od osób, które chcielibyśmy umieścić na orbicie pierwszej. Bo oni nie muszą być absolutnie wyjątkowi. Oni muszą po prostu w jakiś sposób do nas pasować, ale niekoniecznie w 100%. Raczej mała jest możliwość, żeby ktoś do nas w 100% pasował. Większość ludzi nie pasuje. Ale też nie jest tak, że wszyscy ludzie do nas totalnie nie pasują. My po prostu się jakoś zahaczamy. Mamy jakieś części wspólne z różnymi osobami. Warto z tego korzystać i tworzyć sobie fajną siatkę relacji.
Czasem też siatkę relacji można sobie próbować tworzyć w swojej rodzinie. Oczywiście nie w każdej rodzinie, bo to musiałaby być rodzina, która funkcjonuje na takich zasadach, które są spójne z naszym systemem wartości. Czyli na przykład nie ocenia, nie potępia tego, czego nie rozumie, nie narzuca nic i tak dalej. Niektórzy mają taką możliwość, żeby siatkę fajnych relacji stworzyć sobie w rodzinie i trochę bardziej docenić te relacje. To może będą wtedy ludzie z orbity drugiej na przykład. Ale oczywiście warto pamiętać o tym, że musimy się pilnować, żeby niechcący nie wstawić kogoś na orbitę pierwszą. Na przykład gdyby dwie siostry, singielki, tak się zakumplowały ze sobą, że robiły wszystko razem, to pytanie, czy kiedy jedna z nich wejdzie w związek, to tej drugiej jednak nie będzie przykro, ale nie dlatego, że ta pierwsza weszła w związek, a dlatego, że straciła najlepszą przyjaciółkę i została odsunięta. Nadal są siostrami, ale relacja już by się musiała odbywać na zupełnie innych zasadach. Dlatego singiel niesamotny to jest ktoś, kto ma fajną sieć relacji. Wcale nie musi mieć kogokolwiek na orbicie pierwszej.
Single którzy mają dzieci
To może być tak, że oni mają te dzieci na orbicie pierwszej. Chociaż myślę, że dziecko bardziej pasuje na orbitę drugą. Ta pierwsza, zobaczcie, że my nie musimy jej przymusowo zapełniać. Wcale nie musimy być w związku. Bo jeżeli nam z naszą siecią relacji jest dobrze, to wcale nie ma takiego obowiązku, żeby koniecznie tworzyć z kimś związek. Wcale może wtedy nie trzeba nic zmieniać. No chyba, że się przytrafi nam ktoś absolutnie wyjątkowy i przekona nas, że z nim akurat warto być. I że będzie fajniej, niż samemu.
Chciałabym dodać trochę o odwrotnej sytuacji. Czyli gdy jesteśmy w związku, mamy kogoś na orbicie pierwszej i później długo, długo nikt. Nie mamy żadnych alternatyw, żadnych innych ludzi. Żadnych przyjaciół z którymi moglibyśmy przegadać pewne rzeczy i spędzić czas. To też jest trochę słaba sytuacja, bo wtedy jesteśmy uwieszeni na tej drugiej osobie. Najsłabiej jest wtedy, gdy ta druga osoba nie chce w ten sposób żyć. Ta druga osoba chce mieć inne relacje, a my ją blokujemy, bo nam to nie pasuje. Bo my chcielibyśmy takiego posiadania siebie na wyłączność na tej pierwszej orbicie.
Jeśli jesteś singielką i czujesz się samotna, chcesz kogoś wstawić na pierwszą orbitę, to niezależnie od tego, czy w Twoim polu widzenia jest ta osoba, która by się na orbitę pierwszą nadawała, to i tak warto tworzyć siatkę znajomych, żeby się nie uwiesić później na drugim człowieku w związku. Jeśli jesteś singielką, to skup się na siatce znajomych, o ile czujesz się teraz samotna.
Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. Jeśli chcesz sięgnąć po więcej moich treści to zajrzyj na profil Pokój w głowie na Instagramie lub Facebooku. Transkrypcje wszystkich odcinków podcastu znajdują się na stronie pokojwglowie.pl/podcast. Zasubskrybuj sobie podcast Pokój w głowie w swojej ulubionej aplikacji podcastowej, żeby nie przegapić kolejnych odcinków.
A teraz czas na wyjście przez sklep z pamiątkami. Na stronie www.pokojwglowie.pl/sklep znajdują się pamiątki związane z treścią tego podcastu.